Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport Świat

Jeden z najwybitniejszych obrońców w XXI wieku trafił do… ligi meksykańskiej. Tajemnica transferu Sergio Ramosa

Sergio Ramos, środkowy obrońca, który zasłużył na miano legendy hiszpańskiej piłki, dołączył do meksykańskiego klubu Rayados de Monterrey. To nieoczywisty kierunek dla byłego piłkarza Realu Madryt, PSG i Sevilli, który zbliża się do czterdziestki. Warto odsłonić kulisy.

Sergio Ramos z Monterrey świętuje zdobycie drugiego gola dla swojej drużyny podczas meczu 10. kolejki pomiędzy Monterrey a Santos Laguna w ramach Torneo Clausura 2025 Liga MX na stadionie BBVA, 2 marca 2025 r. w Monterrey, Meksyk. Fot. Azael Rodriguez/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego Sergio Ramos zdecydował się na transfer do ligi meksykańskiej, mimo wcześniejszych spekulacji o MLS, Brazylii czy Argentynie.
  2. Jakie są główne różnice między ligą meksykańską a MLS pod względem poziomu sportowego i marketingowego.
  3. Jaką rolę w Cruz Azul pełni Mateusz Bogusz i jakie wyzwania napotyka w nowym klubie.

Latem ubiegłego roku Sergio Ramos odszedł z Sevilli, swojego macierzystego klubu, do którego wrócił we wrześniu 2023. W ostatnich miesiącach był w kręgu zainteresowań klubów spoza Europy. W medialnych spekulacjach wymieniano m.in. argentyńskie Boca Juniors oraz zespoły z Major Soccer League i Saudi Pro League. Ostatecznie, dość nieoczekiwanie, postawił na Meksyk.

Niezapomniana 93. minuta

Ramos przez całą karierę był wierny barwom klubowym. Dowód? W seniorskiej piłce grał tylko w trzech drużynach: Sevilli (dwa etapy: początek kariery i ostatnie lata), Realu Madryt i Paris Saint-Germain. Dał się poznać jako niezwykle skuteczny obrońca w polu karnym rywali. W sezonie 2013-14 jego precyzyjne uderzenie głową w 92:48 minucie finału Ligi Mistrzów przeciwko Atlético doprowadziło do dogrywki, w której lepsi okazali się Królewscy (4-1). Gdyby nie tamto trafienie Ramosa, Real nie zdobyłby wówczas jubileuszowego, dziesiątego Pucharu Europy.

– Ramos wybrał numer 93 na koszulce, by upamiętnić swojego gola z finału Champions League w 2014 r. Pytanie, czy rzeczywiście od początku zależało mu na symbolice. Niewykluczone bowiem, że dokonał takiego wyboru, ponieważ numer 4, z którym grał przez niemal całą karierę, był zajęty przez Víctora Guzmána. Dla legendy Realu Madryt zrobiono jednak wyjątek, bo w Meksyku piłkarze mogą występować z numerami od 1 do 35. Hiszpan mógł zostać zarejestrowany, gdyż przyszedł jako wolny zawodnik – przed tym transferem, na początku lutego, skończył się termin na rejestrowanie piłkarzy przychodzących na sezon Clausura – tłumaczy Michał Matlak, ekspert od meksykańskiej piłki.

Słynne podcinki

Obecny 38-latek imponował zawsze charyzmą i stalowymi nerwami, co uwidaczniało się szczególnie przy rzutach karnych. Z jedenastu metrów często trafiał do siatki podcinką, à la Panenka. Gdy pięć lat temu strzelił setnego gola w klubowej karierze, mógł być dumny z tego osiągnięcia. Ponadto przeszedł do historii hiszpańskiego futbolu – żaden inny obrońca w XXI wieku nie dobił do granicy dziesięciu zdobytych bramek w jednym sezonie LaLiga. W poprzednim stuleciu tę liczbę trafień przekroczyli tylko najwybitniejsi: Ronald Koeman i Fernando Hierro. Jakby tego było mało, Ramos został też rekordzistą pod względem liczby występów w drużynie narodowej – rozegrał w reprezentacji 180 meczów.

