Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Społeczeństwo Technologia

Kosmos dla Polaków. „Lecimy na Księżyc! I dostałem zaproszenie do pierwszej powrotnej misji na Marsa” (WYWIAD)

Nie doceniamy tempa rozwoju sektora kosmicznego w Polsce. W tej branży działa już prawie 500 firm, w większości polskich, a jeszcze 10 lat temu były tylko dwie i to zagraniczne. Otworzyła się przed nami dziedzina, w której możemy być wybitni – mówi prof. Tadeusz Uhl, dziekan nowego Wydziału Technologii Kosmicznych AGH. Podkreśla, że nie chodzi tylko o to, by coś w kosmosie przebadać i żeby produkt tam działał, ale o to, by można go było w kosmosie także wyprodukować.

Prof. Tadeusz Uhl, AGH, kosmos
Prof. Tadeusz Uhl – otworzyłem laboratoria dla studentów. Kiedy chcą i jak chcą, mogą z nich korzystać. Mamy osiem kół naukowych z różnych dziedzin związanych z kosmosem. Wieczorami tu nareszcie są tłumy studentów. Fot. AGH

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. O planach przenoszenia z Ziemi w kosmos różnych działalności biznesowych – usług, produkcji leków, materiałów, obiektów.
  2. W jakich misjach kosmicznych zamierzają wkrótce przeprowadzić swoje eksperymenty naukowcy z Wydziału Technologii Kosmicznych AGH.
  3. Jaka jest dynamika rozwoju polskiego sektora kosmicznego i badań związanych z eksploracją przestrzeni pozaziemskiej.

Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Dr Sławosz Uznański wraca ze stacji kosmicznej. Czy oprócz dumy narodowej będą z tego wymierne efekty i to nie tylko w postaci badań, ale też konkretnych rozwiązań użytkowych już w niedalekiej przyszłości?

Prof. Tadeusz Uhl, dziekan Wydziału Technologii Kosmicznych AGH: Tak, oczywiście, ale proszę się nie spodziewać efektów natychmiastowych, od nowego tygodnia! Wszystkie badania, które mu zlecono i które prowadził na ISS, są sensowne i ciekawe. Każde ma inny cel, każde ma inną grupę docelową, bo jedne, to badania z dziedziny medycyny, inne są z informatyki, jeszcze inne z inżynierii materiałowej. Ale wszystkie są ważne dla ludzkości.

Warto wiedzieć

Prof. dr hab. inż. Tadeusz Uhl

Wieloletni wykładowca Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. W kwietniu 2025 roku został dziekanem pierwszego w Polsce Wydziału Technologii Kosmicznych, który powstał z jego inicjatywy na AGH. Uprzednio kierował Centrum Technologii Kosmicznych na AGH, a jeszcze wcześniej był kierownikiem Katedry Robotyki i Mechatroniki.

Jest członkiem Zespołu Interdyscyplinarnego do spraw Programu Wspierania Infrastruktury Badawczej w ramach Funduszu Nauki i Technologii Polskiej Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jako pierwszy Polak został powołany do udziału w pracach Grupy Wysokiego Poziomu (High Level Group) w zakresie Kluczowych Technologii (KTE – Key Enabling Technologies), która działa przy Komisji Europejskiej.

Jest również członkiem Society of Experimental Mechanics, American Society of Mechanical Engineers, International Federation for the Promotion of Mechanism and Machine Science.

AGH

Biznes, który może się przenieść poza Ziemię

Są ważne dla ludzkości na Ziemi, czy dla rozwoju obecności człowieka w kosmosie, czyli dla przyspieszenia eksploracji kosmosu?

Myślę, że tego nie należy rozdzielać, bo gdy coś robimy w kosmosie i z myślą o rozwoju obecności tam człowieka, to wciąż zawsze wracamy z tym na Ziemię. Na przykład badanie Leopardiss ma między innymi na celu przetestowanie określonych zdolności przetwarzania danych pozyskiwanych w kosmosie na orbicie i przesyłanie już przetworzonych danych na Ziemię.

Dlaczego to ważne?

Ponieważ testujemy na Ziemi możliwości przenoszenia poza Ziemię usług Data Center. Jest to nawet w planach samej firmy Axiom, która zorganizowała misję Sławosza.

