Japonia ma szefową rządu. Nowa żelazna dama?
Premier Japonii została konserwatywna Sanae Takaichi. Polityczna weteranka jest znana z nacjonalistycznych poglądów, ale jej priorytetami będzie uspokojenie nastrojów społecznych, gospodarka i bezpieczeństwo. Czy Takaichi zostanie japońską żelazną damą?
Z tego artykułu dowiesz się…
- Kim jest pierwsza japońska kobieta-premier i jaką politykę chce prowadzić.
- Przed jakimi wyzwaniami stanie nowy, mniejszościowy rząd.
- Z czego wynika obserwowany w Japonii ideologiczny przechył w prawo i jak to może skomplikować relacje Tokio z sojusznikami.
Japoński cesarz Naruhito mianował we wtorek wieczorem 21 października pierwszą kobietę-premiera w historii kraju. Krótka, symboliczna ceremonia w pałacu to zwieńczenie głosowania, które odbyło się w parlamencie tego samego dnia rano. Konserwatywna przewodnicząca rządzącej Liberalnej Partii Demokratycznej wygrała je niewielką większością głosów.
Nowa szefowa rządu ma przeszło trzydziestoletni staż w polityce. Jest porównywana do europejskich liderek radykalnej prawicy – Marine Le Pen i Giorgii Meloni. Sama Takaichi podkreśla jednak, że jej wzorem jest premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher.
Polityczna jastrzębica
Sanae Takaichi jest znana ze swoich konserwatywnych i militarystycznych poglądów. Opowiada się za wzmocnieniem roli armii, a także zmianą konstytucji w taki sposób, aby rząd w Tokio mógł używać wojska do celów innych niż samoobrona. Przez dziesięciolecia był to temat tabu, który do debaty przywrócił partyjny mentor Takaichi, nieżyjący były premier Shinzō Abe.
Nowa premier jest zwolenniczką wzmocnienia strategicznego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, silniejszych więzi z Tajwanem oraz twardego stanowiska wobec Chin i Korei Północnej.
Podobnie jak Abe opowiada się za zwiększaniem wydatków publicznych i silną polityką monetarną.
Choć to pierwsza kobieta, która obejmuje urząd premiera, to zwolennicy równouprawnienia płci jej sukcesu nie świętują. W powołanym we wtorek 19-osobowym gabinecie ministrami zostały zaledwie dwie kobiety.
– Takaichi jest daleka od popierania większej roli kobiet w społeczeństwie japońskim, w tym w polityce i na rynku pracy. W tym względzie jest bardzo konserwatywna – wyjaśnia dr. Oskar Pietrewicz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Szefowa rządu sprzeciwia się też małżeństwom jednopłciowym – choć wprowadzenie równego dostępu do instytucji małżeństwa cieszy się w japońskim społeczeństwie wysokim poparciem. Jest też przeciwna dziedziczeniu tronu przez kobiety oraz zmianom w prawie umożliwiającym żonom zachowanie nazwiska panieńskiego po ślubie.
Trudna ostatnia prosta
Ostatnie tygodnie były dla Sanae Takaichi nadspodziewanie trudne, choć początkowo wydawało się, że droga do fotela premiera stoi dla niej otworem. Jej macierzysta Liberalna Partia Demokratyczna (LDP) rządzi wschodnioazjatyckim krajem nieprzerwanie od 1955 r. Władzy nie sprawowała w tym czasie tylko przez dwa trzyletnie okresy.
Takaichi została przewodniczącą LDP 4 października, niespełna miesiąc po rezygnacji swojego poprzednika – niepopularnego Shigeru Ishiby. Choć miała być pewną kandydatką na stanowisko szefowej rządu, to sprawy skomplikowały się, gdy sześć dni później rządzącą koalicję opuściło centrowe ugrupowanie Komeito. Utrata jego poparcia zagroziła politycznej przyszłości Takaichi. Dopiero w poniedziałek, zaledwie na dzień przed głosowaniem w parlamencie, LDP podpisała umowę koalicyjną z prawicową, reformistyczną Japońską Partią Innowacyjną (JIP). JIP chce m.in. likwidacji podatku VAT na żywność, zmniejszenia liczby członków parlamentu i zakazania sponsorowania polityków przez korporacje.
Takaichi będzie jednak kierowała rządem mniejszościowym. Jego najważniejszym wyzwaniem – według słów samej premier – ma być zapewnienie stabilności politycznej. „Bez stabilności nie możemy podejmować działań na rzecz silnej gospodarki ani podejmować działań dyplomatycznych” – powiedziała w poniedziałek. W tej ostatniej dziedzinie polityk ma sporo do nadrobienia.
Geopolityka i historia
Takaichi jest członkinią nacjonalistycznej i rewizjonistycznej organizacji Nippon Kaigi. Wielokrotnie twierdziła, jakoby historycy wyolbrzymili skalę zbrodni popełnionych przez japońskie wojska podczas II wojny światowej.
Polityczna weteranka wiele razy odwiedzała szintoistyczną świątynię Yasukuni, w której upamiętnia się poległych żołnierzy imperialnej armii, w tym osoby skazane za zbrodnie wojenne.
Jej postawa jest nie bez znaczenia dla dzisiejszej dyplomacji i relacji z kluczowymi sąsiadami. Gesty Takaichi budzą otwarty sprzeciw Korei Południowej oraz Chin, a także niesmak w wielu stolicach krajów Azji Południowo-Wschodniej okupowanych przez imperialną Japonię w latach 1940-1945.
