Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

Przewaga własnego boiska w NBA już nie istnieje. Dlaczego?

Przez trwający pół roku sezon zasadniczy kluby najlepszej koszykarskiej ligi świata biją się o miejsca w tabeli. Im wyższe, tym większa szansa na przewagę własnego boiska w kluczowych spotkaniach fazy playoff. Z danych wynika jednak, że od kilku lat w NBA gra na własnym boisku przestała być przewagą. Goście wygrywają równie często, co gospodarze. Spróbowaliśmy ustalić, z jakiego powodu. 

Boston Celtics, murowani faworyci do mistrzostwa NBA, w minionym tygodniu dwukrotnie przegrali u siebie z New York Knicks. Kolejne dwa spotkania drużyny zagrają w Nowym Jorku, gdzie jak pokazują dane, goście wygrywają bardzo często.
FOT.: Barry Chin/The Boston Globe via Getty Images)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak przez lata przewaga własnego boiska w playoffach NBA znikała.
  2. Co według danych jest głównym powodem tego trendu.
  3. Dlaczego nie będzie łatwo mu zapobiec.

W minionym tygodniu byliśmy świadkami jednego z najbardziej szalonych okresów w nowożytnej NBA.

Najpierw w szokujący sposób Cleveland Cavaliers, najlepsza drużyna sezonu zasadniczego Konferencji Wschodniej, przegrała dwa mecze na własnym parkiecie z niedocenianą Indianą Pacers. Następnie Boston Celtics, zeszłoroczni mistrzowie NBA, przegrali dwukrotnie u siebie z New York Knicks.

Domowe mecze przegrali też: Oklahoma City Thunder, czyli najlepsza drużyna sezonu zasadniczego Konferencji Zachodniej mierząca się z Denver Nuggets oraz Minnesota Timberwolves, wyraźni faworyci w pojedynku z Golden State Warriors.  

Gdy zestawiłem te informacje z doświadczeniami, które zebrałem w ostatnich latach odwiedzając największe hale Ameryki Północnej podczas meczów NBA czy NHL, nasunęła mi się ciekawa teza: nie istnieje już coś takiego, jak przewaga własnego boiska.

Rzuciłem więc okiem na dane z ostatnich sezonów w najlepszej koszykarskiej lidze świata i dość szybko znalazłem potwierdzenie. Okazało się, że gra w playoffach na własnym parkiecie, o którą kluby walczą w 82 meczach sezonu zasadniczego, praktycznie nie daje już żadnych korzyści.

Dane nie kłamią 

Od lat w NBA stopniowo gospodarze wygrywają coraz mniej meczów, a obecnie trend jest wyjątkowo silny. W momencie pisania tego tekstu gospodarze w tegorocznych playoffach wygrali 27 meczów, a przegrali 24. Zwyciężyli więc tylko 53 proc. domowych spotkań, najmniej od ponad 40 lat. Ostatni raz gospodarze mieli tak słabe wyniki w 1981 r. 

Wtedy goście wygrali ponad połowę spotkań, jednak ewidentnie to był tzw. wypadek przy pracy, chwilowe odejście od reguły. W kolejnym sezonie wróciła dominacja gospodarzy, którzy wygrali ponad 60 proc. playoffowych spotkań i ten trend był długo kontynuowany. Tymczasem od około dekady w NBA widzimy odwrotny ruch – z każdym rokiem gospodarze w playoffach wygrywają mniej. 

W trwającej 78 lat historii NBA tylko 22 razy zdarzyło się, by w playoffach gospodarze wygrali mniej niż 60 proc. meczów. Tymczasem od 2018 r. było tak za każdym razem.

Brak przewagi domowego boiska niezwykle uwidocznił się w kluczowych, siódmych meczach w serii.  

W każdej serii w playoffach NBA gra się do czterech wygranych meczów, więc gdy oba zespoły mają po trzy zwycięstwa, rozgrywany jest mecz o wszystko. W ostatnich czterech latach było ich 15 i tylko 5 z nich wygrali gospodarze, czyli 33 proc. Wcześniej w całej historii NBA ten wskaźnik wynosił 80 proc.

Wszystkiemu winne... trójki 

Wśród ekspertów, trenerów i zawodników od pewnego czasu trwa wzmożona debata na temat powodów tego trendu. Najczęściej wskazywanym winowajcą są rzuty trzypunktowe, a w zasadzie ich duża rola w grze obecnych zespołów NBA. Ma to sens, bo od czasu rozpoczęcia “trójkowej rewolucji”, za której symboliczny początek uznaje się 2016 r., gospodarze rzeczywiście wygrywają coraz mniej. 

Od sezonu 2016/2017 kluby NBA praktykują analityczne podejście do stylu gry, które zakłada, że patrząc na skuteczność poszczególnych rzutów i przyznawaną za nie nagrodę, częste rzucanie za trzy, najlepiej co najmniej 40 razy w meczu, ma większy sens niż oddawanie dalekich rzutów dwupunktowych. Rzuty za trzy mają to do siebie, że wymagają automatyzmu. Gdy zawodnik się go nauczy, to łatwiej mu opanować emocje, które kiedyś budziła gra na hali przeciwnika. 

