Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes

Etat dla cudzoziemców zabije branżę opieki senioralnej, a bon jej nie pomoże

Już po konsultacjach jest projekt ustawy obligujący do zatrudniania obcokrajowców na umowę o pracę. Branża opiekuńcza alarmuje, że rozwiązanie ją zniszczy. Planowany bon senioralny również nie rozwiązuje problemu – jego wartość jest zbyt niska, a konsultacje odbywają się bez udziału przedstawicieli branży.

Kierowane przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej forsuje rozwiązanie, które wymaga zatrudniania cudzoziemców na umowy o pracę. Resort twierdzi, że nie dotyczy to wszystkich cudzoziemców, branża opiekuńcza alarmuje, że w jej przypadku zmiany będą miażdżące.

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Ilu opiekunów brakuje w Polsce dziś, ilu będzie brakować w 2035 r. Jaką część stanowią cudzoziemcy.
  2. Dlaczego planowana zmiana przepisów – zdaniem branży opiekuńczej – zagraża jej przetrwaniu.
  3. Jak MRPiPS odpowiada na wątpliwości Ministerstwa Rozwoju i Technologii oraz przedstawicieli branży opiekuńczej.

Ponad 500 tys. Polaków wymaga opieki długoterminowej, a już teraz brakuje 20 tys. opiekunów. Sytuacja pogorszy się wraz z wprowadzeniem bonu senioralnego w 2026 r., który obejmie 299,9 tys. osób, generując zapotrzebowanie na dodatkowych 47,3 tys. specjalistów. Do 2035 r. niedobór opiekunów może wynieść nawet 100 tys. osób. Ratunkiem dla polskiego systemu opieki są cudzoziemcy, którzy stanowią 68 proc. zatrudnionych w tej branży według danych PSOD i KIDO. Tymczasem Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) forsuje przepisy, które mogą wyeliminować ich z rynku pracy.

Projekt ustawy o dostępie cudzoziemców do rynku pracy zawiera nowy zapis, wprowadzony po konsultacjach społecznych, ograniczający zatrudnianie obcokrajowców wyłącznie do umów o pracę.

– Ta wrzutka jest swego rodzaju testem dla przedsiębiorców. Mówicie, że potrzebujecie pracowników, to my mówimy „sprawdzam”. Skoro są tak potrzebni, to zatrudnijcie ich na umowę o pracę. To próba wyeliminowania umów cywilnoprawnych, dzięki którym można nieznacznie obniżyć składki na ubezpieczenie społeczne i nie trzeba płacić za urlopy. Idea jest słuszna, ale wykonanie złe. Warto zbliżać standardy socjalne umów cywilno-prawnych do stosunku pracy, ale nie przez zakazanie zawierania tych pierwszych – mówi Marek Benio z Europejskiego Instytutu Mobilności Pracy (ELMI).

Ministerstwo Rozwoju i Technologii zgłosiło uwagi w ramach konsultacji międzyresortowych, ale odpowiedź MRPiPS wskazuje, że projekt nie ulegnie zmianie. Wkrótce trafi pod obrady rządu, a następnie do sejmu (patrz ramka).

Warto wiedzieć

Jak MRPiPS odpowiada na uwagi MRiT

MRiT wskazał, że na umowę o pracę zatrudnionych jest 677,3 tys., czyli 58,4 proc. cudzoziemców, a na umowy agencyjne, zlecenia lub o świadczeniu usług 421,9 tys., czyli 36,4 proc.

– Przeczy to wielokrotnie powtarzanej narracji MRPiPS, wskazującej na to, że cudzoziemcy pracujący na podstawie zezwolenia na pracę w ok. 70 proc. przypadków wykonują ją na podstawie umów cywilnoprawnych. Ten odsetek jest sporo niższy. MRPiPS zignorowało jednak dane liczbowe wskazane przez MRiT, który przytoczył informacje z ZUS – komentuje dr Marcin Kiełbasa, radca prawny ELMI.

Zauważa, że ministerstwo pracy po raz pierwszy przyznaje, że oprócz prawa polskiego, należy brać pod uwagę europejskie.

– MRPiPS wskazało, że „przepisy prawa polskiego mogą ograniczać dostęp do rynku pracy dla cudzoziemców, chyba że naruszałoby to zobowiązania międzynarodowe”, a takim jest przecież m.in. przestrzeganie swobody świadczenia usług. Ministerstwo wskazuje, że takie ograniczenie jest uzasadnione względami społecznymi, ale nie popiera tego żadnym przykładem czy uzasadnieniem – mówi Marcin Kiełbasa.

