Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Sport

Niezbadane są wyroki… lekarzy Los Angeles Lakers

Marzenie Marka Williamsa było na wyciągnięcie ręki – miał dołączyć do drużyny Lebrona Jamesa. Najpierw jednak musiał przejść test sprawności fizycznej. Ten, z reguły szybki i rutynowy, zakończył się wynikiem negatywnym. Lekarze rzekomo znaleźli coś, co im się nie spodobało. To koszmar dla młodego zawodnika. Nie tylko nie zmieni klubu, ale do końca kariery będzie musiał przekonywać świat, że z jego zdrowiem jest wszystko w porządku. 

NBA, Mark Williams, Charlotte Hornets
Mark Williams ma tylko 23 lata. Został wybrany do NBA z 15 numerem w drafcie w 2022 r. przez Charlotte Hornets. Źródło: Gina Ferazzi / Los Angeles Times via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak lekarze Los Angeles Lakers tłumaczyli oblanie Marka Williamsa na teście sprawnościowym.
  2. Dlaczego pozornie błahy negatywny wynik badania zdrowia i sprawności zawodnika może być brzemienny w skutkach.
  3. Czy koszykarz spodziewał się tej sytuacji i jak na nią zareagował.

Okienko transferowe zamknięto w NBA już prawie dwa tygodnie temu. Wszyscy by o nim zapomnieli, gdyby nie pokłosie jednego transferu, który ostatecznie nie doszedł do skutku. 

Na dwie doby przed upływem terminu, w którym kluby NBA mogą się wymieniać zawodnikami, włodarze Los Angeles Lakers zdali sobie sprawę, że ich drużyna potrzebuje centra. Po tym, jak oddali Anthony’ego Davisa do Dallas Mavericks w zamian za Lukę Dončića, liczba wysokich graczy występujących w purpurowo-złotych barwach była zbyt mała. 

Przyspieszyli więc obroty, zaczęli dzwonić do wielu drużyn z propozycją handlu. Nie chcieli oddać za wiele, ale z drugiej strony musieli się przygotować na poświęcenia, bo ich desperację było czuć na kilometr. Wszyscy wiedzieli, że bez prawowitego centra szanse Lakersów na mistrzostwo NBA są znikome. 

Po wielu nieudanych próbach udało im się dobić targu. Mieli oddać Cama Reddisha oraz Daltona Knechta, młodego i perspektywicznego pierwszoroczniaka, za Marka Williamsa z Charlotte Hornets, równie utalentowanego, ale co najważniejsze, znacznie wyższego. Wystarczyło podpisać papiery, zlecić testy sprawnościowe zawodników i gotowe. Jednak najpierw, informacja dla mediów: Lakers będą mieli upragnionego centra.  

W mediach społecznościowych szum. Co, oddali Knechta? Czy ten Williams serio jest taki dobry? Naprawdę go potrzebują? Jak teraz będzie wyglądał pierwszy skład Hornets? Teraz to chyba Lakers są pretendentem do mistrzostwa? 

Kibice Hornets i Lakers zaczęli się godzić z nową rzeczywistością. Podobnie zawodnicy, którzy uczestniczyli w wymianie. Dalton Knecht, lekko załamany, zaczął się już rozglądać za mieszkaniami w Charlotte, po czym ruszył tam na testy sprawnościowe. To samo Mark Williams, tylko w drugą stronę, do Miasta Aniołów i z nieco większą radością. W końcu będzie mógł zagrać z “królem” Lebronem. 

Nie tak prędko. Stawił się na testach, wykonał ćwiczenia, o które go poprosili lekarze Lakers, poddał się badaniom, po czym skoczył na lunch. Nie czekał z niecierpliwością na wyniki, bo niby dlaczego? Nie pamiętał sytuacji, aby profesjonalny koszykarz w kwiecie wieku nie przeszedł testów sprawnościowych. Dlaczego miałby nie zdać? 

Tego w zasadzie nie dowiedział się do dzisiaj. Powiedziano mu tylko, że oblał i wraca do Charlotte. Wymiana odwołana. Media najpierw skupiły się na tym, jak trudne to musi być dla wszystkich zawodników nieudanej wymiany, że mieli grać w nowym klubie, a muszą wrócić na stare śmieci, by pracować dla ludzi, którzy chcieli się ich pozbyć. Dopiero potem pojawił się lekki szum wokół absurdu, że Williams oblał testy sprawnościowe. 

