G7 i głos Indian. Surowce, technologie i prawa rdzennych narodów w grze o przyszłość Kanady
Podczas gdy liderzy G7 dyskutują o bezpieczeństwie energetycznym i transformacji cyfrowej, w Ontario zbierają się wodzowie indiańskich narodów, by zaprotestować przeciwko nowemu prawu znoszącemu obowiązek konsultacji z Pierwszymi Narodami. W tle toczy się walka o dostęp do minerałów krytycznych i przyszłość polityki gospodarczej Kanady – w której AI i prawa rdzennych mieszkańców stają się papierkiem lakmusowym postępu, demokracji i zielonych deklaracji.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Co łączy szczyt G7 z tradycyjnym zgromadzeniem wodzów indiańskich w Kanadzie.
- Dlaczego stosunek partii politycznych do praw rdzennych mieszkańców może zdradzać ich podejście do gospodarki.
- Jak rozwój gospodarczy staje się testem dla deklaracji o ochronie środowiska i praw Pierwszych Narodów.
Tak się złożyło, że gdy w Kananaskis, w kanadyjskiej prowincji Alberta, kończy się uważnie śledzone przez światowe media czerwcowe forum liderów G7, w prowincji Ontario – na terenie Hiawatha First Nation, około 140 km na północny wschód od Toronto – rozpoczyna się zgromadzenie wodzów Pierwszych Narodów z Ontario. Choć te wydarzenia nie są ze sobą formalnie powiązane, coś je jednak łączy. Obie inicjatywy dotyczą inwestycji i wydobycia surowców, a przy okazji stają się okazją do refleksji nad modelem przyszłej gospodarki.
Wśród priorytetów Kanady na szczyt G7 znalazły się: poprawa bezpieczeństwa energetycznego oraz przyspieszenie transformacji cyfrowej. Na chwilę można pominąć kwestie samego wydobycia ropy, gazu czy rozwoju dostaw wodoru. Kluczowe staje się zabezpieczenie dostaw minerałów krytycznych, niezbędnych do produkcji komponentów dla gospodarki cyfrowej. W tym kontekście rząd Kanady, sprawujący w tym roku prezydencję G7, dodał do listy priorytetów także rozwój AI i technologii kwantowych jako narzędzi wzrostu gospodarczego.
W komunikacie rządowym zaznaczono, że szczyt odbywa się na tradycyjnych terytoriach Konfederacji Czarnych Stóp. Chodzi o narody Kainai, Piikani, Siksika oraz Stoney Nakoda (Goodstoney) i Tsuut’ina. Wspomniano również, że Alberta leży na obszarze objętym Traktatem nr 7. To delikatne przypomnienie, że zgodnie z kanadyjskim prawem żadne decyzje dotyczące ziemi nie mogą zapadać bez udziału rdzennych mieszkańców.
Minerały krytyczne jako test intencji
Na kilka dni przed ogłoszeniem priorytetów G7, w parlamencie Ontario zakończyły się prace nad tzw. Bill 5. Ustawa, zdaniem jej krytyków, w tym przedstawicieli Pierwszych Narodów, ogranicza obowiązek konsultowania z nimi decyzji dotyczących eksploatacji złóż surowców. Przepisy umożliwiają także obejście części wymogów środowiskowych.
Choć ustawa pozornie wpisuje się w cele rządu federalnego, jej rzeczywisty tytuł – „Ochrona Ontario przez zdjęcie ograniczeń z gospodarki” – ujawnia intencje. Chodzi o utworzenie specjalnych stref ekonomicznych w północnym Ontario. To tereny bogate w minerały krytyczne, znanych jako Ring of Fire. Problem w tym, że są to ziemie należące do Pierwszych Narodów. Zgodnie z konstytucją, nie wolno podejmować decyzji inwestycyjnych bez ich zgody.
Isak Vaillancourt, odpowiedzialny za kontakty z mediami przy zgromadzeniu wodzów w Ontario, nie odpowiedział na pytania o możliwą reakcję Indian. Jednak kilka dni wcześniej wódz Abram Benedict – przewodniczący zgromadzenia – publicznie wyraził rozczarowanie i sprzeciw wobec treści ustawy. Konserwatyści, mający większość w parlamencie prowincji, przegłosowali ustawę mimo sprzeciwu opozycyjnych liberałów i Nowej Partii Demokratycznej. Ci ostatni próbowali ją zablokować przy użyciu filibusteru [taktyka parlamentarna polegająca na celowym przedłużaniu debaty, aby opóźnić lub uniemożliwić głosowanie nad ustawą – przyp. red.].
