Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

Fenomen Słowenii. Dwumilionowy kraj stał się sportową potęgą bez grama nacjonalizmu

Mają najlepszego kolarza na świecie, megagwiazdę NBA i znakomitych siatkarzy (nazywanych do niedawna „koszmarem Polaków”). Również w piłce ręcznej Słoweńcy odnieśli w poprzedniej dekadzie wielki sukces. A na ostatnich futbolowych mistrzostwach Europy byli blisko pokonania Portugalii w walce o ćwierćfinał. Słoweński dziennikarz Andrej Miljković mówi XYZ: „Patriotycznie zabrzmiałoby, gdybym powiedział, że to nasz system szkolenia. Ale my nie mamy systemu”.

Na zdjęciu słoweński koszykarz Luka Doncić, gracz Los Angeles Lakers
Luka Dončić kilka dni temu podpisał nowy kontrakt z Los Angeles Lakers. Za trzy sezony gry otrzyma 165 mln dolarów brutto.
Fot. Caroline Brehman/EPA

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jaki zaskakujący „polski wątek” pojawił się przy okazji transferu Słoweńca Luki Dončicia do Los Angeles Lakers.
  2. Skąd, według Andreja Miljkovicia, mogły się wziąć wielkie sukcesy słoweńskich sportowców.
  3. Na co w kontekście słoweńskiego sportu zwraca uwagę polski ekspert Nikodem Szczygłowski.

Czy pamiętają Państwo transfer Luki Dončicia z Dallas Mavericks do Los Angeles Lakers? To lutowe zdarzenie zatrzęsło całym światem sportu – zespół z Dallas pozbywał się słoweńskiego czarodzieja koszykówki, choć ten dopiero zbliżał się do 26. urodzin. Warto przywołać to zdarzenie, ponieważ przy tej okazji pojawił się w naszym internecie bardzo ciekawy „polski wątek”, który jest dobrym punktem wyjścia do dyskusji o potędze słoweńskiego sportu.

Jak polscy koszykarze pokonali Słoweńców

Otóż po transferze Dončicia kibice szukali przyczyn tak zdumiewającego zachowania władz Dallas i coraz częściej pojawiały się zdania, iż źródłem wszystkiego jest tzw. prowadzenie się gwiazdora. Do znanych już wcześniej – i widocznych! – skłonności koszykarza do obżerania się, zaczęto dodawać pogłoski o jego skłonnościach imprezowo-alkoholowych. Wtedy właśnie do rozmowy dołączyli polscy internauci ze stwierdzeniem: „Coraz bardziej przekonująco brzmią plotki o imprezach Słoweńców przed (...) meczem z Polską…”.

Polscy koszykarze na poprzednich mistrzostwach Europy w koszykówce (2022 r.) pokonali w ćwierćfinale Słoweńców i była to jedna z największych polskich sensacji sportowych XXI w. Nic to, że Polska liczy 38 mln ludzi, a Słowenia tylko nieco ponad dwa. Trudno było przyjąć do wiadomości, że Polacy wygrali z rywalami tak po prostu – szybko po meczu zaczęły pojawiać się plotki o efektownych wieczorach rywali. Rywali, którzy swojej siły bynajmniej nie opierają tylko na Dončiciu – gdy w 2017 r. wygrywali mistrzostwa Europy, ich gwiazdor miał 18 lat. Błyszczał, niemniej sam nie doprowadziłby kraju do mistrzostwa.

Pod koniec sierpnia podczas Eurobasketu 2025 słoweńscy koszykarze będą mogli zrewanżować się Polakom. Nasze reprezentacje trafiły do tej samej grupy, jej mecze odbędą się w Katowicach. Luka Dončić jest już w lepszej formie, w Los Angeles poddał się nowym rygorom. Problem Słowenii polega jednak na tym, że reszta składu jest słabsza niż podczas poprzednich turniejów.

Rozczarowanie francuskich dziennikarzy

Mistrzostw nie może doczekać się już Andrej Miljković, uznany słoweński dziennikarz z Lublany, z którym rozmawiamy o sportowej potędze jego kraju. Pracuje dla dziennika sportowego „Ekipa” i z uśmiechem mówi, że zdarza im się notować w internecie pół miliona użytkowników dziennie (w dwumilionowym państwie!). Przełom lipca i sierpnia był dla słoweńskich sportowców bardzo udany. Tadej Pogačar właśnie po raz czwarty wygrał Tour de France i pojawiają się już pytania, czy aby nie jest on kolarzem wszech czasów. Słoweńscy siatkarze w ubiegły weekend walczyli o medale Ligi Narodów, w meczu o półfinał pokonali Francuzów, mistrzów olimpijskich z 2024 r. W półfinale Słowenia jednak przegrała z Włochami (tę reprezentację rozbiła Polska w finale).