Cicho wszędzie, głucho wszędzie. O co chodzi?

Zacząłem szukać odpowiedzi wśród osób o szerokiej sieci kontaktów w NBA lub powiązanych z Hornets i Lakers. Co się wydarzyło na tych testach, że Williams ich nie przeszedł? Co takiego zaalarmowało lekarzy? Nikt nic nie wie, co z początku jest podejrzane, a potem może dawać do myślenia. Może nic nie wiadomo, bo nic się nie stało? 

Rob Pelinka, menadżer generalny Lakers, po ogłoszeniu wymiany, ale przed niezdanymi badaniami, udzielił mediom krótkiego wywiadu. Stwierdził, że bardzo chce w swojej drużynie Williamsa, bo takiego rodzaju centra potrzebował Luka Dončić, nowy nabytek drużyny z Los Angeles. Jeszcze przed złożeniem oferty wymiany wraz z lekarzem zespołowym LeRoyem Simsem i Khrisem Jonesem z uczelni UCLA sprawdzili historię medyczną zawodnika Hornets.  

Los Angeles Lakers, Rob Pelinka
Rob Pelinka, menadżer generalny oraz wiceprezydent od spraw operacyjnych Los Angeles Lakers, nie musiał się tłumaczyć, więc tego nie zrobił. Harry How/Getty Images.

– W pełni przegrzebaliśmy jego sprawy medyczne. Nie miał żadnych operacji. Wiedzieliśmy, że jest młody i jego organizm nadal się rozwija. Przeanalizowaliśmy kontuzje, które miał i nie przejęliśmy się nimi. Wszystko wygląda dobrze – powiedział Pelinka, po czym dodał, że mimo wszystko nadal konieczne będą testy sprawnościowe, podczas których potwierdzą swoje ustalenia i zbiorą elektronicznie dane na temat zdrowia Williamsa. 

To tych testów nie zdał koszykarz, a od tego czasu Pelinka, menadżer generalny Lakers, nie pisnął na jego temat słowa, co nakręciło spiralę spekulacji. Przecież, na chłopski rozum, lekarze musieli zobaczyć w organizmie Williamsa coś naprawdę alarmującego, skoro postanowili go oblać i tym samym stanąć na drodze do wymiany, której Lakersi potrzebowali jak wody.  

Największym poszkodowanym w obecnej sytuacji jest Mark Williams. Zakłócono jego spokój, przekonując, że będzie musiał się przeprowadzić do Los Angeles. Pozbawiono go realizacji marzenia, czyli gry z Lebronem Jamesem. Co najważniejsze – nadszarpnięto jego reputację. 

Jak młody zawodnik ma teraz przekonać inny zespół niż ten, w którym obecnie występuje, że wszystko z jego zdrowiem jest okej? Nieprędko ktokolwiek pomyśli o transferze za Williamsa w obawie o jego stan zdrowia. Jeśli już jakaś drużyna zdecyduje się na wymianę, to jej lekarze na pewno będą analizować każdy ruch zawodnika podczas testów medycznych w nadziei, że odkryją to, co tak przestraszyło Lakersów. 

Los Angeles Lakers, Anthony Davis, NBA
Mark Williams miał zastąpić Anthony’ego Davisa, który jedno z ostatnich spotkań w barwach Lakers zagrał przeciwko… Hornets. Jared C. Tilton/Getty Images.

Zemsta będzie słodka. Mark Williams kontra reszta świata

Mark Williams może wybrnąć z tej beznadziejnej sytuacji na dwa sposoby: na parkiecie i poza nim. 

Najpierw zagra na nosie lekarzom Lakers – zdrowy jak ryba będzie grał na bardzo wysokim poziomie. Jak wysokim? Jak w pierwszym meczu po weekendzie gwiazd, który odbył się w ostatnią środę, 19 lutego, między… Lakers a Hornets. Tak, to nie błąd, takie scenariusze to tylko w Hollywood (mecz odbył się w Los Angeles). 

