Polskie firmy szykują się do morskich projektów. „Najtrudniej pozyskać pierwszy kontrakt”
Budowa pierwszych farm wiatrowych na polskim morzu już ruszyła, ale około trzy czwarte zleceń przy tych projektach trafi do zagranicznych firm. Rodzimy przemysł nie składa broni i zbroi się do walki o zamówienia przy kolejnych inwestycjach. – Najtrudniej pozyskać pierwszy kontrakt, później jest znacznie łatwiej – zapewnia Andrzej Czech, członek zarządu Crist Offshore.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie zamówienia pozyskały ostatnio polskie firmy przy inwestycjach na Bałtyku.
- Jak polskie przedsiębiorstwa próbują wejść w łańcuch dostaw przy realizacji wiatrowych projektów.
- Jak można zwiększyć udział rodzimych firm przy budowie farm wiatrowych na morzu.
Swój pierwszy kontrakt na budowę pełnej stacji transformatorowej podpisała właśnie polska spółka Crist Offshore. Ważący niemal 2 tys. ton obiekt stanie na farmie wiatrowej zlokalizowanej w polskiej części Bałtyku, którą planuje wybudować hiszpańsko-francuski konsorcjum Ocean Winds. Stacja służy do odbioru energii z wiatraków i przesyłania jej na ląd.
Crist Offshore stawia na eksport kompetencji
– O wejściu w sektor morskiej energetyki wiatrowej zdecydowaliśmy trzy lata temu, a od ponad dwóch lat pracowaliśmy nad projektem stacji transformatorowej, która wygrała przetarg organizowany przez globalnego inwestora Ocean Winds dla projektu BC-Wind w Polsce. Polski przemysł od dawna podejmuje wysiłki na rzecz zwiększenia udziału w morskich projektach, ale jak dotąd nie przyniosło to większych efektów. Ten kontrakt może to zmienić, bo realizujemy jeden z kluczowych elementów elektrowni wiatrowej. A konkurencję mieliśmy silną – m.in. z Danii, Belgii czy Francji. Cały nasz łańcuch dostaw opiera się głównie na polskich firmach – myślę, że w przypadku naszej stacji transformatorowej mówimy o 60-70 proc. udziału rodzimych dostawców produktów i usług – opowiada Andrzej Czech, członek zarządu Crist Offshore.
Crist Offshore, należący do polskiej stoczni Crist, liczy na kolejne kontrakty i prowadzi już rozmowy z pozostałymi inwestorami farm wiatrowych na Bałtyku.
– Jesteśmy w stanie rocznie wykonać nawet dwie takie stacje. To duże kontrakty z długim terminem realizacji – od momentu podpisania umowy do wykonania stacji mija około 2,5 roku. Mamy swoje przewagi wynikające z tego, że jesteśmy w Polsce. Ocean Winds postawi turbiny na morzu w odległości około 20 km od Choczewa, czyli bardzo blisko nas. To ułatwia logistykę. Z pewnością po wykonaniu pierwszego zlecenia będzie nam dużo łatwiej o nowe kontrakty. Poza tym nasza grupa dostarcza też statki instalacyjne dla firm wiatrowych oraz buduje statki serwisowe – to kolejny obszar, w którym polski przemysł może zwiększyć swoją obecność – podkreśla Andrzej Czech.
Pierwszy projekt w budowie
W styczniu budowę konstrukcji stalowych dwóch morskich stacji dla farmy Baltic Power zakończyła Grupa Przemysłowa Baltic. Farma Baltic Power to wspólna inwestycja Orlenu i kanadyjskiego Northland Power i pierwszy morski projekt w Polsce, który wszedł w fazę budowy. Wyprodukowane w stoczniach w Gdyni i Gdańsku konstrukcje stalowe wypłynęły do portu w Danii, gdzie zostaną wyposażone. Jesienią mają zostać zainstalowane na Bałtyku.

