Korea Południowa: prezydentowi grozi trybunał po próbie wprowadzenia stanu wojennego
Parlament Korei Południowej rozpoczął w środę procedurę impeachmentu prezydenta, który próbował nielegalnie wprowadzić w kraju stan wojenny. Ustąpienia głowy państwa domagają się także oburzeni obywatele, a nawet członkowie jego własnej partii. Prezydent Yoon Suk Yeol prawdopodobnie szybko pożegna się ze stanowiskiem. Czy chaos w Seulu będzie miał międzynarodowe reperkusje?
Z tego artykułu dowiesz się…
- Co wydarzyło się w Korei Południowej i dlaczego prezydent chciał wyprowadzić na ulice wojsko.
- W jaki sposób opozycja i obywatele uniemożliwili wprowadzenie stanu wojennego.
- Co obecnie dzieje się w Seulu, co kryzys oznacza dla kraju i jakie może mieć międzynarodowe konsekwencje.
Wielu mieszkańców Korei Południowej miało w nocy z wtorku na środę kłopoty ze snem. Po godzinie 23 na ekranach telewizorów niespodziewanie pojawił się prezydent Yoon Suk Yeol. W orędziu głowa państwa ogłosiła wprowadzenie w ponadpięćdziesięciomilionowym kraju stanu wojennego. Yoon stwierdził, że to konieczne, aby wyeliminować „elementy antypaństwowe”, sympatyzujące z totalitarną Koreą Północną. Twierdzenia niepopularnego i uwikłanego w skandale prezydenta były tak oderwane od rzeczywistości, że widzowie nie mogli uwierzyć własnym oczom i uszom. Dla wielu orędzie brzmiało jak fragment filmu historycznego, którego akcja rozgrywa się w czasach, gdy w Korei panowała wojskowa dyktatura.
Mimo to dalsze wypadki potoczyły się w szybkim tempie. Wkrótce po prezydenckim wystąpieniu wojsko ogłosiło, że zawiesza parlament. Policja zaczęła ustawiać blokady przed stołecznym kompleksem zgromadzenia narodowego, na którego teren weszli żołnierze. Na dachu parlamentu wylądowały śmigłowce sił specjalnych. Opozycja i obywatele zareagowali jednak błyskawicznie. W pobliżu budynku zaczęły się ustawiać tłumy protestujących, których nie zdołała rozpędzić policja, a polityczni przeciwnicy Yoona wezwali parlamentarzystów do stawienia się w sali obrad.
Doszło do przepychanek z żołnierzami i policjantami, lecz zdezorientowani sytuacją mundurowi nie powstrzymali członków i członkiń izby, z których wielu dostało się do budynku pokonując policyjne barierki, a następnie zabarykadowało się w sali. Tuż przed godziną pierwszą w nocy 190 członków parlamentu, wśród których byli partyjni koledzy Yoona, jednogłośnie przegłosowało uchylenie dekretu o stanie wojennym. Nad ranem prezydent był zmuszony wycofać się ze swojej decyzji.
Chociaż kryzys trwał zaledwie około sześciu godzin, doprowadził do masowych protestów. W Seulu na ulice wychodzą tysiące ludzi, którzy domagają się natychmiastowej rezygnacji lub odwołania prawicowego prezydenta. Parlament rozpoczął już procedurę jego impeachmentu, a do dymisji podał się blisko z nim związany minister obrony. Komentatorzy podkreślają, że za szokującym społeczeństwo planem Yoona stały polityczne kłopoty, w jakich się znalazł.
Prezydent w opałach
63-letni Yoon Suk Yeol objął swój urząd ponad dwa i pół roku temu i stanął na czele prawicowego rządu. Jednak odkąd w kwietniu wybory zdecydowanie wygrała liberalna Partia Demokratyczna, podlegający mu gabinet (w Korei to głowa państwa wyznacza premiera) nie był w stanie w praktyce sprawować władzy. Prezydent wetował jedynie ustawy przeciwników. W dodatku Yoon był zamieszany w wiele afer, a jego poparcie społeczne spadło poniżej 20 proc.
