Biznes

Prezes UOKiK apeluje do banków – stać was, by zakończyć problem kredytów frankowych

Nie możemy akceptować sytuacji, w której o wszystkim będą decydowały banki, bo państwo będzie musiało po nich później posprzątać. Banki są dziś w tak absurdalnie dobrej sytuacji finansowej, że trudno mi sobie wyobrazić lepszy moment, by po sobie posprzątały same – mówi prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Tomasz Chróstny. Opowiada też o pracach nad wzorcem umów o kredyty hipoteczne, podważaniu WIBOR-u i nieautoryzowanych transakcjach.

Prezes UOKiK uważa, że banki zarabiają wystarczająco dużo, aby ostatecznie rozwiązać problem kredytów frankowych. Zachęca do masowego zawierania ugód z klientami.

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego prezes UOKiK uważa, że banki powinny teraz przyspieszyć z zawieraniem ugód
  2. Na jakim etapie są prace nad wzorcem umowy o kredyt hipotecznym ze stałym oprocentowaniem
  3. Kiedy może się pojawić regulacja, która ograniczy nadużywanie sankcji darmowego kredytu

XYZ: W październiku opublikował pan wytyczne dla dostawców usług płatniczych, w tym banków. Zgodnie z nimi takie podmioty powinny na bieżąco monitorować transakcje klientów i opóźniać te zaklasyfikowane jako podejrzane, mają też umożliwić klientom szybkie zgłoszenie nieautoryzowanych transakcji, czyli takich wykonanych bez ich zgody lub wiedzy. To już kolejna odsłona walki Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) z bankami w tym zakresie. Pierwsze stanowisko UOKiK przedstawił już dwa lata temu. Dlaczego to tyle trwa?

Tomasz Chróstny, prezes UOKiK: Na początku banki bardzo się buntowały wobec naszej interpretacji, twierdziły, że problem nie istnieje. Każda transakcja potwierdzona przez klienta uznawana była przez nie za transakcję autoryzowaną, co nie jest prawdą.

Ten okres mamy już za sobą. Związek Banków Polskich (ZBP) był mocno zaangażowany w prace nad wypracowaniem tych zaleceń, podobnie jak Komisja Nadzoru Finansowego (KNF). Dlatego banki, jako współautorzy, nie powinny mieć problemu z ich wdrożeniem.

Nasze oczekiwania były duże. Od początku mówiliśmy, że niezależnie od edukacji klientów, konieczne są działania systemowe, które mają zabezpieczyć konsumentów przed transakcjami nieautoryzowanymi. Powstrzymanie tej fali oszukańczych operacji może się odbyć tylko wtedy, gdy banki wprowadzą narzędzia techniczne zabezpieczające klientów.

Dziś dyskusja jest bardziej konstruktywna. Banki są świadome, że nowe regulacje europejskie idą w kierunku zwiększania odpowiedzialności instytucji finansowych za transakcje nieautoryzowane.

To zamyka ten temat?

Nie, zalecenia są po to, by zmniejszyć skalę patologicznych zjawisk na rynku, przez które klienci tracą swoje oszczędności.

Niezależnie od tego postawiliśmy zarzuty tym instytucjom finansowym, które nie wywiązują się z obowiązków ustawowych. W przypadku nieautoryzowanej transakcji banki powinny oddać pieniądze do końca następnego dnia roboczego od otrzymania zgłoszenia o takim zdarzeniu. Nasze działania obejmują 15 banków.

Czym mogą zakończyć się te postępowania?

Przyjęciem zobowiązania do zmiany praktyk, albo wydaniem decyzji stwierdzającej naruszenia wraz z nałożeniem kar (do 10 proc. red.). Jeśli zmieni się mechanizm działania w danym banku i będziemy mogli uznać niewłaściwą praktykę za zaniechaną, wtedy ewentualna kara finansowa byłaby znacząco niższa. Z każdym bankiem rozmawiamy indywidualnie w toku postępowania. Nie widzimy przestrzeni prawnej do uznania, że postawione zarzuty nie mają poparcia w materiale, który zebraliśmy w postępowaniu wyjaśniającym.

