Prezes UOKiK-u: Nie można odłożyć sankcji kredytu darmowego na półkę i uznać, że jej nie ma (WYWIAD)
Nie 1200, ale już 1500 stron uwag do projektu ustawy o kredycie konsumenckim otrzymał kierowany przez Tomasza Chróstnego Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W rozmowie z XYZ prezes opowiada na pytania o sankcję kredytu darmowego, ocenę zdolności kredytowej i nadzór nad pośrednikami. Wskazuje na narastający lobbing sektora finansowego w instytucjach publicznych, a informacje o pozywaniu banków za literówki w umowach kredytowych nazywa „bzdurą". Z drugiej strony chwali bankowców za konstruktywne uwagi. Mówi też jasno: Albo szerokie konsultacje, albo roczne vacatio legis.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Czy Tomasz Chróstny żałuje, że UOKiK podjął się przygotowania ustawy o kredycie konsumenckim.
- Jak odnosi się do uwag dotyczących sankcji kredytu darmowego i oceny zdolności kredytowej.
- Jak balansuje między trwającymi długo konsultacjami projektu a pilnością jego wdrożenia.
Piotr Sobolewski, XYZ: Na początku października pisaliśmy, że do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) trafiło ponad 1200 stron uwag i sugestii dotyczących projektu ustawy o kredycie konsumenckim.
Tomasz Chróstny, prezes UOKiK-u: Właściwie to jest już 1500 stron uwag, bo część spłynęła z opóźnieniem.
Warto wiedzieć
Tomasz Chróstny
Kieruje UOKiK-iem od stycznia 2019 r. Wcześniej przez pół roku był wiceprezesem urzędu i pełnił funkcję dyrektora departamentu analiz gospodarczych w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii.
Prezes UOKiK: Skala odzewu jest bardzo duża
Zaskoczył pana tak duży odzew?
Chcę jasno zaznaczyć, że to jest projekt, do którego skrupulatnie się przygotowaliśmy. Prace zaczęliśmy już w październiku 2023 r., kiedy przyjęto nową dyrektywę o kredycie konsumenckim [CCD2 – red.]. Przygotowaliśmy wówczas cztery badania. Pierwsze – ilościowe – objęło blisko 500 podmiotów i dotyczyło ujęcia całego rynku kredytów konsumenckich w liczbach. Odnieśliśmy się do jego struktury oraz rodzajów kredytów konsumenckich przez banki i instytucje pożyczkowe.
Kolejne było badanie jakościowe, skierowane do 30 podmiotów – kredytodawców, pośredników, ubezpieczycieli i Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). Jednocześnie przeprowadziliśmy badanie rynku kart kredytowych w Polsce. Chcieliśmy poznać ofertę produktową, koszty i strukturę finansowania. Potem skupiliśmy się na sankcji kredytu darmowego (SKD), chcąc poznać skalę pozwów i czego one dotyczą.
Dzięki tym analizom zebraliśmy dane o strukturze, problemach i oczekiwaniach, które występują na rynku. Mieliśmy propozycje wstępnych stanowisk w zakresie opcji narodowych [dyrektywa pozwala na dostosowanie części przepisów do specyfiki danych rynków – red.], jak i problematycznych obszarów: SKD, oceny zdolności kredytowej i usług dodatkowych (VAS).
Łącznie trafiło do nas 800 uwag ze strony społecznej i 400 uwag ze strony rządowej. Całość to wspomniane ponad 1500 stron. Skala odzewu rzeczywiście jest bardzo duża, co odzwierciedla znaczenie tego aktu prawnego dla rynku. Uwagi, które otrzymaliśmy, służą głównie realizacji interesów przedsiębiorców, na których dyrektywa nakłada nowe obowiązki. Natomiast prace prowadzimy od początku wspólnie z Ministerstwem Sprawiedliwości, komisją kodyfikacyjną prawa cywilnego, KNF i Ministerstwem Finansów. Dlatego uwagi, które do nas spłynęły, nie powodują konieczności wprowadzania poważnych, kierunkowych zmian w projekcie. Z rynkiem i resortami rozmawiamy o kwestiach technicznych, praktycznych i produktowych. Nasz cel to, aby nasze wdrożenie prawa unijnego chroniło konsumentów, eliminowało niekorzystne zjawiska, uwzględniając przy tym pewne realia rynkowe.