– Demokraci nie zatwierdzali jego kandydatów na stanowiska w rządzie. Co więcej w przyszłorocznym budżecie wszechpotężna prokuratura, główne zaplecze polityczne prezydenta, miała stracić fundusz specjalny, który pozwalał jej dotychczas na działanie ponad prawem. Yoon prawdopodobnie zdecydował się na ten ruch z desperacji. Niedługo miało się zacząć dochodzenie w sprawie jego żony, uwikłanej w liczne skandale korupcyjne i oskarżanej o wykorzystywanie swojej pozycji. Wyszły też na jaw nielegalne działania prezydenta w jego prawicowej Partii Władzy Ludowej. Chodziło o sfałszowanie wyników prawyborów prezydenckich w 2022 r. oraz ręczne układanie list wyborczych do parlamentu – mówi profesor Marcin Jacoby, ekspert do spraw Azji Wschodniej i kierownik Zakładu Studiów Azjatyckich na Uniwersytecie SWPS.
Próba wyprowadzenia wojska na ulice nie była całkowitym zaskoczeniem dla politycznych oponentów Yoona i być może dlatego mogli podjąć tak szybką reakcję.
– Partia Demokratyczna już od września podejrzewała, że prezydent przygotowuje się do wprowadzenia stanu wojennego. Pytanie w tej sprawie kilka dni temu parlamentarzyści zadali nawet publicznie ministrowi obrony narodowej, który wszystkiemu zaprzeczył. Dziś wiemy, że był jednym z najważniejszych autorów tego szalonego planu – mówi profesor Jacoby.
Zdaniem eksperta Yoon mógł się spieszyć z powodu wyniku wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i obaw, że wraz z objęciem władzy przez Donalda Trumpa Amerykanie zwiną jego parasol ochronny. Poparcie administracji Bidena południowokoreański przywódca wypracował przez nagłe i bezwarunkowe zbliżenie z Japonią, które bardzo podobało się w Waszyngtonie.
Obecne polityczne zamieszanie w Seulu i powszechnie spodziewana zmiana na stanowisku prezydenta będą miały skutki dla relacji z oboma tymi państwami, a być może także z Koreą Północną.
Odpowiedź reżimu Kima
Wśród zarzutów Yoona wobec liberalnej opozycji znalazło się sprzyjanie totalitarnemu sąsiadowi z północy, z którym Seul od kilkudziesięciu lat pozostaje formalnie w stanie wojny.
Dr Nicolas Levi, adiunkt w Instytucie Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych Polskiej Akademii Nauk, specjalista od wzajemnych relacji obu Korei, wyjaśnia, że południowokoreański prezydent starał się odmalować opozycję jako tych, którzy w najlepszym wypadku nie rozumieją niebezpieczeństwa ze strony sąsiada z Północy.
– Otoczył się wojskowymi doradcami i starał się budować swój wizerunek politycznego strongmana i obrońcy przed reżimem w Pjongjangu. Chciał przenieść uwagę społeczeństwa na zagrożenie północnokoreańskie i tak zbudować sobie poparcie, ale było to nietrafione, ponieważ większość zwykłych wyborców nie interesuje się blisko sprawami Korei Północnej – mówi Nicolas Levi.
Korea Północna już wykorzystuje kryzys u sąsiadów do własnych celów. Analityk zauważa, że propagandowy przekaz kładzie nacisk na nieudolność prezydenta Yoona, którego nie szanują obywatele – co ma stać w kontraście z postacią przywódcy Północy, Kim Dzong Una.
Relacje między koreańskimi państwami od miesięcy sięgają dna, a Pjongjang może planować kolejną demonstrację siły.
Na przełomie października i listopada reżim Kima dokonał testów nowych rakiet balistycznych. Wcześniej wysłał także żołnierzy do walki w Ukrainie po stronie Rosji i kontynuuje produkcję głowic nuklearnych. Według południowokoreańskiego wywiadu sąsiedzi z północy są gotowi do kolejnej próby jądrowej.
