Biznes

FoodWell podpisał globalny kontrakt. Teraz mierzy w 1 mld zł przychodów

Zakładamy, że do 2027 r. przychody ze sprzedaży przekroczą 1 miliard złotych, z czego eksport i e-commerce mają stanowić 33 proc. Produkty eksportowe to batony, płatki i granole, natomiast bakalie pozostaną na rynku krajowym – mówi Marian Owerko, założyciel i przewodniczący rady nadzorczej firmy FoodWell.

– Zakładamy, że w 2026-2027 r. przychody ze sprzedaży przekroczą 1 mld zł, eksport i e-commerce mają wówczas stanowić 33 proc. – mówi Marian Owerko, założyciel i szef rady nadzorczej firmy FoodWell./ fot. FoodWell

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Nad czym pracował przez ostatnie trzy lata FoodWell i jaki światowy kontrakt podpisał.
  2. Jakie są dalsze plany rozwoju i inwestycji FoodWell na najbliższe lata.
  3. Na kiedy FoodWell zaplanował osiągnięcie przychodów na poziomie 1 miliarda złotych?

FoodWell (dawniej Bakalland), producent bakalii, przekąsek, batonów prozdrowotnych, granoli i produktów do pieczenia, sfinalizował pierwszy globalny kontrakt, nad którym pracował od trzech lat. Od 1 stycznia 2025 r. będzie dostawcą batonów proteinowych do 1,7 tys. sklepów Decathlon na całym świecie.

Sprzedaż przekąsek i batonów wyprzedza bakalie

Co ciekawe, po 10 miesiącach 2024 r. okazało się, że 55 proc. sprzedaży FoodWell pochodzi z kategorii innych niż bakalie.

Bakalie stanowią 45 proc. naszej sprzedaży i choć rosną, to batony, płatki śniadaniowe, granola i owsianki to najszybciej rozwijająca się kategoria, przekraczając już 30 proc. sprzedaży. Oczywiście to wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie dwie duże akwizycje, których dokonaliśmy na przestrzeni lat: najpierw w 2011 r. kupiliśmy firmę Pifo Eko-Strefa, producenta płatków śniadaniowych i batonów, które są naszym motorem eksportowym (w 95 proc.), a w 2014 r. kupiliśmy firmę Delecta, która powoli staje się naszym czarnym koniem – wylicza założyciel firmy FoodWell.

Marian Owerko przyznaje, że bakalie są produktem nieeksportowalnym. Eksport stanowi w marży 15 proc., a rok do roku urósł o 30 proc.

Warto wiedzieć

FoodWell – jakie marki ma w portfolio

FoodWell ma w portfolio marki takie jak Bakalland (bakalie, granole, prozdrowotne batony i przekąski), Delecta (produkty do pieczenia, mieszanki ciast, przyprawy do deserów oraz kawa Anatol), Purella Superfoods (superfoods, granole, prozdrowotne przekąski) i BeRaw (prozdrowotne przekąski i batony).

XYZ

– Zakładamy, że w 2026-2027 r. przychody ze sprzedaży FoodWell przekroczą 1 mld zł, eksport i e-commerce mają wówczas stanowić 33 proc. Batony, płatki, granole to są produkty eksportowe. Jeśli chcemy ponad 350 mln zł z tych obszarów wypracować, musimy doinwestować zaplecze produkcyjne – mówi Marian Owerko.

Aby osiągnąć ponad 350 mln zł z tych segmentów, firma planuje inwestycje na poziomie 80 mln zł z kapitału własnego, kredytu i dotacji w latach 2024-2025.

Warto wiedzieć

FoodWell w liczbach

Kategoria bakalii naturalnych i bakalii snackowych jest w Polsce warta ponad 3 mld zł.
Kategoria batonów i płatków śniadaniowych w Polsce wynosi ponad 2 mld .
FoodWell zatrudnia dzisiaj 580 osób.

– W Janowie Podlaskim zainwestujemy w nowe linie produkcyjne dla takich produktów jak crunch, batony i desery o największych wolumenach produkcyjnych oraz w nowe rozwiązania logistyczne. Planujemy zwiększyć skalę i bezpośrednio dostarczać produkty do naszych klientów z fabryki w Janowie Podlaskim – zapowiada Marian Owerko.

– Zakładamy, że w latach 2026-2027 przychody ze sprzedaży FoodWell przekroczą 1 mld zł, eksport i e-commerce mają wówczas stanowić 33 proc. Batony, płatki, granole to są produkty eksportowe. Jeśli chcemy ponad 350 mln zł z tych obszarów wypracować, musimy doinwestować zaplecze produkcyjne.