Widzimy za to, jak wiele wysiłku wykonały banki, by zabezpieczać klientów. Dobrym przykładem jest autoryzacja, pozwalająca klientowi zweryfikować, czy dane połączenie telefoniczne wykonuje pracownik banku, czy ktoś się podszywa pod pracownika. Doceniamy to, ale oczekujemy więcej.

Niezależnie od postępowań banki powinny wziąć sobie do serca to, że ponoszą odpowiedzialność za transakcje nieautoryzowane w dużo większym stopniu niż twierdziły rok, dwa lata temu. Zachęcamy, by banki wykorzystywały nowinki technologiczne, takie jak biometria behawioralna i sztuczna inteligencja nie tylko pod kątem monetyzacji klientów, zarabiania na nich, ale też w interesie konsumentów, m.in. by zabezpieczyć pieniądze, które trzymane są w banku.

Przypomina to sprawę rozliczania się banków w razie spłaty kredytu konsumenckiego przed czasem. Po wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) z 2019 r. przekonywał pan, że w takiej sytuacji banki powinny liniowo zwracać klientowi pobrane opłaty i prowizje. Sektor optował wtedy za metodą efektywną (mniej korzystną dla klientów). Ponad dwa lata po wyroku TSUE, wszystkie banki popierały już pana stanowisko.

Często widzimy, że na początkowym etapie jest duży opór instytucji finansowych, dopiero po pewnym czasie przychodzi głębsza refleksja. Niekiedy trzeba na nią niestety bardzo długo czekać. Chcielibyśmy, żeby ta refleksja pojawiała się wcześniej, ale mamy świadomość, że bankowcy mają swoje spojrzenie na świat i potrzeba więcej czasu, by to spojrzenie stało się realne.

Podobnie było z rozwiązaniem problemu kredytów frankowych. Podejście UOKiK-u i banków bardzo się od siebie różniły.

Administracja i banki przegapiły moment, kiedy można było rozwiązać kwestię kredytów frankowych za pomocą ustawy?

Bankowcy wielokrotnie nie przyjęli wyciągniętej do nich ręki. To, że problem udaje się rozwiązywać poprzez ugody jest konsekwencją nie tylko niekorzystnego dla banków orzecznictwa sądowego, ale też faktu, że banki nigdy nie zarabiały na nas jako klientach tak dobrze, jak teraz. Banki stać na to, by rozwiązać problem kredytów frankowych zdecydowanie szybciej.

Gdyby branża wyszła z propozycjami ugodowymi kilka lat wcześniej, bądź w pełni odpowiedziała na propozycję przewodniczącego KNF (zaproponował branżowy standard ugód w grudniu 2020 red.), dziś nie mielibyśmy zablokowanych sądów, a koszt po stronie rynku byłby zdecydowanie niższy. Wielu konsumentów nie poniosłoby w takim stopniu obciążeń psychicznych, rodzinnych, finansowych.

Dziś wielu konsumentów nie chce jednak skorzystać z propozycji banków i są zdecydowani na złożenie pozwu oczekując, że będzie to dla nich korzystniejsze rozwiązanie, zwłaszcza po latach oczekiwania na ofertę ze strony banku. Z tym też musimy się pogodzić. Mam jednak poczucie, że kwestia ugód ma potencjał do wykorzystania i powinniśmy dążyć do tego, by kredytobiorcom, którzy czekali na rozwiązanie problemów przez wiele lat, zaoferować jak najlepsze warunki porozumienia właśnie po to, by kolejnych lat nie spędzili na salach sądowych.

Bankowiec mógłby ripostować, że wcześniej nie oferował ugód, bo go nie było na to stać.

