Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Świat

Nowa Jałta jest realna. Ukraina może nie mieć wyboru (WYWIAD)

– Większość świata wręcz kibicuje, żeby negocjacje Rosji z Ukrainą doszły do skutku i zamknęły się podpisaniem nowego układu granic choćby i kosztem Ukrainy. Chociaż negocjacje będą się nazywały pokojowymi, tak naprawdę będą wymuszeniem. Nawet trybunał w Hadze może szybko uznać temat ścigania Putina za niebyły – mówi dr Joanna Siekiera z Akademii Sztuki Wojennej, ekspertka prawa międzynarodowego.

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak mogą przebiegać negocjacje w sprawie zakończenia wojny między Rosją a Ukrainą.
  2. Czy realne jest rozliczenie Putina za zbrodnie wojenne.
  3. Dlaczego Ukraina może być zmuszona do zawarcia pokoju na warunkach Rosji.

Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Czy jest jakakolwiek spisana i niepisana umowa międzynarodowa, szeroko rozumiane i akceptowane przez ogół prawo regulujące zasady współżycia między państwami, które nie zostały złamane przez napadającą na Ukrainę Rosję?

Dr Joanna Siekiera z Akademii Sztuki Wojennej, ekspertka prawa międzynarodowego: Nie. I jest to zdecydowane „nie”. Nawet jeśli w jakimś akcie prawnym nie ma konkretnie sprecyzowanych w tym zakresie norm, zawsze w treści traktatu jest zapisane, że wszystko, co nie zostało uregulowane w niniejszej umowie, należy rozumieć zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych. We wszystkich umowach, traktatach, porozumieniach jest odesłanie do Karty Narodów Zjednoczonych, czyli do tzw. zasad ogólnych prawa, jak nienaruszalność granic właśnie. Prawo międzynarodowe wyraźnie określa, że nie wolno konfliktów rozwiązywać innymi środkami niż pokojowe. 

Mówiąc zatem, że Rosja złamała prawo międzynarodowe, mówimy, że złamała prawo w każdym jego odcieniu tak spisanym, czyli złamała umowy, jak i niepisanym zwyczaje.

Czy zestaw przepisów, jak np. Konwencja Haska, czy instytucji, którymi dysponujemy w zachodnim świecie – niektórych mocno skompromitowanych, jak ONZ – daje nam jeszcze narzędzia do przeprowadzenia sprawiedliwego procesu pokojowego między Ukrainą a Rosją?

Gdy myślimy o prawie, to myślimy o traktacie, o umowie spisanej. A równie ważne i tak samo liczące się prawnie są zwyczaje międzynarodowe. Mechanizmami prawnymi są też działania zwyczajowe, a zatem zwyczaje międzynarodowe, które państwa mogą wytworzyć, wierząc, że ich działania będą miały konsekwencje prawne. O tym się zapomina, a przez zwyczaj ustala się często na przykład granice bo zawsze ta rzeka nas dzieliła, bo zawsze za tamtym pagórkiem już była wasza ziemia itp.

Mówię o tym, ponieważ nienaruszalność granic, święta zasada w prawie międzynarodowym, też nie jest spisana jako norma, chociażby w Karcie Narodów Zjednoczonych. Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ) mówi oczywiście, że ta zasada jest ważna i należy jej przestrzegać, ale ona nie funkcjonuje jako zapis. Zasada nienaruszalności granic sformułowana została w Akcie Końcowym Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie z 1975 r. – konferencji dwóch zimnowojennych bloków, a jednym z sygnatariuszy był ZSRR.

Dlatego też poszłabym nie w stronę wyszukiwania stosownego prawa spisanego, ale raczej interpretacji czy to prawa spisanego, czy zwyczaju międzynarodowego, czyli tego wszystkiego, co państwa czynią, wierząc, że ich działanie będzie miało konsekwencję prawną.

Do tego należy dołożyć oczywiście politykę, bo jeśli nie ma elementu woli, to żadne prawo nie będzie egzekwowane.

Dlaczego? Dlaczego nie ma bata, na tych, którzy się wyłamują z łamania międzynarodowego ładu społecznego?

Ponieważ prawo międzynarodowe tym się różni od prawa krajowego, że nie ma elementu sankcji, nie ma egzekutywy nie ma międzynarodowej policji, nie ma międzynarodowej prokuratury ani obowiązkowej władzy sądowniczej.