Latem 2019 r. chciał odejść z Realu do ligi chińskiej, jednak weto postawił prezes Florentino Pérez. W trakcie pandemii odrzucił dziesięcioprocentową obniżkę pensji, a zarabiał rocznie aż 13 mln euro netto. „W styczniu 2021 r. Ramos rozpoczął ryzykowną grę z Pérezem – zaczął domagać się dużej podwyżki w zamian za przedłużenie umowy, szantażował prezesa ofertami z innych klubów, jakby nie wiedział, co się dzieje na świecie” – pisał Leszek Orłowski w książce Real. Zwycięstwo jest wszystkim.

Real nie kierował się sentymentami i postanowił bez żalu rozstać się z zasłużonym obrońcą. Jego miejsce zajął David Alaba, który wyrobił sobie markę w Bayernie Monachium.

Od rywala do partnera geniusza

Ramos przeniósł się więc do PSG, gdzie miał okazję zagrać w jednej drużynie z rywalem z hiszpańskich klasyków – Leo Messim (często podczas tych starć Hiszpan poniewierał Argentyńczyka). Tam jednak nie mógł czuć się spełniony. Brak triumfu w Lidze Mistrzów sprawił, że odczuwał rozgoryczenie. We wrześniu 2023 r. na Ramón Sánchez Pizjuán, czyli stadionie Sevilli, 20 tys. kibiców świętowało powrót „syna marnotrawnego”.

Gdy przed laty przeniósł się na Santiago Bernabéu i dochodziło do rywalizacji Sevilli z Realem, fani z Andaluzji przyjmowali jego grę gwizdami. Ramos, który zawsze lubił podkręcać atmosferę, zbulwersował ich w finale Superpucharu Europy dziewięć lat temu, gdy ostentacyjnie celebrował gola strzelonego byłemu klubowi. Ultrasi z Biris Norte traktowali go, delikatnie mówiąc, bardzo nieprzychylnie – grając w Realu, celebrował bramkę zdobytą podcinką przed ich sektorem. Mimo wszystko nie było zgrzytów, gdy ten wybitny obrońca wrócił na Pizjuán.

Sewilski trop w Meksyku

Kibice Sevilli mogą teraz ubolewać, że tak zasłużeni obrońcy jak Ramos i Jesús Navas (dwie legendy) nie występują już w drużynie z Andaluzji, a ich zespół nie gra z takim rozmachem jak w przeszłości. Gdy w letnim oknie transferowym wygasł kontrakt Ramosa w Sevilli, fani futbolu na Półwyspie Iberyjskim bacznie śledzili jego dalsze losy. Fakt, że znalazł zatrudnienie w Meksyku, był sporym zaskoczeniem, ale warto uwypuklić hiszpański wątek. W Rayados występują bowiem byli piłkarze Sevilli: Óliver Torres, Lucas Ocampos i Jesús Corona. Zawodnikiem tego klubu jest też swego czasu znakomity rozgrywający Betisu – Sergio Canales.

Może to właśnie znajomi z LaLiga polecili doświadczonemu obrońcy tę przeprowadzkę…

– Ta transakcja doszła do skutku w dość nieoczekiwanych okolicznościach. Mimo że w ostatnich miesiącach dużo mówiło się o Ramosie w kontekście potencjalnego transferu do MLS, Brazylii czy Argentyny, Monterrey zdecydowało się po niego sięgnąć dopiero po kontuzji nowego obrońcy tej drużyny – Carlosa Salcedo (zerwane więzadła krzyżowe). Aby zarejestrować Hiszpana i zmieścić się w limicie obcokrajowców, którzy mogą grać w lidze meksykańskiej, klub musiał pożegnać się ze skrzydłowym – Johanem Rojasem – wyjaśnia Michał Matlak.

Ile zarobi?

Sergio Ramos w Europie mógł liczyć na spore zarobki. Jako ostoja reprezentacji Hiszpanii i pewny punkt w drużynach klubowych był rzecz jasna sowicie wynagradzany. A jakie uposażenie zapewnią mu Meksykanie?

– Ma zarabiać ponad 4 mln dolarów rocznie netto, co plasuje go w czołówce ligi pod względem wynagrodzeń. W jego umowie z klubem zawarte są różne bonusy: np. 2 proc. zysku od sprzedanych koszulek czy profity za występy w nowym formacie tegorocznych Klubowych Mistrzostw Świata (Monterrey znalazło się w grupie z Interem Mediolan, River Plate i Urawa Red Diamonds). Udział meksykańskich drużyn w tym turnieju również był zachętą dla takich piłkarzy jak James Rodríguez (trafił do Club León) czy Ramos, by przenieść się do Ameryki Środkowej i pokazać się w tych rozgrywkach.

