Od Kanady po Japonię – świat w cieniu ceł, kryzysów i wyborów
Kanada wprowadza nowe cła na stal. Japonia pogrąża się w kryzysie polityczno-gospodarczym. A na Węgrzech rośnie realna szansa na odsunięcie Viktora Orbána od władzy. Tymczasem w Chinach języki obce wychodzą z mody, a polskie firmy mogą skorzystać na afrykańskich inwestycjach światłowodowych.
Z tego odcinka dowiesz się…
- Jakie nowe cła wprowadza Kanada i czy mogą one istotnie wpłynąć na handel między tym krajem, a państwami Unii Europejskiej.
- Jak kryzys gospodarczy przełożył się na niedzielne wybory w Japonii, a jak może wpłynąć na przyszłoroczne wybory parlamentarne na Węgrzech.
- Jak zmieniają się trendy edukacyjne w Chinach i dlaczego języki obce wychodzą tam z mody.
Wideocast
Powiększ video
Wideocast
Powiększ audio
Tym razem to nie Stany Zjednoczone, a Kanada wprowadza specjalne cła. Obejmą jednak wyłącznie stal – władzom w Ottawie chodzi bowiem o ochronę rodzimego rynku. W dodatku w przypadku państw Unii Europejskiej nowe cła będą stosowane tylko wtedy, gdy import przekroczy 100 proc. poziomu z 2024 r.
Równocześnie rząd Marka Carneya ogłosił wielki, wart miliard dolarów pakiet wsparcia dla sektora stalowego. Zapowiedział – po raz kolejny zresztą – także nowe projekty infrastrukturalne.
Poważny kryzys w Kraju Kwitnącej Wiśni
Cła – a konkretnie brak postępów w negocjacjach handlowych Tokio z Waszyngtonem – odciskają się mocno na gospodarce Japonii. Niepewność, jaka tam zapanowała, przekłada się na sytuację polityczną w tym kraju.
– Japonia, będąca czwartą pod względem wielkości gospodarką na świecie, boryka się od kilku dobrych lat z rosnącymi problemami. To ostatnio drożyzna, w tym wysokie koszty energii. W ostatnich miesiącach jednym z najważniejszych tematów był też niedobór i wysokie ceny ryżu – relacjonuje Tomasz Augustyniak.
A rosnące koszty życia wpływają na politykę. Opozycja wzywa do obniżenia podatków i zwiększenia wydatków socjalnych, a rządzący są w defensywie. Dobitnie pokazały to niedzielne wybory do wyższej izby japońskiego parlamentu, czyli do Izby Radców, które koalicja przegrała.
– W wynikach wyborów ujawniły się też lęki Japończyków i Japonek. Niedziela pokazała, że tradycyjne elity władzy tracą głosy, a o sukcesie może mówić skrajnie prawicowa, antyimigrancka partia Sanseitō. Ugrupowanie nawiązuje do sukcesów znanych nam sił politycznych, takich jak niemiecka AfD czy brytyjscy populiści prawicowi.
Sukces pod japońską wersją hasła MAGA
W niedzielnych wyborach zdobyła 14 mandatów, co – przy 248 miejscach w izbie – nie jest ogromną liczbą, ale pokazuje znaczący skok poparcia. Wcześniej stronnictwo miało w Izbie Radców tylko jednego deputowanego.
Sanseitō to nowa partia, założona w 2020 r., której hasłem jest „Japonia przede wszystkim”.
– Oczywiście może się to kojarzyć ze sloganem Donalda Trumpa, ale także z przesłaniem innych partii na szeroko pojętym Zachodzie. Ugrupowanie, na którego czele stoi Sohei Kamiya, zdobyło popularność dzięki YouTube'owi. W publikowanych tam jeszcze w czasie COVID-u filmikach powielało narrację antyszczepionkowców i głosiło różnego typu teorie spiskowe na temat pandemii. Potem zaś mówiło o cichej inwazji cudzoziemców na Japonię – opowiada nasza korespondentka.
Wybory do parlamentu Kanady oraz Węgier
Kanadyjski parlament został wyłoniony w kwietniu tego roku, ale wkrótce w jednym z okręgów konieczne będą wybory uzupełniające. Wystartować w nich chce Pierre Poilievre, szef konserwatystów, który trzy miesiące temu przegrał walkę o mandat i nie znalazł się w parlamencie.
Powodów jego klęski było kilka – m.in. to, że jest jednym z najbardziej nielubianych kanadyjskich polityków. Jak będzie tym razem – zobaczymy.
– Polityka w Kanadzie często bywa przewidywalna, ale – jak widać na przykładzie Pierre’a Poilievre’a – nie zawsze tak jest – podsumowuje Anna Lach.
Nie wiadomo też, jak zakończą się przyszłoroczne wybory parlamentarne na Węgrzech. Jedno jest jednak pewne: Viktor Orbán, który rządzi krajem nieprzerwanie od ponad 15 lat, tym razem ma z kim przegrać.