Od czego zacząć negocjacje pokojowe? Czy dla ich przebiegu i wiążących prawnie ustaleń – co do granic, co do wyrządzonych szkód, ewentualnego zadośćuczynienia – ma znaczenie, że formalnie ta wojna nie została wypowiedziana? Putin od najazdu na sąsiada mami swoich popleczników, że to „specjalna operacja wojskowa”.

Nie ma znaczenia czy wojna została wypowiedziana czy nie, bo wojna w prawie międzynarodowym jest od dawna zakazana. Jej wypowiedzenie nie legitymizuje działań wojennych agresora. Tak było kiedyś, od dawna już nie jest.

Bardzo trudno jednak zacząć uczciwe negocjacje pokojowe, jeśli żadna ze stron nie poczuwa się do winy. Rosjanie nieprzerwanie od początku argumentują na arenie międzynarodowej, że weszli na teren niepodległego państwa Ukrainy, żeby chronić interesy swojej mniejszości narodowej. My wiemy, że to bujda, ale oni bardzo konsekwentnie trzymają się tej narracji, ambasador Federacji przy ONZ powtarza, że Rosja jest gotowa do współpracy. Wszystko natomiast wskazuje na to, że ich „współpraca” ma polegać na przyjęciu przez Ukrainę warunków stawianych przez Rosję.

W negocjacjach powinny się pojawić wszystkie możliwe kwestie, ale ich przebieg będzie zależał w dużym stopniu od tego, jaką metodę wybiorą uczestnicy. Przyjmijmy, że będzie to jakaś droga pozasądowa, poza arbitrażem, bo Rosja nie jest stroną Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. Nie liczę także na to, że negocjacje pociągnie ONZ, bo Rosja wciąż jest jednym z pięciu decydentów w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

Mamy zatem metody dyplomatyczne cztery główne: tzw. rokowania, badania, jak np. bardzo popularne w Polsce komisje śledcze, mamy pośrednictwo, gdy do negocjacji wystawiamy mówiącego za nas pośrednika, bądź też koncyliacje, czyli pojednanie. Z pośrednictwa wychodzą nam albo mediacje, albo tzw. dobre usługi – gdy ktoś komuś świadczy dobre usługi w zamian za coś.

Którąkolwiek z tych metod dyplomatycznych byśmy nie wybrali, musimy sobie zadać pytanie, kto będzie negocjował, kto będzie przy stole? Bo zapewne i on będzie miał swoje interesy. Czy to będą USA, czy Chińczycy, którzy pomagają utrzymywać ekonomię rosyjską? Czy to będzie Unia Europejska jako organizacja międzynarodowa, a może kraje arabskie, jak Katar, które same się zgłaszają do tych negocjacji?

Etap przy stole to drugi etap. Ważniejszy jest jednak ten pierwszy, czyli przygotowanie do negocjacji. I ja bym tutaj widziała rolę Trumpa. Nie wyobrażam sobie, że będzie siedział i słuchał jako mediator spodziewam się, że wcześniej przygotuje razem z Putinem i Zełenskim, co ma ostatecznie zostać powiedziane przy stole.

Czy dla finału negocjacji czyli dla Ukrainy ma znaczenie, kto będzie negocjował?

Dużo zależy od tego, kto poprowadzi te negocjacje, bo niestety, Ukraina jest na przegranej pozycji. Nie ma czym grać. Jeszcze wspierają ją USA, ale to pewnie już ostatni etap. Wspiera ją oczywiście Unia Europejska, ale na arenie światowej nie ma poparcia ONZ, bo tam silniejszy głos ma Rosja. Świat jest bardzo podzielony we wspieraniu Ukraińców. Kraje globalnego południa, te biedne, rozwijające się, są bardziej za Rosją niż za Ukrainą. A w zasadzie nie tyle są za Rosją, ile bliżej im kulturowo i finansowo do Rosji niż do świata zachodniego, który popiera Ukrainę.

Dużo zależy od tego, kto poprowadzi negocjacje, bo niestety, Ukraina jest na przegranej pozycji. Nie ma czym grać.

Którą stronę będzie wspierał Trump – Rosję czy Ukrainę? Co leży w jego interesie?

