Jak Chiny opowiadają świat na nowo: przyjaźń z Rosją i globalny ład
Szef chińskiej dyplomacji zaprezentował Państwo Środka jako ostoję stabilności w chaotycznym świecie, a zarazem… przyjaciela Rosji. W ostatni piątek Wang Yi mówił także o relacjach z USA, Morzu Południowochińskim, Tajwanie i wojnie w Ukrainie. Wiele deklaracji chińskiego polityka jest jednak sprzecznych z tym, co Pekin robi w rzeczywistości – oceniają eksperci.


Z tego artykułu dowiesz się…
- W jaki sposób Chiny budują swój globalny wizerunek dzięki Donaldowi Trumpowi.
- Dlaczego Xi Jinping potrzebuje dobrych relacji z Putinem.
- Jak deklaracje Chin o polityce zagranicznej mają się do ich działań.
Chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi odpowiadał w ostatni piątek na pytania w czasie niemal półtoragodzinnej konferencji prasowej. Zorganizowano ją jako jedno z wydarzeń odbywających się w ramach obrad tzw. Dwóch Sesji – dorocznego plenum chińskiego odpowiednika parlamentu i najważniejszej w kraju instytucji doradczej. To jedna z rzadkich okazji, kiedy reszta świata może bezpośrednio obserwować proces tworzenia polityki Państwa Środka.
Stawiając azjatyckie mocarstwo w opozycji do Stanów Zjednoczonych, dyplomata twierdził, że Pekin chce bronić światowego pokoju i uczciwości w relacjach międzynarodowych, które przeciwstawiał „prawu dżungli”. Wang wielokrotnie mówił też o multilateralizmie i harmonijnej współpracy na arenie międzynarodowej, promując przy okazji Chiny jako lidera państw tzw. Globalnego Południa.
Jak jednak oceniają komentatorzy, wiele deklaracji szefa chińskiej dyplomacji stoi w sprzeczności z tym, jak Pekin postępuje w rzeczywistości.
Chiny jako ostoja bezpieczeństwa?
– Konferencja była starannie wyreżyserowana i zaplanowana, zapewniając Chinom możliwość zaprezentowania swojej jasnej odpowiedzi na chaotyczną politykę zagraniczną Donalda Trumpa – ocenia Mark S. Cogan, wykładowca na uniwersytecie Kansai Gaidai w Osace i badacz sztokholmskiego Institute for Security and Development Policy (ISDP).
Analityk zwraca uwagę na stwierdzenie chińskiego ministra, że w zmieniającym się świecie pewność “staje się rzadkim zasobem” i deklarację, że to Chiny miałyby ją dostarczać.
Jeden z głównych architektów chińskiej polityki zagranicznej przekonywał, że choć Pekin będzie bronił swoich interesów, to jest przeciwny „prawu silniejszego” w polityce, mówił o konieczności harmonijnej współpracy z sąsiadami i utrzymania globalnego multilateralizmu.
Wojna w Ukrainie i przyjaźń z Rosją
Już w pierwszych minutach spotkania Wanga Yi z międzynarodowymi mediami pojawił się wątek bliskich relacji chińsko-rosyjskich. To rosyjskiemu dziennikarzowi pozwolono na zadanie pytania jako pierwszemu zagranicznemu korespondentowi.
– Bez względu na to, jak będzie ewoluował krajobraz międzynarodowy, historyczna logika przyjaźni chińsko-rosyjskiej się nie zmieni – stwierdził szef chińskiej dyplomacji.
W sprawie wojny w Ukrainie Wang podkreślił, że od początku działań zbrojnych w tym kraju Chiny opowiadały się za rozmowami pokojowymi, choć nie zdecydował się na odpowiedź na pytanie, pod jakim warunkiem Pekin rozważyłby wysłanie sił pokojowych.
Wang przyjął rosyjski punkt widzenia sugerując, że zarządzona na Kremlu inwazja była efektem stanu zagrożenia, w jakim miała się znaleźć Rosja.
