Pieniądze na budownictwo społeczne. Obcięte czy jednak nie?
W sieci trwa spór między Polską 2050 a Lewicą o pieniądze przeznaczone na budownictwo społeczne. Przedstawiciele partii Szymona Hołowni twierdzą, że zostały one znacząco ograniczone, podczas gdy Lewica zapewnia, że fundusze są dostępne, ale wymagane są zmiany legislacyjne. Jak jest naprawdę?


Z tego artykułu dowiesz się…
- Na czym polega spór pomiędzy Polską 2025 a Lewicą w kontekście środków przeznaczonych na budownictwo społeczne.
- Jakie rzeczywiście zaszły zmiany w kwotach wsparcia budownictwa społecznego.
- Jakie są warunki utrzymania kwot zaplanowanych w budżecie na ten cel na 2025 r.
Chodzi o ponad 480 mln zł. 1 lutego na platformie społecznościowej X minister funduszy i polityki regionalnej, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, napisała:
„Właśnie tylnymi drzwiami obcięto środki na społeczne budownictwo do zaledwie 618 mln zł. To
czterokrotnie mniej niż za rządów PiS w 2023 r.!”
Na odpowiedź Lewicy nie trzeba było długo czekać. Pojawiła się również za pośrednictwem mediów społecznościowych:
„W żadnym zakresie środki te nie zostały fizycznie umniejszone! Ani decyzją ministra, ani przez wydatki na powodzian! Środki na mieszkania komunalne na terenach powodziowych są zabezpieczone w rezerwie budżetowej i finansowane ze środków niewydanych w 2024 r. na program dopłat do kredytów. Jedynie z uwagi na brak fizycznego wydania tych środków w 2024 r. umniejszeniu uległ formalny wskaźnik ustawowy, tj. limit wydatków na Fundusz Dopłat. Trzeba zatem wskaźnik ten zmienić ustawą, nad czym właśnie pracujemy” – odpowiedział rzecznik Nowej Lewicy, Łukasz Michnik.
W międzyczasie do dyskusji włączyli się Jan Szyszko, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, oraz Tomasz Lewandowski, wiceminister rozwoju i technologii. Wzajemne oskarżenia trwają,
a w tle pozostaje kluczowa kwestia nowelizacji ustawy o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa, autorstwa byłego wiceministra rozwoju i technologii Krzysztofa Kukuckiego (obecnie prezydenta Włocławka), która utknęła w sejmowej zamrażarce. Istotny jest także program mieszkaniowy nadzorowany przez ministra Krzysztofa Paszyka. Wszystko to jednak sprowadza się do jednego problemu – sprawy mieszkaniowe nie posuwają się ani o krok do przodu.
Na czym tak naprawdę polega problem i czy środki rzeczywiście zostały obcięte?
Na to pytanie szczegółowo odpowiedział wiceminister rozwoju i technologii, Tomasz Lewandowski, w programie Debata na Polsat News 3 lutego.
– Żadne pieniądze nie zostały umniejszone, ponieważ to wymagałoby zmiany budżetu – zapewnia wiceminister.
Skąd zatem tyle hałasu? O wysokości środków przeznaczonych na budownictwo społeczne
i remonty kamienic decydują dwa kluczowe aspekty:
- Faktyczny – ile środków znajduje się w budżecie.
- Formalny – jaki jest maksymalny limit wydatków określony w ustawie.
Limit ten na 2025 r., zgodnie z ustawą, wynosi 1 mld zł.
– W budżecie państwa zabezpieczono dokładnie 1 mld 921 mln zł i ani złotówka nie została przesunięta. To system grantowy bezzwrotnego wsparcia na budowę i remonty mieszkalnictwa społecznego – zapewnia Tomasz Lewandowski.
Jednak oprócz tej kwoty w ustawie budżetowej określony jest roczny limit wydatków na dany program – i to właśnie on został dla 2025 r. ustalony na poziomie 1 mld zł.
Dlaczego więc Polska 2050 zarzuca resortowi rozwoju „obcięcie” tych środków?
– W zeszłym roku mieliśmy powódź i z rezerwy budżetowej przeznaczyliśmy 500 mln zł na budownictwo społeczne na dotkniętych nią terenach. Jednak nie cała kwota została wydana
w 2024 r. – 381 mln zł przeszło na rok 2025 – tłumaczy Tomasz Lewandowski.