Korea Południowa – niegdyś japońska kolonia – dziś jest, podobnie jak sama Japonia, bliskim sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, mocno gospodarczo zintegrowanym z zachodnimi rynkami. Filipiny – które imperialne wojska okupowały przez trzy lata – to kluczowe państwo przeciwstawiające się roszczeniom Pekinu do wód sąsiadów na Morzu Południowochińskim. Na etnicznie chińskim Tajwanie mimo historycznych zaszłości Japonia i jej kultura są co prawda postrzegane pozytywnie, ale okres japońskich rządów, w tym nadużycia seksualne wojska, pozostają tematem debat.
Wszystko wskazuje jednak na to, że jako premier Takaichi stonuje swoją politykę i publiczne wypowiedzi. Może to sugerować fakt, że w połowie października nie pojawiła się osobiście w chramie Yasukuni, zamiast tego wysyłając tam tylko pieniężną ofiarę. Żaden urzędujący szef rządu nie odwiedził kontrowersyjnej świątyni od 2013 r. Gdy pojawił się tam Shinzō Abe, doprowadziło to do dyplomatycznych napięć.
Zdaniem Oskara Pietrewicza Takaichi nie ma doświadczenia w polityce zagranicznej, ale jej nacjonalistyczne nastawienie może doprowadzić do napięć politycznych w stosunkach z Pekinem i Seulem. W przypadku tego drugiego groziłoby to zahamowaniem zbliżenia z ostatnich lat i utrudniłoby współpracę z sojusznikami USA w regionie.
Przyszła premier chce rozwijać współpracę sojuszniczą z USA. Zamierza wprawdzie respektować warunki umowy handlowej, ale może sugerować wprowadzenie zmian korzystnych dla japońskiego przemysłu. Jej strategią może być też próba budowy bliskich relacji z Donaldem Trumpem, wykorzystując ideologiczne pokrewieństwo.
Japoński skręt w prawo
W borykającej się z lawinowo rosnącymi kosztami życia i kryzysem demograficznym Japonii w ostatnich latach widać wzrost poparcia dla radykalnej prawicy. Świadczą o tym choćby lipcowe wybory do Izby Radców, w których doskonały wynik uzyskała skrajna partia Sanseito.
Ugrupowanie promuje teorie spiskowe, a jego szef – Sohei Kamiya – swoją ideologię określa sloganem "Japonia przede wszystkim". Jako swoje polityczne wzory Kamiya wymienia niemiecką AfD i brytyjską Reform UK Nigela Farage'a.
Wśród postulatów Sanseito są ograniczenie imigracji, promowanie tradycyjnych wartości i japońskiej tożsamości narodowej oraz dążenie do samowystarczalności żywnościowej.
Pragmatyzm ponad ideologią?
Dr Oskar Pietrewicz z PISM ocenia, że największe wyzwania przed gabinetem Takaichi dotyczą gospodarki. Jest wśród nich drożyzna, kłopoty na rynku pracy wynikające ze starzenia się społeczeństwa i kwestie migracyjne.
– Jej rząd będzie pod presją, aby odpowiedzieć na te wyzwania, ale trudno stwierdzić, jakie praktyczne kroki miałby podjąć. Będzie to rząd mniejszościowy, który może mieć problem z przeforsowaniem kolejnych ustaw. Inne partie w japońskim parlamencie mogą skutecznie torpedować jego pomysły – mówi dr Oskar Pietrewicz.
Przywiązanie pani premier do kwestii bezpieczeństwa ekonomicznego może przełożyć się na bliższą współpracę z Unią Europejską, zwłaszcza w zakresie zwiększenia odporności łańcuchów dostaw. Nowy rząd prawdopodobnie utrzyma też politykę potępiania agresji Rosji na Ukrainę.
Takaichi zadeklarowała, że wzmocni gospodarkę kraju i przekształci Japonię w kraj, który „może wziąć odpowiedzialność za przyszłe pokolenia”.
Spory o sprawy światopoglądowe i historię prawdopodobnie będą musiały ustąpić miejsca pragmatyzmowi, choć będą mogły być kartą przetargową w rozmowach z obecną administracją w Waszyngtonie.
– Takaichi z pewnością liczy, że jako bliska współpracowniczka Abe zyska uznanie w oczach Trumpa. Ten już po wyborze jej na szefową LDP entuzjastycznie odniósł się do nowej premier Japonii. Nie oznacza to jednak złagodzenia jak dotąd bezkompromisowego stanowiska USA w rozmowach handlowych z Japonią. Pokrewieństwo ideologiczne i odwołania do współpracy Trumpa z Abe to może być za mało, aby przekonać prezydenta USA do renegocjowania umowy handlowej – uważa dr Pietrewicz.
Planowana przyszłotygodniowa wizyta Donalda Trumpa w Tokio, przez na szczytem APEC w Seulu, będzie pierwszym poważnym testem dla nowej premier.
Główne wnioski
- Nowa szefowa rządu w Tokio Sanae Takaichi to polityczna weteranka, porównywana do europejskich polityków prawicy. Będzie kontynuowała konserwatywną, skupioną na bezpieczeństwie narodowym politykę swoich poprzedników.
- Japonia mierzy się z niezadowoleniem społecznym wynikającym z rosnących kosztów życia, problemami demograficznymi oraz wzrostem znaczenia Chin na arenie międzynarodowej. Prowadzi to do wzmocnienia nastrojów nacjonalistycznych.
- Choć premier Takaichi chce zwiększenia aktywizacji kobiet na rynku pracy, nie jest zwolenniczką równouprawnienia płci. Jest też przeciwna m.in. małżeństwom jednopłciowym i sukcesji japońskiego tronu przez kobietę.
