Finowie odwracają się od migracji. Czy gospodarka przetrwa bez rąk do pracy?
W Finlandii narasta sprzeciw wobec polityki migracyjnej – społeczeństwo i politycy coraz głośniej domagają się ograniczenia napływu cudzoziemców. Tymczasem organizacje pozarządowe ostrzegają, że bez migrantów fińska gospodarka może stanąć na skraju załamania, zwłaszcza w obliczu starzejącego się społeczeństwa i niedoborów na rynku pracy.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Finowie zmieniają podejście do migracji i jakie to ma konsekwencje dla rynku pracy.
- Dlaczego organizacje pozarządowe ostrzegają przed skutkami tej polityki.
- Dlaczego integracja migrantów stanowi wyzwanie dla Finlandii.
Finlandia przeżywa wyraźny zwrot w podejściu do migracji. Po dekadach relatywnie otwartej polityki, która miała wspierać gospodarkę i przeciwdziałać kryzysowi demograficznemu, Finowie coraz częściej mówią „dość”. Według sondaży Yle News ponad 60 proc. obywateli popiera zaostrzenie zasad przyjmowania migrantów, a partie antyimigracyjne, takie jak Prawdziwi Finowie, zyskują na popularności.
Powody? Obawy o integrację migrantów, presja na system socjalny oraz rosnące poczucie zagrożenia dla fińskiej tożsamości narodowej.
Nie jest to nowy trend – już w 2023 r. rząd Finlandii zaostrzył przepisy dotyczące azylu i zamknął granicę z Rosją, reagując na napływ migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Teraz jednak społeczne oczekiwania idą jeszcze dalej – coraz częściej pojawiają się żądania niemal całkowitego odwrotu od polityki migracyjnej.
W mediach społecznościowych rośnie popularność kampanii wzywających do „ochrony fińskiego stylu życia”, co znajduje odzwierciedlenie w debatach parlamentarnych nad dalszymi restrykcjami migracyjnymi.
Bez migracji rynek padnie
Zupełnie odmienne stanowisko zajmują organizacje pozarządowe, które ostrzegają przed katastrofalnymi skutkami zahamowania migracji. Finlandia, podobnie jak inne kraje nordyckie, zmaga się z jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw w Europie. Według danych Fińskiego Urzędu Statystycznego, w 2025 r. odsetek osób powyżej 65. roku życia przekroczył 25 proc., a liczba urodzeń pozostaje na rekordowo niskim poziomie. Oznacza to, że bez napływu nowych pracowników fińska gospodarka może wkrótce odczuć poważne niedobory kadrowe.
– Jeśli zabraknie nam pracowników w wieku produkcyjnym, będziemy musieli przywyknąć do zupełnie innej Finlandii niż to państwo dobrobytu, które budowano przez dziesięciolecia w drugiej połowie XX wieku – przestrzegł Jaakko Eskola, przewodniczący Fińskiej Federacji Przemysłu Technologicznego.
Podkreślił, że tylko w sektorze eksportowym przemysłu technologicznego potrzeba w ciągu dekady około 130 tys. nowych ekspertów, a jedynie połowa z nich zastąpi osoby odchodzące na emeryturę.

Zdaniem Federacji Przemysłu Technologicznego, rządzący powinni do 2030 r. podnieść poziom wydatków na badania i rozwój do 4,4 proc. PKB. W Finlandii od lat panuje polityczny konsensus, by przeznaczać na ten cel co najmniej 4 proc. Przypomniała o tym również była premier Sanna Marin, liderka socjaldemokratów, podczas konferencji Slush w Helsinkach, poświęconej startupom i inwestorom.
Organizacje pozarządowe, wspierane przez ekonomistów, argumentują, że migranci są kluczowi dla utrzymania takich sektorów jak opieka zdrowotna, budownictwo i usługi. Portal Yle News opublikował artykuł, w którym wskazano, że bez cudzoziemców zatrudnienie w opiece nad seniorami – kluczowej branży w starzejącej się Finlandii – spadnie o 30 proc. w ciągu dekady.
Bez migrantów gospodarka upadnie – ostrzegają eksperci, podkreślając, że fińskie firmy już teraz borykają się z niedoborem pracowników, a w niektórych regionach, takich jak Laponia, braki kadrowe hamują rozwój turystyki.
Zdaniem eksperta
Brak rąk do pracy zagrożeniem dla gospodarki
Gospodarka kontra społeczeństwo. Dane i realia
Rzeczywistość ekonomiczna zdaje się potwierdzać obawy organizacji pozarządowych. W 2024 r. migranci stanowili około 10 proc. siły roboczej w Finlandii, a ich wkład w PKB szacowano na 4-5 mld euro rocznie. Sektory zależne od taniej siły roboczej – takie jak rolnictwo czy sprzątanie – w dużej mierze opierają się na pracownikach z Ukrainy, Estonii czy Somalii.
Z kolei w sektorze zaawansowanych technologii, gdzie Finlandia jest jednym z liderów (np. Nokia), migranci z Azji i Europy Wschodniej uzupełniają luki kadrowe wśród specjalistów.
Jednak dane pokazują także drugą stronę medalu. Integracja migrantów pozostaje wyzwaniem – w 2024 r. stopa bezrobocia wśród cudzoziemców wynosiła 15 proc., co było dwukrotnie wyższym wynikiem niż wśród rodowitych Finów. Koszty wsparcia, w tym zasiłki i kursy językowe, stanowią obciążenie dla budżetu państwa, co podsyca społeczne niezadowolenie. Coraz częściej pojawia się pytanie: „Dlaczego mamy płacić za coś, co nie działa?”
Debata o polityce migracyjnej w Finlandii weszła w fazę ostrego sporu. Rząd, pod presją opinii publicznej, rozważa kolejne ograniczenia – od zaostrzenia wymagań wizowych po ograniczenie prawa do łączenia rodzin. Z kolei organizacje pozarządowe i część biznesu apelują o utrzymanie napływu migrantów i inwestycje w ich integrację, np. poprzez lepsze programy językowe czy szkolenia zawodowe. Jako alternatywę sugerują zwiększenie zatrudnienia kobiet i seniorów, choć wielu ekspertów wątpi, by było to wystarczające rozwiązanie.

Główne wnioski
- Finlandia doświadcza jednego z najszybszych procesów starzenia się społeczeństwa w całej Europie, a niedobór rąk do pracy w kluczowych sektorach, takich jak opieka zdrowotna i budownictwo, może poważnie osłabić gospodarkę.
- Migranci odgrywają istotną rolę na fińskim rynku pracy, lecz stopa bezrobocia wśród nich pozostaje wyższa niż u rodowitych Finów, co budzi społeczne kontrowersje związane z kosztami wsparcia i integracji.
- Rosnąca niechęć do imigracji, popierana przez większość społeczeństwa i polityków, prowadzi do zaostrzenia przepisów migracyjnych, co może jeszcze bardziej pogłębić kryzys demograficzny oraz niedobory kadrowe w gospodarce.