Trump przede wszystkim będzie wspierał swoje interesy. Chce odzyskać dostęp do rynku. Obu rynków.

Kiedy rozmawiałyśmy niedługo po napaści Rosji na Ukrainę, powiedziała pani, że Putin nigdy nie będzie ukarany, że nowej Norymbergi nie będzie. A czy możliwe jest, że będzie nowa Jałta? Ukraina zostanie pocięta przy udziale liderów niemal tych samych państw, co Polska po II wojnie, i będzie się musiała na to zgodzić? Czy to jest możliwe w dzisiejszych czasach?

Taka nowa Jałta jest realna. Ukraina może nie mieć wyboru. Od początku wojny nie ustały głosy nawołujące do zakończenia jej za wszelką cenę. Wciąż to słyszę w Europie Zachodniej, w krajach NATO, w społeczności państw Afryki, w Stanach Zjednoczonych. Tym, którzy są daleko i mają własne interesy, łatwo przychodzi dzielenie ukraińskiej ziemi. Ci z Zachodu chcą wrócić do robienia biznesów, przepływu kapitału, Afryka potrzebuje przywrócenia kanałów dostaw żywności i pomocy humanitarnej, którą przekierowano na Ukrainę, USA chcą mieć spokój na wschodniej flance.

Większość świata wręcz kibicuje, żeby negocjacje doszły do skutku i zamknęły się pokojowym podpisaniem nowego układu granic choćby i kosztem Ukrainy. Niewielu liderów i przywódców światowych myśli na tyle dalekowzrocznie, że dostrzega ogromne ryzyko takiego rozwiązania.  Jednak poświęcenie Ukrainy otwiera furtki dla każdego państwa uzurpującego sobie prawa do czyjegoś terenu, bo skoro Rosji się udało, to dlaczego mamy też nie spróbować.

Nowa Jałta jest realna. Ukraina może nie mieć wyboru. Od początku wojny nie ustały głosy nawołujące do jej zakończenia za wszelką cenę. Tym, którzy są daleko i mają własne interesy, łatwo przychodzi dzielenie ukraińskiej ziemi. Ci z Zachodu chcą wrócić do robienia biznesów, przepływu kapitału, Afryka potrzebuje przywrócenia kanałów dostaw żywności i pomocy humanitarnej, którą przekierowano na Ukrainę, USA chcą mieć spokój na wschodniej flance.

Ukraina ma jakieś szanse na uzyskanie reparacji wojennych od Rosji?

Jestem w stanie postawić wszystkie moje pieniądze na to, że Rosja od razu zastrzeże kwestie do negocjacji, nad którymi nawet nie chce się pochylać. Mało prawdopodobne, żeby kwestia reparacji znalazła się na liście tematów do negocjacji. Podobnie może być z tematem wymiany jeńców.

W tych zastrzeżeniach mogą też się pojawić warunki tylko dla Ukrainy, a dla Rosji już nie, np. strona rosyjska zastrzeże sobie, że Ukraińcy nie mogą mieć baz wojskowych blisko granicy albo że demilitaryzacja będzie dotyczyć tylko ukraińskiej strony, a Rosji nie. Po negocjacjach z Rosją spodziewam się wszystkiego najgorszego. 

Rosja może sobie zastrzec, że Ukraina nie wejdzie do NATO?

Oficjalnie raczej nie, to żądanie zbyt dużego kalibru, bo – formalnie według prawa żadne państwo nie może zakazać, bądź nakazać czegokolwiek innemu państwu. Do czego Ukraina zostanie przymuszona „pod stołem” tego się chyba nigdy nie dowiemy.

Uważa pani, że Rosja w ogóle kiedykolwiek zostanie rozliczona ze swoich działań? Z nalotów rakietowych, ze śmierci cywilów, z unicestwienia miast? Czy Ukraina dostanie prawo, żeby się tego domagać?

Chociaż negocjacje będą się nazywały pokojowymi, tak naprawdę będą wymuszeniem. Wiele wskazuje na to, że nie będzie trybunału karnego, nie będzie rozliczania Rosji. Tu bandyci i kryminaliści wojenni rozdają karty, bo wiedzą jak słabe jest prawo międzynarodowe. Wiedzą, jak silną mają pozycję, potrafią prowadzić także wojnę prawną, żonglować prawem międzynarodowym dla swoich własnych korzyści strategicznych.