Uważa, że wskazanie przez resort pracy kategorii cudzoziemców, których nie będzie dotyczył warunek umów o pracę, to manipulacja.

– Obywatele UE są zwolnieni z obowiązku uzyskiwania zezwoleń na pracę na mocy przepisów Traktatu, więc nie potrzebują żadnych dodatkowych formalności. Zwolnienie dla obywateli Ukrainy ma jednak charakter czasowy i obecnie obowiązuje do 30 września 2025 r. Jeśli procedura powiadomieniowa nie zostanie przedłużona, będą ich dotyczyć ogólne zasady, w tym obowiązek zatrudnienia na umowę o pracę w celu legalizacji zatrudnienia – zauważa radca prawny ELMI.

O co prosiły firmy, a co dostały?

Organizacje reprezentujące branżę opiekuńczą alarmują, że dla większości polskich firm zajmujących się opieką wprowadzenie tych przepisów będzie oznaczać konieczność zamknięcia działalności lub bankructwo. Podobnie będzie z domami opieki, które również zatrudniają obcokrajowców. 16 października PSOD i KIDO przedstawiły wspólne stanowisko, w którym krytykują projekt ustawy.

– Kilka lat temu zatrudniłam 20 opiekunek na umowę o pracę. Szybko okazało się, że koszty były zbyt wysokie w stosunku do tego, co mogli zapłacić podopieczni. Musiałam wziąć pożyczkę na odprawy. Branża opiekuńcza nie może działać w takim modelu – podopieczni trafiają do szpitala, godziny opieki się nie naliczają, ale opiekunowi na umowie o pracę trzeba za ten czas zapłacić. Niektórzy potrzebują opieki tylko dwie godziny rano, po południu i wieczorem, a taki podział w umowie o pracę nie jest możliwy. Jak miałabym nadzorować opiekunów, skoro w samym Lublinie mam 60 podopiecznych? To niewykonalne – mówi Ada Zaorska, przewodnicząca PSOD i współwłaścicielka firmy opiekuńczej Egida.

Co ciekawe, projekt miał być odpowiedzią na postulaty firm.

– W uzasadnieniu czytamy, że celem jest skrócenie postępowania. Faktem jest, że przedsiębiorcy domagali się skrócenia procedury legalizacji pobytu i zatrudniania cudzoziemców. Sądzę jednak, że chodziło im raczej o usprawnienie procesu przez cyfryzację, a nie o wyeliminowanie z kolejki firm opiekuńczych, które ze względu na specyfikę pracy nie mogą zatrudnić cudzoziemców na umowy o pracę – mówi Marek Benio.

Resort pracy twierdzi, że zmiany dotkną tylko części obcokrajowców.

– Działania MRPiPS mają przede wszystkim na celu ochronę polskiego rynku pracy. Dobro przedsiębiorców oraz pracowników leży w centrum wszystkich podejmowanych działań. Najważniejsze jest zapewnienie dostępu do polskiego rynku pracy pracownikom będącym Polakami oraz odpowiednia ochrona ich praw pracowniczych. Branża opiekuńcza zgłaszała uwagi do projektu m.in. w zakresie wprowadzenia do projektu umów o pracę. Należy jednak podkreślić, że projekt ustawy nie zabrania wykonywania pracy przez cudzoziemców np. na umowie cywilnej. Obowiązek zatrudniania cudzoziemców na podstawie umowy o pracę będzie dotyczył tylko cudzoziemców, od których wymagane jest uzyskanie zezwolenia na pracę oraz oświadczenie o powierzeniu pracy – a więc około 40 proc. Warunek dotyczący zawarcia umowy o pracę nie będzie dotyczył cudzoziemców, którzy są m.in.: obywatelami UE, pracują na powiadomieniu (obywatele Ukrainy), pracują w rolnictwie lub turystyce na podstawie zezwolenia na pracę sezonową – informuje biuro prasowe MRPiPS.

Koniec eksportu usług opiekuńczych

Branża obawia się, że zmiana drastycznie ograniczy eksport polskich usług na unijny rynek. Dziś połowa delegowanych z Polski opiekunów to obcokrajowcy. Projektowana ustawa zakłada zaś, że zezwolenia na pracę będą wydawane tylko cudzoziemcom pracującym w Polsce.

