Kolejne MiG-i dla Ukrainy. W zamian chcemy technologii. „Prowadzone są rozmowy”
Sztab Generalny Wojska Polskiego poinformował o rozmowach, dotyczących przekazania kolejnych samolotów MiG-29 Ukrainie. W ich miejsce miałyby się pojawić w polskich Siłach Powietrznych m.in. samoloty FA-50. Polska nie chce jednak oddawać odrzutowców za darmo. Sztab wspomniał, że rozmowy dotyczą także udostępnienia Polsce określonych technologii przez Ukrainę.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Ile jest w Polsce samolotów MiG-29.
- Czego oczekujemy od Ukrainy w zamian za przekazanie im kolejnych myśliwców.
- Jakie rozwiązania techniczne dostarczane przez naszych sąsiadów, mogą podnieść nasze zdolności obronne.
Polska i Ukraina prowadzą rozmowy o kolejnej donacji dotyczącej sprzętu wojskowego. Nasz wschodni sąsiad potrzebuje samolotów i o nich, jak poinformował Sztab Generalny WP, trwają rozmowy w tej sprawie. Mielibyśmy stronie ukraińskiej przekazać samoloty MiG-29.
Polsce zostało ich ponad 10. Ile dokładnie – nie jest to jawne. Prawdopodobnie jest ich 14. Te, które pozostały w naszych Siłach Powietrznych to MiG-i z Mińska Mazowieckiego, samoloty z Malborka zostały przekazane Ukrainie wcześniej. Inną kwestią jest ile z kilkunastu maszyn jest dostępnych oraz ilu lata na nich pilotów.
W miejsce MiG-ów miałyby się pojawić samoloty FA-50 i F-16. FA-50, czyli popularne tzw. Fafiki. Mają w przyszłym roku objąć dyżury bojowe. Oznacza to, że będą mogły wypełniać działania operacyjne. Dałyby w ten sposób trochę oddechu intensywnie eksploatowanym i mocno obciążonym F-16.
Sztab poinformował też, że prowadzone są rozmowy ze stroną ukraińską w zakresie udostępnienia Polsce „wybranych technologii dronowych i rakietowych”. W ramach rekompensaty sprzętowej i pozyskania oraz rozwoju nowych kompetencji obronnych i przemysłowych. Oznacza to, że Polska chce większego dostępu do ukraińskich nowinek technologicznych. A Ukraińcy mają się czym chwalić.
Oddamy Ukrainie nasze MiG-i? Ich przydatność jest coraz mniejsza
Należy w tym miejscu odpowiedzieć na pytanie, czy powinniśmy żałować ewentualnego przekazania samolotów? Odpowiedź na nie brzmi: to zależy. Są to samoloty sprawne i wciąż mające pewien potencjał bojowy. Z drugiej strony, ich resurs, czyli okres sprawnej i bezpiecznej eksploatacji nieubłaganie dobiega końca. A części zapasowych na rynku brakuje.
Problematyczną kwestią jest również to, ilu pilotów do MiG-ów pozostało jeszcze w Siłach Powietrznych RP. Nie jest tajemnicą, że część przeszła na inne typy: wspomniane FA-50, zaczęła nawet szkolenia na F-35. Faktem jest, że Polska miała szerokie i dobrze przygotowane zaplecze techniczne do obsług MiG-ów.
Inna sprawa: zastępstwo dla MiG-ów. Dyżury bojowe będą wprowadzone w przyszłym roku na FA-50. Także w przyszłym roku mają pojawić się w Polsce pierwsze samoloty F-35. Trwają szkolenia pilotów w USA.
Ewentualne przekazanie samolotów nie byłoby zatem szczególnie bolesną stratą dla sił zbrojnych. Inna rzecz: co dostalibyśmy w zamian. I tu zaczynają się pojawiać obawy.
Co może nam zaproponować Ukraina?
Mówi o nich Piotr Woyke, dyrektor Instytutu Wschodniej Flanki (IWF). IWF to analityczny think tank, zajmujący się problematyką bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej. A sam Woyke w przeszłości był m.in. analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich. W rozmowie z XYZ artykułuje swoje obawy względem negocjacji z Ukraińcami.
– Obawą jest to, że Sztab może oczekiwać w zamian dronów, które są najbardziej kojarzone z wojną, czyli niewielkich dronów FPV lub rozpoznawczych – sprzętu, który jest przydatny na poziomie taktycznym, ale nie zwiększa zasadniczo naszych zdolności czy wiedzy. Ewentualnie dronów przechwytujących, jeśli ktoś w Sztabie Generalnym ma trochę wyobraźni – mówi Piotr Woyke.
Z tego wynika druga jego obawa: że pomoc ukraińska opierałaby się po prostu na szybkich dostawach dużych partii prostych dronów wprost do naszych sił zbrojnych. Dyrektor IWF wskazuje, produkcja bezzałogowców na Ukrainie „po prostu hula”. Ukraińcy mają wiele małych fabryk, wytwarzających produkty naprawdę niezłej jakości.