Tabela do końca roku, konferencja na jego przełomie
Teraz UOKiK musi się odnieść do każdej ze zgłoszonych opinii i przygotować obszerną tabelę uwag. Kiedy się doczekamy jej publikacji?
Pracujemy nad tym, jednocześnie przygotowując się do konferencji uzgodnieniowej, którą zorganizujemy dla strony społecznej i rządowej. Od czterech tygodni spotykamy się z izbami branżowymi reprezentującymi rynek, a także nadzorcami i regulatorami.
Liczę, że tabelę z odniesieniem się do wszystkich uwag przedstawimy do końca tego roku. Sama konferencja uzgodnieniowa odbędzie się na przełomie roku.
Co dalej?
W pierwszym kwartale 2026 r. chcemy, by projekt przeszedł przez komitet spraw europejskich i komitet stały Rady Ministrów (SKRM). Na przełomie marca i kwietnia powinniśmy zakończyć ścieżkę rządową. Nie mamy dużo czasu, bo przepisy muszą wejść przed listopadem 2026 r. Koncentrujemy się na tym, aby dotrzymać tego terminu.
Dyrektywa CCD2 zmienia dotychczasowe zasady gry
Wspomniał pan o KNF. Przecież to właśnie Komisja zgłosiła najwięcej uwag do projektu.
Komisja miała możliwość wypowiedzenia się od początku procesu, dlatego trochę zaskoczyły nas uwagi przekazane przez przewodniczącego Jacka Jastrzębskiego. Chcemy z KNF konstruktywnie przedyskutować obszar nadzoru nad pośrednikami, SKD i badania zdolności kredytowej.
Nadzorca zarzuca, że projekt nie jest osadzony w realiach rynkowych. Pan już na początku naszej rozmowy powołał się na cztery badania, które poprzedziły przygotowanie projektu. Może po prostu niedostatecznie pokazaliście efekty tych analiz?
Nie zgadzam się. Wiele razy przedstawialiśmy i uzasadnialiśmy nasze stanowisko oraz wyniki badań.
Mam jednak wrażenie, że na rynku brakuje zrozumienia tego, co właściwie wynika z dyrektywy. Dyrektywa zmienia bowiem standard rynkowy, przekształca dotychczasowe zasady gry.
Zwróćmy np. uwagę na cel badania zdolności kredytowej. Dziś zabezpiecza przede wszystkim ryzyka po stronie banków, tak, aby kapitał wrócił do kredytodawcy. Dyrektywa wskazuje jednak jasno, że podstawowym celem tej oceny ma być przeciwdziałanie nadmiernemu zadłużaniu konsumentów, aby nie wpadali w spiralę zadłużenia. Wielu bankowcom trudno to przyjąć, bowiem nakłada swoiste ograniczenia na sprzedaż usług finansowych, a także dodatkową odpowiedzialność za klienta. Właśnie dlatego pojawił się postulat objęcia przez KNF nadzoru nad pośrednikami kredytowymi, tak aby nie sprzedawali produktów na zasadzie „im więcej, tym lepiej”. System musi być spójny i chronić konsumentów przed nadmiernym zadłużaniem.
Kto ma nadzorować pośredników – KNF czy UOKiK?
No dobrze, ale KNF sprzeciwia się wzięciu na siebie nadzoru nad pośrednikami kredytowymi.
Dyrektywa wskazuje, że ten nadzór powinien zostać zapewniony. KNF już dzisiaj prowadzi rejestr tych pośredników [chodzi o pośredników kredytu konsumenckiego – red.] i zakładamy, że tak pozostanie. Aktualnie rozmawiamy z KNF o szczegółowym modelu nadzoru, tak aby zrealizować wymogi dyrektywy.
KNF w swoich uwagach odbija piłkę i wskazuje, że może to UOKiK powinien zająć się tym obszarem.