Formalnie limit wydatkowy został umniejszony właśnie o 381 mln zł. Teraz z inicjatywy rządu lub parlamentarzystów limit ten zostanie podniesiony, aby w 2025 r. na budownictwo społeczne trafiła pełna kwota 1 mld 921 mln zł zaplanowanych w budżecie. Nie wiadomo jednak jeszcze, jaką ścieżką zostanie to przeprowadzone – trwają w tej sprawie ustalenia.
– Podniesienie limitu nastąpi albo drogą rządową, albo poselską. Nie zapadły jeszcze decyzje w tej sprawie. Możliwa jest także ścieżka procedowania ustawy UA7 (o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa), która podniosłaby limit do odpowiedniego poziomu – twierdzi przedstawiciel Ministerstwa Rozwoju.
Warto podkreślić, że środki na pomoc powodzianom zostały przekazane właśnie na odbudowę
i remont zasobu mieszkaniowego.
– Moim zdaniem to wynika niestety z niezrozumienia problemu przez naszych partnerów koalicyjnych. Chcą zabrać głos, chcą być aktywni, tylko nie do końca wiedzą, o czym mówią
– twierdzi Krzysztof Kukucki, były wiceminister rozwoju i technologii, obecnie prezydent Włocławka, autor „zamrożonej” ustawy z kwietnia ubiegłego roku.
Jednak jego zdaniem problem jest szerszy niż samo przesunięcie środków na budownictwo społeczne i dotyczy procesu decyzyjnego w resorcie rozwoju – a raczej jego braku.
– Niewytłumaczalne jest, dlaczego ustawa z kwietnia zeszłego roku trafiła do zamrażarki ministra Paszyka. Mam wrażenie, że osoby, które teraz próbują zabierać głos w sprawach polityki mieszkaniowej, zwyczajnie nie wiedzą, czemu to służy, jak to działa i dlaczego. Być może, gdyby wiedzieli, nie blokowaliby kilkunastu tysięcy mieszkań, które są gotowe do budowy – podkreśla Krzysztof Kukucki.
Według naszego rozmówcy obecnie jest około 15 tys. mieszkań, które mogłyby być budowane, gdyby nie blokowane przepisy. Warto podkreślić, że w projekcie ustawy pierwotnie założono
4,9 mld zł na budownictwo społeczne.
– Podczas I Forum Ośrodków Subregionalnych, które odbyło się w połowie stycznia w Chełmie, dyskutowaliśmy z przedstawicielami BGK właśnie na temat budownictwa społecznego. Według Pawła Karpińskiego, dyrektora biura funduszu dopłat BGK, do funduszu wpłynęły wnioski samorządów na 3,5 mld zł. To właśnie oznacza około 15 tys. mieszkań, które już mogłyby być budowane – twierdzi były wiceminister rozwoju i technologii.
Pytania bez odpowiedzi
W odniesieniu do mieszkalnictwa, w tym budownictwa społecznego, pojawiają się kolejne pytania, które nadal pozostają bez odpowiedzi. Pierwsze z nich dotyczy tego, czy środki na pomoc powodzianom musiały pochodzić akurat z budżetu przeznaczonego na budownictwo społeczne.
Drugie – co dalej z programem mieszkaniowym, który miał kompleksowo rozwiązać także kwestię budownictwa społecznego. Na jego szczegóły wciąż czekamy, choć pierwsze konkretne informacje miały zostać przedstawione jesienią ubiegłego roku. Do tego w sejmowej „zamrażarce” nadal tkwi wspomniana wcześniej ustawa UA7, która mogłaby usprawnić realizację tych założeń.
Temat mieszkalnictwa, choć często pojawiający się zarówno w kampanii wyborczej, jak
i w powyborczych zapowiedziach, wciąż nie doczekał się kompleksowego podejścia w postaci konkretnych projektów ustaw. Na te wciąż czekamy, choć z każdym tygodniem nadzieja, że rozwiążą realne problemy polskiego mieszkalnictwa, coraz bardziej maleje.
– Musimy sobie uświadomić, że skuteczne rozwiązania wymagają realnej pracy, a tymczasem
z ministerstw dochodzą sygnały, że tych działań po prostu brakuje – ocenia Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.