Wyniesienie poza Ziemię centrów danych byłoby pożądane z wielu powodów, a najważniejsze są kwestie dotyczące energii. Data Center pochłaniają na Ziemi ogromne, coraz większe ilości energii. Szacuje się, że dziś to już 1,5-2 proc. całej zużywanej na świecie energii. A tam jest ona tania i łatwo dostępna – chodzi oczywiście o energię słoneczną. Na Księżycu jest też Hel3, który daje podstawy do planowania budowy w przyszłości elektrowni opartej o to wydajne paliwo. Możliwości pozyskiwania tam energii też już znamy, ale na Ziemię jeszcze się jej przesłać w sposób efektywny nie da. Natomiast przesyłanie danych z kosmosu na Ziemię jest możliwe i w miarę opanowane.

Oczywiście, po drodze jeszcze wiele przeszkód do pokonania, ale po to właśnie prowadzi się badania. Jest to jeden z takich projektów, który w przyszłości mógłby odciążyć Ziemię.

Co dają badania w kosmosie

Gdy dr Sławosz wylatywał, w Polsce rozpętała się dyskusja, czy rząd właściwie wypromował tę misję – bo Polak znowu w kosmosie, a tu połowa Polski nawet o tym nie słyszała. Proszę zatem powiedzieć, jakie znaczenie mają badania medyczne prowadzone na stacji kosmicznej? Gdyby ktoś zapytał: „a po co mi to, dlaczego jako kraj za to zapłaciliśmy”, to co by pan mu odpowiedział?

Dwie rzeczy. Kluczem do wyboru badań, które są prowadzone w czasie tej misji, była ich waga i dla zdobywania przestrzeni kosmicznej, i dla ludzi na Ziemi.

Te badania są ważne nie dlatego, że troszczymy się tylko o paru astronautów, których wyślemy tam od czasu do czasu, bo to rzeczywiście kropla w morzu tych 8 mld ludzi na Ziemi. One są ważne, bo ludzkość na poważnie zaczyna szukać alternatywy dla siebie w kosmosie. Zagęszczenie ludzi na świecie jest już tak duże, że szukamy miejsca, gdzie moglibyśmy dalej się rozwijać. Są już takie plany – Elon Musk chce wysłać na Księżyc 10 tys. ludzi. Oczywiście, że nie w przyszłym roku, ale przecież pomysły się rodzą i kolejni wizjonerzy i kolejne firmy zaczynają się do tego przygotowywać.

Drugi powód, zapewne wciąż dla wielu osób ważniejszy, to zaspokajanie potrzeb ludzi na Ziemi. Mikrograwitacja w kosmosie, która na Ziemi w zasadzie jest niemożliwa do zasymulowania, nadaje materiałom czy związkom chemicznym zupełnie nowe cechy. Otrzymujemy wyjątkowe efekty niemożliwe do osiągnięcia na Ziemi. Na przykład w produkcji leków w warunkach mikrograwitacji można uzyskać związki o znacznie większej skuteczności leczenia.

Badania w kosmosie są ważne nie dlatego, że troszczymy się o paru astronautów. One są ważne, bo ludzkość na poważnie zaczyna szukać alternatywy dla siebie w kosmosie.

Najwięcej dotąd eksperymentów w kosmosie robią właśnie koncerny farmaceutyczne. Wysyłają tam specjalne laboratoria. Zresztą przygotowujemy teraz razem ze Szwajcarami takie laboratorium dedykowane eksperymentom biologicznym i chemicznym. Ma być częścią nowej stacji kosmicznej Gateway, która zastąpi za kilka lat ISS.

Efektywność badań a krótki pobyt na ISS

Czy na prawdziwe, poważne badania dr Sławosz nie miał trochę za mało czasu? Dostał do przeprowadzenia zestaw 13 badań w zaledwie 14 dni pobytu na stacji kosmicznej. Da się je wykonać efektywnie, żeby był z tego realny zysk na Ziemi?

Da się, bez problemu. Rekordzista, francuski astronauta, w trzy miesiące przeprowadził 700 eksperymentów. Proszę pamiętać, że te wszystkie badania nie służą przywiezieniu gotowej technologii. Mają dać odpowiedź na określone pytania.

A dr Uznański był wcześniej długo przygotowywany. Tylko trening do naszego jednego eksperymentu trwał tydzień, a sam eksperyment dziennie zajmuje zaledwie 10 minut.

