Los starych bloków węglowych przesądzony. Szef PGE: nie chcę być prezesem, który zgasi światło w spółce (WYWIAD)
Do końca tego roku Polska Grupa Energetyczna zamknie dwa bloki węglowe w Gryfinie, a kolejne dwa w połowie 2026 r. Plan wygaszenia Elektrowni Dolna Odra wywołał protest pracowników, władz samorządowych i polityków PiS. Takich starych „węglówek” w Polsce jest więcej – a ich los jest przesądzony. W ich miejsce powstają już nowe bloki gazowe. – Wyeksploatowane, 50-letnie bloki węglowe generują straty sięgające kilkuset milionów złotych w każdej lokalizacji. Musimy modernizować PGE, bo inaczej zostaniemy ze starymi aktywami, niepotrzebnymi operatorowi – wyjaśnia prezes PGE Dariusz Marzec w rozmowie z XYZ.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak długo działać będą najstarsze bloki węglowe PGE.
- Jakie technologie zastąpią stare „węglówki”.
- Jak prezes PGE odpowiada na zarzuty związków zawodowych.
Polska Grupa Energetyczna planowała w tym roku zamknąć wszystkie cztery bloki węglowe Elektrowni Dolna Odra w Gryfinie. Po rozmowach ze związkami zawodowymi zdecydowała się jednak rozłożyć ten proces na dwa etapy. Zgodnie z nowym harmonogramem dwa bloki zostaną wycofane z końcem 2025 r., a dwa kolejne będą pracować do końca sierpnia 2026 r. Spółka tłumaczy, że produkcja energii w tej elektrowni od lat systematycznie spada i w 2025 r. będzie o 60 proc. niższa niż w 2024 r. Wysokie koszty utrzymania i remontów sprawiają, że jednostki węglowe pozostają trwale nierentowne. Z ustaleń wynika, że spośród 760 członków załogi pracę może stracić nawet 600 osób do 2030 r.
Likwidacji elektrowni sprzeciwiają się działające w PGE związki zawodowe oraz część lokalnych polityków. Burmistrz Gryfina Mieczysław Sawaryn wystosował list do władz krajowych w obronie zakładu pracy. Podkreśla w nim, że decyzja zarządu PGE została oparta wyłącznie na rachunku ekonomicznym, z pominięciem aspektu bezpieczeństwa energetycznego kraju.
PGE przekonuje jednak, że nie pozostawia systemu bez nowych mocy. W Gryfinie już działają dwa bloki gazowe o łącznej mocy niemal 1,4 GW. Spółka ogłosiła też przetarg na budowę kolejnej jednostki gazowej oraz bateryjnego magazynu energii o mocy 400 MW. W trzecim kwartale przyszłego roku (2026 r.) ma zostać oddana do użytku także nowa ciepłownia dla Gryfina.
Podobny scenariusz czeka bloki węglowe w Rybniku. Zastąpią je bloki gazowe, z których pierwszy ruszy na przełomie 2026 i 2027 r. Stare „węglówki” pozostają problemem także dla innych koncernów energetycznych. Przedstawiciele Polskich Sieci Elektroenergetycznych podkreślają, że w kolejnych latach energetyka węglowa wciąż będzie potrzebna w krajowym systemie. Będzie jednak pełnić rolę rezerwową i nie w takiej skali jak dziś.
Duże zmiany w systemie energetycznym
Barbara Oksińska, dziennikarka XYZ: Dlaczego PGE wygasza bloki węglowe w Dolnej Odrze?
Dariusz Marzec, prezes Polskiej Grupy Energetycznej: Mamy cały szereg aktywów konwencjonalnych, których czas eksploatacji dobiega końca ze względów technicznych. Niektóre bloki węglowe mają ponad 50 lat. Dlatego realizujemy program modernizacji i transformacji naszych aktywów wytwórczych. Stare jednostki projektowano w innych realiach rynkowych i miały pracować jednolicie „pod sznurek”. Tymczasem polski system energetyczny w ostatnich latach zmienił się diametralnie – dziś jego praca jest zdeterminowana przez źródła odnawialne. Potrzebujemy więc takich źródeł wytwórczych, które będą mogły elastycznie dopasowywać swój profil pracy do potrzeb systemu i zmieniać moc nawet kilkanaście razy w ciągu dnia. Tak działają nasze nowe bloki gazowe w Dolnej Odrze, podczas gdy stare bloki węglowe technicznie nie są do tego zdolne.
