Niepewne inwestycje w farmy słoneczne. „Branża szoruje po dnie”
Polska w najbliższych latach będzie mierzyć się z potężną luką wytwórczą w energetyce, a jednocześnie nakłada szereg barier na rozwój energetyki słonecznej – alarmuje Polskie Stowarzyszenie Fotowoltaiki. Z najnowszego raportu tej organizacji wynika, że ponad 40 proc. ankietowanych inwestorów zrezygnowało z budowy farm słonecznych z powodu przedłużających się procedur administracyjnych. A nie jest to jedyny problem branży.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego farmy fotowoltaiczne mają problem z rentownością.
- Z jakimi problemami mierzą się firmy inwestujące w fotowoltaikę?
- Jak można zniwelować bariery w rozwoju OZE.
Po kilku latach bardzo dynamicznego wzrostu liczby mikroinstalacji fotowoltaicznych montowanych na dachach polskich domów przyszedł czas na rozwój dużych farm słonecznych. Zainteresowane takimi inwestycjami są nie tylko spółki energetyczne, ale też firmy, które tanią energią ze słońca chcą pokryć chociaż część zapotrzebowania na prąd w swoich fabrykach. Inwestorzy mierzą się jednak z wieloma problemami, a istniejące już elektrownie słoneczne mają problem z utrzymaniem rentowności.
– Branża szoruje po dnie. Właściciele farm fotowoltaicznych biorą na siebie ryzyko cenowe, bo w szczycie produkcji ceny energii na giełdzie coraz częściej są ujemne, a także ryzyko wolumenowe, bo w każdej chwili operator może wyłączyć instalację z powodu nadmiaru energii w systemie. W ten sposób opłacalność inwestycji w fotowoltaikę została poważnie zachwiana – tłumaczy Ewa Magiera, prezeska Polskiego Stowarzyszenia Fotowoltaiki.
Ograniczony dostęp do sieci
Inwestorom coraz trudniej jest realizować nowe projekty, a kluczową barierą jest uzyskanie dostępu do sieci energetycznej, która w wielu miejscach kraju jest po prostu zapchana i nie ma możliwości podłączania tam kolejnych instalacji wytwórczych. Liczba odmów przyłączenia do sieci lawinowo wzrosła już w 2022 r., a obecnie – jak relacjonuje branża – uzyskanie zgody na dostęp do sieci jest już rzadkością.
– Proces inwestycyjny dla projektów fotowoltaicznych trwa średnio od trzech do sześciu lat. Większą część tego okresu przedsiębiorcy ponoszą nakłady, ale nie mają pewności, czy w ogóle będą w stanie ten projekt zrealizować. To ryzyko jest największe do momentu uzyskania technicznych warunków przyłączenia instalacji do sieci i podpisania umowy przyłączeniowej. Do niedawna statystyka była taka, że na dziesięć realizowanych projektów inwestor mógł zrealizować jeden, chociaż w ostatnim czasie uzyskanie warunków przyłączeniowych to już rzadkość. Koszty realizacji tych nieudanych projektów musiał ponieść, a to podnosi z kolei koszty zrealizowanych inwestycji i na koniec wpływa na cenę energii elektrycznej – wyjaśnia Ewa Magiera.
Uciążliwa biurokracja
Do tego dochodzą przeciągające się postępowania w sprawie pozyskiwania niezbędnych pozwoleń na budowę instalacji OZE. Tu na czoło wysuwają się długotrwałe procedury środowiskowe – uzyskanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach inwestycji może trwać nawet 12-18 miesięcy.
– Przeprowadziliśmy szeroko zakrojone badania w branży – na próbie ponad 200 podmiotów – i wysłuchaliśmy ich głosu. Wszyscy ankietowani zgodnie wskazali na problem wydłużenia postępowania na każdym z etapów inwestycji. Wynika to z tzw. łańcuchowego procedowania z uzyskiwaniem poszczególnych decyzji. Tzn. żeby móc uzyskać jedną decyzję, trzeba mieć wcześniej uzyskaną już inną decyzję. Przedłużenie jednego z postępowań wpływa na opóźnienia kolejnych etapów inwestycji. Naszym zdaniem warto wprowadzić możliwość procedowania jednocześnie niektórych pozwoleń, to znacznie przyspieszyłoby cały proces inwestycyjny – proponuje Magdalena Porzeżyńska, partner w Kancelarii Brysiewicz Bokina i Wspólnicy.
Z raportu przygotowanego przez Polskie Stowarzyszenie Fotowoltaiki i Kancelarię Brysiewicz Bokina i Wspólnicy wynika, że aż 43 proc. ankietowanych firm zrezygnowało z realizacji inwestycji w projekt PV z powodu przedłużających się procedur administracyjnych. Co więcej, 82 proc. respondentów wielokrotnie doświadczyło problemów z niejednolitymi procedurami w różnych gminach. Rozbieżności dotyczyły zarówno interpretacji przepisów, jak i różnego zakresu wymaganej dokumentacji. A to utrudnia planowanie harmonogramu i zwiększa ryzyko inwestycyjne.