Komercjalizacja to ważny element planu

Eksperyment AGH to testowanie opaski mierzącej parametry życiowe użytkownika. Czym ma się to różnić od urządzeń tego typu, których na Ziemi jest przecież już mnóstwo?

Najkrócej rzecz ujmując, chcemy, by powstał produkt, który nie tylko będzie skutecznie działał w kosmosie, ale też można go w kosmosie wyprodukować.

Gdy człowiek na nowo znajdzie się na Księżycu i postanowi go zasiedlić to musi być gotowy, żeby wyprodukować sobie to, co najbardziej niezbędne – ubranie, żywność, jakieś czujniki potrzebne do egzystencji i eksploracji. Wożenie wszystkiego z Ziemi to mało wydajny i kosztowny pomysł.

My pokazaliśmy pełną mapę drogową dla naszego projektu – od produkcji na Księżycu aż do etapu dojścia do głębokiego kosmosu, poza naszą galaktykę. Udowadniamy – temu m.in. służą badania na ISS – że nasze czujniki będą tam działać do pomiaru parametrów zdrowia, ale też innych czynników, np. ciśnień. Badamy też stabilność nanomateriałów, które stworzyliśmy – to zawiera ta celulozowa opaska na nadgarstek [ramka poniżej – red.].

Jak się bada w kosmosie

Czy zgłaszając swój projekt – opaskę do eksperymentu na ISS musieliście pokazać plan – od badań na uczelni do przyszłej komercjalizacji produktu?

Oczywiście. ESA preferuje doświadczenia, które zgłaszają firmy. W przypadku misji Polaka wyjątkowo wybrano także sporo uczelnianych projektów badawczych. Ale to dlatego, że płaci za nie Polska, a zależało nam na tym, a dwa, że projekty uczelniane też mają być w przyszłości komercjalizowane.

Zakładamy uczelniany startup, chcemy rozwijać ten projekt.

Zdaniem eksperta

Materiał, który łatwo wyprodukować w kosmosie

Ten materiał to celuloza bakteryjna. Opracowałam technologię jej produkcji. Jest łatwa do pozyskania i bardzo wytrzymała. Może zastąpić skórę zwierzęcą. Może służyć jako bandaż, membrana do bioogniw, lina, tkanina. To rewelacyjny materiał. Chcemy z niego szyć skafandry kosmiczne, bo jest odporny na każdy rodzaj promieniowania kosmicznego. W kosmosie można go produkować bez konieczności przywożenia surowców z Ziemi. O to właśnie chodzi – by kosmos stawał się samowystarczalny. Chcemy produkować celulozę bakteryjną w bioreaktorach, wykorzystując odpady organiczne ze stacji kosmicznych. To będzie nasz surowiec.

Bioreaktor to – można powiedzieć – urządzenie, które zapewnia kontrolowaną produkcję materiału. Nie musi być zasilany energią elektryczną – może to być system pasywny. I takie właśnie systemy projektujemy.

Kto wybrał i kto finansuje badania na ISS?

Z 64 propozycji zgłoszonych z Polski Europejska Agencja Kosmiczna wybrała 13. Moim zdaniem to dobrze, że decydowała ESA, bo Polska ma jeszcze zbyt małe doświadczenie w tej dziedzinie, by ocenić, co jest najistotniejsze w danym momencie rozwoju sektora kosmicznego. Także ESA je opłaciła, ale ze składek członkowskich, w tym polskich.

Polska ma świetny zwrot składki, bo jesteśmy przecież bardzo początkującym krajem w technologiach kosmicznych.

Podwójne wykorzystanie nauki to norma

Czy któreś z tych badań dotyczy sektora zbrojeniowego i może posłużyć do produkcji kosmicznej broni?

Niektóre technologie mają potencjał podwójnego zastosowania – mogą służyć zarówno celom cywilnym, jak i wojskowym. To nie jest wyjątek, lecz reguła w rozwoju nauki i techniki.

Przestrzeń kosmiczna to obszar, gdzie wiele regulacji dopiero powstaje, co daje większą swobodę działania. W kosmosie możliwe jest testowanie technologii w warunkach, które na Ziemi byłyby trudne lub niemożliwe do odtworzenia. Firmy często właśnie tam sprawdzają nowe rozwiązania, a dopiero potem dostosowują je do obowiązujących norm i przepisów na Ziemi.

