Minister Pełczyńska o wskaźniku miejsc parkingowych: jestem fanką decentralizacji. Senat podjął decyzję
Spór o wskaźnik miejsc parkingowych trwa. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Wydawało się, że po zaskakujących wydarzeniach w sejmie i egzotycznej koalicji PiS, Konfederacji i Polski 2025 odgórny wskaźnik 1,5 miejsca parkingowego zostanie. Warto przypomnieć, że jeszcze pod koniec czerwca minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz popierała zniesienie wskaźnika i oddanie decyzji w ręce rad gmin. Dodatkowo front w tej sprawie zaczęła zmieniać Konfederacja, a w czwartek, 17 lipca decyzję przywracającą pierwotny kształt ustawy podjął senat.
Z tego artykułu dowiesz się…
- O co chodzi w sporze dotyczącym wskaźnika miejsc parkingowych.
- Jak zmienia się perspektywa polityków w tej sprawie.
- Jakie mogą być dalsze losy poprawki, która pierwotnie została przyjęta, ale ostatecznie może nie znaleźć się w przepisach.
– Decentralizacja decyzji jest dobrym rozwiązaniem – mówiła minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz 24 czerwca na pierwszym, zorganizowanym przez siebie tweetupie mieszkaniowym, który odbył się w Warszawie (drugi był 16 lipca w Katowicach).
Chodziło o pozostawienie decyzji o liczbie miejsc parkingowych przy inwestycjach władzom gmin, a nie ustalania z góry narzuconego dla całego kraju wskaźnika.
Prace nad ustawą (o zmianie ustawy o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa oraz niektórych innych ustaw) cały czas trwają. 17 lipca pierwotny jej kształt przywrócił senat, w przyszłym tygodniu projekt wróci do sejmu.
Decentralizacja jest dobra
– W Polsce było wiele sytuacji, gdy deweloper wybudował się ludziom przed samym nosem, w środku parku czy z ogromną szkodą dla lokalnej społeczności, na czym zarabiali samorządowcy oraz deweloperzy, a tracili ludzie. Czy w związku z tym musimy teraz wszystko uregulować centralnie, bo nie ufamy samorządowcom? – pytała w trakcie spotkania minister funduszy i polityki regionalnej.
Zwracała uwagę na zróżnicowanie miejskiej tkanki, gęstości zabudowy i odpowiedzialne planowanie przestrzenne.
– Sprawy wymagają różnego podejścia. Zupełnie inna sytuacja jest w miasteczku, gdzie jest góra miejsc parkingowych, których nie trzeba wcale budować. Warto, żeby mieszkania były tam jak najtańsze. Trzeba tam komercyjnemu budownictwu narzucać jak najmniej niepotrzebnych wymagań. Zupełnie inaczej to wygląda w Warszawie, gdzie każde miejsce parkingowe jest na wagę złota i jak się go nie zbuduje, będzie koszmar, ponieważ ludzie obstawią wszystkie ulice naokoło i będą cierpieć mieszkańcy. Jednak to zróżnicowanie potrzeb jest tak ogromne, że decentralizacja decyzji jest dobrym rozwiązaniem – podkreślała minister Pełczyńska-Nałęcz.
Zdaniem przedstawicielki Polski 2025 “zblatowanie” samorządowców z deweloperami jest złe i należy z nim walczyć.
– Nie możemy wszystkiego scentralizować i zaprzeczyć istocie dobrego rozwoju regionalnego, czyli zostawieniu ważnych decyzji w rękach samorządowców. Ja jednak jestem fanką decentralizacji – podkreślała Minister Funduszy i Polityki Regionalnej 24 czerwca.
Coraz więcej polityki, mniej merytoryki
Dynamika wydarzeń wokół ustaw mieszkaniowych nabiera na sile. O co więc tak naprawdę toczy się spór? Oto kluczowe kwestie.
Resort Rozwoju i Technologii przygotował w ustawie UA7 (o zmianie ustawy o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa oraz niektórych innych ustaw) zapis, który zakładał rezygnację z określania na poziomie krajowym minimalnego współczynnika liczby miejsc postojowych przewidzianych do realizacji w ramach inwestycji mieszkaniowej.
Proponował, by o liczbie miejsc parkingowych decydowały lokalne standardy urbanistyczne, tak jak w przypadku inwestycji na podstawie planów miejscowych czy decyzji o warunkach zabudowy. W praktyce oznaczałoby to, że samorządy, w tym m.in. Warszawa, same określałyby minimalną liczbę miejsc na mieszkanie, zależnie od potrzeb poszczególnych dzielnic.
Racjonalne kształtowanie miejskiej tkanki
Nie oznacza to jednak, że deweloperzy mogliby w ogóle zrezygnować z budowania miejsc parkingowych. Sprawa dotyczy wyłącznie inwestycji realizowanych właśnie na mocy ustawy lex deweloper.