– Przesuwanie środków, choć można je krytykować jako działanie pozorne, jest w rzeczywistości uzasadnione. Z tego, co rozumiem, wiele z tych programów to głównie deklaracje – słyszymy, że coś się dzieje, ale w praktyce niewiele z tego wynika. W tej sytuacji trudno o lepszego arbitra niż minister, który najlepiej oceni, gdzie przekierować fundusze, aby zostały efektywnie wykorzystane – ocenia Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.
Ekspert zaznacza, że potrzeby polskiego mieszkalnictwa dalece wykraczają poza kwoty, o które toczy się spór, a problem jest złożony, wielopłaszczyznowy i wymaga długoterminowych oraz szeroko zakrojonych działań.
– Statystyka jest nieubłagana. W naszym raporcie dane dotyczące mieszkań komunalnych są wręcz druzgocące. To zaledwie około 1,5 tys. mieszkań rocznie, czyli w skali kraju kropla w morzu potrzeb. Rozwiązanie problemu mieszkaniowego w Polsce wymaga działań na dużą skalę, a nie pojedynczych inicjatyw. Nawet znaczące zwiększenie budownictwa komunalnego nie wystarczy, ponieważ deficyt mieszkań wynosi około 1,8 mln. Przy średnim koszcie 500 tys. zł za mieszkanie oznaczałoby to konieczność wydania 900 mld zł, co jest nierealne z punktu widzenia budżetu państwa – wylicza Kamil Sobolewski.
Zdaniem eksperta Pracodawców RP konieczne jest połączenie różnych metod – rynek komercyjny powinien zaspokoić większość potrzeb, podczas gdy budownictwo społeczne powinno być skierowane do osób najuboższych. Kluczową kwestią jest także dostępność gruntów, ponieważ ich ograniczona podaż hamuje rozwój budownictwa.
– Proponowane przez nas rozwiązanie to model, w którym samorządy przekazują grunty na cele komercyjne, a inwestorzy w zamian zobowiązują się do przeznaczenia części mieszkań na cele komunalne. Dzięki temu można zwiększyć liczbę lokali dla osób w trudnej sytuacji mieszkaniowej bez obciążania budżetu państwa. Jednocześnie mechanizm ten uwalnia więcej gruntów pod budownictwo komercyjne, co zwiększa podaż mieszkań na rynku. – wyjaśnia Kamil Sobolewski.
Podstawowy problem, czyli niedobór gruntów, dotyczy wszystkich form budownictwa
– komunalnego, spółdzielczego i deweloperskiego.
– Dlatego kluczowe jest systemowe podejście, które jednocześnie wspiera budowę mieszkań społecznych i zwiększa dostępność gruntów dla całego rynku – podsumowuje Kamil Sobolewski.

Główne wnioski
- Spór o finansowanie budownictwa społecznego. Polska 2050 twierdzi, że środki na budownictwo społeczne zostały znacznie obcięte, natomiast Lewica utrzymuje, że fundusze są dostępne, ale wymagają zmian legislacyjnych. W rzeczywistości formalnie zmniejszono limit wydatkowy
o 381 mln zł, jednak pełna kwota 1,921 mld zł jest zabezpieczona w budżecie. Rząd musi jednak podnieść limit odpowiednią ustawą. - Zamrożone projekty i brak postępu. Kluczowe projekty, takie jak nowelizacja ustawy
o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa (UA7), utknęły w sejmowej zamrażarce. Obecnie około 15 tys. mieszkań mogłoby być budowanych, gdyby nie brak decyzji legislacyjnych
i proceduralne opóźnienia. Wciąż brakuje też kompleksowego programu mieszkaniowego, który miałby rozwiązać problem na szerszą skalę. - Potrzeba długofalowego podejścia i uwolnienia gruntów. Eksperci wskazują, że kluczowym problemem jest nie tylko brak środków, ale przede wszystkim ograniczona podaż gruntów. Zaproponowano model, w którym samorządy przekazują grunty na cele komercyjne, a inwestorzy w zamian oddają część mieszkań na cele społeczne. Systemowe podejście do mieszkalnictwa, uwalniające większe obszary gruntów, jest niezbędne do rozwiązania problemu deficytu mieszkań w Polsce.