Te negocjacje, gdy Ukraina zostanie przyparta do muru, żeby zawrzeć pokój, mogą być wielkim aktem nieetycznego wykorzystania prawa.

Warto wiedzieć

Ukraina członkiem Międzynarodowego Trybunału Karnego

Formalnie 1 stycznia 2025 r. Ukraina stała się 125. państwem-stroną MTK i 20. państwem MTK z regionu Europy Wschodniej. 

Nakaz aresztowania prezydenta Rosji Władimira Putina został wydany w marcu 2023 r. Razem z nim wydano też nakaz aresztowania komisarz do spraw praw dzieci w biurze Putina Marii Lwowej-Biełowej. W czerwcu 2024 r. MTK wystawił list gończy za Siergiejem Szojgu, ministrem obrony Rosji oraz Walerijem Gierasimowem, szefem Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji za zbrodnie przeciwko cywilom i niszczenie krytycznej infrastruktury cywilnej.

W Ukrainie zarejestrowanych zostało ok. 130 tys. przestępstw, które są wstępnie klasyfikowane jako „naruszenia praw i zwyczajów wojennych” według art. 438 kodeksu karnego Ukrainy. Ukraina traktuje je jako zbrodnie wojenne popełnione przez przedstawicieli Federacji Rosyjskiej.

Wiele wskazuje na to, że nie będzie trybunału karnego, nie będzie rozliczania Rosji. Tu bandyci i kryminaliści wojenni rozdają karty, bo wiedzą jak słabe jest prawo międzynarodowe.

Czy można jednak powiedzieć, że coś jest bezprawne, jeżeli dwie strony dobrowolnie siadają do stołu negocjacyjnego?

Pełna zgoda, formalnie nie możemy, dlatego Rosja wygra. W prawie międzynarodowym suwerenne państwo ma całkowitą zwierzchność terytorialną i osobową nad swoim terytorium. Jeśli państwo chce się zrzec jakiś swoich terenów, nikt nie ma prawa powiedzieć nie wolno ci tego robić. Nawet jeżeli uważamy, że to błąd, że to złe lub głupie. Zwłaszcza nam Polakom, którym w każdym stuleciu państwo jakoś grabiono, dzielono, cięto, trudno jest zrozumieć oddanie terytorium.

Nie będzie zapewne żadnych ustępstw ze strony Kremla, bez zapewnienia od świata zachodniego, że Putin nie musi się obawiać konsekwencji. Jak, skoro jest ścigany listem gończym przez MTK w Hadze, który oskarżył go „o odpowiedzialność za zbrodnie wojenne popełnione na Ukrainie” za deportacje ukraińskich dzieci do Rosji? Gdy Putin sobie zażyczy, Haga po prostu wycofa nakaz jego aresztowania? To prawnie możliwe?

Zawsze można cofnąć nakaz aresztowania wystawiony przez prokuratora MTK na Putina. Taki nakaz to wciąż nie jest nawet początek postępowania karnego, a więc łatwo się wycofać z całego procesu ścigania.

Znamy już takie przypadki – ponad dekadę temu prezydent Uhuru Kenyatta w Kenii był oskarżony o zbrodnie wojenne, o „wzniecanie, organizowanie i wspieranie finansowe masakr”. Nagle świadkowie wycofali się, nikt nie chciał zeznawać. To sąsiedzi Kenii uznali, że nie będzie dobrze, jeśli prezydent sąsiedniego państwa pójdzie do więzienia. Strach, korupcja – zadziałano na pewno na każdym polu, prokuratorzy MTK się wycofali.

Warto wiedzieć

Czy można liczyć na sprawiedliwość z MTK w Hadze?

Uznanie, że w byłej Jugosławii doszło do ludobójstwa i zbrodni wojennych zajęło Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu (MTK) około dwie dekady. Od ludobójstwa w Rwandzie minęło ponad 30 lat – dotąd nie została osądzona ani jedna osoba decyzyjna.