Rodzime przedsiębiorstwa mogą też liczyć na prace przy infrastrukturze towarzyszącej budowie morskich wiatraków. W marcu PGE Baltica zleciła Korporacji Budowlanej Doraco realizację bazy operacyjno-serwisowej w Ustce. Obiekt będzie kluczowym zapleczem dla obsługi farm na Bałtyku. Prace budowlane ruszą jeszcze tej wiosny.
– Port w Ustce to serce całego systemu zarządzania produkcją energii z morskiego wiatru, bez którego farmy, takie jak Baltica 2 [PGE buduje ją z duńskim Ørsted – red.], nie mogłyby sprawnie działać. Do realizacji tej inwestycji zaangażowaliśmy uznaną polską firmę budowlaną Doraco, mającą duże doświadczenie w projektach hydrotechnicznych. Jest to kolejny podmiot z Pomorza uczestniczący w budowie bazy operacyjno-serwisowej. Tym samym utrzymujemy pełny udział krajowych wykonawców w naszym projekcie w Ustce – komentuje Dariusz Marzec, prezes PGE.
Ważne jest doświadczenie i wsparcie
Polskie firmy wykonują też szereg mniejszych zleceń dla morskich elektrowni, ale ich ambicje są znacznie większe. W sumie przy budowie pierwszych farm udział lokalnego przemysłu sięgnie tylko 20-30 proc. Większość kontraktów zgarnęły zagraniczne firmy. Są to m.in. producenci turbin – duński Vestas i hiszpańsko-niemiecki Siemens Gamesa Renewable Energy. Inni beneficjenci to dostawcy fundamentów: hiszpańskie konsorcjum Navantia i Windar, niemiecki Steelwind oraz chiński producent podmorskich kabli Orient Cable.
To może się zmienić przy budowie kolejnych inwestycji na Bałtyku. Branża podkreśla, że proces ten przebiegnie szybciej, jeśli inwestorzy będą mieli prawny obowiązek angażowania lokalnych firm do swoich projektów.
– Polska jest znanym centrum wysokiej klasy specjalistów w obszarze energetyki, a także solidnym dostawcą konstrukcji stalowych. W Gdańsku powstaje fabryka wież wiatrowych z udziałem polskiego kapitału. W pierwszej fazie rozwoju wiatraków na Bałtyku za zamówienia odpowiadają jednak w głównej mierze zachodni partnerzy polskich koncernów energetycznych. Ci zaś wybierają przede wszystkim firmy z doświadczeniem, z którymi wcześniej współpracowali. Najtrudniej jest zdobyć pierwszy kontrakt – później jest znacznie łatwiej. Przyspieszyć ten proces może wprowadzenie prawnego wymogu udziału lokalnych firm w projektach. Chodzi przecież o to, by te ogromne pieniądze, które trafiają na budowę farm wiatrowych, w dużej części pozostawały w kraju i napędzały naszą gospodarkę – przekonuje Andrzej Czech.
Polskie firmy wchodzą do gry o kolejne kontrakty
W pierwszej fazie rozwoju farm wiatrowych w polskiej części Bałtyku powstanie 5,9 GW mocy zainstalowanej w tej technologii. Inwestycje te mają zakończyć się do 2030 r. W kolejnym etapie może ruszyć budowa nawet 12 GW mocy. Rodzime firmy już szykują się do nowych przetargów. W połowie kwietnia Orlen organizuje spotkanie dla dostawców zainteresowanych współpracą przy morskiej farmie Baltic East, która powstanie w drugiej fazie.