Meksyk przyciąga gwiazdy

Meksykanie mogą poszczycić się tym, że ich rodacy z powodzeniem występowali na hiszpańskich boiskach. W latach 80. i 90. obrońców rywali straszył środkowy napastnik Atlético Madryt, Realu i Rayo Vallecano – Hugo Sánchez. Pięciokrotnie zdobył Trofeo Pichichi dla najlepszego strzelca w lidze hiszpańskiej. Spośród obcokrajowców więcej bramek w ligowych rozgrywkach na Półwyspie Iberyjskim zdobyli tylko Leo Messi, Cristiano Ronaldo i Karim Benzema.

Już w XXI wieku świetnym ambasadorem futbolu dla kraju Azteków i Majów był Rafael Márquez. Z Barceloną zdobył aż 12 tytułów, w tym cztery mistrzostwa Hiszpanii, a do tego triumfował w Lidze Mistrzów. Co więcej, bywało już tak, że uznani gracze hiszpańskich drużyn trafiali do ligi meksykańskiej.

– Meksykanie są do pewnego stopnia przyzwyczajeni do dużych nazwisk, ponieważ przed laty pod koniec kariery trafiali tam Eusébio (został piłkarzem Monterrey), Bebeto, Emilio Butragueño, Michel, Ronaldinho czy Iván Zamorano. W tym okienku udało się pozyskać Jamesa Rodrígueza. Oczywiście nie jest to główny rodzaj transferów meksykańskich klubów, ale gwiazdy światowego formatu już w tej lidze występowały. Niemniej wszyscy są podekscytowani tym, że Ramos będzie grał w Monterrey. Meksyk kocha futbol, a na prezentacji Hiszpana zjawiło się ponad 30 tys. kibiców na stadionie – dodaje ekspert.

Polski akcent w Meksyku

Co ciekawe, w lidze meksykańskiej od niedawna gra również Polak – Mateusz Bogusz. W połowie lutego w rozmowie z Przeglądem Sportowym były gracz Los Angeles FC odniósł się do swojego transferu do Cruz Azul.

– Na pewno nie była to łatwa decyzja, bo czułem się tam bardzo dobrze. Nie tylko pod względem piłkarskim, ale i czysto życiowym. Przez te dwa lata nawiązałem wiele znajomości, ale wiadomo, że w piłce trzeba podejmować decyzje, by iść do przodu. Z ligi meksykańskiej naprawdę można trafić do jednego z lepszych klubów w Europie. Gdyby liga meksykańska nie była lepsza od MLS, nie decydowałbym się na taki krok. W przeszłości grałem przeciwko drużynom z Meksyku i zauważyłem, że ta piłka jest po prostu inna. Bardziej przypomina Europę – jest więcej dyscypliny taktycznej, intensywność jest wyższa, piłkarze są na lepszym poziomie – powiedział 23-latek.

– Transfer Bogusza był jednym z najgłośniejszych ruchów zakończonego już okna transferowego w Meksyku. Pomimo nagłego odejścia trenera Anselmiego, Cruz Azul nadal celuje w najważniejsze trofea, a kreowany na nową gwiazdę zespołu Polak ma w ich zdobyciu wydatnie pomóc. Gra na dwóch frontach – w krajowej lidze oraz Pucharze Mistrzów CONCACAF, a także aż 9 mln USD zainwestowanych w jego pozyskanie z Los Angeles – sprawiają, że okazji do gry na pewno mu nie zabraknie. I tak też jest do tej pory. Po krótkim okresie aklimatyzacji Polak zaczął wychodzić na boisko w wyjściowym składzie i jest bardzo chwalony za umiejętności techniczne, dokładne podania oraz regulowanie tempa gry – mówi Szymon Urbaniak, pasjonat meksykańskiej piłki.

Meksyk kontra USA – gdzie lepsza liga?

W USA grają teraz Leo Messi i Luis Suárez – byli znakomici piłkarze Barcelony, zawodnicy z absolutnego topu – ale być może za mało mówi się o tym, jak dobrze na tle MLS prezentuje się liga meksykańska.