Wie pan, ja przez lata słyszałem wiele wymówek od bankowców. Ta optyka była jednak dużo szersza. Słyszałem np., że w Polsce nie jest możliwe wprowadzenie kredytów hipotecznych na okresowo stałą stopę procentową. Przytaczanych powodów było wiele bo rynek jest za płytki, bo nie ma stabilności monetarnej czy instrumentów zabezpieczających na stopę procentową, bo konsumenci nie chcą.

Okazuje się, że w warunkach wysokich stóp procentowych banki są w stanie bezproblemowo ominąć problem braku zabezpieczeń, a klienci zaciągają takie kredyty. Czyli były to wymówki, byleby tylko zachować „status quo” korzystny dla banków.

Problem frankowy dałoby się rozwiązać dużo wcześniej i dużo taniej. Banki były jak zwykle przekonane, że racja jest po ich stronie, a sądy potwierdzą ich opinię. Nie mieli racji.

To jest dość przykre, ale proszę mi wierzyć, rozmawiam często z bankowcami. To są często niezwykle uzdolnieni i doświadczeni ludzie, niektórzy mają szersze spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, jednak zdecydowana większość na tyle „wsiąkła” w sektor, że skupia się wyłącznie na własnym biznesie i krótkoterminowej perspektywie, zamiast szerzej obserwować zmieniające się otoczenie i myśleć długoterminowo.

Przez lata działania w sektorze obierają często jeden tok myślenia i mają małą elastyczność w rozważaniu innych rozwiązań. To trudne, bo przychodzi taki czas, kiedy naprawdę trzeba stawić czoła problemom rynku, choćby po to, by sektor bankowy miał przed sobą przyszłość i żeby mógł dalej pełnić tak ważną rolę w gospodarce.

Czyli apeluje pan teraz, by banki wykorzystując wysokie zyski, zakasały rękawy i zawierały masowo ugody?

Tak, to jest ten czas, ale i dobre miejsce, żeby przypomnieć, że ugody to najlepsze, bo dużo łatwiejsze, szybsze i tańsze rozwiązanie problemu. Przy okazji to szansa na poprawę nadszarpniętej reputacji i odzyskanie zaufania klientów.

To też najwyższy czas, aby przygotować się na warunki niższych stóp procentowych. Gdy stopy spadną, kredyty hipoteczne na okresowo stałą stopę proc. powinny być dużo szerzej oferowane klientom niż zmiennoprocentowe. To jest produkt, co do zasady, dużo bezpieczniejszy dla konsumentów. Uczestnicy rynku powinni zatem podejmować więcej działań, aby przygotować się do zmiany struktury kredytów hipotecznych w Polsce po oczekiwanych obniżkach stóp proc. Stąd też nasze prace nad wdrożeniem jednolitego wzorca umowy o kredyt hipoteczny oparty o okresowo stałą stopę proc.

Nie możemy przespać tego momentu. W październiku rozpoczęliśmy z instytucjami publicznymi konsultacje projektu wzorca umowy dotyczącej kupna nieruchomości na rynku, zarówno wtórnym, jak i pierwotnym. Teraz pracujemy nad wzorcem dla kredytów finansujących projekt inwestycyjny, kredytem wypłacanym w ratach i z zabezpieczeniem środków zgodnie z ustawą o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego..

Najwyższy czas, by przygotować się na niższe stopy procentowe. Stąd nasze prace nad wdrożeniem jednolitego wzorca umowy o kredyt hipoteczny z okresowo stałą stopą procentową

Kiedy wzorce będą gotowe?

W przyszłym roku chcemy przeprowadzić szerokie konsultacje, m.in. z organizacjami konsumenckimi i kancelariami odszkodowawczymi. Chcemy, by umowa była bezpieczna dla każdej ze stron. Mamy świadomość tego, że stopy procentowe są wysokie i to nie jest czas, w którym powinniśmy promować kredyty hipoteczne na okresowo stałą stopę. Chcemy być gotowi na moment, kiedy stopy spadną. Wtedy produkt mógłby stać się powszechny i atrakcyjny.