Dochodzi także kwestia środowiskowa. Bloki gazowe emitują o około 70 proc. mniej CO2 niż bloki węglowe, co przekłada się na ich rentowność. Wyeksploatowane, 50-letnie jednostki węglowe generują straty sięgające kilkuset milionów złotych w każdej lokalizacji – w Dolnej Odrze to ok. 300 mln zł rocznie. Bloki te nie są w stanie funkcjonować z zyskiem nawet przy dodatkowych przychodach z rynku mocy [wynagrodzenie za pozostawanie w gotowości do pracy – red.]. Koszty ich utrzymania są zbyt wysokie i nie ma dla nich ekonomicznego uzasadnienia.
Będą zwolnienia w lokalizacjach, gdzie bloki węglowe zastępowane są gazowymi?
Nasze inwestycje polegają na zastępowaniu starych jednostek nowoczesnymi blokami gazowymi – bardziej efektywnymi i przyjaznymi dla środowiska. Oczywiste jest, że do ich obsługi potrzeba mniej osób niż w przypadku węglówek. W Elektrowni Dolna Odra mówimy o stopniowym zmniejszaniu zatrudnienia – to naturalny proces każdej transformacji. Można spojrzeć na to inaczej: czy bezpieczeństwo militarne Polski mają zapewniać 50-letnie czołgi i samoloty, czy jednak nowoczesne technologie?
W miejsce zamykanych bloków w Gryfinie i Rybniku powstają nowoczesne jednostki o jeszcze większej mocy. Pracujemy także nad tym, aby powstały tam nowe źródła ciepła dla mieszkańców. Mogę zapewnić, że dostawy ciepła nie zostaną przerwane.
Jak pan widzi przyszłość pozostałych bloków węglowych po 2028 r.? Wówczas skończy się dla tej technologii obecny mechanizm wsparcia w postaci rynku mocy...
Moim zdaniem jednostki konwencjonalne jeszcze przez co najmniej dekadę będą potrzebne operatorowi i znajdą swoje miejsce w systemie. Wiele będzie zależało od dalszego rozwoju nowych mocy – odnawialnych, gazowych i jądrowych. Jestem jednak przekonany, że przynajmniej przez 10 lat takie elektrownie jak Bełchatów i Turów będą funkcjonowały. Produkować będą coraz mniej energii, ale pozostaną w rezerwie, by zapewnić bezpieczną pracę systemu. Aby to było możliwe, po 2028 r. konieczne będzie wprowadzenie nowego mechanizmu wsparcia.
Gdzie staną bloki jądrowe?
A co dalej? Jaka będzie przyszłość regionów, w których pracują elektrownie i kopalnie węgla brunatnego Bełchatów i Turów?
Bełchatów jest jedną z lokalizacji analizowanych jako potencjalne miejsce drugiej elektrowni jądrowej. Spełnia trzy kluczowe warunki: istnieje tam akceptacja społeczna dla atomu, dostępna jest wykwalifikowana kadra, a także infrastruktura techniczna umożliwiająca wyprowadzenie mocy. Z naszych wstępnych badań wynika, że na tym etapie nie znaleźliśmy czynników wykluczających Bełchatów jako lokalizację bloków jądrowych. Będziemy kontynuować pełne analizy środowiskowe i lokalizacyjne. Obejmą one odwierty geologiczne, monitoring środowiskowy, badania hydrologiczne, a także studium wody chłodzącej i transportu elementów wielkogabarytowych.
W przypadku Elektrowni Turów analizujemy możliwość budowy małego reaktora jądrowego (SMR) oraz bloku gazowego.
Budowa drugiej elektrowni jądrowej stoi pod znakiem zapytania, podobnie jak komercyjny rozwój SMR-ów. Macie plan B dla tych lokalizacji?
Jak wspomniałem, obie elektrownie węglowe będą działały jeszcze przez co najmniej 10 lat. Mamy więc czas na weryfikację planów. Obecnie uważamy, że największe możliwości rozwoju obu regionów daje technologia jądrowa.
Czyli jeśli SMR-y nie będą rozwijane na szeroką skalę, a druga elektrownia jądrowa powstanie np. w Koninie, to oba regiony zostaną z niczym? I nie mogą dziś sięgnąć po pieniądze na sprawiedliwą transformację, bo nie mają planów szybkiego odejścia od węgla?
Trudno przewidzieć, co wydarzy się na rynku za 15 lat. Zrobimy wszystko, aby wykorzystać potencjał tych miejsc. Już teraz trzy nasze spółki złożyły w sumie osiem wniosków na projekty o wartości 266 mln zł. Ubiegają się o dofinansowanie w ramach programu Fundusze Europejskie Województwa Łódzkiego, którego źródłem jest Fundusz Sprawiedliwej Transformacji.
