Krzyż śmierci znów nad Wall Street. Historyczny sygnał ostrzegawczy na indeksie S&P 500
Notowania spółek notowanych w Nowym Jorku mają za sobą naprawdę trudny okres. Z dwóch wykresów obserwowanych przez inwestorów kierujących się analizą techniczną wynika jednak, że najgorsze dopiero może nadejść. Wystąpiła formacja, która w przeszłości poprzedzała największe krachy giełdowe.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Czym jest „krzyż śmierci” i jak go odczytać.
- Kiedy występował w przeszłości i co oznaczał.
- Dlaczego nie należy go ignorować.
Kiedy zwolennicy analizy fundamentalnej zwracają uwagę na obecne oraz prognozowane wyniki spółek, entuzjaści analizy technicznej patrzą na aktualne oraz przeszłe ruchy wykresów. Choć sposób działania obu grup się różni, mają wspólny cel: przewidzieć kolejne ruchy notowań giełdowych. Dlatego nie lekceważą nawzajem swoich ustaleń – zwłaszcza wtedy, gdy mogą one mieć istotne znaczenie.
Bez dwóch zdań, potencjalnie kluczowe może się okazać to, co ostatnio odkryli inwestorzy kierujący się analizą techniczną. Mowa o tzw. krzyżu śmierci, który powstaje wtedy, gdy 50-dniowa średnia krocząca dla indeksu S&P 500 spada i przecina 200-dniową średnią kroczącą. To formacja, która w przeszłości zawsze poprzedzała najtrudniejsze okresy na nowojorskiej giełdzie.
Kosa na zyski
„Krzyż śmierci” zazwyczaj widoczny jest wtedy, gdy dane gospodarcze w USA się pogarszają, a nastroje giełdowe stają wisielcze. Znany jest z tego, że zwiastuje okres wzmożonej zmienności cenowej. Widać go było w listopadzie 1999 r., czyli u szczytu bańki internetowej i w październiku 2000 r., tuż przed krachem. Wystąpił też w grudniu 2007 r., poprzedzający upadek banku Lehman Brothers i wielki kryzys finansowy.
W ostatnich latach ta „śmiercionośna” formacja pojawiła się w marcu 2020 r., gdy gospodarki świata zaczęły się zamykać w obawie przed pandemią koronawirusa. Kolejny raz wystąpiła w marcu 2022 r., zwiastując nadchodzącą bessę na amerykańskiej giełdzie, wywołaną przez podwyżki stóp Fedu walczącego z inflacją w USA.
Powtórka z rozrywki?
Od tamtej pory „krzyż śmierci” zniknął z radarów inwestorów – aż do minionego tygodnia. Dokładnie w poniedziałek, 14 kwietnia, 50-dniowa średnia krocząca dla indeksu S&P 500 spadła i przecięła 200-dniową średnią kroczącą. Czy rzeczywiście jest się czego obawiać? Jak to w analizie technicznej – podpowie historia.
Poprzedni „krzyż śmierci”, który pojawił się trzy lata temu, poprzedził istotny spadek notowań spółek w USA. Indeks S&P 500 stracił niemal 15 proc. i wrócił do punktu wyjścia dopiero po siedmiu miesiącach. Podobnie było w latach 2000, 2007 i 2018, gdy formacja zwiastowała kilkunastoprocentową korektę głównego amerykańskiego indeksu.
Strach ma wielkie oczy
Zdarzało się jednak, że skutki formacji nie były bardzo dotkliwe. W kilku przypadkach „krzyż śmierci” pojawiał się z opóźnieniem – już po rozpoczęciu spadków wywołanych sytuacją gospodarczą lub makroekonomiczną. Tak było m.in. po wybuchu pandemii – formacja ukształtowała się dopiero 30 marca 2020 r., kiedy świat już żył w zamknięciu.