– To nie jest produkcja garażowa. Skończyłoby się to tak, że zapewne kupilibyśmy kilka-kilkanaście tysięcy dronów, z których część trafiłaby do magazynów. Co byłoby szkodą, bo ten sektor rozwija się tak szybko, że technologia sprawna na polu walki dzisiaj, za pół roku może być bezużyteczna – ocenia analityk.
Roje, WRE i Flamingo. Ukraina ma być z czego dumna
Ekspert przypomina też jeszcze jedną ważną kwestię: Ukraina jest w czołówce światowej, jeśli mówimy o obsłudze i zarządzaniu rojami dronowymi, dowodzenia nimi itp. I to, jak ocenia, też jest coś, co mogłoby i powinno nas interesować, podobnie jak technologia dronów dalekiego zasięgu. A tu nasz wschodni sąsiad też ma coś do zaproponowania. Mowa, oczywiście, o słynnym dronie Flamingo.
To potężne (ok. 12-14 m długości, szacowana waga: 6 ton, głowica bojowa o masie ok. 1,5 tony) pociski samosterujące, konstruowane poza Ukrainą. Mają też duży zasięg. Według deklaracji strony ukraińskiej może to być nawet ok. 3 tys. km. To zatem idealna broń do rażenia dużych celów: fabryk, zakładów pracy, dużych zgrupowań wojsk rosyjskich itp. Moglibyśmy być niektórymi elementami zainteresowani. Opisywaliśmy je w innym miejscu.
Analityk tłumaczy, iż nas powinny interesować systemy naprowadzania Falmingo, który „trudno jednoznacznie sklasyfikować, czy jest dronem czy pociskiem manewrującym”. I zdobycie zdolności rażenia na dużym zasięgu faktycznie byłoby dla nas czymś rewolucyjnym.
Kolejna interesująca do Polski kwestia to uodpornienie bezzałogowców na oddziaływanie wrogich systemów walki radioelektronicznej (WRE).
Dronowe „rozwiązanie pomostowe" to żadna opcja
Tyle że to największy kapitał Ukraińców, którym – jak przewiduje dyrektor IWF – pewnie niekoniecznie będą chcieli się dzielić. Dlatego obawia się, że nasi wojskowi mogą pójść po linii najmniejszego oporu: pozbyć się problemów z przestarzałymi MiG-ami i wziąć pewną partię dronów z tzw. półki.
– Byłoby to coś w rodzaju dronowego „rozwiązania pomostowego” w sytuacji, w której nie mamy dużych linii produkcyjnych stosunkowo tanich dronów, a Siły Zbrojne RP chcą już teraz pokazać, że masowo wdrażają bezzałogowce. „Rozwiązania pomostowe” w wojsku mają jednak to do siebie, że często stają się długotrwałe, nieznacznie zwiększają realne zdolności operacyjne i hamują rozwój krajowej branży zbrojeniowej – podsumowuje analityk.
Potrzeba będzie zatem nie tylko biegłości merytorycznej, ale też asertywności naszych polityków. Mając do czynienia z jedną z najszybciej rozwijających się gałęzi nauki i techniki wojskowej, nie powinniśmy dać się złapać w pułapkę „perkalu i paciorków”. I o tym muszą pamiętać wojskowi ze Sztabu Generalnego WP.
Zdaniem eksperta
Tomasz Darmoliński: Nie idźmy po linii najmniejszego oporu
Dziś rozwijamy własne zdolności w zakresie wojsk rakietowych, a Ukraina już je ma. Przypomnę, że w czasach ZSRR-u to tam zlokalizowane były duże zakłady i fabryki, zajmujące się wytwarzaniem i opracowywaniem tych zdolności. Dlatego każda wymiana zdolności z Ukrainą w tym zakresie może być sensowna. Pod warunkiem, że zostanie przeprowadzona na korzystnych dla nas warunkach. Dopóki Sztab Generalny WP nie ujawni, na jakim jesteśmy etapie, co będziemy w stanie pozyskiwać, więc nie chcę spekulować. Powiem ogólnie, że to dobry kierunek, pod warunkiem, że zostanie to wykonane mądrze. A z tym nie zawsze bywa u nas tak, jak można byłoby oczekiwać.
Przy czym Flaming nie jest rozwiązaniem high-endowym. Szczególnie że dzięki podpisaniu umowy między WB a stroną koreańską będziemy mogli rozwijać rzeczy własne, wysokiej jakości. I wcale nie powiedziałbym, że niższej od tego, co mieliby do zaproponowania Ukraińcy.
Główne wnioski
- Jeśli Ukraińcy chcą dostać nasze samoloty MiG, powinni podzielić się swoimi rozwiązaniami wojskowymi. Nie możemy jednak zadowalać się byle czym albo po prostu kupować z tzw. półki ich rozwiązań.
- Polskę, jak wskazują eksperci, powinny interesować szczególnie systemy kierowania i naprowadzania grup dronów (rojów), a także systemu walki radioelektronicznej i zagłuszania.
- Ewentualne przekazanie samolotów MiG-29 nie będzie dla Sił Powietrznych stratą. Czekamy na wejście do dyżurów bojowych samolotów FA-50, a także utrzymujemy w Polsce obecność naszych sojuszników z NATO.