– Żaden kraj nie może budować swojego bezpieczeństwa na braku bezpieczeństwa drugiego – stwierdził minister.
Zapowiedział też, że Rosja i Chiny będą wspólnie świętowały 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej i razem „propagowały właściwy pogląd historyczny” na jej temat. Jak dodał, Rosjanie i Chińczycy – walcząc na różnych frontach i ponosząc olbrzymie straty – przyczynili się do zwycięstwa „światowego ruchu antyfaszystowskiego”.
– Chiny zainwestowały dużo kapitału politycznego w relacje z Moskwą. Przewodniczący Xi Jinping potrzebuje przyjaznych relacji z Rosją i serdecznych osobistych stosunków z Władimirem Putinem, aby konserwować system polityczny w Pekinie, budowany przecież wokół silnego przywództwa samego Xi – komentuje dla XYZ prof. Dominik Mierzejewski, kierownik Ośrodka Spraw Azjatyckich Uniwersytetu Łódzkiego.
– Chiny zainwestowały dużo kapitału politycznego w relacje z Moskwą. Przewodniczący Xi Jinping potrzebuje przyjaznych relacji z Rosją i serdecznych osobistych stosunków z Władimirem Putinem, aby konserwować system polityczny w Pekinie, budowany przecież wokół silnego przywództwa samego Xi – komentuje dla XYZ prof. Dominik Mierzejewski, kierownik Ośrodka Spraw Azjatyckich Uniwersytetu Łódzkiego.
Jego zdaniem, gdyby doszło do pogorszenia tych relacji w warunkach wojny handlowej z USA i problemów gospodarczych, z którymi borykają się Chiny, projekt silnej centralizacji władzy będzie narażony na ostre wewnętrzne dyskusje w ścisłym kierownictwie partii komunistycznej.
– W konsekwencji pozycja przewodniczącego może się pogorszyć. Powtarzanie, że przyjaźń jest ważniejsza od interesów wynika z obaw, że to interesy wezmą górę w relacjach w trójkącie Chiny-Rosja-USA, a Władimir Putin i Donald Trump zawrą jakiś niekorzystny dla Chin układ – ocenia polski badacz.
Rywalizacja z USA
Szef chińskiego MSZ skrytykował Stany Zjednoczone, stawiając Pekin w opozycji do administracji Donalda Trumpa jako stojący, wedle jego słów, po stronie „międzynarodowej sprawiedliwości”.
Wbił też amerykańskiemu prezydentowi szpilę, mówiąc, że duże kraje zamiast stawiać interesy ponad zasadami powinny wypełniać swoje międzynarodowe obowiązki.
– Zachodnie przysłowie mówi, że nie ma wiecznych przyjaciół, są tylko stałe interesy. Ale my w Chinach wierzymy, że przyjaźnie powinny być stałe i że powinniśmy razem realizować wspólne interesy – powiedział Wang Yi.
Przyznał, że amerykańskie sankcje spowodowały w Chinach kłopoty w obszarach takich jak technologie rakietowe, kosmiczne i produkcja czipów. Szybko jednak dodał, że Chiny robią postępy, a wyzwania sprzyjają przełomom i innowacjom. Wśród takich osiągnięć wymienił model sztucznej inteligencji DeepSeek, komputery kwantowe, misje kosmiczne i rozwój sieci 5G.
– Żaden kraj nie powinien fantazjować, że może tłumić (rozwój) Chin i jednocześnie utrzymać z Chinami dobre relacje – podkreślił dyplomata, dodając, że Waszyngton nie powinien odpłacać “złem” za “dobro” i wprowadzać arbitralnych ceł.
– Stwierdzenie Wanga, że duże kraje powinny honorować zobowiązania międzynarodowe i nie stawiać swoich interesów ponad zasadami, wydaje się przewrotne, bo same Chiny nie postępują według tej recepty. Wydaje się, że Pekinowi trudno się zdecydować, jakich zasad chce przestrzegać. Polityka zagraniczna Chin pokazuje, że to interesy kierują ich zasadami, a nie odwrotnie – mówi XYZ Mark S. Cogan.