Bakalland stawia na eksport: Japonia i USA na celowniku

Obecnie eksport stanowi 15 proc. sprzedaży FoodWell. Zespół sprzedaży międzynarodowej prowadzi około 300 otwartych rozmów na całym świecie dotyczących nowych kontraktów, które zamierza przekształcić w realną sprzedaż w latach 2025-2026.

Czy FoodWell jest obecny w Stanach? Tak, ale czy Amerykanie o tym wiedzą? Jeszcze nie…

W ostatnich dwóch latach FoodWell skupiał się na intensyfikacji obecności na obszarach, na których był już mocny.

– Naszym drugim co do wielkości rynkiem, zaraz po Polsce, jest Japonia, gdzie wciąż pozyskujemy nowych klientów. Na trzecim miejscu są kraje Zatoki Perskiej. Kolejne rynki, bliskie finalizacji, to Indonezja, Malezja, Korea i Singapur. Ważne są dla nas także kraje południa Europy i Afryki. Z nowych rynków planujemy dostawy od 2025 r. do regionu DACH, Skandynawii, Wielkiej Brytanii i Europy Centralnej. W USA staramy się budować obecność nie przez Walmart czy Costco, ale poprzez współpracę z lokalnymi sieciami, które czasem przewyższają skalą naszą Biedronkę. Czy FoodWell jest obecny w Stanach? Tak, ale czy Amerykanie o tym wiedzą? Jeszcze nie… Obecnie nasze produkty są dostępne w około 300 sklepach w całym kraju. Mamy świadomość, że być może nigdy nie osiągniemy tam masowej obecności, ale jesteśmy coraz bliżej podpisania ciekawych kontraktów – przyznaje Marian Owerko.

FoodWell – jeśli akwizycje to biznes powyżej 200 mln zł

Obecnie FoodWell koncentruje się na działalności w sektorze spożywczym (grocery), gdzie – jak zapewnia Marian Owerko – firma czuje się najpewniej. Choć fundamentem pozostaje rozwój organiczny, spółka nie wyklucza akwizycji.

– Okazji inwestycyjnych jest mnóstwo. Chociaż nie jesteśmy szczególnie aktywni w obszarze M&A, monitorujemy rynek niemiecki i skandynawski. Mamy spore moce produkcyjne, więc przy ewentualnych przejęciach myślimy o implementacji produkcji niemieckich czy skandynawskich marek w naszych fabrykach. Są to rynki wyżej marżowane i bardziej dojrzałe, dlatego zakup marki z tych krajów byłby dla nas korzystny. Szukamy przede wszystkim dostępu do nowych rynków, lokalnych marek i ich znajomości rynku – takie kompetencje chcielibyśmy kupić. Wartość transakcji musiałaby wynosić przynajmniej 200 mln zł. Potrafimy zarządzać markami, więc moglibyśmy prowadzić działania z Polski, zwłaszcza że mamy silne zaplecze inżynieryjne i R&D – mówi założyciel firmy FoodWell.

Michał Kędzia, partner w Enterprise Investors, podkreśla, że przejmowanie lokalnych marek na rynkach docelowych jest sensownym posunięciem.

– Budowanie własnej marki od podstaw jest bardziej ryzykowne i często droższe – uważa Michał Kędzia.

Zdaniem eksperta

Naturalne kierunki akwizycji dla polskich firm spożywczych to Niemcy i Skandynawia, ale południe Europy również ma potencjał


Wydaje się, że polskie firmy spożywcze z eksportem radzą sobie bardzo dobrze. Świadczy o tym m.in. dodatnie saldo wymiany handlowej w sektorze rolno-spożywczym, ale także rosnąca dynamika udziału produktów spożywczych w eksporcie ogółem. Podobne dane napływają z międzynarodowych sieci FMCG, które chętnie chwalą się rosnącym udziałem polskich produktów na półkach zagranicznych sklepów. Odrębną, nieco trudniejszą, kwestią jest eksport produktów pod własnymi brandami, ale są branże i spółki, które już dawno udowodniły, że potrafią to świetnie robić. Przykładami rozpoznawalnych za granicą marek są: Mokate czy Kubuś, w niektórych krajach znany jako Tedi. Dobrym przykładem jest również branża nutrition, która ma wielu polskich reprezentantów o międzynarodowym zasięgu.

Kolejnym krokiem są akwizycje. Strategia firmy FoodWell wydaje się bardzo słuszna, pozwala na niezwykle efektywne pozyskanie wiedzy i zasięgu na nowych rynkach, w szczególności w ramach nabycia zagranicznego podmiotu. Firmy o ugruntowanej pozycji doskonale znają lokalny rynek, na którym się wykształciły. Transakcje, także te międzynarodowe, pozwalają również na identyfikację synergii, które nie zawsze wydają się oczywiste, a mogą przysporzyć wiele korzyści obu stronom.