Ostatecznie chodzi o innowacje i ich potencjał komercyjny – wiele z tych technologii trafia później na rynek. Ale to nie oznacza, że ich rozwój jest niekontrolowany, czy służy wyłącznie zyskowi. Każde zastosowanie – zarówno w kosmosie, jak i na Ziemi – podlega ocenie etycznej i prawnej, a odpowiedzialność spoczywa na tych, którzy je wdrażają.

Warto wiedzieć

Nadzór działań w kosmosie

Instytucje:

Komitet ds. Pokojowego Wykorzystania Przestrzeni Kosmicznej (COPUOS): główne ciało ONZ zajmujące się regulacją przestrzeni kosmicznej; tworzy międzynarodowe standardy i rekomendacje dotyczące pokojowego, odpowiedzialnego i zrównoważonego wykorzystania technologii kosmicznych.

European Space Agency (ESA) odpowiada za rozwój i nadzór nad projektami kosmicznymi państw członkowskich, ocenia wpływ technologii na środowisko, bezpieczeństwo i etykę, współpracuje z przemysłem i agencjami rządowymi w zakresie komercjalizacji technologii. W Polsce działa wspólnie z Polską Agencją Kosmiczną.

Prawo:

Traktat o przestrzeni kosmicznej (OST – Outer Space Treaty, 1967 r.), kluczowy dokument prawa kosmicznego; zakazuje rozmieszczania broni masowego rażenia w przestrzeni kosmicznej; podkreśla odpowiedzialność państw za działalność swoich podmiotów prywatnych i publicznych.

Źródło: AGH

Polski kosmos

Jaka jest dynamika rozwoju tego sektora w Polsce?

Myślę, że nie doceniamy tempa rozwoju sektora kosmicznego w Polsce. W tej branży działa już prawie 500 firm – dokładnie 495 – w większości polskich, a jeszcze 10 lat temu były tylko dwie i to zagraniczne. Dziś w tej branży pracuje już w kraju 15 tys. osób – inżynierów, programistów, wybitnych ekspertów, wręcz wizjonerów, bo to sektor, w którym nie można się opierać na minionych rozwiązaniach. Tych po prostu nie ma. Nikt nie ma takich inżynierów jak my. Polska jest też słynna na świecie z dobrego software'u kosmicznego.

A konkurujemy przecież z najbardziej rozwiniętymi gospodarkami. W Stanach w tym sektorze zatrudnionych jest ponad milion ludzi, w Chinach – oficjalnie 300 tys., ale myślę, że to zaniżone statystyki, we Francji około 250 tys. osób.

Otworzyła się przed nami dziedzina, w której możemy być wybitni. Jeśli tego nie zmarnujemy. Rozwój sektora wymaga nie tylko pomysłów i pieniędzy prywatnych firm, ale też wsparcia publicznego.

Otwarcie na pomysły wymaga odwagi

Znam przypadki młodych polskich badaczy, wynalazców, którzy, żeby coś osiągnąć, stworzyć, musieli wyjechać do pracy za granicę. Świetnym przykładem jest historia Rafała Modrzewskiego, założyciela ICEYE, firmy, która buduje największą na świecie komercyjną konstelację mikrosatelitów radarowych zapewniających dostęp do aktualnych danych z obserwacji Ziemi. Dzisiaj wszyscy w Polsce chętnie się przyznają do polskości tej firmy, ale prawda jest taka, że, aby przeprowadzić niezbędne badania, Modrzewski musiał wyjechać na uniwersytet do Finlandii.

Tam dano mu wolną rękę. U nas nie miał warunków. Nie chcę, żeby to się powtarzało. Ja otworzyłem laboratoria dla studentów. Jeśli tylko mają pomysł – kiedy chcą i jak chcą, mogą z nich korzystać. Mamy tu osiem kół naukowych z różnych dziedzin związanych z kosmosem. Wieczorami tu nareszcie są tłumy studentów. Ale wciąż nie każdy na uczelni to rozumie, nie powiem, żeby mi to przysporzyło przyjaciół.

Każdy kraj, który aspiruje do tego, by utrzymać się w grupie najszybciej rozwijających się państw, ma własny program kosmiczny. Polska programu kosmicznego jeszcze nie ma.

