Biznes

Polski przemysł na rozdrożu. Tania i czysta energia pilnie potrzebna

Droga energia i wysoki ślad węglowy pogrążają polski przemysł, któremu trudno rywalizować z zagraniczną konkurencją. Przedsiębiorcy biorą sprawy w swoje ręce i inwestują w zielone instalacje. Zwracają jednak uwagę na potrzebę ochrony rodzimych firm. – Europa realizuje zieloną transformację, ale dzięki temu wzmacnia nie własny przemysł, ale azjatycki i amerykański – zauważa Mikołaj Budzanowski, członek zarządu Boryszewa.

Według Orlenu Polska powinna wykorzystać okres swojej prezydencji w UE do walki o przyszłość unijnego przemysłu. Fot.: Bartek Sadowski/Bloomberg/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego polski przemysł obawia się utraty konkurencyjności na zagranicznych rynkach.
  2. Jak firmy próbują obniżyć rachunki za energię elektryczną.
  3. Jak wygląda sytuacja unijnego przemysłu na tle konkurencji z Chin i USA.

Polski przemysł wkroczył na ścieżkę dekarbonizacji, ale napotyka na niej sporo przeszkód. Jak dotąd uwaga krajowych decydentów skupiała się na transformacji energetyki, tymczasem – jak wskazuje Forum Energii – to sektor przemysłowy zużywa więcej energii, zatrudnia niemal 18-krotnie więcej osób i wypracowuje 11-krotnie większą wartość dodaną w całej gospodarce niż branża energetyczna (dane za 2022 r.). Emituje natomiast o jedną trzecią mniej gazów cieplarnianych niż energetyka.

„W debacie o transformacji w Polsce niekiedy pada argument, że nasza pozycja jest wyjątkowa, a skala wyzwań na tyle duża, że dekarbonizacja energetyki i przemysłu powinna odbywać się we własnym, tj.  wolniejszym tempie. Jest to jednak złudne myślenie, ponieważ transformacja energetyczna to globalny makrotrend – Polska nie zatrzyma go ani nawet nie spowolni. Europa weszła na tę ścieżkę i nie może zatrzymać się wpół drogi” – przekonują eksperci Forum Energii i apelują o opracowanie krajowej strategii dla przemysłu, zwiększanie dostępu do taniej i czystej energii oraz stabilność prawa.

Ponieważ duża część energii płynącej w polskich sieciach pochodzi z węgla, firmy chcące obniżyć swój ślad węglowy poszukują własnych, zielonych źródeł energii. Część z nich decyduje się na zakup energii bezpośrednio od producentów, inni budują farmy wiatrowe lub słoneczne we własnym zakresie. Cel jest jeden – utrzymać konkurencyjność na zagranicznych rynkach.

– Firmy działające w Polsce już teraz borykają się z problemem utrzymania konkurencyjności na europejskim rynku z powodu wysokich cen energii elektrycznej i dużego śladu węglowego. Droga energia to efekt tego, że polski system energetyczny wciąż w dużej mierze opiera się na węglu. Na jedną ze składowych cen energii, jaką jest system handlu emisjami, zgodziły się wszystkie kraje UE po to, by odchodzić od spalania węgla. Niestety kolejne polskie rządy zrobiły niewiele na rzecz dekarbonizacji polskiej energetyki. Dlatego dziś firmy produkcyjne muszą same zabiegać o tańszą, zieloną energię. To trend, który obserwujemy już od kilku lat. Polski przemysł zdał sobie sprawę, że z wysokim śladem węglowym nie jest w stanie dostarczać produktów dla zagranicznych koncernów. Tymczasem budowa instalacji OZE przy fabrykach wciąż pozostaje dużym wyzwaniem – ustawa wiatrakowa nie została znowelizowana, proces uzyskiwania pozwoleń trwa latami. Biznes potrzebuje takich regulacji, które umożliwią mu sprawne budowanie farm wiatrowych, słonecznych i magazynów energii na własne potrzeby – przekonuje Tomasz Wiśniewski, prezes Pracowni Finansowej.