Na polskim rynku działa wiele interesujących firm spożywczych, często zarządzanych przez prywatnych właścicieli. Z perspektywy polskiego inwestora, szukającego możliwości w bogatszych krajach europejskich, przychody na poziomie 100 mln zł nie stanowią istotnej bariery. W sektorze spożywczym jest dostępna oferta takich projektów. Naturalnymi kierunkami akwizycji są rynki niemiecki i skandynawski, choć warto rozważyć także południe Europy, a nawet spojrzeć jeszcze szerzej.
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie icon-lightbulb.svg

Polskie produkty mile widziane na świecie. „Mamy swoje pięć minut”

Polska stoi przemysłem spożywczym, który od lat regularnie, sukcesywnie i bez przerwy się rozwija. Ciągłość produkcji to jedna z naszych największych przewag konkurencyjnych, zwłaszcza że jest to jeden z niewielu biznesów rozwijających się nieprzerwanie.

– Do tego mamy świetne szkoły, które kształcą technologów żywności, specjalistów R&D oraz ekspertów ds. bezpieczeństwa i jakości produktów. Mamy doskonałe firmy i produkty. Kolejnym atutem polskich firm jest ich zwinność – potrafią dynamicznie reagować na zmiany, jednocześnie działając w dobrze zorganizowanych strukturach. Firmy takie jak Maspex, Colian, Mokate, Dawtona i wiele innych dysponują doskonałym zapleczem badawczo-rozwojowym, surowcowym, geograficznym i logistycznym – wylicza Marian Owerko.

Jego zdaniem nastał czas, aby polskie produkty zaistniały na zagranicznych rynkach, co jest realne dzięki przewagom rodzimych firm. Polskie przedsiębiorstwa spożywcze, z ich solidnym zapleczem surowcowym i logistycznym, mogą dziś dotrzeć niemal do każdego zakątka świata.

– Polska ma swoje pięć minut – w końcu wszyscy w Stanach Zjednoczonych i całej Europie wiedzą, gdzie leży nasz kraj i jaką ma specyfikę. My, producenci żywności, docieramy na kolejne rynki, choć wciąż raczej jako „made in Poland”. Jestem przekonany, że przyjdzie czas na polskie marki, zwłaszcza że ostatnie lata były dla nas korzystne. Po pierwsze byliśmy „zieloną wyspą”, a po drugie, dzięki naszej ogromnej pomocy Ukrainie po wybuchu wojny, Polska została doceniona na świecie. Już nie jesteśmy w Niemczech postrzegani jako ci, którzy kradną samochody, w Holandii jako pracownicy na polach, a w USA jako ci, którzy pracują przy azbeście. Poza tym okazało się, że w branży AI w Dolinie Krzemowej polscy inżynierowie stanowią dużą część najzdolniejszych specjalistów. Choć niestety nie w akcjonariatach, to i tak jest to nadzieja i kierunek, który warto pielęgnować i rozwijać – podsumowuje Owerko.

Zdaniem eksperta

Produkty spożywcze „made in Poland” to dzisiaj pozytywna rekomendacja

Polskie firmy spożywcze produkują dziś żywność bardzo wysokiej jakości, a przy tym są niezwykle konkurencyjne kosztowo – to dwa kluczowe aspekty w tym segmencie. Dzięki temu oznaczenie „made in Poland” stało się dziś pozytywną rekomendacją, nie tylko w Polsce, ale i za granicą, stanowiąc furtkę eksportową dla producentów. Mówię tu o produktach spożywczych; branding to zupełnie inny temat, który niesie ze sobą większe wyzwania. Marka sprzedaje nie tylko wartość fizyczną produktu, lecz także niematerialną – uczucia i emocje. Aby budować świadomość brandu na nowych rynkach, potrzebny jest zespół marketingowców i PR-owców oraz czas, by zrozumieć specyfikę każdego rynku.

Główne wnioski

  1. FoodWell sfinalizował pierwszy kontrakt globalny, nad którym pracował od trzech lat. Od 1 stycznia 2025 r. będzie dostawcą batonów proteinowych do sieci Decathlon na całym świecie, do 1,7 tys. sklepów.
  2. FoodWell skupia się na działalności w obszarze grocery. Fundamentem ma być rozwój organiczny, jednak spółka nie wyklucza akwizycji. A jeśli akwizycje, to najpewniej na rynku niemieckim i w krajach skandynawskich.
  3. Założyciel firmy FoodWell zakłada, że w latach 2026-2027 przychody ze sprzedaży spółki przekroczą 1 mld zł. Eksport i e-commerce mają wówczas stanowić 33 proc.