Pilotaż skróconego czasu pracy z barierami. „Nie spodziewajmy się masowych zgłoszeń”
Skrócony czas pracy stanie się faktem w co najmniej kilkudziesięciu firmach w 2026 roku. Przedsiębiorcy, którzy zgłoszą się do programu pilotażowego, będą mogli liczyć na wsparcie finansowe ze środków rezerwy Funduszu Pracy. Mimo zachęt, które wykraczają poza same finanse, eksperci nie są zbyt optymistyczni, jeśli chodzi o ocenę poziomu zainteresowania programem. Ich zdaniem boomu nie będzie.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Kto i na jakich zasadach może zgłosić się do pilotażu skróconego tygodnia pracy
- Jakie luki w rządowym programie dostrzegli eksperci
- Jak zmieni się rynek pracy po roku z dłuższymi weekendami
Od 14 sierpnia do 15 września pracodawcy mogą zgłaszać się do pilotażowego programu Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Cel? Testowanie skróconego czasu pracy i to nie za darmo. Wnioskować można o wsparcie do miliona złotych. Te pieniądze mają być przeznaczone na działania informacyjne, promocyjne, koszty związane z obsługą projektu, tworzeniem analiz, badań czy ekspertyz dotyczących sposobu wdrożenia nowej organizacji pracy.
To pieniądze także na szkolenia, finansowanie automatyzacji czy wreszcie dofinansowanie wynagrodzeń pracowników. Dopłata na jednego pracownika nie powinna przekroczyć 20 tys. zł. Zdaniem ekspertów takie zabezpieczenie powinno zachęcić firmy do wypróbowania nowych zmian.
Jak skrócić czas pracy?
Tu resort pracy zostawia pracodawcom wolną rękę. Pilotaż przewiduje testowanie różnych modeli skróconego czasu pracy. Może być to zmniejszenie liczby dni pracujących w tygodniu, lub liczby godzin pracy każdego dnia. Pracodawcy mogą także zmniejszać liczbę godzin w wybrane dni w zamian za udzielenie dni wolnych do odebrania.
O tym, jak ważne jest dopasowanie modelu pracy do potrzeb organizacji, mówi Alina Smolarek, dyrektorka HR w sieci medycznej enel-med.
– Wzrost kosztów pracy może uniemożliwić skrócenie czasu w przeciętnej organizacji, która nie dysponuje wiedzą ani zasobami, umożliwiającymi efektywne wdrożenie. Czeka nas jeszcze dużo pracy, zanim rynek będzie w pełni gotowy na to rozwiązanie. Słowo klucz w tym przypadku to wydajność pracy. Firmy mierzące produktywność, o wysokim poziomie automatyzacji i digitalizacji procesów chętniej zdecydują się na to rozwiązanie – stwierdza nasza rozmówczyni.
To jednak niejedyny powód potencjalnie niewielkiego zainteresowania programem. Sam resort pracy postawił warunki, które nie każda firma może przeskoczyć.
Pilotaż nie dla wszystkich
Jak wynika z udostępnionego na stronach resortu pracy regulaminu, udział w programie weźmie około 70 firm. Będą to podmioty zarówno z sektora prywatnego, jak i publicznego. Wnioskodawca musi spełnić kilka warunków. Po pierwsze, musi prowadzić biznes od ponad roku. Taki zapis nie budzi wątpliwości – to ochrona przed ewentualnym wyłudzeniem dotacji. Po drugie, firma musi zatrudniać co najmniej 75 proc. pracowników na podstawie umowy o pracę, powołania, wyboru, mianowania lub spółdzielczej umowy o pracę. Warunek ten okazuje się bardziej problematyczny.
Resort pracy zapewne chciał tym samym słusznie zwrócić uwagę na problem tzw. umów śmieciowych w wielu małych czy średnich przedsiębiorstwach. Problem jednak w tym, że jednocześnie jednym zapisem wykluczył z programu duże firmy zatrudniające specjalistów w formie kontraktów B2B, tak jak m.in. w przypadku firmy enel-med. Jej przedstawicielka Alina Smolarek dodaje, że „w przedsiębiorstwach o różnorodnym modelu współpracy z zatrudnionymi może być to blokada”.