Procedury w MTK ciągną się więc dekadami. W większości przypadków oskarżeni nie są nawet doprowadzeni przed wymiar sprawiedliwości. Gdy to się już udaje to często umierają w areszcie zanim zapadnie wyrok. Tak było chociażby w przypadku Slobodana Miloševica sądzonego za ludobójstwo na Bałkanach. Zdarza się też, że uprzednio skazany zostaje jednak uniewinniony. Jean-Pierre Bemba, były wiceprezydent Demokratycznej Republiki Konga, został oskarżony o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, w tym morderstwa, gwałty i grabieże. Bemba został aresztowany i przekazany MTK. W 2016 roku został skazany na 18 lat więzienia, ale w 2018 roku wyrok został unieważniony przez MTK, a Bemba został zwolniony.

Dotąd skazanych przez Międzynarodowy Trybunał Karny zostało 49 osób. Rzadko byli to decydenci odpowiedzialni za wydanie decyzji czy rozkazów. Najbardziej znanym był Ratko Mladić, generał, nie polityk.

A nawet gdy Haga utrzymuje stanowisko, to skuteczność i egzekucja wyroków żenująco osłabiają międzynarodowy wymiar sprawiedliwości. Po zajęciu Krymu przez Rosję w 2014 r., w 2016 roku wydał orzeczenie, że rosyjska aneksja to okupacja. Ale personalnie nikt nie został uznany za winnego naruszenia prawa międzynarodowego. Reakcja Rosji była zaś taka, że się wycofała się z MTK i pozbyła się problemu.

Przy tej skali spustoszenia, publicznie pokazywanymi na całym świecie zdjęciami zgonów i zniszczeń, Haga może uznać temat za niebyły? Przecież śledczy z różnych krajów, nie tylko z Ukrainy, zbierali i dokumentowali dowody zbrodni wojennych Rosji. Każdy wie, że stoi za nimi Putin i co, Zachód zmienia zdanie i udaje, że od następnego poniedziałku to już nie jest prawda?

Proceduralnie – dokładnie tak może się to odbyć. Jestem podobnego zdania, także widziałam zdjęcia i relacje, ale w prawie międzynarodowym i szerzej – w prawie rzymskim – jest zasada domniemania niewinności. Dopóki jakiś sąd międzynarodowy nie powie, że ktoś jest winien zbrodni wojennych, nie może być uznany za zbrodniarza wojennego. Rozumiem, że nikt nie chce tego słyszeć, bo wszyscy wiemy, że Władimir Putin jest odpowiedzialny za zbrodnie wojenne. Prawo jest prawem, trybunał międzynarodowy nie wydał postanowienia końcowego, więc nie warto oczekiwać, że Putin zostanie uwięziony.

Nie ma też woli politycznej w żadnym liczącym się kraju, by doprowadzić Władimira Putina, ale też jego decydentów wojskowych, przed jakiś sąd międzynarodowy powołany ad hoc do zbrodni na terenie Ukrainy. Od strony prawnej jestem w stanie to sobie wyobrazić, ale od politycznej, patrząc na zależności państw między sobą, jestem przekonana, że nie będzie takiego trybunału ad hoc.

Gdyby nawet Międzynarodowy Trybunał Karny utrzymał oskarżenie, to Rosja nie jest stroną MTK, jak zatem państwo ma być sądzone przez sąd, który nie ma tego państwa w podległych swojemu prawu?

Nie wyobrażam sobie też, żeby takim sądem stał się Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości przy ONZ, bo, jak już mówiłam, w ONZ karty rozdaje Rosja trudno oczekiwać, że sędzia rosyjski będzie wydawał wyrok przeciwko własnemu państwu. Zresztą Rosja by nie pozwoliła, aby przed MTS-em w ogóle doszło do takiego postępowania.

Dopóki jakiś sąd międzynarodowy nie powie, że ktoś jest winien zbrodni wojennych, nie może być uznany za zbrodniarza wojennego. Trybunał międzynarodowy nie wydał postanowienia końcowego, więc nie warto oczekiwać, że Putin zostanie uwięziony.

ONZ też okazał się w tej wojnie bezużyteczny, nie odegrał żadnej roli, a jeśli już to raczej jako bohater negatywny niezmiennie z Rosją w Radzie Bezpieczeństwa. Nie mamy jako społeczność międzynarodowa alternatywy?