Każdy kraj, który aspiruje do tego, by utrzymać się w grupie najszybciej rozwijających się państw, ma własny program kosmiczny. Polska programu kosmicznego jeszcze nie ma. Wprawdzie w 2017 r. Sejm przyjął strategię dla Polski w kosmosie, ale niestety nie ma programu, który by realizował tę strategię. Przede wszystkim nie ma żadnych wydzielonych środków finansowych. Możemy tylko walczyć o pieniądze z Europejskiej Agencji Kosmicznej. A konkurujemy z krajami, które mają 50-letnie tradycje działalności w kosmosie.

Jak kształcić studentów

W kręgach akademickich i badawczych w Polsce ścierają się dziś dwa trendy. Zwolennicy pierwszego uważają, że nauka i uczelnie powinny skupiać się wyłącznie na dydaktyce, czyli nauczaniu, bez zajmowania się komercyjną działalnością. Druga grupa przekonuje, że to opracowywanie różnych nowatorskich rozwiązań i ich komercjalizacja powinny być ostatecznym celem Akademii. Pana zdaniem wszystkie działania powinny się kończyć projektami rynkowymi, czy jednak uczenie studenta jest ważniejsze?

To jest głębsze pytanie polityczne. Czy chcemy mieć ludzi kreatywnych, tworzących własne biznesy i tworzących firmy, które są widoczne na świecie? Czy też chcemy być dostawcą inżynierów dla międzynarodowych koncernów, które uwielbiają ich zatrudniać do swoich firm?

Żeby dokonać rzeczy przełomowych, musimy zacząć od nauki. Nie da się zacząć w połowie drogi. Uczelnia musi stworzyć podstawy do zrobienia produktu, czyli opracować jakieś prawa fizyki, zbadać pomysł na poziomie badań podstawowych, doprowadzić projekt do etapu TRL– czyli gotowości technologicznej produktu – na poziomie trzecim, maksymalnie piątym. To etap prototypu przebadanego w laboratorium. Stąd jeszcze daleka droga do gotowego produktu.

Trzy zadania dla Akademii

I to jest pierwsze zadanie uczelni – dostarczenie tej podstawowej wiedzy, która umożliwia firmom w laboratoriach firmowych otrzymać produkt. Drugie zadanie uczelni: generować pomysły – w firmach nie mają na to czasu. W firmach trwa gaszenie pożarów, więc pomysły powinni zasysać z uczelni. Ale nie gotowe rozwiązania.

I trzecia, najważniejsza funkcja uczelni, to dostarczać talenty. Jako uniwersytet, powinniśmy dostarczać talenty takie, jakie wskazuje nam polityka państwa.

To jest głębsze pytanie polityczne. Czy chcemy mieć ludzi kreatywnych, tworzących własne biznesy i tworzących firmy, które są widoczne na świecie? Czy też chcemy być dostawcą inżynierów dla międzynarodowych koncernów, które uwielbiają ich zatrudniać.

Jeżeli więc mamy politykę, która stawia na rozwój kraju przez budowanie potencjału przemysłowego, potencjału intelektualnego, to musimy inwestować w ludzi. W ludzi, którzy nie tylko potrafią coś wymyślić, ale też, którzy się nie boją podejmować decyzji.

To nie idzie w parze?

Już Freud mówił, że nie wszyscy chcą wolności, bo wolność to odpowiedzialność, a ludzie boją się odpowiedzialności. Musimy ich tego uczyć: chcesz być wolny – musisz być odpowiedzialny, musisz podejmować decyzje i brać na siebie ryzyko ich skutków.

Biznes kosmiczny chłonie pomysły

A czy pan, panie profesorze, widzi, że firmy podchwytują wasze pomysły?

Oczywiście, że tak.

To chyba nie jest oczywiste, mamy w Polsce spadek, a nie wzrost inwestycji.

Podam przykład projektu, który właśnie się toczy. W Polsce przez lata prowadzono wiele badań nad ogniwami paliwowymi, ale większość z nich kończyła się na etapie doskonalenia materiałów – brakowało przejścia do praktycznych zastosowań. Pięć lat temu odkupiłem od uczelni patent – za kwotę wyższą niż pierwotnie oczekiwano – i na tej bazie założyłem firmę Hydrogentech.