Nie ulega wątpliwości, że Komisja ma odpowiednią wiedzę na temat szeroko pojętego rynku finansowego. Dysponuje też mechanizmem, by objąć rynek kredytów konsumenckich swoim nadzorem – zwłaszcza że już dziś nadzoruje pośredników kredytu hipotecznego i agentów. Z KNF prowadzimy dialog, jak ostatecznie ukształtować ten model nadzoru.
Żeby objąć nowe zadania, potrzebuje dodatkowego budżetu.
Urząd KNF jest finansowany przez rynek finansowy, z kolei pośrednicy sprzedają produkty podmiotów nadzorowanych przez KNF. Wydaje się to zatem spójne, aby utrzymać bieżący model i nowe kompetencje sfinansować ze składki rynkowej, tak jak to dziś się dzieje.
Prezes UOKiK-u: KNF ma kompetencje, by objąć nadzór
Ale w projekcie ustawy autorstwa UOKiK-u nie ma nic na ten temat.
Owszem, bowiem, aby to uzupełnić potrzebujemy wkładu z Urzędu KNF. To jest akurat urząd, który nie ma problemu z zaspokojeniem potrzeb budżetowych.
Dla porównania, w ostatnich latach wiele obowiązków było nakładanych na UOKiK bez jakiegokolwiek dodatkowego budżetu. Tak było choćby przy kontroli niektórych inwestycji czy też wielu dodatkowych kompetencji z nadzoru rynku.
Niezależnie jednak od kwestii budżetowych, musimy przede wszystkim poszukiwać spójności systemowej. Każdy podmiot powinien robić to, w czym jest najlepszy i w czym ma kompetencje. KNF ma najlepsze kompetencje do objęcia swoim nadzorem pośredników finansowych. Dlatego, że dystrybuują one produkty instytucji obecnie nadzorowanych przez UKNF.
Związek Przedsiębiorstw Finansowych (ZPF), inna instytucja, która wysłała do UOKiK-u szereg uwag, wskazuje, że mówimy o objęciu nawet 40 tys. pośredników. Objęcie nadzorem pośredników to już pewnik?
Jak już mówiłem, dyrektywa nakłada wymóg takiego nadzoru. Nie jest to zatem nasze „widzimisię”. Uważamy, że najlepsze kompetencje w tym zakresie ma KNF i rozmawiamy z Komisją na temat szczegółów.
Sankcja kredytu darmowego musi pozostać
Przejdźmy do kolejnej kontrowersyjnej kwestii – sankcji kredytu darmowego. Banki miały duże nadzieje związane z tym obszarem. Liczyły, że odpowiednia regulacja wstrzyma rosnącą falę pozwów sądowych w tym zakresie. Teraz słyszymy, że nie o taką regulację chodziło.
SKD obowiązuje w Polsce od 2002 r. i została potwierdzona w 2011 r., gdy wprowadzaliśmy ustawę o kredycie konsumenckim. Podobne rozwiązania działają we Francji czy Czechach. Gros uwag w ramach konsultacji mówił o tym, żeby zlikwidować sankcję. My jednak mówimy dziś jasno, że SKD nie można odłożyć na półkę, zamknąć oczu i uznać, że jej nie ma.
Bo jakiś rodzaj sankcji za nieuczciwe zapisy w umowie musi być?
Dyrektywa i orzecznictwo TSUE jasno wskazują, że sama sankcja administracyjna w tym obszarze nie wystarczy. Nawet gdybyśmy zlikwidowali SKD, to i tak musimy zaproponować inne narzędzie sankcyjne. Takie narzędzie musi być skuteczne, proporcjonalne i odstraszające, a także ma wywierać pozytywny wpływ w sprawach indywidualnych.
Interesariusze zdają już sobie sprawę, że jeśli usuniemy z ustawy taką sankcję, to zostawimy pełną autonomię sądom. To one będą decydować o tym, w jakim zakresie i za jakie naruszenia będzie zastosowana sankcja wynikająca z dyrektywy. Pogłębi to tylko niepewność prawa i wygeneruje nowe kategorie ryzyk.