Na zdjęciu słoweński kolarz Tadej Pogacar. Celebruje triumf w Tour de France wraz ze swoja partnerką
Tadej Pogačar pod koniec lipca po raz czwarty w karierze wygrał Tour de France. Fot. Yoan Valat/EPA

– Może zaczniemy od kolarstwa? Mam tu jedną ciekawą historię do opowiedzenia. Jak wiadomo, wybitnym słoweńskim kolarzem jest nie tylko Tadej Pogačar, lecz także Primož Roglič [mistrz olimpijski, mistrz Giro d’Italia, czterokrotny triumfator hiszpańskiej Vuelty]. I gdy rywalizacja Pogačar-Roglič nabrała pikanterii, do Lublany przyjechali dziennikarze największych francuskich gazet. Miałem przyjemność opowiadać im o słoweńskim sporcie. Byli zaskoczeni, gdy w naszej stolicy nie zobaczyli bajkowego krajobrazu, czyli boisk wypełnionych dziećmi itd. Ale taka jest prawda – nasze ulice nie różnią się od innych europejskich. Patriotycznie zabrzmiałoby, gdybym powiedział, że jest u nas doskonały system szkolenia. Ale my nie mamy systemu – mówi Andrej Miljković.

Mówi następnie, że oczywiście Słoweńcy kochają sport (oglądać i uprawiać), a w szkołach do wychowania fizycznego przykłada się bardzo dużą wagę, ale to jeszcze nie „system”. Dorzuca również, że władze nie tworzą, tylko raczej czekają na wielkich sportowców, by móc błyszczeć obok nich.

– Kariera Tadeja Pogačara czy Luki Dončicia to wysiłek ich rodziców. Oni nie są produktami słoweńskiej myśli szkoleniowej, to byłoby zbyt piękne. Żadnego z naszych sportowców nie napędzał i nie napędza nacjonalizm. Nie jesteśmy Serbią czy Chorwacją. Ja nawet jestem zdania, że brakuje nam nieco takiego nastawienia… – mówi Andrej Miljković.

Potęga słoweńskiego sportu

Patriotyzm na granicy nacjonalizmu mógłby być jakimś wytłumaczeniem, ale Andrej Miljković przedstawia inną teorię.

– Wśród małych narodów uczucia nacjonalistyczne są obecne, ale nie w Słowenii. U nas natomiast mogło występować inne zjawisko związane z tym, że jesteśmy niewielkim krajem. Chodzi mi o pewien kompleks, który można streścić pytaniem: „W jaki sposób zostać kimś wielkim, mieszkając w państwie tak małym?”. Sport jest jedyną drogą. Taki mógł być instynkt rodziców naszych gwiazdorów w latach 90., w pierwszej dekadzie niepodległości. A że naszymi cechami narodowymi są upór i ciężka praca… To moja jedyna teoria, a szczerze mówiąc, wszystko to wciąż jest dla mnie wielką tajemnicą – mówi Andrej Miljković.

Upór i ciężka praca przyczyniły się do tego, że słoweńscy siatkarze od 2015 r. zdobyli cztery medale mistrzostw Europy i przez lata byli w Polsce nazywani koszmarem naszych siatkarzy; pokonywali ich na Euro 2015, 2017, 2019 i 2021. W koszykówce Słoweńcy wygrali mistrzostwa Europy w 2017 r., a także zajęli czwarte miejsce na igrzyskach w Tokio. Słoweńscy piłkarze ręczni zdobyli w 2017 r. brązowy medal mistrzostw świata. Reprezentacja Słowenii w piłce nożnej na ostatnich mistrzostwach Europy mecz o ćwierćfinał przegrała z Portugalią dopiero w rzutach karnych. W dogrywce rzut karny wykonywany przez Cristiano Ronaldo obronił Jan Oblak z Atlético Madryt, najlepszy bramkarz ligi hiszpańskiej wielu ostatnich lat.

O sile słoweńskich skoków narciarskich nawet nie wspominamy. Tak jak o wielkich sukcesach narciarki alpejskiej Tiny Maze. Ale warto dodać np. to, że w ubiegłej dekadzie Puchar Stanleya z Los Angeles Kings zdobywał słoweński hokeista Anže Kopitar i został nawet kapitanem zespołu. Reprezentacja Słowenii w hokeju na lodzie podczas igrzysk w 2014 r. grała w ćwierćfinale.

„My nie mieliśmy papieża, mamy tylko sport”

Do rozbicia banku – chciałoby się wręcz powiedzieć: do absurdalnego rozbicia banku – brakuje dwumilionowej Słowenii tylko wielkich sukcesów na letnich igrzyskach olimpijskich. W Paryżu Słowenia zdobyła trzy medale, w Tokio – pięć. W Rio de Janeiro – cztery.