Problemy z uzyskaniem rekompensat za wyłączoną instalację
Z powodu rosnącej liczby instalacji OZE w systemie operator sieci przesyłowej coraz częściej decyduje się na wyłączanie instalacji słonecznych lub wiatrowych. Dzieje się tak w godzinach, gdy mocno wieje lub mocno świeci i instalacje OZE działają na pełnych mocach, a jednocześnie pobór prądu przez odbiorców jest zbyt mały, by wykorzystać całą dostępną energię. Mówiąc prościej – produkujemy wtedy zbyt dużo energii jak na nasze krajowe potrzeby. Operator ma do dyspozycji sporo narzędzi, by w takich sytuacjach ratować system przed awarią, w tym np. obniża do minimum pracę elektrowni węglowych i gazowych albo wypycha nadmiar energii za granicę w ramach międzysystemowej pomocy operatorskiej. Czasem jednak nie ma wyjścia i musi ciąć produkcję z farm słonecznych i wiatrowych. Właścicielom tych instalacji co do zasady należą się rekompensaty.
– Problem w tym, że w praktyce nie są one wypłacane. Co więcej, operatorzy każą nam rezygnować z prawa do otrzymania odszkodowania za wyłączaną produkcję i to nawet w przypadku działających już instalacji. Wystarczy, że właściciel instalacji fotowoltaicznej zwróci się do operatora o możliwość postawienia magazynu przy farmie albo wystąpi do niego z jakimkolwiek innym wnioskiem, to z automatu otrzymuje do podpisania dokument, że zrzeka się tego roszczenia – informuje Ewa Magiera, prezeska PSF.
Kilku inwestorów zaskarżyło takie działanie polskich operatorów do Komisji Europejskiej. Ich zdaniem operatorzy nie pozostawiają im wyboru i od razu uwzględniają w umowach przyłączeniowych postanowienia o rezygnacji z rekompensaty za wyłączenie farm. Tymczasem prawo unijne jasno wskazuje, że wytwórca może zrzec się takiego roszczenia, ale wyłącznie z własnej woli.
Z pytaniem o problemy z wypłatami rekompensat właścicielom farm fotowoltaicznych zwróciliśmy się do Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Czekamy na odpowiedź.
Zmiany mogą pomóc dalej rozwijać OZE
Autorzy raportu wskazują też jak uprościć i przyspieszyć proces inwestycyjny i dzięki temu pozwolić na dalszy dynamiczny rozwój fotowoltaiki w kraju. Wśród najważniejszych rekomendacji wymieniają:
- wprowadzenie maksymalnych terminów dla wydawania kluczowych decyzji administracyjnych;
- możliwość równoczesnego uzyskiwania decyzji środowiskowych oraz planistycznych;
- standaryzację i cyfryzację procedur administracyjnych poprzez stworzenie jednolitych wzorów wniosków oraz systemów elektronicznych do monitorowania postępów spraw;
- ujednolicenie interpretacji przepisów i zwiększenie przejrzystości decyzji podejmowanych przez organy administracji publicznej.

Coraz więcej energii ze słońca
Choć realizacja projektów fotowoltaicznych jest coraz trudniejsza, to z miesiąca na miesiąc oddawane są do użytku kolejne takie instalacje. Część z nich dotyczy farm budowanych przy zakładach produkcyjnych. Przykładem jest inwestycja realizowana przez motoryzacyjny Stellantis, właściciela takich marek jak Citroën, Fiat, Opel i Peugeot. Koncern planuje postawić instalacje słoneczne o łącznej mocy niemal 58 MW, które zasilą fabryki koncernu w Gliwicach, Skoczowie i Tychach. Farmy buduje Quanta Energy, a pierwsza z nich ruszyła w lutym przy zakładzie jednostek napędowych w Tychach.
– Redukcja emisji dwutlenku węgla, zwiększenie bezpieczeństwa dostaw energii oraz obniżenie kosztów operacyjnych to wymierne korzyści tej inwestycji. Są one nie do przecenienia w dynamicznie zmieniającym się otoczeniu biznesowym i w obliczu rosnącej międzynarodowej konkurencji – przekonuje Sławomir Czernecki, dyrektor zakładu jednostek napędowych w Tychach.
Według danych Agencji Rynku Energii na koniec stycznia 2025 r. zainstalowanych mieliśmy ponad 21 GW mocy w fotowoltaice, czyli o 26 proc. więcej niż w styczniu 2024 r. Moc zainstalowana wszystkich elektrowni w systemie wynosiła w tym czasie 73,3 GW. W styczniu ze słońca wyprodukowaliśmy tylko 2 proc. energii elektrycznej, ale okres zimowy to nie jest czas, gdy instalacje te osiągają pełnię swoich możliwości. W całym 2024 r. udział fotowoltaiki w krajowej produkcji prądu sięgnął 9 proc.

Główne wnioski
- Udział fotowoltaiki w krajowej produkcji energii rośnie, ale Polska nadal boryka się z barierami administracyjnymi, które hamują rozwój tego sektora. Branża wskazuje m.in. na wydłużające się procedury pozyskiwania pozwoleń na realizację inwestycji i problemy z przyłączeniem instalacji do sieci energetycznej.
- Według Polskiego Stowarzyszenia Fotowoltaiki właściciele farm słonecznych mają też problem z otrzymaniem rekompensat za wyłączanie instalacji na zlecenie operatora. Masa wniosków leży nierozpatrzona, a do tego operatorzy przy wydawaniu warunków przyłączenia do sieci każą inwestorom zrzekać się prawa do otrzymania takiego odszkodowania. Kilka firm zaskarżyło takie działania do Komisji Europejskiej.
- Branża apeluje o uproszczenie i przyspieszenie procesu inwestycyjnego przy budowie farm fotowoltaicznych. Proponuje m.in. wprowadzenie maksymalnych terminów dla wydawania kluczowych decyzji administracyjnych, możliwość równoczesnego uzyskiwania niektórych decyzji, a także ujednolicenia interpretacji przepisów.