Niemniej już teraz deweloperzy instalacji OZE widzą na polskim rynku ogromny potencjał, bo zainteresowanie przemysłu takimi inwestycjami rośnie. Nową strategię rozwoju, opartą na współpracy z polskim biznesem, przedstawił niedawno portugalski Greenvolt. W ciągu trzech lat chce zwiększyć liczbę klientów biznesowych na polskim rynku o 70 proc., zainwestować 9 mln euro i dostarczyć polskim firmom 200 MW zielonych mocy.

– Na rynku energii obserwujemy duże wahania cen, co sprawia, że firmy dążą do większej kontroli nad kosztami prądu. Budowa własnej instalacji fotowoltaicznej na dachu fabryki lub obok niej daje im szansę na dekarbonizację produkcji, na oszczędności i niezależność od krajowej sieci. Widzimy też, że coraz większą popularnością cieszą się magazyny energii. To rynek, który będzie się rozwijał, bo z roku na rok notujemy istotny postęp technologiczny. Obecne magazyny są nawet o 30-40 proc. bardziej wydajne niż przed rokiem, a to oznacza, że inwestycja szybciej się zwraca – zauważa Carlos Kruszewski Pinto, dyrektor generalny Greenvolt Next Polska.

W I półroczu Polska miała najdroższą energię w porównaniu do krajów ościennych, biorąc pod uwagę giełdowe ceny energii na rynku dnia następnego. Według Polskiej Grupy Energetycznej średnia stawka w tym okresie wynosiła 374 zł/MWh, podczas gdy w Niemczech było to 291 zł/MWh, w Czechach 306 zł/MWh, a w Szwecji 240 zł/MWh.

Manifest polskiego giganta

Na problemy związane z transformacją przemysłu zwraca uwagę Orlen. Koncern dostrzega szansę na podjęcie szerokiej dyskusji na ten temat podczas polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, która rozpoczyna się w styczniu. W opublikowanym na tę okazję manifeście Orlen podkreśla konieczność utrzymania konkurencyjności unijnego rynku. Pomóc ma w tym wdrożenie unijnego pakietu Clean Industrial Deal, zwanego Przemysłowym Zielonym Ładem, który pomoże zwiększyć ochronę europejskich gospodarek przed napływem produktów o wyższym śladzie węglowym spoza UE. Apeluje też o promowanie na poziomie unijnym jak najszerszego katalogu dopuszczalnych zero- i niskoemisyjnych technologii, pozwalających obniżać koszty transformacji i zwiększyć jej efektywność. Koncern chciałby, aby UE traktowała gaz jako paliwo przejściowe oraz nie zamykała się na rozwój energetyki jądrowej.

– Istotnym aspektem jest finansowanie dekarbonizacji. Regulacje powinny tworzyć zachęty do inwestowania w technologie obniżające emisyjność, które – szczególnie we wczesnych fazach rozwoju – są bardzo kapitałochłonne. Widzimy przy tym, że bardziej efektywnie działają fundusze dopasowane do potrzeb poszczególnych regionów Unii. Konieczna jest także analiza skutków społecznych wdrażania wymogów dekarbonizacyjnych. Proces transformacji, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej, powinien przebiegać w duchu sprawiedliwej transformacji – podkreśla Witold Literacki, wiceprezes Orlenu.

Niepokojący raport

Na ryzyko utraty konkurencyjności unijnego przemysłu zwraca uwagę Mario Draghi, były prezes Europejskiego Banku Centralnego, w raporcie opublikowanym w połowie września na zlecenie Komisji Europejskiej. Draghi wskazuje, że globalny ruch dekarbonizacji to szansa na wzrost dla przemysłu UE, który posiada silne kompetencje w produkcji turbin wiatrowych, elektrolizerów czy paliw niskoemisyjnych.