Dziś mamy gotowy produkt, unikatowy na skalę światową. Zainteresowanie nim jest ogromne – zgłosiły się do nas międzynarodowe koncerny z USA, Europy i Azji. Rozważam przekazanie firmy w inne ręce, ja zrealizowałem swój cel: doprowadziłem technologię z fazy koncepcji do realnego, funkcjonującego rozwiązania. Teraz przyszedł czas na kolejny etap jej rozwoju i skalowania.

Okazuje się natomiast, że Europejska Agencja Kosmiczna finansuje projekt przygotowania do działania na Księżycu takiego ogniwa paliwowego, jakie już mamy. Na Księżycu jest wodór, który możemy wykorzystać do produkcji energii tą właśnie metodą.

Kosmos potrzebuje ogromnej liczby pomysłów, ogromnej liczby badań, ogromnej liczby rozwiązań, które umożliwią eksplorację i eksploatację złóż kosmicznych. 15 lat temu wyniesienie kilograma towaru w kosmos kosztowało 100 tys. dolarów, dziś kosztuje 20 tys. i te ceny szybko spadają. Z przywożeniem surowców będzie podobnie, dostępność kosmosu jest znacznie większa.

Wydział, którym pan kieruje, powstał zaledwie kilka miesięcy temu i jest jedyny w Polsce. Nie ma z kim wymieniać doświadczeń, prawda? Czy biznes szuka współpracy z wami, z uczelnią, jako wykonawcą potencjalnych badań, czy to AGH musi się promować jako podmiot, który chce współpracować z branżą kosmiczną?

Połowa pracowników naszego wydziału to obcokrajowcy z dużym doświadczeniem w tym sektorze, w badaniach dotyczących kosmosu. My ich rzeczywiście nie mamy, a chcemy wychować nowe pokolenie kadr. Prowadzę politykę otwartych drzwi. Regularnie zapraszam wszystkie firmy kosmiczne z Europy i ze świata. Pokazuję naukowcom i studentom, że przemysł kosmiczny żyje i ich potrzebuje. Co dwa tygodnie inna firma prezentuje, co robi i do czego potrzebuje nowych ludzi.

Za rok lecimy na Księżyc! Potem Mars

Czy chiński sektor kosmiczny, który ma ogromne ambicje eksploracji Księżyca, interesuje się jakąś kooperacją?

Oczywiście, że tak. Dostałem ostatnio zaproszenie do udziału w misji powrotnej na Marsa. To ma być pierwsza na świecie misja z zaplanowanym powrotem z czerwonej planety, która ma pozyskać fizyczne próbki. Zaproszono nas, byśmy zaproponowali eksperyment, jaki chcielibyśmy przeprowadzić na Marsie.

Dostałem zaproszenie do udziału w misji powrotnej na Marsa. Chcielibyśmy powtórzyć na Marsie eksperyment, który wcześniej, bo już w 2026 r., zamierzamy przeprowadzić na Księżycu.

Wspaniale. I kiedy miałoby to być?

W 2028 r.

I już pan wie, co chcielibyście przebadać w czasie tej misji?

Ja już to mam w szczegółach zaplanowane! Dostaliśmy od nich wytyczne, ile może ważyć to, co chcemy wysłać na Marsa, jaką moc elektryczną dostaniemy do zrealizowania eksperymentu. Już wysłaliśmy do Chin naszą propozycję, czekamy na ich ocenę i mam nadzieję – akcept.

Kosmiczny pył

Co chcecie sprawdzić w marsjańskich warunkach?

Chcielibyśmy powtórzyć na Marsie eksperyment, który wcześniej, bo już w 2026 r., zamierzamy przeprowadzić na Księżycu. Bo lecimy na Księżyc!

Naukowo zajmujemy się takimi zjawiskami jak adhezja i abrazja. Adhezja to jest przyczepianie się cząstek naelektryzowanych do materiałów, z których są wykonane urządzenia, które mają na Księżycu pracować – na Księżycu wszystko jest naelektryzowane.

Chodzi nam o to, by znaleźć taki materiał, dla którego adhezja jest najmniejsza, co oznacza, że nie będzie się do niego przyklejał pył księżycowy. To przyklejanie się było jedną z przeszkód, która zadecydowała o zatrzymaniu programu Apollo. Pył niszczy wszystko – wówczas niszczył m.in. skafandry. Drugim równie ważnym zjawiskiem jest abrazja: pył księżycowy na skutek naelektryzowania odrywa się od powierzchni Księżyca i porusza się z dużą prędkością (grawitacja na Księżycu to jedna szósta ziemskiej).