Związkowcy narzekają na brak dialogu
Związki zawodowe PGE zrzeszone w Społecznych Radach Konsultacyjnych ds. Wydobycia oraz Wytwarzania donoszą do ministra aktywów państwowych, że nie mogą liczyć na żaden dialog z zarządem spółki.
Mamy w grupie 153 organizacje związkowe i około stu porozumień regulujących sprawy pracownicze. Działają też wyspecjalizowane struktury skupione na budowie dialogu społecznego. W pierwszym tygodniu mojej pracy na stanowisku prezesa PGE pojechałem do Elektrowni Turów, by spotkać się z załogą. Zapewniłem, że będziemy bronić decyzji środowiskowej i zrobimy wszystko, by kompleks turoszowski pracował dalej. Mogę tylko powiedzieć, że jest mi smutno, iż pamięć związkowców nie sięga tak daleko. Regularnie jako zarząd prowadzimy rozmowy ze związkami zawodowymi – gościliśmy ich przedstawicieli na prezentacji naszej strategii w czerwcu br., a zarządy poszczególnych spółek grupy prowadzą stały dialog w ramach przedsiębiorstw. Nawet tuż przed naszą rozmową miałem spotkanie z zespołem, który pod przewodnictwem wiceprezesa PGE pojechał na rozmowy ze związkami zawodowymi Elektrowni Dolna Odra.
Wszystko, co robimy – nawet jeśli wiąże się to z redukcją zatrudnienia – odbywa się w oparciu o podpisane porozumienia społeczne. W przypadku programów dobrowolnych odejść pracownicy mogą liczyć na odprawy w wysokości 18-krotności pensji, natomiast w sytuacji likwidacji miejsc pracy – jak np. w Dolnej Odrze – mówimy nawet o 30-krotności wynagrodzenia, czyli o kwocie zbliżonej do 400 tys. zł dla odchodzących pracowników. To bardzo atrakcyjne warunki.
Związkowcy zarzucają panu, że zarządza pan spółką „z rosnącą butą i apodyktyzmem”.
Jeśli przez to rozumie się, że nie zmieniam zdania w zależności od tego, jak wiatr zawieje – to nie buta, lecz konsekwencja we wdrażaniu decyzji i realizowaniu strategii grupy. Musimy modernizować PGE, bo inaczej nie nadążymy za zmianami w całym sektorze. Zostaniemy w miejscu ze starymi aktywami, niepotrzebnymi operatorowi, i nikt nie będzie na nas czekał.
Nie możemy oferować operatorowi 50-letnich bloków – bo on ich po prostu nie potrzebuje. Zakontraktuje za to usługi u innych wytwórców, którzy dostosowali się do zmian i przeszli transformację technologiczną. Jeżeli więc mówi się o apodyktyzmie, to raczej o zdecydowanym sposobie działania – takim, by grupa utrzymała pozycję lidera w polskiej energetyce. Jeśli staniemy w miejscu, tę rolę przejmie ktoś inny. A ja nie chcę być prezesem, który zgasi światło w PGE tylko dlatego, że ktoś uparł się, by utrzymywać przestarzałe technologie i nie modernizować naszej floty wytwórczej.
Główne wnioski
- Po protestach związków zawodowych Polska Grupa Energetyczna zdecydowała o wydłużeniu pracy części bloków węglowych w Elektrowni Dolna Odra w Gryfinie. Cztery jednostki miały zostać zamknięte z końcem tego roku, jednak zgodnie z nowym planem dwa z nich będą działać do połowy 2026 r. Do likwidacji przewidziane są także bloki w Rybniku, które zostaną zastąpione jednostkami gazowymi.
- Prezes PGE Dariusz Marzec podkreśla, że polski system energetyczny w ostatnich latach drastycznie się zmienił, a jego funkcjonowanie jest dziś zdeterminowane przez źródła odnawialne. System potrzebuje więc elastycznych źródeł wytwórczych. Tymczasem wyeksploatowane, 50-letnie bloki węglowe generują straty sięgające kilkuset milionów złotych rocznie w każdej lokalizacji – w przypadku Dolnej Odry to ok. 300 mln zł.
- Marzec zapewnia, że zasilane węglem brunatnym elektrownie Bełchatów i Turów będą mogły działać jeszcze co najmniej przez dekadę. Docelowo jednak i one muszą zostać zastąpione innymi technologiami. PGE chce przygotować te lokalizacje pod budowę dużych bloków jądrowych lub małych reaktorów SMR. – Nie chcę być prezesem, który zgasi światło w PGE tylko dlatego, że ktoś uparł się, by utrzymywać przestarzałe technologie i nie modernizować naszej floty wytwórczej – podsumowuje Dariusz Marzec.