Tym kimś jest Péter Magyar – młody, energiczny lider ugrupowania TISZA, które w zdecydowanej większości sondaży cieszy się większą popularnością niż Fidesz. Ma nad partią Orbána 10–15-punktową przewagę.
Wielu Węgrów widzi w Péterze Magyarze kogoś takiego, kim trzy dekady temu był młody Viktor Orbán: zdeterminowanego, rzutkiego polityka, który stawia się elitom i kontestuje skostniały porządek polityczny.
Choć nie wszyscy przeciwnicy Fideszu utożsamiają się z TISZA i jej liderem, to popierają ugrupowanie z powodów pragmatycznych. Widzą w nim jedyną siłę, która może pokonać skorumpowaną władzę i rozliczyć jej afery.
Nie można jednak zapominać, że kampania wyborcza dopiero się zacznie, a przestraszony spadającymi sondażami Fidesz rzuci do walki wielkie pieniądze i potężną machinę propagandową, jaką dysponuje.
Afrykańska szansa dla poddostawców z Polski
Rząd Gwinei Bissau we współpracy z Bankiem Światowym szuka partnerów do budowy i eksploatacji sieci światłowodowej w tym kraju. Szacowany koszt przedsięwzięcia to 97 mln euro. 21 mln euro ma pochodzić z dotacji Banku Światowego, a 76 mln euro – od inwestora.
Dodatkowo inwestor będzie musiał liczyć się z kosztem utrzymania infrastruktury przez 15 lat, co oznacza konieczność wydania jeszcze 44 mln euro. W zamian otrzyma jednak wyłączne prawo do hurtowej sprzedaży.
Tzw. Projekt Orango może być interesujący dla polskich firm zajmujących się podwykonawstwem usług telekomunikacyjnych.
Język angielski staje się passé. W Chinach
Chińczycy coraz mniej chętnie uczą się języków obcych.
– Nie jest to kwestia wyłącznie nacjonalizmu, ale także tego, że wraz z szybkim rozwojem narzędzi translacyjnych, w tym opartych na AI, spada zapotrzebowanie na specjalistów znających języki. Mowa tutaj przede wszystkim o tłumaczach i nauczycielach – wyjaśnia Tomasz Augustyniak.
Potwierdzają to też zbiorcze dane chińskiego ministerstwa edukacji. Według nich w latach 2018–2022 aż 109 uniwersytetów w całym kraju zlikwidowało kierunki związane z językami obcymi – nie tylko angielskim, ale także innymi europejskimi i azjatyckimi.
To dane sprzed kilku lat, ale w kolejnych ta tendencja jeszcze się pogłębia. To skutek postępu technologicznego.
– Popyt na tłumaczenia robione przez ludzi spada w ostatnich kilku latach na łeb, na szyję. Ten rynek w Chinach przejmują robotranslatory. Chińczycy podróżujący za granicę do komunikacji z osobami, które nie znają chińskiego, masowo używają translatorów w telefonach komórkowych. To już przyzwyczajenie kulturowe – opowiada nasz korespondent.
Co więcej, coraz częściej mówi się, że na chińskich uniwersytetach należy rozluźnić wymogi dotyczące nauki języków obcych.
W mediach społecznościowych pojawiają się nawet tak absurdalne teorie, że uczenie się drugiego języka może pogorszyć umiejętność posługiwania się własnym, czyli chińskim. Co gorsza, wydaje się, że takie wyssane z palca argumenty trafiają na podatny grunt.
Główne wnioski
- Polityka handlowa krajów zachodnich ma coraz więcej cech protekcjonizmu. Przykładem są nowe cła na stal wprowadzone przez Kanadę. To sygnał, że państwa rozwinięte zaczynają coraz bardziej chronić własne rynki, zwłaszcza w sektorach, które uważają za strategiczne.
- Kryzys gospodarczy prowadzi do zmian politycznych w Japonii. Przejawem tego są ostatnie wybory do wyższej izby tamtejszego parlamentu. Przegrana je rządząca koalicja, a sukces odniosła skrajnie prawicowej partii Sanseitō. Okazuje się, że nawet stabilne demokracje mogą doświadczyć silnych przewartościowań sceny politycznej i nawet tam w siłę rosną ugrupowania konserwatywne. Na polityczne trzęsienie ziemi zanosi się także na Węgrzech.
- Szybki rozwój technologii powoduje, że języki obce znajdują się w niełasce. Tak przynajmniej jest w Chinach. Tamtejsze uniwersytety, nawet te najbardziej cenione na świecie, odchodzą od nauczania angielskiego, innych języków europejskich, a nawet azjatyckich. To przejaw nacjonalizmu, ale nie tylko. Tendencja ma swoje korzenie w rozwoju technologii, głównie tych opartych na AI.