– Zapis nie dotyczy gospodarki miejscami parkingowymi w mieście i rozwiązywania problemów parkingowych. Dotyczy tylko i wyłącznie nowych inwestycji mieszkaniowych, i co ważne nie wszystkich, ale tylko i wyłącznie realizowanych w oparciu o zapisy specustawy lex deweloper – mówił w trakcie posiedzenia komisji wiceminister rozwoju i technologii Tomasz Lewandowski.
Jak podkreślał, chodzi więc o ok. 1,5 proc. inwestycji w skali całego kraju. Lex deweloper to potoczna nazwa ustawy z 2018 roku o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych oraz inwestycji towarzyszących. Jej głównym celem było przyspieszenie procesu budowy mieszkań. Umożliwiła realizację inwestycji niezgodnych z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego (MPZP).
Z takiego rozwiązania zadowolone były władze wielu miast, które już wcześniej sygnalizowały, że centralnie narzucony wskaźnik blokuje ważne inwestycje. W Warszawie obowiązek zapewnienia półtora miejsca parkingowego na mieszkanie poza centrum, a jednego miejsca w strefie śródmiejskiej, zatrzymał realizację 22 tys. mieszkań.
Samorządy wskazywały też, że lokalna polityka transportowa, dostępność komunikacji publicznej i układ urbanistyczny różnią się między metropoliami a mniejszymi miastami. Z tego względu chciały elastyczności i powrotu do samodzielnego decydowania o liczbie miejsc postojowych.
Polityczny zwrot i utrzymanie odgórnych standardów
Tymczasem w toku prac parlamentarnych nastąpił nieoczekiwany zwrot. Posłowie Polski 2050, wspierani przez PiS i Konfederację, wnieśli poprawkę zachowującą centralny wskaźnik parkingowy dla inwestycji „lex deweloper”. Decyzję tłumaczono koniecznością ochrony mieszkańców przed skutkami działań deweloperów, którzy – jak wskazywali przeciwnicy zniesienia wskaźnika – chcieliby ograniczać liczbę miejsc postojowych dla zwiększenia marży. W efekcie w nocnym głosowaniu sejm przyjął ustawę w wersji z zachowaniem wskaźnika, a Polska 2025 była jednym z najbardziej zdecydowanych orędowników tego rozwiązania.
Decyzja ta stoi w sprzeczności ze stanowiskiem minister Pełczyńskiej-Nałęcz z końca czerwca. Choć wcześniej uznawała, że decentralizacja jest kluczem do racjonalnej polityki parkingowej, ostatecznie nie sprzeciwiła się poprawce utrzymującej wskaźnik. W trakcie spotkania zorganizowanego 16 lipca w Katowicach podtrzymywała to stanowisko:
– Słyszę od strony deweloperów, że dzisiaj ludzie mają mniej samochodów i nie potrzebują już tylu miejsc parkingowych, a to jest ustawa z lat 70-tych, bo wtedy było bardzo dużo samochodów - cytuję dosłownie. No to jest jakimś absurdem. Jest mieszkanie, musi być miejsce parkingowe według określonych limitów różnych w centrum, różnych na peryferiach – mówiła w trakcie drugiego tweetupu Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Obecnie na horyzoncie tli się kolejny zwrot w tej sprawie. Wszystko przez możliwą zmianę stanowiska Konfederacji. Jej przedstawiciele zapowiadają, że poprawki usuwającej centralny wskaźnik z ustawy mogą na finale prac ostatecznie nie poprzeć.
Co ciekawe, zmianę stanowiska przedstawicielowi Konfederacji Przemysławowi Wiplerowi zarzuca właśnie minister Pełczyńska-Nałęcz, która sama w tej sprawie zmieniła punkt widzenia w zaledwie kilkanaście dni.
O zniesieniu centralnych wskaźników myślał także PiS. Już w 2023 r. pojawiały się poprawki mające na celu ich usunięcie. Ostatecznie nie weszły w życie.
Główne wnioski
- Minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz konsekwentnie popiera decentralizację decyzji dotyczących wskaźnika miejsc parkingowych, argumentując, że pozwala to na lepsze dopasowanie do zróżnicowanych potrzeb lokalnych społeczności i warunków urbanistycznych.
- Mimo poparcia dla decentralizacji w toku prac parlamentarnych nastąpił polityczny zwrot. Sejm przyjął poprawkę utrzymującą centralny wskaźnik parkingowy, co było sprzeczne z wcześniejszym stanowiskiem minister Pełczyńskiej-Nałęcz.
- Spór o wskaźnik miejsc parkingowych dotyczy jedynie niewielkiego odsetka inwestycji mieszkaniowych (ok. 1,5 proc. w skali kraju), realizowanych na mocy ustawy lex deweloper, a w dyskusji coraz większą rolę odgrywa polityka i emocje. Jednak ostateczne losy poprawki wcale nie są przesądzone.