To jawne naruszenie zobowiązań Polski z tytułu art. 56 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Po raz pierwszy od wejścia Polski do UE spotykam się z sytuacją, gdy to polski rząd wprowadza bariery, które utrudniają firmom delegowanie pracowników. Dotychczas takie działania były domeną takich państw jak Francja czy Belgia. Lata walki o ochronę polskich przedsiębiorstw mogą zostać zaprzepaszczone tą jedną ustawą – podkreśla Marek Benio.

ELMI szacuje, że 80 proc. popytu na usługi opieki w Niemczech realizowane jest na czarno, a legalnie delegowane opiekunki z Polski zaspokajają 10 proc. popytu (niemieckie prawo uznaje polską umowę cywilnoprawną za legalną formę zatrudnienia). Rynek jest olbrzymi: 3,5 mln gospodarstw domowych w Niemczech otrzymuje zasiłek na opiekę, a ok. 1 mln korzysta z opieki domowej. Według najnowszych danych unijnych liczba osób wymagających opieki długoterminowej w Europie wyniesie do 2030 r. 33,7 mln, a do 2050 r. ma sięgać 38,1 mln. Liczba osób powyżej 65. roku życia w Europie w latach 2022-2030 wzrośnie o 14 proc., a w ciągu najbliższych 30 lat o 38 proc. – do 129,8 mln osób.

– Przepisy projektu ustawy nie regulują wykonywania pracy za granicą przez pracownika delegowanego z Polski – w szczególności nie zabraniają delegowania za granicę pracownika będącego cudzoziemcem zatrudnionym zgodnie z zezwoleniem na pracę. Wykonywanie pracy przez pracownika delegowanego musi odbywać się zgodnie z prawem „państwa przyjmującego”. Dlatego polskie przepisy nie mogą tego regulować – odpowiada MRPiPS.

Warto wiedzieć

Dyskusja w internecie

Na postulaty firm opiekuńczych odpisała na LinkedInie dr hab. Ewa Flaszyńska, dyrektorka departamentu rynku pracy w MRPPS, która jest także adiunktką w Katedrze Ustroju Pracy i Rynku Pracy na Uniwersytecie Warszawskim. Zaznaczyła, że np. w Niemczech wszystkie rozwiązania są umowami o pracę: umowa bez ograniczenia dochodu, z ograniczeniem do 1300 euro oraz do 450 euro. Odpowiedział jej – również na LinkedInie – dr Marek Benio.

„Niestety, formy te [umowy o pracę – red.] mają zupełnie marginalne znaczenie dla niemieckiego rynku usług opieki domowej. […] Właśnie dlatego (prawie) nikt ich nie stosuje, a ci, którzy stosują, nie mogą zaproponować więcej niż 1/3 etatu i ostro pilnują, by tego czasu nie przekroczyć. Ponieważ jednak nieco więcej pracy jest po prostu potrzebne, opiekunki otrzymują „napiwki” od rodziny podopiecznego. Co ciekawe, niemieckie prawo, w przeciwieństwie do opracowywanego projektu naszej ustawy (!), wcale nie wymusza stosunku pracy. Pewna bułgarska firma próbowała zastosować umowę o pracę i skończyło się tak, że niemiecki sąd przyznał (i słusznie) tak zatrudnionej opiekunce wynagrodzenie za 21 godzin pracy na dobę za kilka lat wstecz, choć umawiali się chyba na sześć. Pracodawca niezwłocznie ogłosił upadłość, a o dalszym losie zawodowym bohaterki nie wiedzą nawet broniące jej wówczas związki zawodowe” – napisał Marek Benio.

Bon: za mało i zbyt ograniczony

Przedsiębiorcy, choć popierają ideę bonu senioralnego, zgłaszają liczne zastrzeżenia i liczą na dalszą dyskusję. Konsultacje społeczne trwają do 12 grudnia. Projekt ustawy przewiduje wsparcie do 2150 zł miesięcznie na 50 godzin usług opiekuńczych, dostępne dla osób o dochodach poniżej dwóch pensji minimalnych lub trzech w przypadku gospodarstw domowych. Pierwotnie bon miał obowiązywać od 2025 r., jednak jego wprowadzenie przesunięto na 2026 r. Program w pierwszym roku ma kosztować 7 mld zł.

– Bon to krok naprzód, ale nie odpowiada na rosnące potrzeby wynikające ze starzenia się społeczeństwa. Za 40 zł za godzinę trudno będzie zatrudnić opiekunki, które obecnie pracują w Niemczech, zarówno legalnie, jak i na czarno. Nie będzie komu realizować tych bonów – zauważa dr Andrzej Lejczak, prezes KIDO.