Dla większości uczestników było to zwykle spotkanie. Nieudana wymiana nie dotknęła większości zawodników. Lebron James (chociaż w meczu zrobił efektowny wsad nad Williamsem) stwierdził, że nie rajcuje go gra przeciwko komuś, kto był prawie kolegą z drużyny. Za to Williams wyraźnie zasygnalizował, że dla niego to jedno z najważniejszych spotkań w życiu. 

Zagrał dobrze, zaliczył kilka efektownych zagrań i co najważniejsze, wywalczył z drużyną zwycięstwo. Po meczu schodził z parkietu z rękami uniesionymi wysoko ku górze, po czym w szatni chwycił za telefon i na mediach społecznościowych udostępniał wszystkie posty, które mówiły o “zemście Williamsa”. Setki klików, a potem wizyta w centrum mediowym, by odpowiedzieć na pytania dziennikarzy.

– Nigdy bym się nie spodziewał, że nie przejdę tych testów. Wszystkie moje kontuzje były w pełni udokumentowane, więc nie wiem, dlaczego zrezygnowali z wymiany i jaki był tok ich myślenia. Wydaje mi się, że transfer został anulowany nie tylko z powodu mojego stanu zdrowia. Gram bez przerwy od początku sezonu, w każdym meczu zaliczam wiele minut na boisku, więc to mówi samo za siebie – powiedział Mark Williams po meczu z Lakers. 

Luka Doncic, Lebron James, Mark Williams, Los Angeles Lakers
Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że na tym zdjęciu Mark Williams wygląda na bardzo zdrowego, szczególnie przy Luce Doncicu (z lewej). Jevone Moore/Icon Sportswire via Getty Images.

Pozostaje trzymać kciuki. Za Williamsa i Hornets

Dalej za gadanie wziął się jego menadżer, Jeff Schwartz. W jednym z oświadczeń dla mediów stwierdził, że jest po konsultacjach z wieloma lekarzami uznanymi na szczeblach krajowych i zdecydowana większość jest przekonana, że Lakers nie powinni oblać Marka Williamsa podczas testów sprawnościowych. Dodał, że zawodnik był gotowy do gry dla nowej drużyny i powinien dostać taką szansę. 

Schwartz, ze znanej agencji menadżerskiej Excel Sports Management, słusznie broni dobrego imienia swojego klienta. Walczy o jego reputację, która została nadszarpnięta i jak pokazuje przykład niektórych amerykańskich sportowców (np. Carlos Correa z ligi MLB) nieprędko może zostać odbudowana. 

Ciekawe, że z perspektywy osoby bezstronnej niewielu domaga się… prawdy. Jeżeli Los Angeles Lakers wykryli coś alarmującego w stanie zdrowia lub kondycji fizycznej Marka Williamsa, który każdego dnia wypruwa sobie żyły na siłowniach i parkietach NBA, to dlaczego nie wyjawią, co konkretnie? Tak dla dobra młodego koszykarza, bo może on codziennie skacząc lub biegając, nieświadomie robi sobie krzywdę. A, kto by się tym przejmował… 

Każdego tygodnia jako akredytowany dziennikarz NBA dostarczam Wam najświeższe wiadomości zza kulis najlepszej koszykarskiej ligi świata. Polecam pozostałe teksty z serii „Rzut za ocean”.

Główne wnioski

  1. Nieudany transfer Marka Williamsa do Los Angeles Lakers z powodu negatywnego wyniku testów sprawnościowych. Transfer został odwołany po tym, jak lekarze Lakers rzekomo znaleźli coś niepokojącego podczas testów, co budzi pytania i spekulacje dotyczące stanu zdrowia zawodnika.
  2. Zrujnowana reputacja Marka Williamsa. Cała sytuacja zaszkodziła reputacji Williamsa, ponieważ inne zespoły mogą obawiać się o stan jego zdrowia i wahać się przed dokonaniem wymiany.
  3. Brak transparentności Lakersów budzi wątpliwości. Klub nie ujawnił konkretnych powodów niezaliczenia testów przez Williamsa, co prowadzi do spekulacji i podważa wiarygodność lekarzy.