Tajwan to nie kraj, Japonia prosi się o kłopoty
Wang powiedział, że Tajwan – który Pekin uważa za zbuntowaną prowincję – nigdy nie był i nigdy nie będzie niepodległym krajem. Ostrzegł, że działania Tajpej zmierzające do uzyskania niepodległości będą miały skutek przeciwny do zamierzonego.
Odpowiadając na wyważone pytanie reportera agencji Kyodo o relacje z Japonią Wang Yi najwięcej czasu poświęcił, aby przypomnieć o rocznicy kapitulacji Japonii w II wojnie światowej i o japońskich zbrodniach. Tokio ma – w ocenie ministra – obowiązek przeciwdziałania odrodzeniu militaryzmu. Grożąc palcem Wang podkreślił, że wspieranie przez niektóre japońskie środowiska ruchu niepodległościowego na Tajwanie to proszenie się o kłopoty.
Morze Południowochińskie
Chiny, ustami swojego czołowego dyplomaty, zbagatelizowały spory z sąsiadami trwające na Morzu Południowochińskim, do którego wód Pekin zgłasza roszczenia terytorialne. Sytuacja na strategicznym akwenie pozostaje stabilna dzięki wysiłkom Pekinu i Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) – stwierdził minister. Wykorzystał też okazję aby oskarżyć Stany Zjednoczone o „podsycanie problemów i wywoływanie sporów” w regionie i ocenił, że tarcia między Państwem Środka a Filipinami to gra toczona do scenariusza napisanego przez “zewnętrzne siły”.
Liderzy Globalnego Południa?
Chińczycy czują się częścią Globalnego Południa, ponieważ w przeszłości walczyli z kolonializmem i hegemonią. Wang podkreślił, że kraje rozwijające się powinny mieć większy udział w rządzeniu światem. Wykonał przy tym gest wobec skonfliktowanych z Pekinem Indii, mówiąc, że oba kraje powinny współpracować. Pod koniec ubiegłego roku Pekin i Delhi porozumiały się w sprawie tymczasowego rozwiązania swojego konfliktu granicznego w Himalajach, co nieco ociepliło lodowate relacje między azjatyckimi gigantami.

W czasie konferencji padły także słowa o „najlepszych w historii” relacjach Chin z Afryką i namacalnych korzyściach, jakie Afrykanie odnoszą z gospodarczej współpracy z Państwem Środka, zwłaszcza w dziedzinie budowy dróg i kolei oraz tworzenia miejsc pracy przez firmy zza Wielkiego Muru. Chiński dyplomata starał się też pokazać swój kraj jako rzecznika wolnego handlu i państwo otwarte na innych: dwukrotnie w czasie interakcji z dziennikarzami wspomniał o programie ruchu bezwizowego, który władze wprowadziły dla obywateli blisko 40 państw.
Kraje rozwijające się mogą być dla Chin ważnym zasobem w czasie głosowań w ONZ. Stanowią też dla nich rynki zbytu i źródło potrzebnych surowców, ale według ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, żeby utrzymać swój dobry wizerunek wśród nich, ChRL będzie musiała stale udowadniać, że współpraca jest opłacalna dla wszystkich stron.
– Zainteresowanie biedniejszych krajów Globalnego Południa będzie trwało tak długo, jak długo Chiny będą oferowały im korzyści gospodarcze. Bez nich manewry chińskiej marynarki z użyciem ostrej amunicji niedaleko Filipin, Korei Południowej i Australii i gnębienie mniejszych krajów na Morzu Południowochińskim może szybko zmienić postrzeganie Chin – mówi XYZ dr Ian Chong, politolog i wykładowca w National University of Singapore.
Strategiczna dwuznaczność
Prof. Dominik Mierzejewski ocenia, że piątkowe wypowiedzi chińskiego dyplomaty trzeba analizować w kontekście rosnącego nacisku na Pekin ze strony Waszyngtonu i trwającej redefinicji globalnego ładu.