Moglibyśmy ją mieć, gdybyśmy chcieli. Boję się, że poszliśmy tak bardzo w komercję, w uzależnienie od przekazów finansowych, w globalne rynki, w nadprodukcję, którą gdzieś trzeba sprzedać, że nikt nie chce prawdziwej zmiany.

Koncepcję do rozważenia reformy takiego organu, jak ONZ podsunęły mi kiedyś Gwiezdne wojny, gdzie liga państw tworzyła ligę handlową, opartą na ochronie wzajemnych interesów, pasów handlowych, szlaków morskich, linii komunikacyjnych itp. Wówczas prawo międzynarodowe jest egzekwowane, bo się to opłaca. Dziś wielu państwom się nie opłaca, więc robią uniki. Rosja, Chiny, Syria, Wenezuela czy państwo Talibów wiedzą, jak manewrować prawem, a ci, którzy powinni być stróżami prawa międzynarodowego, nie wiedzą, jak się zachować. Owszem, inwestujemy w siły zbrojne, w żołnierzy, w uzbrojenie, ale jako Zachód, nie umiemy odpowiedzieć prawem.

Pasywność ONZ zachęca zaś do kolejnego przekraczania granic. Jakie działania podjął na przykład ONZ w sprawie coraz gorszego, coraz bardziej skrajnego traktowania kobiet i dziewcząt w Afganistanie? Napisał notatkę na stronie internetowej? Wydał raport? Usłyszałam ostatnio od przyjaciela, że w obozie uchodźców w Sudanie Południowym większość pieniędzy nie idzie wcale na jedzenie i leki, tylko na opłacenie rachunków za prąd, zużywany na klimatyzatory pracowników ONZ. To buduje fatalny wizerunek.

ONZ jest słaby i nieprzygotowany do działania w obecnych realiach. Każdego dnia zajmuję się prawem międzynarodowym i nie podoba mi się ten sposób funkcjonowania, ta ich naiwność, że jesteśmy po to, żeby pilnować pokoju. ONZ wiele razy dowiódł, że nie tylko nie pilnuje pokoju, ale też nie egzekwuje praw człowieka.

Ukraina może dostać pokój pozbawiona kawałka terytorium i milionów obywateli, ze zmasakrowaną gospodarką, bez rekompensaty za zniszczenia i zobligowana do jakichś niekorzystnych ruchów, jak nieściganie Putina. Nie o to walczy od trzech lat więc dlaczego miałaby się na to zgodzić?

To jest bardzo dobre pytanie. Ukraina może być zmuszona do wyboru między dążeniem do wyrównania rachunków i sprawiedliwości a zadbaniem o przyszłość i rozwój, inwestycje, inwestorów zagranicznych, przepływy kapitałowe. Może ogłosić wszem wobec nasz konflikt z Rosją jest zakończony, jesteśmy usatysfakcjonowani, tak, straciliśmy terytorium, ale jesteśmy niezależni, a nasi obywatele będą już mogli żyć w pokoju, a zatem uznajemy ten konflikt za przeszły.

To będzie trudny wątek, bo łatwo sobie wyobrazić, że nie wszyscy, zwłaszcza ci, którzy stracili bliskich na wojnie, tak łatwo się z tym pogodzą. Eksperci od bezpieczeństwa spodziewają się wówczas działań partyzanckich, ruchów o charakterze terrorystycznym.

Twarde interesy przeważą. To widać już dziś, gdy Ukraina mówi, że chce przystąpić do negocjacji. Chce dobrowolnie rozmawiać z kimś, kto ją prześladuje i nie przestaje mimo deklaracji chęci zawieszenia wojny po stronie Ukrainy. Ale z drugiej strony, myśląc o tym, ile Ukraina straciła ekonomicznie, jak bardzo marzy o wejściu do Unii Europejskiej, do NATO, teraz będzie jej bardziej zależeć, żeby odbudować tereny, które zostały niż te utracone, zwłaszcza że były to regiony bardziej prorosyjskie.