– Morska energetyka wiatrowa to nadal młoda branża w Polsce. Dlatego tworzymy platformę umożliwiającą wymianę doświadczeń zarówno przez dostawców funkcjonujących już w sektorze morskich farm, jak i tych dopiero szukających w nim dla siebie miejsca. Dążymy do jak największego udziału polskich firm w łańcuchu wartości naszych projektów, co wymaga szerokiego dialogu i współpracy. Poszukujemy firm, które zagwarantują najwyższe normy jakościowe, bezpieczeństwo pracy i pewność wieloletniego wsparcia. Przede wszystkim istotna jest terminowość realizacji, co w przypadku projektów morskich farm wiatrowych stanowi jeden z kluczowych aspektów. Dostrzegamy potencjał zarówno w doświadczonych podmiotach już obecnych na rynku, jak i w lokalnych firmach oferujących usługi na najwyższym poziomie – zaznacza Janusz Bil, prezes Orlen Neptun.
Polski przemysł już rozwija swoje kompetencje w tym obszarze. W Gdańsku powstaje fabryka wież dla morskich farm, budowana przez Grupę Przemysłową Baltic. Jej właściciele to Agencja Rozwoju Przemysłu i hiszpański GRI Renewable Industries. Nowy zakład będzie zdolny do produkcji wież dla największych turbin o mocy powyżej 15 MW. Wartość inwestycji sięgnie 200 mln euro.
Powstanie polski wiatrak
Z kolei Famur z katowickiej grupy Grenevia rozwija projekt polskiego wiatraka, oparty na krajowej kadrze i lokalnym łańcuchu dostaw. Sprawdziliśmy, na jakim etapie jest ta inicjatywa.
– Projekt rozwoju technologii i usług dla sektora wartości około 68 mln zł wpisuje się w plany budowy polskiego wiatraka. Grenevia pozyskała na niego niemal 21 mln zł unijnego dofinansowania. W ramach projektu podpisane zostały już dwie z sześciu planowanych umów. Pierwsza z nich dotyczy rozwoju parku maszynowego, pozwalającego na rozszerzenie zakresu produkcji i modernizacji przekładni wiatrowych. Druga obejmuje doposażenie stanowiska do badań przekładni pod obciążeniem, co umożliwi przeprowadzanie niezbędnych testów i analiz. Zakończyło się także postępowanie przetargowe na zakup licencji na technologię produkcji turbiny wiatrowej. Obecnie trwa procedowanie związanej z tym umowy – wyjaśnia biuro prasowe Grenevii.

Główne wnioski
- W ostatnim czasie inwestorzy farm wiatrowych na Bałtyku informują o kolejnych umowach podpisanych z polskimi firmami. Pierwszą pełną stację transformatorową dla Ocean Winds wybuduje Crist Offshore. PGE Baltica zleciła z kolei Korporacji Budowlanej Doraco budowę bazy operacyjno-serwisowej w Ustce. W lutym konstrukcje stalowe dwóch morskich stacji dla farmy Baltic Power (inwestycja Orlenu i kanadyjskiego Northland Power) przygotowała Grupa Przemysłowa Baltic.
- W sumie przy budowie pierwszych farm udział lokalnego przemysłu sięgnie jednak tylko 20-30 proc. Większość kontraktów zgarnęły zagraniczne firmy. – W pierwszej fazie rozwoju wiatraków na Bałtyku za zamówienia odpowiadają głównie zachodni partnerzy polskich koncernów energetycznych. A oni wybierają przede wszystkim firmy z doświadczeniem, z którymi już wcześniej współpracowali. Najtrudniej jest zdobyć pierwszy kontrakt – później jest znacznie łatwiej. Przyspieszyć ten proces może wprowadzenie prawnego obowiązku udziału lokalnych firm w projektach – podkreśla Andrzej Czech, członek zarządu Crist Offshore.
- Polskie firmy już szykują się do przetargów w ramach kolejnych morskich inwestycji. W Gdańsku powstaje fabryka wież dla morskich farm, budowana przez Grupę Przemysłową Baltic i hiszpańską GRI Renewable Industries. Z kolei Famur z katowickiej grupy Grenevia rozwija projekt polskiego wiatraka, oparty na krajowej kadrze i lokalnym łańcuchu dostaw. Famur zakończył właśnie postępowanie przetargowe na zakup licencji na technologię produkcji turbiny wiatrowej.