– Chiny, podobnie jak USA i Rosja czy Europa, starają się na nowo spozycjonować w wielobiegunowym świecie. Od reform Deng Xiaopinga w 1978 r. konsekwentnie prezentują się jako ostoja stabilizacji wśród graczy, którzy destabilizują scenę międzynarodową. Nieprzewidywalność polityki Donalda Trumpa jako prezydenta USA ułatwia im eksponowanie tego przekazu – mówi prof. Dominik Mierzejewski.
Jak podkreśla, mimo powtarzania, że są zwolennikami równości państw, w praktyce Chiny często wykorzystują asymetrię w relacjach z innymi i to relacje dwustronne są dla nich ważniejsze niż multilateralizm.
– Mówiąc o Tajwanie, minister powołał się na konferencję kairską i poczdamską z lat 40. XX wieku. Czy to aby nie jest nawoływanie do powrotu do polityki wielkich mocarstw? Byłoby to sprzeczne z deklaracjami o centralnej roli Karty Narodów Zjednoczonych – dodaje kierownik Ośrodka Spraw Azjatyckich Uniwersytetu Łódzkiego.
– Mówiąc o Tajwanie, minister powołał się na konferencję kairską i poczdamską z lat 40. XX wieku. Czy to aby nie jest nawoływanie do powrotu do polityki wielkich mocarstw? Byłoby to sprzeczne z deklaracjami o centralnej roli Karty Narodów Zjednoczonych – dodaje kierownik Ośrodka Spraw Azjatyckich Uniwersytetu Łódzkiego.
Wskazuje, że chińskie MSZ, gdy mówi o roli Chin ogólnie, podkreśla swoje wsparcie dla multilateralizmu. W odniesieniu do konkretnych kwestii używa już jednak asymetrycznej logiki.
– Widać to na przykładzie Morza Południowochińskiego. Wang Yi mówił o działaniu sił trzecich, które przyczyniają się do zaognienia sporu. Wyraźnie widać też, że Pekin obawia się umiędzynarodowiania konfliktów terytorialnych ze swoim udziałem. Napięcia ze słabszymi Filipinami Chińczycy woleliby rozwiązywać dwustronnie, wykorzystując dużą asymetrię między sobą a sąsiednim państwem – podkreśla Dominik Mierzejewski.
Także dr Ian Chong zwraca uwagę na sprzeczności między słowami ministra spraw zagranicznych Państwa Środka, tym, co w rzeczywistości robi Pekin, a nawet słowami innych chińskich dyplomatów.
– Kilka dni temu chińska ambasada w Waszyngtonie wydała wojownicze oświadczenie, w którym mowa, że Chiny są gotowe na walkę do końca w wojnie handlowej albo każdej innej, jakiej życzą sobie Amerykanie. Teraz szef MSZ, któremu ambasada podlega, prezentuje Chiny zupełnie inaczej. Może to oznaczać, że Chiny skupiają się w tej chwili na retoryce i nie mają jasnej strategii wobec USA – mówi Chong.
W ocenie singapurskiego analityka Wang Yi nie przedstawił konkretnego planu, w jaki sposób Pekin chciałby zastąpić Waszyngton w roli globalnego lidera. Problematyczna jest też odpowiedź na pytanie, czy Chiny rzeczywiście opowiadają się za multilateralizmem, czy jednak za polityką wielkich mocarstw. Biorąc pod uwagę to, co mówią i robią, można zakładać, że pozostanie to w sferze strategicznej dwuznaczności.

Główne wnioski
- Nieprzewidywalna polityka amerykańskiego prezydenta dała Chińczykom okazję do zaprezentowania się jako obrońcy światowego ładu i pokoju oraz przeciwnicy „prawa dżungli”.
- Chiny twierdzą, że są neutralnym aktorem w sprawie wojny w Ukrainie, ale otwarcie mówią o swojej przyjaźni z Rosją. Xi Jinping potrzebuje Kremla nie tylko jako partnera gospodarczego i politycznego, ale także jako czynnika cementującego jego władzę w partii komunistycznej.
- Chiny i Rosja mają wspólnie świętować 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej i razem propagować swoją wizję historii.