Do zakończenia wojny będzie też Ukrainę namawiał świat, obiecując jej możliwości rozwoju gospodarki przez handel, inwestycje, pomoc międzynarodową. Wielka część świata wciąż traktuje tę wojnę jak konflikt wewnętrzny, który odwraca uwagę od prawdziwych problemów. Wykształceni ludzie, oficerowie z Afryki, z którymi współpracuję, mówią „przez to, co robicie w Europie, my mamy problemy z dostawami żywności, tracimy pomoc humanitarną, przekierowaną na Ukrainę, a to u nas wciąż z braku wody i na różne choroby umiera znacznie więcej ludzi niż ginie na tej waszej wojnie w Europie”. Miejsce zamieszkania i problemy zmieniają perspektywę i zwiększają presję na społeczność międzynarodową.

Ukraina może być zmuszona do wyboru między dążeniem do wyrównania rachunków i sprawiedliwości, a zadbaniem o przyszłość i przyszły rozwój, inwestycje, inwestorów zagranicznych, przepływy kapitałowe.

Jeśli przyjmiemy, że negocjacje pokojowe ruszyłyby wiosną, to jak długo trwałby taki proces, biorąc pod uwagę wszystkie wymogi prawne, wymogi negocjacyjne?

Gdyby miało dojść do nowego ustalania granic w terenie to dłużej, ale tutaj może to być po prostu decyzja narzucona z jednej strony i Ukraina albo się zgadza, albo nie. Domyślam się, że właśnie tak będzie. A zatem, skoro wszystkie tereny, które zajęły wojska rosyjskie, są dobrze znane, udokumentowane na mapach to nie przewiduję długiego procesu. Nie chcę powiedzieć, że to jest kwestia tygodni, ale też nie potrwa to wiele miesięcy. Rosja ma wszystkie asy w rękawie i jeśli przyjdzie negocjować to tylko po to, żeby uprawomocnić zbrodniczą wojnę.

Takie zakończenie światu nie pomoże. Mamy w prawie międzynarodowym czarno na białym, że nie wolno konfliktów rozwiązywać innymi środkami niż pokojowe.  A teraz dążymy do rozejmu po tym, gdy jedno suwerenne państwo napadło na drugie suwerenne państwo, zabijało, odbiera mu tereny, a na koniec agresor ma podpisać traktat międzynarodowy i będzie to usankcjonowane prawnie. Napadnięty rezygnuje zaś ze swoich terytoriów, podziękuje i odejdzie z niczym. To otwiera puszkę Pandory. Każdy silny, niedemokratyczny kraj też tak może postąpić w przyszłości.

Rosja ma wszystkie asy w rękawie i jeśli przyjdzie negocjować to tylko po to, żeby uprawomocnić zbrodniczą wojnę.

Dr Joanna Siekiera jest adiunktem oraz przedstawicielem dziekana do spraw umiędzynarodowienia i mobilności na Wydziale Prawa Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie. Jest doradcą prawnym NATO; wykłada na uniwersytecie Amerykańskiej Piechoty Morskiej w Quantico.

Główne wnioski

  1. Ukraina jest w bardzo niekorzystnym położeniu. W negocjacjach w sprawie zakończenia wojny będzie musiała w wielu aspektach podporządkować się żądaniom i warunkom Rosji uważa ekspertka dr Joanna Siekiera. Zapewne w imię zawieszenia broni będzie zmuszona oddać Rosji tereny, które zajął ten agresor. Do zawarcia pokoju naciska Ukrainę duża część świata, która nie popiera kontynuowania tej walki.
  2. Negocjacje zakończą też prawdopodobnie proces ścigania Putina za zbrodnie wojenne. Można cofnąć nakaz aresztowania wystawiony przez prokuratora MTK na Putina. Taki nakaz to wciąż nie jest nawet początek postępowania karnego, a więc łatwo się wycofać z całego procesu ścigania mówi dr Siekiera. Mało realne jest rozliczenie Rosji za zbrodnie i zniszczenia. Ukraina nie powinna też liczyć na reparacje wojenne, na prawdziwe zadośćuczynienie. Ich niewypłacanie Rosja może zastrzec w negocjacjach.
  3. Prawo międzynarodowe przestało być respektowane, ONZ przestał pełnić swoją funkcję i stał się marionetkową instytucją. Przeprowadzenie negocjacji Rosja-Ukraina w taki sposób, że więcej zyska agresor niż pokrzywdzony, stworzy tylko zachęty do tego, aby kolejne niedemokratyczne państwa mogły uzurpować sobie prawa do cudzej ziemi, nie obawiając się konsekwencji ze strony społeczności międzynarodowej.