– Mamy wiele pytań dotyczących bonu senioralnego, ale niestety kontakt z urzędnikami jest bardzo utrudniony. Mieszkam w Lublinie i od 30 lat prowadzę tu firmę zajmującą się opieką domową. O spotkaniu, które odbyło się w moim mieście, dowiedziałam się niestety już po fakcie. Chcielibyśmy wyjaśnić kwestie takie jak sposób liczenia dochodów seniora mającego troje dzieci – czy uwzględnia się średnią przychodów wszystkich dzieci, czy tylko tego, które składa wniosek? Co z osobami, które dorabiają na emeryturze i przez to nie kwalifikują się do bonu na opiekę nad rodzicem? Czy to oznacza, że muszą zrezygnować z pracy, aby zająć się opieką? Kolejna sprawa to problem z wysokością dofinansowania. Kwota 40 zł za godzinę była może wystarczająca w 2023 r., gdy zaczynano prace nad projektem, ale obecnie jest nieadekwatna. Starczy co najwyżej na 40 godzin opieki, i to przy umowie zlecenia, której rząd chce zakazać. To zdecydowanie za mało, by zagwarantować seniorom odpowiedni poziom wsparcia – mówi Ada Zaorska.

Konsultacje dotyczące bonu senioralnego, który wprowadza Marzena Okła-Drewnowicz, minister ds. polityki senioralnej, są w toku. 19 listopada wojewoda mazowiecki powołał 18-osobowy zespół ekspertów, który ma opiniować i doradzać.

Eksperci postulują rozszerzenie zakresu bonu.

– System powinien funkcjonować zarówno w opiece domowej, jak i w ośrodkach poza domem, tak jak ma to miejsce w Niemczech. Usługi opiekuńcze muszą rozwijać się dwutorowo: z jednej strony należy uruchomić skuteczną opiekę domową, ponieważ obecnie w 95 proc. przypadków to rodzina zajmuje się potrzebującymi. Z drugiej strony, nie można zaniedbywać rozwoju instytucji opiekuńczych, w tym także publicznych. W UE widoczny jest trend dezinstytucjonalizacji, ale na Zachodzie wciąż siedmiu na stu seniorów korzysta z instytucjonalnej opieki, podczas gdy w Polsce jest to tylko 1,4 osoby. Mamy wiele do nadrobienia – podkreśla Andrzej Lejczak.

W Polsce działa ponad 2 tys. całodobowych placówek opiekuńczych, w tym prywatne domy seniora, firmy oferujące opiekę domową, domy pomocy społecznej i zakłady opiekuńczo-lecznicze. Zapewniają łącznie 40 tys. miejsc, ale w kolejce czeka 18 tys. osób. W Warszawie czas oczekiwania wynosi nawet 12 miesięcy.

Główne wnioski

  1. W branży opiekuńczej brakuje obecnie 20 tys. pracowników, a do 2035 r. deficyt może wzrosnąć do 100 tys. Cudzoziemcy stanowią 68 proc. zatrudnionych w tym sektorze. Jednak projekt ustawy MRPiPS o dostępie cudzoziemców do rynku pracy przewiduje zatrudnianie ich wyłącznie na umowę o pracę. Ministerstwo twierdzi, że regulacja nie obejmie wszystkich cudzoziemców, ale branża ostrzega, że takie zmiany grożą jej bankructwem.
  2. Polskie firmy opiekuńcze są także istotnymi dostawcami usług za granicę – np. w Niemczech polskie opiekunki pokrywają 10 proc. rynku liczącego 3,5 mln osób (w tym 1 mln w opiece domowej). Przedstawiciele branży podkreślają, że nowe przepisy mogą naruszyć zobowiązania Polski wynikające z art. 56 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej.
  3. Bon senioralny, zaplanowany na 2150 zł miesięcznie za 50 godzin usług opiekuńczych, również budzi kontrowersje. Branża wskazuje, że stawka 40 zł za godzinę jest niewystarczająca, aby przyciągnąć opiekunki. Szacuje się, że bon wystarczy na zaledwie 40 godzin opieki. Przedsiębiorcy apelują, by bon można było wykorzystać również w placówkach opiekuńczych. Mimo rozpoczęcia konsultacji społecznych, przedstawiciele branży skarżą się na trudności w kontakcie z urzędnikami.