Dzisiaj wokół tematu SKD jest przede wszystkim dużo emocji. Jeśli jednak oddzielimy te emocje od faktów, to naprawdę jesteśmy w stanie skupić się na tym, co ważne. Jako UOKiK przewidzieliśmy w ustawie, że sankcję trzeba precyzyjnie określić i miarkować. Staramy się sprowadzić rozmowę o tym, że "SKD jest złe" w kierunku merytorycznej rozmowy. Pytamy banki – "co proponujecie w zamian?". Widzimy tu przestrzeń do dyskusji, nie widzimy jednak możliwości likwidacji SKD.
SKD za literówki w umowie kredytowej? Bzdura
I banki to rozumieją?
Banki dostrzegły, że ten środek musi obowiązywać, bez względu na nazwę, którą przyjmuje. Mogę w tym zakresie, z pewną daleko idącą ostrożnością, docenić postawę Związku Banków Polskich (ZBP), który do uwag o SKD w dialogu z nami akurat podszedł w sposób konstruktywny.
Wokół SKD narosło wiele mitów, zwłaszcza gdy lobby bankowe głosi, że wystarczą w niewłaściwym miejscu przecinki, kropki czy literówki i cyk – w nieuczciwy sposób klient uzyskuje darmowy kredyt. To bzdura. Z badania jakościowego widzimy, że zastosowanie przez sąd SKD to nie są błahe sprawy.
Warto również zauważyć, że w tej chwili prawie 80 proc. spraw przed sądami różnych instancji wygrywają kredytodawcy. Ten proces dopiero się kształtuje w wyniku orzecznictwa TSUE.
W TSUE mamy teraz ważną sprawę, za którą stoi lawina pozwów o SKD. Dotyczy tego, czy można kredytować koszty udzielenia kredytu. Uważamy, że można to robić i takie stanowisko przedstawiliśmy. Jeśli TSUE orzeknie w tej sprawie, to niewiele mamy pozostałych obszarów, które mogłyby być w sposób bezzasadny kwestionowane z wykorzystaniem SKD.
Wokół SKD narosło wiele mitów, zwłaszcza gdy lobby bankowe głosi, że wystarczą przecinki i kropki w niewłaściwym miejscu i klient ma darmowy kredyt. To bzdura.
UOKiK bada możliwość zmian w zdolności kredytowej
Uczestnicy konsultacji twierdzą, że takim zagrożeniem może być możliwość stosowania sankcji za nieodpowiednią ocenę zdolności kredytowej. Trzeba rozszerzać SKD w tym obszarze?
Jesteśmy na etapie, w którym sprawdzamy, czy da się pewne kwestie doprecyzować, aby powstrzymać potencjalne ryzyka. Kieruje nami poczucie odpowiedzialności, także w szczegółach tej projektowanej ustawy. Przykładowo analizujemy, jakie czynności są kluczowe przy ocenie zdolności kredytowej i czy możemy je enumeratywnie wskazać. Trudno bowiem realizować cel dyrektywy, jakim jest przeciwdziałanie nadmiernemu zadłużaniu konsumentów z pominięciem tak ważnego zagadnienia, jak ocena zdolności kredytowej.
Jak bardzo UOKiK jest dziś w stanie iść na ustępstwa?
Najważniejsze jest, aby stworzyć regulację, która będzie realizować cel zgodnie z dyrektywą. Na pewno musimy wprowadzić obowiązki wynikające z dyrektywy CCD2. Mamy jednak świadomość, że to całkowite przeobrażenie rynku, zmiana zasad gry, stąd dużo emocji. Jesteśmy otwarci na argumenty, aby wdrażając dyrektywę i zabezpieczając interesy konsumentów, wziąć pod uwagę specyfikę polskiego sektora kredytów konsumenckich. Nie zejdziemy jednak ze ścieżki, która zmienia reguły gry w interesie i na korzyść konsumentów. Bez względu na to, jak wiele kolejnych działań przeciwko nam podejmie sektor bankowy i firm pożyczkowych.