Banki powinny wówczas rozważyć, czy kredytów hipotecznych ze zmienną stopą procentową nie zamienić na atrakcyjnych warunkach na takie z okresowo stałym oprocentowaniem. Klienci są coraz bardziej świadomi ryzyk na rynku. Jeśli mogliby zagwarantować sobie stabilność pod względem wysokości płaconych rat to z takiej możliwości skorzystają. Te osoby, które wzięły kredyty z okresowo stałą stopą proc. w czasach pandemii, miały w kolejnych latach nieporównanie większe poczucie bezpieczeństwa i stabilności finansowej.

Nie zakładamy przymusowej konwersji, ale warto zastanowić się, czy nie wprowadzić pewnych zachęt, by do nich dochodziło. Jak mogłyby to wyglądać? To temat do przepracowania między administracją a rynkiem.

Co taki wzorzec będzie zawierać?

To musi być rodzaj umowy, która będzie standardem na rynku. Będzie wskazywał jasno prawa i obowiązki każdej ze stron, koszty, warunki finansowania. Mamy różne pomysły, jak taka umowa mogłaby być wprowadzana. Sposób jej wprowadzenia będzie jeszcze przedmiotem dyskusji, choć mi osobiście najbliższa jest formuła załącznika do ustawy o kredycie hipotecznym.  

Jak szczegółowy będzie to wzorzec? Łatwo chyba przesadzić z detalami.

Dyskutujemy o tym z KNF i sektorem. Istnieje kilka koncepcji, dlatego jest za wcześnie, żeby mówić o szczegółach. Jako UOKiK będziemy dążyli do tego, by wzorzec był maksymalnie przyjazny dla konsumentów. Skonstruowany tak, aby najważniejsze informacje były jasno widoczne, precyzyjne, nie wprowadzały w błąd, a przede wszystkim nie zawierały niedozwolonych zapisów.

Jeszcze dwa lata temu nie był pan przekonany do tego, by to UOKiK tworzył wzorzec umowy kredytowej i niejako ponosił odpowiedzialność za jej treść. Co się zmieniło od tamtej pory?

Dwa lata temu postulat opracowania jednolitej umowy miał dla sektora tylko jeden cel – zabezpieczyć banki wzorcem z zapisami korzystnymi tylko dla nich. Na to się nie godziliśmy i nie ma o tym mowy. Wzorzec wypracowywany przez nas, daje nam mandat do zadbania właśnie o konsumentów. Na pewno część sektora widzi, że trzeba mocniej zadbać o konsumentów, ma świadomość popełnionych błędów i wyciągnęła wnioski, stąd obecnie ta współpraca z sektorem jest lepsza.

Druga kwestia to nasze poczucie odpowiedzialności za konsumentów w zakresie zaciąganych przez nich kredytów hipotecznych. Nie możemy akceptować sytuacji, w której w myśl pseudo liberalnych sloganów, o wszystkim będą decydowały banki, bo na koniec to państwo będzie musiało po nich posprzątać, tak jak to już było wiele razy. Mam tu na myśli opcje walutowe, kredyty frankowe, polisolokaty, inwestycje alternatywne i obligacje korporacyjne. Te wszystkie historie pokazują, że niektórzy bankowcy chcieli solidnie zarobić kosztem klientów, a sektor uznawał, że wszystko, co niezabronione jest dozwolone, falandyzując prawo.

Dzisiaj, nauczeni tymi doświadczeniami, musimy podjąć więcej działań, by uporządkować rynek. Banki są w tak absurdalnie wręcz korzystnej sytuacji finansowej, że trudno mi sobie wyobrazić lepszy moment, by po sobie posprzątały, by wyprostowały problemy nawarstwione w systemie finansowym. Jeśli nie teraz, to kiedy?

Bankowcy mówią czasami, że to wina roszczeniowych konsumentów i złych kancelarii odszkodowawczych. Jednak prawda jest taka, że gdyby wcześniej rozwiązały problem, nie byłoby takich sytuacji. Kto „wyhodował” kancelarie odszkodowawcze? Bankowcy. Dzisiaj konsumenci są wspierani nie tylko administracją publiczną, rzecznikami konsumentów, organizacjami pozarządowymi, ale też komercyjną częścią systemu, która patrzy bankowcom na ręce. Sektor musi się z tym liczyć i wyciągnąć wnioski.