Ustawa weszła w życie, bo w Kanadzie niemal nigdy nie dochodzi do sytuacji, w której tzw. lieutenant governor (przedstawiciel monarchy w prowincji) lub governor general (na poziomie federalnym) odmawia podpisu pod przyjętą ustawą.
W odpowiedzi Indianie zorganizowali w czerwcu protest pod parlamentem Ontario. Zaprosili też premiera Douga Forda na obrady wodzów w Hiawatha First Nation.
„Pana obecność wykaże prawdziwość zobowiązań wobec pojednania oraz rozwoju gospodarczego, który szanuje wiedzę i procesy stosowane przez Pierwsze Narody” – napisał w liście wódz Benedict. Innymi słowy: zgoda może być udzielona, ale pod warunkiem uczciwego podziału zysków.
Warto wiedzieć
Tak liberałowie, jak konserwatyści chcą kopać
Liberałowie postrzegają wydobycie surowców jako element budowy nowoczesnej gospodarki, w której rozwój AI i technologii kwantowych idzie w parze z transformacją energetyczną. Konserwatyści bliżsi są hasłu „drill, baby, drill” – stawiają na szybkie, szeroko zakrojone wydobycie, czego przykładem są decyzje polityczne w Ontario czy Albercie, wciąż inwestującej w przemysł naftowy.
To ciekawe tło, które pozwala lepiej zrozumieć, jak różne partie próbują zagospodarować rosnące niezadowolenie młodych mężczyzn – grupy, która także w Kanadzie stała się istotnym i często destrukcyjnym aktorem politycznym.
W swojej analizie powyborczej EKOS opisał demografię „nowego populizmu”: to w przeważającej mierze młodzi mężczyźni bez wyższego wykształcenia, wywodzący się z klasy pracowniczej, którzy oceniają Donalda Trumpa pozytywnie lub przynajmniej nieszkodliwie.
Konserwatyści zapowiadali utworzenie „krajowego korytarza energetycznego” oraz specjalnego urzędu do szybkiego zatwierdzania projektów surowcowych – w terminie jednego roku. Liberałowie również planują powołanie federalnego urzędu, ale takiego, który zatwierdzałby duże projekty w ciągu dwóch lat, a jego priorytetem byłaby infrastruktura – drogi, kolej, transport publiczny. Dla liberałów to projekty „narodotwórcze”, które mają budować spójność społeczną i zatrudnienie, szczególnie w regionach oddalonych.
Konserwatyści oferują miejsca pracy w górnictwie. Liberałowie – przy budowie infrastruktury.
Nowy test pojednania?
Testem dla deklaracji rządu Marka Carneya o chęci budowania partnerskich relacji z rdzennymi mieszkańcami Kanady ma być nowa federalna ustawa. Jej projekt – przypadkowo lub nie – również nosi numer 5. To ustawa o wielkich projektach infrastrukturalnych i handlu wewnętrznym.
Jej założenia budzą podobne kontrowersje jak prowincjonalna wersja z Ontario. Dają bowiem rządowi możliwość jednostkowego znoszenia wymogów środowiskowych w przypadku wybranych inwestycji. Rząd planuje przeprowadzenie jej przez parlament do piątku, 20 czerwca.
To moment krytyczny. Jeśli nowa ustawa zostanie uchwalona bez realnych konsultacji z Pierwszymi Narodami, będzie to sygnał, że pojednanie pozostaje jedynie w sferze retoryki, a rozwój gospodarczy – mimo szczytnych deklaracji – wciąż może odbywać się kosztem praw rdzennych społeczności.
Wojna z Indianami już była
Kanadyjskie firmy górnicze nie cieszą się najlepszą reputacją – zwłaszcza w Ameryce Południowej. Ale czy możliwe jest ignorowanie praw rdzennych mieszkańców także we własnym kraju? Indianie w Ontario jasno ostrzegają: jeśli rząd spróbuje wprowadzić kogokolwiek na ich tereny bez konsultacji, odpowiedzią będą blokady – kopalni, autostrad i linii kolejowych. Tak zapowiedział Alvin Fiddler, wódz Nishnawbe Aski Nation. Trudno sobie wyobrazić, by protestujący i blokujący infrastrukturę Indianie mieścili się w definicji „bezpiecznego dostawcy minerałów krytycznych”. Właśnie tu polityka prowincji może sabotować plany polityki federalnej.