Zmierzy się pan z kolejnymi próbami podczas konferencji uzgodnieniowej.
Konsultacje, które prowadzimy, nie są fikcyjne. Nie musimy robić konferencji uzgodnieniowej, byłoby dużo szybciej bez niej. Osobiście zależy mi jednak na tym, aby każdy projekt wychodzący z naszego urzędu był od początku szeroko i rzetelnie konsultowany, dlatego poprosiłem zespół, abyśmy także z tego elementu procesu legislacyjnego nie rezygnowali, podobnie jak wsłuchiwania się w głos interesariuszy. Dajemy przestrzeń każdemu, kto chce zabrać głos.
UOKiK nie chce uprzywilejowania sytuacji BIK-u
W kontekście oceny zdolności kredytowej mówi się o uprzywilejowanej sytuacji Biura Informacji Kredytowej (BIK), kontrolowanego przez banki. To do niego instytucje raportują i będą raportować informacje o dochodach i wydatkach. Rozumie pan zgłaszane postulaty?
To właśnie jeden z przykładów, gdzie po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw zdecydowaliśmy się na modyfikację podejścia. Na początku zakładaliśmy obowiązek raportowania informacji o zaciągniętych kredytach tylko do BIK-u. Obecnie jednak jesteśmy otwarci na szerszy zakres tak, aby nie uprzywilejowywać danymi sektora bankowego. BIK jest własnością ośmiu banków, prowadzimy postępowanie obejmujące swym zakresem jego działalność, mamy pewne krytyczne spostrzeżenia.
Czyli byłby pan za poszerzeniem tej możliwości o nowe instytucje?
Absolutnie nie chcemy wzmacniać monopolu informacyjnego BIK-u w zakresie dostępu do informacji o konsumentach, w tym ich zdolności kredytowej. Dlatego damy kredytodawcom wybór między sprawdzeniem w BIK-u lub w biurach informacji gospodarczej. Mamy świadomość, iż nadmierne rozproszenie też nie jest systemowo w pełni zasadne, ponieważ kredytodawca może zweryfikować jedną bazę, a sytuacja kredytobiorcy w różnych bazach może się od siebie różnić. Widzimy jednak, że długoterminowo nie rozwiąże to wszystkich problemów. Potrzebne jest długoterminowe i systemowe rozwiązanie tej kwestii.
Potrzebny może być państwowy rejestr centralny
Co to znaczy?
Moim zdaniem państwo polskie powinno mieć rejestr centralny, do którego trafiałyby dane od podmiotów finansujących. To do niego powinny być raportowane wszystkie dane od kredytodawców i pożyczkodawców. Następnie mogłyby być selektywnie dostarczane instytucjom finansowym dla potrzeb weryfikacji wniosków kredytowych, oceny zdolności kredytowej czy kalkulacji scoringu. Model, w którym tak newralgiczne dane są w pełnej dyspozycji podmiotu kontrolowanego przez osiem największych banków komercyjnych w Polsce, może nie sprzyjać transparentności i konkurencyjności rynku.
Państwo polskie powinno mieć rejestr centralny, do którego trafiałyby dane od podmiotów finansujących. Następnie mogłyby być selektywnie dostarczane instytucjom finansowym dla potrzeb weryfikacji wniosków kredytowych i oceny zdolności kredytowej.
I kto miałby go prowadzić?
Jest zbyt wcześnie, aby wskazać konkretną instytucję, jednak jest to zagadnienie, które powinno być poddane spokojnej i merytorycznej dyskusji. Pewnie podniesie się jakiś lament sektora bankowego i jego obrońców, że przecież jest dobrze, więc po co to zmieniać, jest prywatne, to nie musi być państwowe. Powinniśmy jednak z dużo większą odpowiedzialnością podchodzić współcześnie do powierzania i wykorzystywania danych, wiedząc, że mogą służyć konsumentom, ale mogą być także wykorzystywane przeciwko nim.