Bankowcy będą teraz ostrożniej tworzyć produkty finansowe?

Ta ostrożność już jest widoczna. Rola instytucji publicznych polega na tym, by zadbać o uczciwość i bezpieczeństwo, a przede wszystkim – przestrzeganie prawa. To oznacza, że ani jedna, ani druga strona sporu, nie powinna „przeginać”. Dobrym przykładem jest sankcja kredytu darmowego (SKD). To racjonalny mechanizm mobilizujący przedsiębiorców do dbałości o to, by umowy były uczciwe, czytelne i transparentne. SKD ma zachęcać banki choćby do tego, by rzetelnie opisywały kwestie świadczeń głównych. Z drugiej strony, SKD nie może być nadużywana, np. z powodu literówek w umowie.

Kancelarie nadużywają tej sankcji?

Kancelarie odszkodowawcze bardzo urosły na sprawach frankowych. Z drugiej strony niektórzy kredytobiorcy złotowi, którzy czując się w jakiś sposób pokrzywdzeni również dążą do zakwestionowania kredytu.

Większość tych pozwów dotyczy błahostek, które nie są z uznawane przez sądy. Sędziowie muszą ocenić każdy przypadek. Skala tych pozwów już jest duża i musimy się liczyć z tym, że będzie rosła. Podejrzewam, że takie sprawy mogą w krótkim czasie zapychać sądy. Potrzeba czasu, by wykreowała się linia orzecznicza.

Widzimy przestrzeń, żeby zagadnienie uszczegółowić w przepisach prawa, tak by SKD pełniła funkcję dyscyplinującą, ale jednocześnie nie paraliżowała instytucji finansowych przed udzielaniem finansowania w uczciwy sposób i nie dawała podstaw, by błahostka umożliwiła stosowanie sankcji. Długoterminowe skutki byłyby społecznie negatywne.

Kiedy ta regulacja może się pojawić?

Chcemy się temu przyjrzeć przy implementacji dyrektywy ws. umów o kredyt konsumencki (CCD2 red.). Przy wprowadzaniu SKD nie było intencji, by błahostka służyła zastosowaniu sankcji.

Widzimy przestrzeń, by zagadnienie sankcji kredytu darmowego uszczegółowić w przepisach prawach. Chcemy się temu przyjrzeć przy okazji implementacji dyrektywy CCD2

A co z kwestionowaniem WIBOR-u? Boi się pan wyroku TSUE w tej sprawie?

Wielokrotnie podkreślałem, że nie widzimy podstaw do kwestionowania WIBOR-u jako wskaźnika wyznaczanego zgodnie z rozporządzeniem BMR. Jest administrator wskaźnika (GPW Benchmark red.), jest instytucja nadzorująca administratora (KNF red.), więc cały mechanizm, który został wdrożony wraz z unijnym rozporządzeniem BMR, jest wyznaczony metodologicznie i nadzorowany przez właściwą instytucję. Nie został on w jakikolwiek sposób zakwestionowany przez KNF, więc nie mamy podstaw twierdzić, że dochodziło do manipulacji.

Rozumiem pewne emocje dotyczące przeszłości, np. jeśli chodzi o transparentność w trudnych, krótkich okresach, kiedy występowały poważne zaburzenia na rynku finansowym, a BMR nie obowiązywał. Jednak przeciętny kredyt hipoteczny zaciąga się na 20-25 lat, a średni okres jego spłacania to 13 lat. Nie zakładamy scenariusza, w którym masowo mogłoby dochodzić do unieważnienia umów i do ryzyka o charakterze systemowym w tym zakresie.