Indianie w Ontario jasno ostrzegają: jeśli rząd spróbuje wprowadzić kogokolwiek na ich tereny bez konsultacji, odpowiedzią będą blokady – kopalni, autostrad i linii kolejowych.
Warto przypomnieć: od stycznia do marca 2020 r. Indianie z Ontario, wspierający protesty w Kolumbii Brytyjskiej, zablokowali tory kolejowe, w tym także linie pasażerskie. Jedna z blokad znajdowała się na terenie rezerwatu. Interweniowała policja, a chwilę później wybuchła pandemia COVID-19. Tymczasem w Kolumbii Brytyjskiej Indianie Wet’suwet’en sprzeciwiali się budowie gazociągu Coastal GasLink prowadzącego do portu w Kitimat. Protesty były brutalnie tłumione – również wobec dziennikarzy, za co federalna policja ostatecznie przeprosiła.
Wódz Dsta’hyl (Adam Gagnon) został aresztowany w 2021 r. za naruszenie sądowego zakazu zbliżania się do budowy gazociągu. Skazano go na 60 dni aresztu domowego – wyrok symboliczny, ale o znaczeniu historycznym. W 2024 r. Amnesty International uznała go za więźnia sumienia, po raz pierwszy w historii Kanady. „Zostałem skazany za ochronę naszej ziemi, gdy prawa Wet’suwet’en były omijane” – mówił wódz w lipcu 2024 r.
Nie wydaje się, by ktokolwiek w Kanadzie był dziś zainteresowany powtórką z kryzysu w Oka (Québec, 1990 r.). Wówczas sprzeciw Mohawków wobec rozbudowy pola golfowego na cmentarzu przerodził się w 78-dniowy konflikt z udziałem uzbrojonych wojowników i armii kanadyjskiej. Pola golfowego ostatecznie nie zbudowano. Sporne tereny odkupił rząd federalny, a ikoniczne zdjęcie Mohawka i żołnierza twarzą w twarz przeszło do historii.
Od kopalni do AI
Spór o prawa Pierwszych Narodów to nie tylko kwestia surowców – to również pytanie, jak ma wyglądać gospodarka przyszłości. Kanadyjscy liberałowie od lat mówią o gospodarce opartej na wiedzy. W ubiegłym roku rząd federalny zainwestował 2,4 mld dolarów kanadyjskich w rozwój sektora sztucznej inteligencji, w tym w infrastrukturę i zdolności obliczeniowe. Tymczasem konserwatyści zapowiedzieli cięcia na poziomie 2,3 mld dolarów – niemal tyle samo.
„Kanada stoi przed zero-jedynkowym wyborem: albo wykorzysta ten moment, by stać się modelem dla innych państw średniej wielkości, albo zaakceptuje trwałą zależność technologiczną, pozwalając obcym platformom przejmować naszą przestrzeń informacyjną. Era cyfrowej naiwności się skończyła” – pisał 12 czerwca Rafał Rohozinski, założyciel SecDev Group i współprzewodniczący Canadian AI Sovereignty and Innovation Cluster.
Premier Justin Trudeau zaskoczył dziennikarzy już w 2016 r. Podczas wizyty w Perimeter Institute poproszono go o wyjaśnienie zasad działania komputerów kwantowych. Udzielił odpowiedzi, którą fizycy uznali za poprawną. Obecny premier Mark Carney to były szef banków centralnych Kanady i Wielkiej Brytanii. Premier Ontario, Doug Ford, jako radny Toronto zasłynął w 2011 r. stwierdzeniem, że nie wie, kim jest Margaret Atwood, protestująca przeciw zamykaniu bibliotek – mimo że to jedna z najsłynniejszych kanadyjskich pisarek. To podejście do wiedzy staje się dziś kluczową linią podziału między konserwatywną populistyczną wizją gospodarki a liberalnym modelem rozwoju.
Kanadyjskie społeczeństwo wysoko ceni naukę. W badaniu firmy EKOS z 10 czerwca br. pytano o zaufanie do różnych zawodów. Na pierwszych trzech miejscach: pielęgniarki, lekarze i naukowcy – z 89 proc. wskazań wysokiego lub umiarkowanego zaufania. Dla porównania: szefowie wielkich firm znaleźli się na ostatnim, dziesiątym miejscu – ufa im tylko 33 proc. Kanadyjczyków, a 65 proc. im nie ufa. Naukowcom nie ufa zaledwie 10 proc. społeczeństwa.