– Wystarczy spojrzeć na wyniki kolejnych edycji Pucharu Mistrzów CONCACAF, by przekonać się o trwającej od dwóch dekad dominacji Meksyku. W tym okresie tylko jeden klub spoza Meksyku – Seattle Sounders – zdołał wygrać ten turniej. Różnica między ligą meksykańską a MLS stopniowo maleje – 15 lat temu była przepaść, teraz mecze między drużynami z obu lig są wyrównane. Natomiast rywalizację piłkarską Meksyku i USA trzeba analizować na dwóch płaszczyznach. Jeśli chodzi o reprezentację, od kilku lat Amerykanie są lepsi. Wystarczy spojrzeć na przynależność klubową piłkarzy czy wyniki bezpośrednich meczów. Z kolei pod względem poziomu ligowego Meksykanie nadal wyprzedzają Amerykanów. Dlatego transfer Bogusza do Cruz Azul to krok do przodu, choć oczywiście nie taki, jak przenosiny do jednej z pięciu czołowych lig europejskich. Pod względem marketingowym MLS wypada lepiej na naszym kontynencie, ale Meksykanie nie mają potrzeby promowania się w Europie. Ich priorytetem jest rynek amerykański – tam mieszka liczna diaspora meksykańska i wiele osób meksykańskiego pochodzenia. Do niedawna liga meksykańska była najchętniej oglądanym rozgrywkami piłkarskimi w USA – dopiero niedawno wyprzedziła ją nie MLS, lecz Premier League. MLS wciąż zmaga się ze szklanym sufitem – piłka nożna nadal pozostaje w cieniu futbolu amerykańskiego, koszykówki, baseballu i hokeja. W Meksyku presja jest większa, bo mówimy o sporcie numer jeden w tym kraju – zaznacza Michał Matlak.

– W beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Cruz Azul, mimo wciąż przyzwoitych wyników pod wodzą do niedawna tymczasowego trenera Vicente Sáncheza, zatracił nieco porywający styl, którym imponował w ubiegłym roku. Urugwajczyk, dla którego prowadzenie drużyny seniorów to nowość, wciąż szuka optymalnych rozwiązań. Bogusz jest więc próbowany na różnych pozycjach i dotąd rzadko grał tuż za plecami napastnika – a kibice i eksperci są zgodni, że to nie do końca mu służy. Szkoda również, że zabrakło skuteczności w meczach z ligowymi outsiderami, ale w swoim szóstym meczu w Meksyku Polak strzelił pięknego gola. Pokazał już zalążki dużego potencjału, a Cruz Azul – jak na meksykańskie warunki – dysponuje jakościowym składem. Wsparcie kolegów może zaprowadzić Bogusza do sukcesów. La Máquina i szczypta polskiego talentu – to powinno być naprawdę ciekawe połączenie – podsumowuje Szymon Urbaniak.

W nocy z 8 na 9 marca Mateusz Bogusz i Sergio Ramos zagrali przeciwko sobie. Hiszpan w meczu Cruz Azul z Monterrey już po raz drugi podczas swoich występów w Meksyku wpisał się na listę strzelców, natomiast Polak zaliczył asystę i… założył siatkę doświadczonemu rywalowi.

Obaj są w wysokiej formie.

Główne wnioski

  1. Transfer Ramosa do Meksyku był dość niespodziewany – pierwotnie łączono go z ligami spoza Europy, ale ostatecznie Monterrey sięgnęło po niego w wyniku kontuzji Carlosa Salcedo i konieczności wzmocnienia obrony.
  2. Liga meksykańska nadal dominuje w regionie – MLS rozwija się dynamicznie, ale wciąż ustępuje lidze meksykańskiej pod względem poziomu sportowego, czego dowodem jest wieloletnia dominacja meksykańskich klubów w Pucharze Mistrzów CONCACAF.
  3. Mateusz Bogusz ma potencjał, ale wciąż szuka optymalnej roli – choć Cruz Azul wiąże z nim duże nadzieje, trener eksperymentuje z jego pozycją na boisku, co nie zawsze wychodzi mu na korzyść. Mimo to Polak pokazał już swoje umiejętności i może stać się kluczowym zawodnikiem zespołu.