Natomiast WIBOR to nadal w jakimś stopniu problem niewykorzystanych szans sektora. Przy niższych stopach procentowych sektor mógł dużo wcześniej propagować te produkty i dokonać konwersji portfela na kredyty hipoteczne oparte o okresowo stałą stopę procentową. To by ograniczyło, a być może nawet zamknęło, z wyprzedzeniem, dyskusję w tym obszarze.

A drugi zarzut, czyli nieprawidłowe poinformowanie o ryzyku wzrostu stóp procentowych?

Tu już wchodzimy na poziom konkretnej umowy i produktu. W ostatnich latach starano się o to, by wywiązywać się z tych obowiązków informacyjnych, przy czym umowy sprzed BMR (przed 2017 red.), zwłaszcza te najstarsze, będą miały oczywiście inny zakres informacji niż obecne. W tego typu przypadkach wciąż istotnym argumentem pozostaje historyczny poziom wskaźnika WIBOR, który konsumenci w wielu przypadkach brali pod uwagę, szacując, jak oprocentowanie może się kształtować w przyszłości.  

Obserwuje pan dyskusje o nowym wskaźniku, który zastąpi WIBOR? Teraz dotyczą one któregoś z wariantu WIRF (Warszawski Indeks Rynku Finansowego – red.).

Nie skupiam się nad tym, czym zastąpić WIBOR, bo dotyczy to nadal kredytów opartych o zmienną stopę procentową. Moja uwaga skupiona jest na bezpiecznych kredytach hipotecznych i staram się skłonić banki, by w warunkach oczekiwanych niższych stóp procentowych oferował przede wszystkim kredyty oparte o okresowo stałą stopę procentową.

Mamy w tym obszarze wystarczająco dużo pytań, na które poszukujemy odpowiedzi. Co zrobić, gdy skończy się okres stałej stopy? Czy należy się jakaś opłata dla banku w wypadku wcześniejszej spłaty kredytu? Rozmawiamy o tym, jak powinny być zabezpieczone ryzyka, gdy klient będzie chciał się skonwertować z droższego kredytu hipotecznego opartego o okresowo stałą stopę procentową na ten mający niższe oprocentowanie. Jak to powinno działać? Jak zapewnić konkurencję, aby konsument otrzymał najlepsze oferty? Jak zapewnić, by bank nie był stratny, gdy konsument zechce przejść do innej instytucji finansowej, a jednocześnie konsument mógł skorzystać z korzystniejszej oferty u konkurenta? To są zagadnienia, które skupiają naszą uwagę.

Chciałbym, aby na rynku, przy niskich stopach procentowych, były dostępne przystępne cenowo kredyty hipoteczne z równymi ratami przez 7-10 lat. Konsument zupełnie inaczej myśli o przyszłości, gdy wie, że raty kredytu nie wzrosną dwukrotnie np. w wyniku zmiany polityki monetarnej, na którą nie ma wpływu. W moim przekonaniu, kredyty ze zmienną stopą procentową są korzystne głównie dla banków, bowiem całe ryzyko stopy procentowej obciąża konsumenta. To nie jest najlepsze rozwiązanie przy tak ważnym produkcie, jakim jest kredyt hipoteczny, tak kosztownym i z długim okresem spłaty. Musimy wypracować lepsze rozwiązanie.

Główne wnioski

  1. Prezes UOKiK Tomasz Chróstny uważa, że wysokie zyski polskich banków stanowią dobry pretekst, by przyspieszyć zawieranie ugód z frankowiczami. Jego zdaniem wyjście z ugodami kilka lat wcześniej, znacząco ograniczyłoby obciążenie polskich sądów.
  2. UOKiK pracuje nad dwoma wzorcami umów o kredyt hipoteczny z okresowo stałym oprocentowaniem. Mogłyby wejść w życie przez załączniki do ustawy o kredycie hipotecznym. W 2025 r. planuje szczegółowe konsultacje obu dokumentów.
  3. Tomasz Chróstny uważa, że konieczna może być ingerencja regulacyjna, która ograniczy nadużywanie „sankcji kredytu darmowego”. Twierdzi, że pozwów o SKD będzie coraz więcej.