Kontrakty z Polską, relacje z Ameryką
Na wieści płynące z Seulu z ostrożnym zaskoczeniem zareagowali zachodni sojusznicy, w tym Polska, która podpisała z Koreańczykami kontrakty na dostawę uzbrojenia, m.in. czołgów, samobieżnych armatohaubic i lekkich myśliwców. Władysław Kosiniak-Kamysz, minister obrony narodowej, oświadczył, że MON monitoruje sytuację i otrzymał od Koreańczyków zapewnienie, że realizacja kontraktów zbrojeniowych nie jest zagrożona.
– Nie obawiałbym się o żadne zmiany w dostawach broni i podpisanych umowach. Natomiast nowy prezydent Korei może zmienić wektor polityki zagranicznej kraju z projapońskiego i proamerykańskiego na bardziej asertywny. Jeśli do tego dojdzie, Korea pozostanie ważnym sojusznikiem USA w regionie, ale być może znów zacznie iskrzyć na linii Seul – Tokio z powodu niezałatwionych spraw historycznych z czasów okupacji japońskiej i drugiej wojny światowej – przewiduje Marcin Jacoby.
Podobnego zdania są inni badacze regionu.
– Zmiana na stanowisku prezydenta Korei Południowej to zła wiadomość przede wszystkim dla Japonii i Stanów Zjednoczonych. Z perspektywy obu krajów Yoon był doskonałym partnerem. Kolejny rząd Republiki Korei może być znacznie mniej skłonny do współpracy z Tokio. Możliwe są też problemy w komunikacji z Trumpem – potwierdza Robert Dujarric, szef Instytutu Studiów nad Współczesną Azją na Uniwersytecie Temple w Tokio.
Od chwili ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych politycy w Seulu obawiają się, że nowa amerykańska administracja może zażądać wyłożenia znacznie większych kwot na utrzymanie 28,5 tys. amerykańskich żołnierzy stacjonujących w ich kraju. Są też niepewni dalszej polityki Waszyngtonu wobec Korei Północnej i przyszłości wymiany handlowej z USA.
Kryzys wzmocni demokrację?
Czy całe przesilenie, poza zmianą na stanowisku prezydenta, może mieć długofalowe skutki dla stabilności czwartej co do wielkości gospodarki Azji?
– Krótkoterminowo doszło do lekkiej paniki na rynkach finansowych i spadków na giełdzie. Nie widzę jednak długoterminowego wpływu na stabilność państwa – mówi dr Nicolas Levi z PAN.
Zdaniem profesora Jacoby’ego z SWPS trwający kryzys może ostatecznie wzmocnić koreańską demokrację. Ekspert jest zdania, że parlamentarna większość pod wpływem konfrontacji z nieprzewidywalną głową państwa wprowadzi w tym celu zmiany konstytucyjne.
– Spodziewam się, że parlament zostanie jeszcze mocniej umocowany w konstytucji kosztem władzy prezydenckiej, a wprowadzenie stanu wojennego będzie prawnie utrudnione. Parlament wzmocni również swoją kontrolę nad armią i służbami specjalnymi. Jest też szansa na to, że wszechwładzę straci prokuratura i stanie się tylko jedną z instytucji faktycznie podległych ministrowi sprawiedliwości – ocenia Marcin Jacoby.
Na placach i ulicach Seulu trwają tymczasem demonstracje i pikiety, których uczestnicy, często przy akompaniamencie muzyki, głośno domagają się odejścia prezydenta Yoona. Masowe protesty są pokojowe i dotychczas nie doprowadziły do paraliżu miasta. W ciągu dnia życie w południowokoreańskiej stolicy toczy się niemal normalnie. Obserwatorzy spodziewają się, że demonstracje potrwają przez kolejne dni. Z kolei sprawca całego politycznego zamętu zapowiada na czwartek kolejne orędzie do narodu.
Główne wnioski
- Próba wprowadzenia stanu wojennego była sposobem południowokoreańskiego prezydenta na utrzymanie się u władzy. Zakończyła się niepowodzeniem dzięki determinacji opozycji i obywateli.
- Spodziewane jest, że prezydent Yoon straci stanowisko lub sam z niego zrezygnuje.
- Polityczny chaos nie będzie miał wpływu na realizację kontraktów zbrojeniowych zawartych z Seulem.