Z danych wynika, że w obecnych playoffach drużyny gości, które oddały więcej rzutów trzypunktowych od gospodarzy, częściej wygrywały niż przegrywały. Podobnie jest z trafionymi trójkami: kto ma ich więcej, ten zazwyczaj wygrywa mecz, bez względu na to czy u siebie czy na wyjeździe. 

W playoffach w latach 2011-2014, czyli przed “trójkową rewolucją”, goście wygrywali 46 proc. meczów, w których trafili więcej trójek niż gospodarze. Między 2016 a 2019 roku ten wskaźnik podskoczył do 55 proc., a od 2022 r. do dziś wynosi prawie 61 proc. Z każdym rokiem trójki mają coraz większe znaczenie, a przewaga własnego boiska coraz mniejsze. 

To nie takie proste 

Są oczywiście ku temu też inne powody, bo ewidentnie na jeden trend złożyło się kilka czynników. Dlatego na początku tekstu wspomniałem o moich doświadczeniach z hal NBA i nie tylko – obecnie fani kibicują słabiej niż kiedyś. To powoduje, że przewaga własnego parkietu w NBA po prostu przestała istnieć.  

W Ameryce biletów na mecze zazwyczaj nie kupuje się bezpośrednio od klubów, ale od handlarzy. Przed sezonem kluby sprzedają karnety uprawniające do wejścia na każdy mecz w ciągu kolejnych 12 miesięcy. Kupują je handlarze, by móc odsprzedawać szerokiej publice wejściówki na pojedyncze spotkania. W playoffach liczą na wielki zarobek, dlatego podbijają ceny do kolosalnego poziomu. 

Przez to wielu zagorzałych fanów nie stać, by dopingować swoją ulubioną drużynę. Na meczach pojawiają się osoby bogate, z których większość nie jest tam, by kogokolwiek wspierać, ale pojawić się na ciekawym evencie. Dlatego każdym rokiem w większości miejsc doping jest coraz cichszy. 

Warto zauważyć 

Do słabości dopingu przyczynia się też popularność zakładów bukmacherskich. Wiele z nich reklamuje się jako sposób na podkręcenie sportowych emocji. Osoby z nich korzystające chcą wygrać pieniądze. Obstawiając przykładowo, że dany zawodników zrobi trzy bloki, są bardziej zainteresowani tym niż ostatecznym wynikiem meczu i wspieraniem lokalnej drużyny. 

To negatywny czynnik, przyczyniający się do coraz mniejszej wartości gry na własnym parkiecie, natomiast jest też jeden pozytywny. W obecnej NBA sędziowanie jest na coraz większym poziomie. Dzięki temu sędziowie nie poddają się presji tłumu i nie podejmują podświadomych decyzji korzystnych dla drużyny gospodarzy. Przynajmniej robią to rzadziej niż kiedyś, co na pewno potwierdzą bardziej doświadczeni koszykarze. 

Jako akredytowany dziennikarz NBA co tydzień dostarczam Wam najświeższe wiadomości zza kulis najlepszej koszykarskiej ligi świata. Polecam pozostałe teksty z serii „Rzut za ocean”.

Główne wnioski

  1. Przewaga własnego boiska w NBA praktycznie zanikła – dane z ostatnich sezonów pokazują, że gospodarze w fazie playoff wygrywają coraz mniej meczów, a w 2025 roku wygrali tylko 53 proc. spotkań domowych, co jest najgorszym wynikiem od ponad 40 lat. Od 2021 r. w siódmych meczach decydujących serii gospodarze wygrywają zaledwie 33 proc. spotkań, podczas gdy historycznie było to około 80 proc.
  2. Główną przyczyną jest rosnąca rola rzutów za trzy punkty – od czasu „trójkowej rewolucji” rozpoczętej około 2016 roku, drużyny coraz częściej stawiają na rzuty zza linii 3 punktów, które wymagają automatyzmu i opanowania emocji. Zawodnicy gości, którzy oddają i trafiają więcej trójek niż gospodarze, wygrywają swoje mecze częściej niż kiedyś, co osłabia wpływ czynników związanych z grą na własnym parkiecie.
  3. Inne czynniki to słabszy doping kibiców i lepsze sędziowanie – obecnie na meczach play-off często brakuje gorącego wsparcia fanów, ponieważ bilety są drogie i trafiają do osób mniej zaangażowanych emocjonalnie. Dodatkowo popularność zakładów bukmacherskich zmienia nastawienie kibiców, którzy bardziej skupiają się na statystykach niż na wspieraniu drużyny. Lepsze sędziowanie, mniej podatne na presję tłumu, również zmniejsza korzyści gospodarzy.