Gdyby nie sport, nikt nie wiedziałby, z jakiego kraju pochodzę. Nie mamy Wieży Eiffla, nie mamy słynnych miast. Nie mamy Chopina, żaden Słoweniec nigdy nie był papieżem (...). Jeśli chodzi o turystykę, nasi sąsiedzi – Chorwacja i Włochy biją nas na głowę. U nas nawet Ryanair nie lata…

– Teraz mamy niepowtarzalną okazję, by stworzyć prawdziwy system szkolenia sportowego. Jesteśmy na sportowym haju. Dončić, Pogačar czy Oblak są dla nas wszystkim. W taki sposób przedstawiamy się światu w każdym miejscu na Ziemi. Gdy byłem w Japonii, słowa o Luce Dončiciu przełamywały wszystkie lody. Gdyby nie sport, nikt tam nie wiedziałby, z jakiego kraju pochodzę. Nie mamy Wieży Eiffla, nie mamy słynnych miast. Nie mamy Chopina, żaden Słoweniec nigdy nie był papieżem. Gdybym opowiedział o patronach naszych lotnisk, nikt nie miałbym pojęcia, o kim mówię. Jeśli chodzi o turystykę, nasi sąsiedzi – Chorwacja i Włochy biją nas na głowę. U nas nawet Ryanair nie lata… Sport jest dla nas wszystkim – kończy Andrej Miljković.

Zdaniem eksperta

Polskim okiem

Warto przyjrzeć się bliżej historii Słowenii. W „zimnowojennym” świecie Jugosławia stanowiła osobliwy fenomen tzw. bloku wschodniego, a Słowenia w ramach tej federacji stanowiła rodzaj wizytówki jugosłowiańskiego modelu rozwoju.
Słowenia była najzamożniejszą republiką Jugosławii, generowała ponad 20 proc. PKB całej federacji. Dotowała mniej rozwinięte regiony – m.in. Kosowo i Metohiję. W latach 80. Słowenia w ramach Jugosławii znajdowała się u szczytu rozwoju gospodarczego i społecznego, do tego przyczyniała się największa spośród pozostałych republik industrializacja i urbanizacja. Poziom życia w Słowenii znacznie wyróżniał się na tle innych południowych republik federacji i wówczas faktycznie niewiele odbiegał od poszczególnych krajów Zachodniej Europy.
Słowenia też jako jedyna republika przeprowadziła cały proceder opuszczenia SFRJ [Socjalistyczna Federacyjna Republika Jugosławii] zgodnie z obowiązującym prawodawstwem. Uniknęła uwikłania w krwawe wojny, które stały się udziałem Chorwacji i Bośni – przede wszystkim ze względu na jednolity etnicznie charakter republiki. Wojna w Słowenii trwała jedynie 10 dni, po czym Belgrad właściwie uznał suwerenność republiki i rozpoczęło się budowanie struktur własnego państwa. W tym procesie Słowenii znacząco pomogły wielkie koncerny, takie jak Gorenje, Krka, Alpina, Iskra, TAM i inne. Wszystko to spowodowało, że Słowenia w miarę bezboleśnie (porównując z Polską czy innymi demoludami, może jedynie z wyjątkiem Czech) przeszła etap transformacji ustrojowej (niepozbawionej oczywiście również problemów społecznych).
W 2004 r., kiedy w gronie pozostałych krajów Europy Środkowo Wschodniej dołączyła do Unii Europejskiej, była najbardziej rozwiniętym gospodarczo państwem w tej grupie (nie licząc Cypru i Malty).

Główne wnioski

  1. Według słoweńskiego dziennikarza Andreja Miljkovicia nie da się punkt po punkcie wyjaśnić słoweńskiego fenomenu sportowego. Ani ich podejście do wychowania fizycznego w szkołach, ani też rzekomy system szkolenia nie są tak dobre, by można je było uznać za przyczyny słoweńskiej potęgi.
  2. Andrej Miljković zastrzega, że słoweński sukces jest dla niego wielką tajemnicą, ale podaje jedną teorię, która może przybliżać nas do wyjaśnienia tego zjawiska. Mówi, iż rodzice dzieci urodzonych w pierwszych latach po uzyskaniu niepodległości wyczuwali, iż w tak małym kraju sport jest jedyną drogą, która może zapewnić nowemu słoweńskiemu pokoleniu międzynarodowy sukces.
  3. Andrej Miljković przekonuje, że gdyby nie sport, jego kraj nie byłby znany. Teraz natomiast w każdym zakątku świata Słoweńcy wywołują uśmiech i uznanie, gdy tylko powiedzą, iż pochodzą z kraju Luki Dončicia czy Tadeja Pogačara.