To jest bardzo twardy pył, bo prawie 50 proc. to krzemionka. Gdy więc uderza w różne elementy z prędkością dochodzącą do ponad 100 m na sekundę, to powoduje wyrywanie cząsteczek materiału i niszczy ten materiał – to właśnie abrazja.

Trzeba umieć ochronić wszystko, co chcemy umieścić na Księżycu, zaplanować pokrycia, które będą odporne na te warunki, a także będą odporne na ogromne promieniowanie protonowe na Księżycu. Takie badania podstawowe robimy na AGH, a za rok będziemy mieli szansę przeprowadzić je w warunkach kosmicznych.

Z kim lecicie na Księżyc?

To jest prywatna misja firmy Astrobotic Technologies. Nam udział w niej zaproponowały Emiraty Arabskie – firma Orbital Space – które finansują tę misję na Księżyc.

Kto steruje kosmicznym chaosem

Gdy zliczyć wszystkie planowane misje na różne ciała niebieskie, zapowiedziane budowy nowych stacji kosmicznych i umieszczanie kolejnych satelitów, to w kosmosie robi się straszny tłok. Ktoś tym zarządza, są jakieś przepisy, kto, gdzie i kiedy może wylądować albo nie?

Nie ma na razie prawa kosmicznego. Są ogólne prawa, jak procedura NIS2, która obowiązuje też w kosmosie.

W zasadzie dyskusja na świecie idzie w kierunku obowiązku rejestrowania wszystkich obiektów, które się wysyła w kosmos. Polska przygotowuje swoje prawo kosmiczne w podobnym tonie. Na razie panuje tu całkowita dowolność. Kto pierwszy postawi łazika, nogę albo jakiś kontener ten uzna się za właściciela terenu.

Warto wiedzieć

Dyrektywa Network and Information Security 2

NIS2 to regulacja Unii Europejskiej, której głównym celem jest podniesienie poziomu cyberbezpieczeństwa w UE. Ujednolica przepisy, rozszerza zakres podmiotów objętych przepisami oraz zaostrza wymogi dotyczące zarządzania ryzykiem i raportowania o incydentach. NIS2 ma na celu stworzenie bardziej odpornego i bezpiecznego środowiska cyfrowego dla kluczowych usług i infrastruktury w Europie.

xyz

Budujemy kosmiczną śmieciarkę

Razem z tym coraz większym ruchem kosmicznym rośnie też problem gwałtownego zaśmiecania przestrzeni kosmicznej. Trzeba zacząć wdrażać zasady zrównoważonego rozwoju kosmosu, zanim zabrniemy tak daleko, że już nikt nie będzie się chciał za to wziąć.

Jest aż tak źle?

Na Marsie, gdzie człowiek nawet jeszcze nie stanął, jest już 10 ton śmieci. Księżyc też jest zagracony. Na LEO, orbicie najbliższej Ziemi, z prędkością 7,8 km na sekundę porusza się 35-40 tys. tylko małych elementów (10x10x10 cm) uznawanych za odpady. Rośnie ryzyko zderzeń z satelitami.

Europejska Agencja Kosmiczna opublikowała plan wyłapywania kosmicznych śmieci, ale też strategię „zero nowych odpadów”. Od 2030 r. w Europie wszystkie satelity mają być tak zaprojektowane, by nie tworzyć nowych śmieci. Po zakończeniu eksploatacji ma następować tak zwana deorbitacja, czyli spalenie w atmosferze ziemskiej. Tak się właśnie stało z małym satelitą badawczym wysłanym w kosmos przez AGH. Zrobił, co do niego należało i spłonął w atmosferze.

Jak zbierać kosmiczne śmieci? Czy możliwe jest ich odzyskiwanie?

Moja doktorantka przygotowuje robota, który ma tam lecieć i zbierać odpady. Wygląda to jak satelita z trzema trąbami słonia, które mają wyłapywać odpady i kierować je na trajektorię w stronę atmosfery Ziemi.

Przygotowujemy też projekt, który polega na recyklingu satelitów-zombi, które od dawna nie działają. Chcemy odzyskiwać ich części i przeznaczać je do ponownego użytku.