„Nie ma jednak gwarancji, że Europa wykorzysta tę szansę. Chińska konkurencja staje się coraz ostrzejsza w sektorach takich jak czyste technologie i pojazdy elektryczne, napędzana przez połączenie mocnej polityki przemysłowej, subsydiów, szybkich innowacji, kontroli surowców i zdolności do produkcji na skalę kontynentu. UE stoi przed możliwym kompromisem – większe uzależnienie od Chin może być najtańszą i najskuteczniejszą drogą do osiągnięcia celów dekarbonizacji. Jednak chińska, sponsorowana przez państwo konkurencja zagraża europejskiemu przemysłowi czystych technologii i motoryzacji” – wskazuje Draghi w swoim raporcie.

Jego zdaniem Europa musi skierować swoje działania na zniwelowanie luki innowacyjnej względem USA i Chin, zwłaszcza w zaawansowanych technologiach. „Europa utknęła w statycznej strukturze przemysłowej, w której powstaje niewiele nowych firm zdolnych do rewolucjonizowania istniejących branż lub tworzenia nowych motorów wzrostu. W ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat w UE nie powstała żadna firma o kapitalizacji rynkowej przekraczającej 100 mld euro, podczas gdy wszystkie sześć amerykańskich firm o wycenie powyżej 1 bln euro powstało właśnie w tym okresie” – zauważa Mario Draghi.

Mikołaj Budzanowski, członek zarządu Boryszewa, były minister skarbu państwa. Fot. materiały prasowe

Mini wywiad

Mikołaj Budzanowski: Bez taniej energii nie jesteśmy w stanie zbudować konkurencyjnej pozycji w Europie i na świecie

XYZ: Jak pan ocenia konkurencyjność polskiego przemysłu?

Mikołaj Budzanowski, członek zarządu Boryszewa, były minister skarbu państwa: Polską siłą jest wrodzona pomysłowość, innowacyjność i ambicja przedsiębiorców oraz menadżerów. To jest fundament konkurencyjności, od którego się wszystko zaczyna. Polski przemysł ukazuje swoją ważną i dość rzadką w Europie zaletę – ambitnych i głodnych sukcesu ludzi. Niestety regulacje i biurokracja często duszą ten zapał. Istnieją pojedyncze przypadki sprawnych działań po stronie administracji. Ale gdybyśmy chcieli pozyskać opinie przemysłu na temat jakości administracji na wzór usług hotelowych czy transportowych, to obstawiam, że dostałaby jedną gwiazdkę na pięć, nie więcej. Niedawno mieliśmy przykład przedłużających się ocen projektów jednego z programów unijnych, które trwały 12 miesięcy. Przygotowanie dokumentacji to bardzo żmudne zadanie, wymagające pomysłowości i innowacyjnego podejścia. Ale jednak powstało ponad 200 projektów budowy nowych fabryk – większość została oceniona negatywnie i odrzucona. To budzi pytanie – czy urzędnik rzeczywiście wie lepiej od przedsiębiorcy, co jest korzystniejsze, czy jednak pomysłodawca ma lepsze rozeznanie?

A co z konkurencyjnością całej Unii Europejskiej?

O konkurencyjności poszczególnych gospodarek decydują dziś inwestycja w wiedzę i technologie oraz koszty produkcji, w tym ceny energii. Raport Draghiego dobrze to obrazuje i analizuje. Problem Europy polega na tym, że zbyt mocno koncentruje się na rynku wewnętrznym, czyli chce rosnąć przede wszystkim siłą wewnętrznego handlu. Tymczasem powinna skupić się na tym, jak zwiększyć eksport towarów poza Unię Europejską. Mamy jasną unijną politykę energetyczną i klimatyczną, realizujemy zieloną transformację, ale dzięki temu wzmacniamy nie własny przemysł, ale gospodarkę azjatycką i amerykańską. To Chiny i USA są głównymi beneficjentami tych zmian. Spójrzmy na energetykę odnawialną – ponad 70 proc. wartości inwestycji jest wydawanych w Chinach np. na fotowoltaikę, inwertery, magazyny energii. To ogromny błąd. Kolejnym błędem jest postrzeganie gazu jako paliwa przejściowego w Europie. Wystawiamy się tym samym na ryzyko ceny oraz podaży tego surowca.