Kto jednak powinien o tym decydować? Czy największe banki komercyjne, skupione na marżach i zysku, będą obiektywnym i bezinteresownym sędzią we własnej sprawie? Biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia, niekoniecznie, a chodzi przecież o finanse milionów Polek i Polaków. To osobne, bardzo poważne zagadnienie, któremu przyglądamy się w toczącym się postępowaniu, a które niezależnie powinno zostać zweryfikowane systemowo.
Biura informacji kredytowej, czy gospodarczej mogą przyjąć niezależne systemy analizowania, raportowania czy oceny, jednak wydaje się zasadne, aby dane pochodziły z rejestru centralnego, który byłby częściowo zanonimizowany i udostępniałby podmiotom informacje niezbędne do oceny stanu finansowego kredytobiorcy. Taki rejestr rozbijałby silną pozycję jednej instytucji, która z natury będzie dbała o interes swoich akcjonariuszy.
Tu jednak weszliśmy w dyskusję daleko wykraczającą poza ustawę i wymagającą innego aktu prawnego.
Banki mogłyby mieć dostęp do danych z ZUS-u
KNF przy tej okazji wskazuje, że warto zrezygnować z oświadczeń klientów o dochodach i wydatkach, które są załącznikiem do umowy o kredycie. Wysłuchacie tego postulatu?
Przyglądamy się tej kwestii i odniesiemy się do niej. Banki mają pewien niedostatek w tej kwestii. Nie są w stanie potwierdzać realnej sytuacji finansowej kredytobiorcy. Nie mają dostępu do danych z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS), by potwierdzać, czy kredytobiorca nadal jest zatrudniony w danym miejscu, albo czy jego oświadczenie jest zgodne ze stanem faktycznym. Warto się zastanowić, jak zbudować system, w którym ocena zdolności kredytowej będzie realizowała swój cel, a instytucje finansowe zbudują dane niezbędne do weryfikacji wniosku kredytobiorcy, w sposób bezpieczny i dla niego wygodny.
Czyli banki i pożyczkodawcy powinni mieć dostęp do danych z ZUS-u?
Jeśli już, to w niezwykle wąskim zakresie, np. dla potwierdzenia danych o zatrudnieniu w procedurze uzyskiwania kredytu hipotecznego. To jednak ponownie temat wymagający osobnej dyskusji i rozwiązań o charakterze systemowym. Rynek chce szybkich i wygodnych usług finansowych, musi jednak być zapewniony odpowiedni poziom zabezpieczeń, tak, aby postęp technologiczny nie był wykorzystany na niekorzyść klientów.
Prezes UOKiK-u: Dobrze, że to my wdrażamy dyrektywę
Kolejny raz wychodzimy poza zakres dyrektywy. Widzi pan, że różne instytucje próbują, przy okazji tej regulacji, wrzucić uwagi, które nie dotyczą bezpośrednio implementacji dyrektywy?
Nie, bardziej obserwuję, że różne podmioty pokazują swój punkt widzenia. Dyrektywa jest dość ogólna, jest sporo opcji narodowych. Musimy zadać sobie pytanie o to, jak nasz rynek realnie funkcjonuje. Jest zupełnie inny niż rynek francuski, niemiecki czy włoski, jeśli chodzi o strukturę, nawyki konsumentów, ofertę produktową czy stopień digitalizacji. Ponadto musimy się zmierzyć z różnymi optykami, bo inaczej temat postrzegają banki czy firmy pożyczkowe, a inaczej np. dostawcy płatności odroczonych bądź pośrednicy. Na pewno nie da się pogodzić wszystkich postulatów, to zrozumiałe.
To ile osób pracuje nad tym tematem w UOKiK-u?
To nie jest duży zespół, bezpośrednio implementacją zajmuje się ok. 10 osób, w tym mój zastępca. Nieco większe zaangażowanie kadrowe było na etapie badań ilościowych.
Żałuje dziś pan, że się podjęliście tego zadania? Może lepiej było zostawić to Ministerstwu Finansów. Mają większe doświadczenie w przygotowywaniu dużych aktów prawnych.