Recykling odpadów do podboju Księżyca

Już kilka lat temu padały zapowiedzi uruchomienia jeszcze w tej dekadzie orbitalnych fabryk – czy mogą wykorzystywać te odpady? A może chcecie to sprowadzać na Ziemię?

Nie – chcemy to przerabiać w kosmosie. Albo będziemy to przetwarzać w jakichś fabrykach na orbicie, albo transportować na Księżyc i tam wykorzystywać na przykład do budowy habitatów albo serwisowania jakichś urządzeń. Są firmy, które już mają takie pomysły albo nawet i plany.

W Kosmosie ma powstać osiem nowych stacji kosmicznych. Wspomniana przeze mnie wcześniej Gateway to wspólny projekt europejski i Amerykański – program Artemis. Nie wiadomo tylko, czy Artemis przeżyje administrację prezydenta Trumpa, a w tej branży Europa samodzielnie wciąż jest bardzo słaba. Wystarczy porównać liczbę satelitów wyniesionych przez konkretne kraje tylko w ostatnim roku.

W 2024 r. wszystkich wyniesień satelitów na świecie było łącznie 256. Ameryka przeprowadziła ich 159, w tym sam Elon Musk 139 razy. Chiny – 61 i warto podkreślić, że firmy prywatne w Chinach też już mają rakiety wynoszące. Indie – siedem razy, Rosja 11 razy, Iran cztery razy, a cała Europa trzy razy! I wciąż słyszę od europejskich polityków, że to nieważne i że nie ma rynku, zapotrzebowania, więc po co w to inwestować. A przecież dziesiątki firm z Europy zlecają usługę w USA.

Prywatyzacja kosmosu

Tam jest to już dużo tańsze, bo skala usług rośnie. A rośnie, bo w Stanach Zjednoczonych kosmos został sprywatyzowany. Rozwój jest oparty głównie na firmach prywatnych. To już nie jest monopol agencji kosmicznych, a Europa przespała moment liberalizacji rynku. Nie potrafimy naszego rozwoju technologicznego przekuć na kosmiczne misje.

Wielokrotnie głośno było o udziale polskich firm i uczelni w budowie różnych kosmicznych łazików – dostarczają rozwiązania, elementy techniczne, wyposażenie. Studenci wciąż wygrywają jakieś konkursy na budowę łazików. Dlaczego my właściwie nie wysłaliśmy dotąd na Księżyc własnego, całego urządzenia z biało-czerwoną szachownicą?

Też tego nie rozumiem. I zamierzam to zmienić. Nie widzę powodu, byśmy nie mogli stworzyć jednego zespołu, zbudować łazik od początku do końca i wylobbować jego wysłanie na Księżyc. Próbuję to robić. Gdy widzę, jak chętnie zapraszają nas do różnych misji, wierzę, że jestem w stanie załapać nas na jakąś prywatną zagraniczną misję kosmiczną i wysłać polski łazik.

Główne wnioski

  1. Badania kosmiczne i ich znaczenie: Prof. Tadeusz Uhl podkreśla, że badania prowadzone przez dr. Sławosza Uznańskiego na ISS mają znaczenie zarówno dla eksploracji kosmosu, jak i dla zastosowań na Ziemi. Eksperymenty obejmują medycynę, informatykę i inżynierię materiałową. Badania w mikrograwitacji pozwalają uzyskać wyjątkowe właściwości, np. leków oraz testują nowatorskie rozwiązania biznesowe.
  2. Rozwój sektora kosmicznego w Polsce: Działa w nim 495 firm i 15 tys. specjalistów. Prof. Uhl wskazuje na potrzebę wsparcia publicznego i tworzenia programu kosmicznego. Prowadzonych jest wiele innowacyjnych projektów z potencjałem komercyjnym. Polska ma szansę odegrać istotną rolę w misjach kosmicznych, np. przez udział w misji na Marsa w 2028 r. czy wysłanie własnego łazika na Księżyc, co wymaga jednak większej współpracy i wsparcia.
  3. Wyzwania i przyszłość eksploracji kosmosu: Badania AGH dotyczą m.in. rozwiązań związanych z eksploracją Księżyca i Marsa, np. na materiałach odpornych na pył księżycowy. Coraz większym problemem jest szybko rosnące zaśmiecanie przestrzeni pozaziemskiej. AGH pracuje nad projektami, które mają służyć recyklingowi kosmicznych odpadów.