Jaka jest więc alternatywa?

Dla przemysłu ważna jest pewność podaży zielonej i taniej energii. Polska ma akurat duży potencjał na Morzu Bałtyckim, gdzie stawia elektrownie wiatrowe. To dobra decyzja. Myślę, że właśnie na północy kraju powstawać będą teraz nowe fabryki i tam rozwijać się będzie produkcja przemysłowa. Firmy będą chciały konsumować energię u źródła i dzięki zielonej energii produkować towar eksportowy. Dzisiaj bez taniej energii nie jesteśmy w stanie zbudować konkurencyjnej pozycji w Europie i na świecie. Przegrywamy z producentami z Francji, Hiszpanii czy Szwecji, gdzie często energia jest po prostu tańsza o 30-40 proc. w kontraktach bilateralnych.

Jakie znaczenie ma to, czy fabryka korzysta z energii odnawialnej czy z węgla?

Źródło pochodzenia energii to fundament. Na Zachodzie nie zdołamy nic wyeksportować ani wygrać żadnego przetargu, jeśli nie wykażemy się niskim śladem węglowym. Czasami jest to wymóg 100 proc. zielonej energii w produkcji, czasami 50-60 proc., ale to już jest wymóg, z którym liczą się wszyscy gracze na rynku. Dlatego nie tylko węgiel, ale również gaz znajduje się na przegranej pozycji – jego era zakończy się szybciej, niż nam się wydaje, ponieważ także emituje CO2. Już teraz w Szwecji i Francji rozpoczęto inwestycje w produkcję zielonej stali i nawozów. To tylko kwestia czasu, zanim podobne wzorce przeniosą się do Polski. Dlatego każda fabryka powinna dziś zadbać o własne źródła energii, czyli o zielone instalacje wspierane magazynami energii. Czekamy jeszcze na przepisy, które umożliwią stawianie elektrowni wiatrowych na terenach przemysłowych, to uwolniłoby naprawdę dużo mocy w systemie przesyłowym energii w Polsce. Przemysł potrzebuje ułatwień w budowaniu elektrowni, podłączaniu się do nich linią bezpośrednią, a także wsparcia inwestycji w magazyny energii.

Jak zatem powinna wyglądać wzorcowa fabryka w Europie jeszcze przed 2030 r.?

Fabryka samowystarczalna i autonomiczna, bez potrzeby włączania światła na halach i bez potrzeby ocieplania hal produkcyjnych. Dokładnie tak będzie jeszcze w tej dekadzie. Jest już blisko. W jednej z naszych fabryk dedykowanych odbiorcy w Niemczech, dla jednych ze słynnych globalnych marek, musieliśmy zastosować najwyższy poziom automatyzacji, który finalnie zmniejszył zatrudnienie o 75 proc. Okazało się to łatwiejsze do zrobienia, niż niektórzy z nas myśleli jeszcze w 2021 r. Automatyzacja oraz systemy analizy jakości w procesie produkcji na nowej linii oznaczają, że już dziś przy tych samych procesach pracuje jeden człowiek zamiast wcześniejszych czterech osób. Gromadzimy miliony danych, które analizujemy, wykorzystując algorytmy sztucznej inteligencji. Jestem przekonany, że sztuczna inteligencja będzie masowo zarządzać procesami sprzedażowymi i produkcyjnymi jeszcze w tej dekadzie.

Główne wnioski

  1. Polski przemysł traci konkurencyjność ze względu na drogą energię i wysoki ślad węglowy.
  2. Polskie firmy próbują ratować się, inwestując we własne źródła zielonej energii. Apelują jednak o takie regulacje, które będą zachęcać do inwestowania w technologie obniżające emisyjność, bo są one bardzo kapitałochłonne.
  3. „Źródło pochodzenia energii to jest fundament. Na Zachodzie niczego już nie wyeksportujemy, nie wygramy żadnego przetargu, jeśli nie pokażemy niskiego śladu węglowego” – podkreśla Mikołaj Budzanowski, członek zarządu Boryszewa, były minister skarbu państwa.