Inny zapis dotyczy objęciem programu co najmniej 50 proc. pracowników. Przy tym, punkcie równie istotna będzie organizacja pracy tak, by nieobjęci programem pracownicy nie czuli się w związku z powyższym dyskryminowani.
Pracodawcy będą musieli w trakcie pilotażu utrzymać pensje pracowników biorących udział w projekcie na poziomie nie niższym niż w dniu jego startu. Muszą także pamiętać o tym, by poziom zatrudnienia w tym czasie nie był niższy niż 90 proc. stanu początkowego. W przypadku, kiedy to pracownicy odejdą z firmy, pracodawca zobowiązany będzie zrekrutować kolejnych tak, by zachować ww. poziom zatrudnienia. Wnioskodawcy muszą także zadeklarować, iż w czasie pilotażu nie pogorszą się warunki pracy.
Warto wiedzieć
Jak złożyć wniosek i przystąpić do pilotażu skróconego tygodnia pracy?
Wniosek należy złożyć elektronicznie za pośrednictwem generatora wniosków. Ten dostępny jest na stronie internetowej resortu pracy. Do pisma należy dołączyć wniosek o przyznanie środków z rezerwy Funduszu Pracy i projekt pilotażowy. Ten powinien zawierać opis, cel, uzasadnienie i plan monitorowania efektów wdrożenia skróconego czasu pracy. Wymagane są także oświadczenia m.in. o niezaleganiu z wypłatami dla pracowników, a także braku zaległości względem ZUS i skarbówki.
Resort opublikuje listę zakwalifikowanych pracodawców 15 października br. Po podpisaniu umowy do końca br. potrwa przygotowanie do wdrożenia nowego modelu pracy. Od 1 stycznia do końca 2026 roku rozpocznie się etap „testowania” krótszego czasu pracy. W 2027 roku, najpóźniej 15 maja, pracodawcy będą musieli przekazać Ministrowi sprawozdania końcowe.
Czy będą chętni?
– Pracodawcy decydujący się na skrócenie tygodnia pracy muszą wziąć pod uwagę wiele składowych, aby zaproponować pracownikom najkorzystniejszą formę. Ta musi być zarazem najbardziej dopasowaną do swojego biznesu. W wielu przypadkach może się okazać, że samo skrócenie dnia pracy nie będzie korzystne ani dla firmy, ani dla zatrudnionych. Elastyczność powinna więc dotyczyć nie tylko formy świadczenia pracy, ale też podejścia do nowych możliwości dbania o dobrostan talentów – komentuje Paulina Zasempa, People Country Lead w SD Worx Poland.
Alina Smolarek dodaje, że nie wszędzie skrócony czas pracy okaże się dobrym rozwiązaniem. Przedsiębiorstwa różnią się bowiem kulturą organizacyjną, standardami pracy czy też poziomem automatyzacji i digitalizacji.
– Firmy, które decydują się na to rozwiązanie, z pewnością mają zasoby i są na to przygotowane. Nie spodziewam się boomu na pilotaż skróconego tygodnia pracy. Nie da się mierzyć każdej firmy jedną miarą – przyznała przedstawicielka enel-medu.
Zdaniem eksperta
Samo skrócenie tygodnia pracy to za mało
Skutki uboczne
Eksperci są zgodni, że skrócenie czasu pracy jest krokiem ku odzyskaniu równowagi między życiem prywatnym a zawodowym. Na gruncie polskiego rynku pracy mogą jednak pojawić się „skutki uboczne”. Jest ich potencjalnie co najmniej kilka.
Z danych Eurostatu wynika, że Polska jest w ścisłej czołówce państw UE pod względem liczby godzin spędzonych w pracy. Średnia unijna to 36 godzin tygodniowo, a polska – 38,9 godzin. Jednocześnie, jak wynika z raportu firmy enel-med „Łączy nas zdrowie 2024”, na podium wszystkich zmartwień Polaków, tuż za zdrowiem, są zarobki. Eksperci nie wykluczają zatem scenariusza, w którym skłonny do pracy ponad średnią pracownik wykorzystałby dodatkowy dzień wolny po to, by dorobić.