Nie żałuję, zwłaszcza że nam również doświadczenia w tym zakresie nie brakuje. Przypomnę, że to UOKiK przygotowywał i wdrażał ustawę o kredycie konsumenckim w 2011 r. Nie chodzi tu jednak tylko o kontynuację, ale też o odpowiedzialność za konsumentów. Ta dyrektywa zmienia zasady gry, zaś w urzędzie są kompetencje i doświadczenie niezbędne do tego, by przygotować tę regulację. Wiemy, jakie patologie i zniekształcenia występują na polskim rynku. Widzimy też – niestety – silny lobbing sektora bankowego, któremu niestety zbyt często poddaje się Ministerstwo Finansów czy Urząd KNF. Dlatego dobrze, że to my realizujemy tę implementację. Rozumiemy i szanujemy interesy przedsiębiorców, w wielu obszarach przygotowywanej ustawy ich głos jest uwzględniany, ale robimy to racjonalnie i z troską o interesy konsumentów. To dla nas priorytet.
Widzimy silny lobbing sektora bankowego, któremu niestety zbyt często poddaje się Ministerstwo Finansów czy Urząd KNF. Dlatego dobrze, że to my realizujemy tę implementację.
Albo szerokie konsultacje, albo długie vacatio legis
Zdążycie do listopada 2026 r.? Czasu jest mało, a instytucje wskazują, że potrzebują go na przygotowanie się do przepisów.
Czujemy dużą odpowiedzialność, by zrobić to na czas. Z jednej strony rynek oczekuje od nas, by skonsultować szeroko projekt i wsłuchać się w głos interesariuszy, z drugiej chciałby długiego vacatio legis. Nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko. Musimy wybierać.
Już teraz kierujemy ten dialog w tym kierunku, aby instytucje finansowe wiedziały dokładnie, co je czeka. Jesteśmy gotowi skrócić vacatio legis na rzecz lepszego skonsultowania projektu. Kluczowe jest to, by te przepisy weszły w życie do listopada 2026 r., tak, by Polska nie ponosiła konsekwencji natury finansowej. Moglibyśmy przyspieszyć prace przez ograniczenie konsultacji i rezygnację z konferencji uzgodnieniowej, jednak to nie jest nasz styl pracy. Bylibyśmy bowiem wówczas mniej konstruktywni w zakresie wysłuchiwania i uwzględniania uwag. To zbyt ważna regulacja, aby ten etap skrócić. Chcemy wypracować bardzo dobrą ustawę, która będzie służyła tak konsumentom, jak i przedsiębiorcom w zapewnianiu jeszcze lepszych usług finansowych.
Główne wnioski
- Nie 1200, ale aż 1500 stron uwag do projektu ustawy o kredycie konsumenckim trafiło do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Prezes Tomasz Chróstny zapowiada, że do końca roku powinna się pojawić tabela uwag, w której urząd odniesie się do wszystkich propozycji. Na przełomie roku zorganizuje też konferencję uzgodnieniową. Liczy, że na przełomie marca i kwietnia zakończy się ścieżka rządowa, tak, aby projekt zaczął obowiązywać od listopada 2026 r.
- Nowa ustawa ureguluje m.in. sankcję kredytu darmowego. Zdaniem prezesa UOKiK-u nie ma jednak mowy o odłożeniu sankcji na bok i udawaniu, że nie istnieje. – Nawet gdybyśmy zlikwidowali SKD, to i tak musimy zaproponować inne narzędzie sankcyjne – wskazuje Tomasz Chróstny i dodaje, że rozmawia z interesariuszami m.in. o tym, jak uregulować SKD przy ocenie zdolności kredytowej.
- Prezes UOKiK-u na etapie prac nad ustawą dostrzega obszary do kolejnych regulacji. Mówi np. o potrzebie stworzenia państwowego rejestru centralnego, który zbierałby dane o dochodach i wydatkach konsumentów. – Model, w którym tak newralgiczne dane są w pełnej dyspozycji pomiotu kontrolowanego przez osiem największych banków komercyjnych w Polsce, może nie sprzyjać transparentności i konkurencyjności rynku – zaznacza, odwołując się do monopolu BIK-u w tym obszarze. Mówi też o możliwym dostępie banków do informacji z ZUS-u.