Firma LPL Financial przeanalizowała skutki wszystkich „krzyżów śmierci” z ostatnich 75 lat. Wyniki? Mediana miesięcznej stopy zwrotu z S&P 500 po pojawieniu się formacji wynosiła zaledwie –0,7 proc. Co więcej, w ciągu trzech miesięcy od wystąpienia formacji indeks częściej rósł niż spadał.
Wysyp ostrzeżeń
Chociaż o „krzyżu śmierci” mówi się głównie w kontekście indeksu S&P 500, czasem zwraca się na niego uwagę również w przypadku innych indeksów lub spółek. Tego samego dnia, co na głównym indeksie, formacja pojawiła się także na technologicznym indeksie Nasdaq 100 oraz w notowaniach spółki Tesla.
Ostatnio „krzyż śmierci” na wykresie Nasdaq 100 wystąpił w marcu 2022 r. i poprzedzał 25-procentowy spadek. W przypadku Tesli można go było zaobserwować na początku minionego roku, również przed ponad 20-procentową obniżką notowań.
Zdaniem eksperta
Analizować z rozsądkiem
Ostatnie 20 przypadków wystąpienia tej formacji na indeksie S&P 500 jest jednak bardziej intrygujące. W 2020 r. „krzyż śmierci” pojawił się na początku pandemii i poprzedził spektakularną hossę, wywołaną bezprecedensowym luzowaniem polityki monetarnej w USA. Dwa lata później sygnalizował początek znaczących spadków, których przyczyną było zacieśnianie polityki pieniężnej za oceanem.
Niepokojące jest to, że w czasie recesji gospodarczych w USA – takich jak te wywołane pęknięciem bańki internetowej w 2000 r. czy kryzysem finansowym z 2007 r. – „krzyż śmierci” zawsze prowadził do załamania notowań rzędu nawet 40-50 proc.
Obecna sytuacja makroekonomiczna dodatkowo utrudnia interpretację znaczenia aktualnego sygnału. Zapowiedzi nowych ceł ze strony administracji Donalda Trumpa tworzą nową rzeczywistość gospodarczą i zmuszają banki centralne do przemyślenia planów dotyczących polityki monetarnej. S&P 500, który obecnie znajduje się ok. 32 proc. poniżej lutowych maksimów, wszedł w fazę korekty.
Nie dziwi zatem, że eksperci opisują „krzyż śmierci” jako wskaźnik opóźniony – częściej potwierdza istniejący trend niż zapowiada przyszły. Dla otuchy warto jednak dodać, że nawet jeśli poprzedza poważne załamanie, to w średnim i długim terminie rynek zazwyczaj wraca na ścieżkę wzrostu.
Główne wnioski
- Formacja „krzyża śmierci” jest sygnałem ostrzegawczym, wskazującym na potencjalne nadejście trudnego okresu na giełdzie. Powstaje wtedy, gdy 50-dniowa średnia krocząca indeksu S&P 500 spada i przecina od góry 200-dniową średnią kroczącą. Historycznie ta formacja poprzedzała największe krachy giełdowe, takie jak bańka internetowa w 2000 r., kryzys finansowy w 2007 r. czy załamanie na początku pandemii w 2020 r.
- Chociaż „krzyż śmierci” zapowiada zwykle wzmożoną zmienność i możliwe spadki, nie zawsze prowadzi do długotrwałej bessy. Analiza historyczna pokazuje, że w wielu przypadkach po pojawieniu się tej formacji indeks S&P 500 dość szybko się odbudowywał, a nawet notował wzrosty. Statystyki wskazują, że po wystąpieniu „krzyża śmierci” mediana miesięcznej stopy zwrotu była nieznacznie ujemna, a w ciągu trzech miesięcy indeks częściej rósł niż spadał.
- Sytuacja na rynku w USA jest dodatkowo obciążona czynnikami makroekonomicznymi i geopolitycznymi. Obecny „krzyż śmierci” na S&P 500 pojawił się w kontekście niestabilności związanej m.in. z polityką handlową USA i groźbą wojny handlowej.