Alina Smolarek wskazuje także na inne potencjalne efekty skrócenia czasu pracy.
– Taki system może sprawić, że presja płacowa przygaśnie. Pracodawcy oferujący pracę cztery dni w tygodniu będą mniej skłonni, by udzielać podwyżek czy premii. Niewykluczone, że odbije się to także cięciem benefitów. Niektóre firmy już obecnie oferują dodatkowe dni wolne czy ekstra urlopy, aby przyciągać i utrzymywać talenty, nie ulegając presji płacowej – dodaje.
Co na to pracownicy?
Z przywołanego wyżej raportu wynika także, że 45 proc. ankietowanych Polaków popiera czterodniowy tydzień pracy. Co czwarty respondent nie chciałby wprowadzać żadnych zmian w organizacji pracy. Co piąty mógłby pracować po 7 godzin każdego dnia.
Przypomnijmy, że ośmiogodzinny czas pracy wprowadzono w Polsce 107 lat temu. Dopiero nieco ponad 50 lat stopniowo zaczęto wprowadzać wolne soboty. Jak uzasadnia resort pracy, dzięki automatyzacji rynku i rozwoju technologii, stać nas obecnie na dłuższy odpoczynek. MRPiPS dodaje także, że dzięki temu minimalizujemy ryzyko wypalenia zawodowego, które coraz częściej staje się powodem zwolnień lekarskich.

Nieco inne światło na potrzeby pracowników rzuca badanie „HR & Payroll Pulse Europe 2025” przeprowadzone przez SD Worx. Z analizy wynika, że skrócenie czasu pracy wcale nie musi być priorytetem pracowników. Polacy pytani o czynniki zachęcające do podjęcia pracy wskazali na elastyczne godziny pracy (38,2 proc.). Na podium znalazły się również możliwość pracy hybrydowej (32,6 proc.) i praca zdalna (23,4 proc.). Skrócenie czasu pracy znalazło się poza podium. W tym przypadku także Polacy odpowiedzieli, że chętniej wybraliby skrócony dzień pracy o godzinę lub kilka każdego dnia niż czterodniowy tydzień pracy.
Pilotaż przejdzie bez echa?
Na pracodawcach biorących udział w pilotażu nie ciąży zobowiązanie, by wprowadzać model skróconego czasu pracy na stałe. Nawet jeśli firmy zechcą wrócić do pracy 40 godzin w tygodniu, to i tak – jak twierdzą eksperci – przygoda z nowym modelem pracy pozostawi ślad na rynku.
– Ogromną zaletą pilotażowego programu skróconego czasu pracy jest fakt, że firmy zaczęły przyglądać się swoim organizacjom, aby świadomie mierzyć siły na zamiary, nim przystąpią do projektu – komentuje Paulina Zasempa.
– Dla dużych korporacji być może to nie będzie duża zmiana. Dla mniejszych przedsiębiorców jednak już sam fakt, że głośno mówi się o perspektywie pracownika, może okazać się przełomowy. Długofalowo liczę, że ugruntujemy myślenie na temat dobrostanu w zespołach. Jeśli chcemy pozyskiwać talenty, rywalizować o dobrych pracowników i ekspertów to potrzebujemy odpowiadać na oczekiwanie zdrowego środowiska pracy. Nie mam wątpliwości, że możliwość pracy krócej się w to wpisuje – podsumowuje Alina Smolarek.
Resort pracy podaje przykłady firm, które z własnej inicjatywy skróciły czas pracy. Mowa tu m.in. o Herbapolu w Poznaniu, Urzędach Miasta we Włocławku, Ostrzeszowie, Świebodzicach, Szczecinku czy Lesznie, a także w wielu spółkach podległych tym samorządom. MRPiPS ma nadzieję, że ta lista będzie się wydłużać.
Główne wnioski
- 14 sierpnia startuje pilotaż rządowego programu skróconego tygodnia pracy
- Do wzięcia jest nawet milion złotych na ten cel, ale nie każdy pracodawca będzie mógł zgłosić udział w programie z uwagi na sztywne wymogi resortu
- Eksperci nie spodziewają się boomu na nowy model pracy w firmach, ale liczą na zmiany w postrzeganiu dobrostanu pracownika na rynku


