Rodzinnie i innowacyjnie. Wyjaśniamy, dlaczego Orlando Magic to klub jakich mało
W największych ligach sportowych świata widać nowy trend – wiekowych i zmęczonych właścicieli zastępują młodzi i ambitni. Na taką zmianę nie zanosi się w klubie z centralnej Florydy. I dobrze. Cieszą się z tego fani i zawodnicy. Rodzina DeVos, która od ponad 30 lat ma większość udziałów w Orlando Magic to wyjątkowo nowocześni i skuteczni biznesmeni.

Źródło: Rich Storry/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego z rządów rodziny DeVos są zadowoleni kibice i pracownicy Orlando Magic.
- Czym pod względem biznesowym wyróżnia się klub z Florydy.
- Jakie wyniki finansowe osiąga Orlando Magic.
Wielkimi krokami zbliża się gala Oskarów. Jeżeli, drogi czytelniku, czytając to, pomyślałeś sobie “to już?” i musiałeś sprawdzić, kiedy zostaną przyznane nagrody i kto został nominowany, to nie jesteś jedyny. Nawet wielcy fani kina przyznają, że w ostatnich latach magia Hollywood trochę mniej czaruje niż kiedyś.
Jednym z głównych zarzutów wobec współczesnej kinematografii jest powtarzalność scenariuszy. Po kilku scenach wiadomo, co się wydarzy i jakie będzie zakończenie. Bieg wydarzeń ten sam, tylko inni bohaterowie.
W koło Macieju
Taki sam zarzut można postawić klubom sportowym, które obecnie za oceanem odnoszą zaskakujące sukcesy. Schemat jest niemal zawsze ten sam – odszedł stary znudzony właściciel, a przyszedł nowy młody gniewny i wszystko zmieniło się na lepsze.
Washington Commanders z NFL awansowali do finału konferencji, a rok temu byli jedną z najgorszych drużyn w lidze. Co się zmieniło? Przyszedł nowy właściciel, znany finansista Josh Harris, w miejsce Daniela Snydera, zgnuśniałego milionera, który od lat był już znudzony rządzeniem klubem. Podobnie w New York Mets z MLB czy Carolina Hurricanes z NHL, gdzie też dobrą zmianę wprowadzili nowi właściciele – finansiści.
Kiedy widzą to kibice zespołów, rządzonych od lat przez jednego bogatego jegomościa, który nigdy nie liznął prawdziwego biznesu i zarządzanie klubem traktuje jak zabawę (czasem dosłownie – jak Woody Johnson, właściciel New York Jets, który decydował o transferach na podstawie statystyk zawodników z gry wideo) to zaczynają się niecierpliwić i coraz głośniej domagają się zmiany.
Miła odmiana
W Orlando jednak cisza i scenariusz zaskakująco inny. Mimo że Magic od ponad trzydziestu lat rządzą ci sami ludzie – rodzina DeVos, to nikt nie domaga się od nich sprzedaży udziałów rekinowi finansjery. Jest tak, chociaż znaczących sukcesów sportowych brak – drużyna z Florydy tylko średnio co dwa lata awansuje do fazy playoff i nie zdobywa żadnego mistrzostwa.
Kibice oraz sponsorzy wiedzą, jak trudno jest o zwycięstwa w takiej lidze jak NBA. Są też świadomi ciężkiej pracy, którą każdego dnia wykonuje rodzina DeVos i jej pracownicy. I pamiętają, jak wyglądało Orlando, zanim pojawił się tam pierwszy profesjonalny klub koszykarski w całym stanie.
Kiedy legendarny Pat Williams zaproponował 40 lat temu, aby pierwszy klub NBA na Florydzie stworzyć w Orlando (Miami Heat wtedy nie istniało), wszyscy pukali się w głowę. Miasto było znane wyłącznie z parków rozrywki Disneya – nie było tam żadnych biurowców, tylko domy jednorodzinne zamieszkałe przez lokalnych obywateli pracujących w usługach.
Dziś nie tylko miasto wygląda lepiej, ale i klub prężnie działa. Pomysł Williamsa można uznać za trafiony.
Co ważne, plan biznesowy zakładał jedną kluczową rzecz – że po kilku latach istnienia Magic pojawi się inwestor, który poświęci klubowi życie. I tak się stało. W 1991 r. po udziały zgłosił się Richard DeVos, współtwórca giganta marketingowego Amway. Do końca życia pociągał w Magic za sznurki, a dziś robią to jego spadkobiercy.
Innowacyjność przede wszystkim
Pociąganie za sznurki brzmi autorytarnie. Tymczasem jedną z największych zalet klanu DeVosów, któremu obecnie przewodzą Dan i Dick, synowie Richarda, jest to, że potrafią oddelegować zadania kompetentnym pracownikom. Jedną z ich najlepszych decyzji było zatrudnienie Jaya Rioli na stanowisko dyrektora od strategii i innowacji.
Orlando Magic, za sprawą Rioli, od prawie dwudziestu lat zbiera i analizuje miliony danych z meczów. Nie dotyczą one jednak tego, co dzieje się na parkiecie – analiza danych w sporcie to standard – ale tego, co dzieje się wokół sportu. Celem jest usprawnienie działalności operacyjnej i zrozumienie potrzeb kibiców.
Pierwszym efektem tego podejścia był program Magic Money, oparty na wirtualnej walucie zespołu. Posiadacze karnetów (przepustki na wszystkie mecze domowe drużyny w sezonie) mogą oddawać klubowi bilety na mecze, na które nie mogą przyjść. Klub sprzedaje te bilety innym kibicom, a właścicielom karnetów odwdzięcza się w wirtualnej walucie, którą można przeznaczyć na darmowe jedzenie, lepsze siedzenia czy wydarzenia takie, jak wstęp na trening.
Kolejnymi inicjatywami, opartymi na danych zebranych podczas analizy preferencji kibiców, jest wręczanie nagród za obecność na danej liczbie meczów lub za zostanie tysięcznym czy dziesięciotysięcznym kibicem, który wszedł na hale. Tego typu gratisy, małe nagrody – mają bardzo pozytywny wpływ na postrzeganie klubu przez fanów i nie kosztują wiele.

Tylko się nie pogubić
Tego typu pomysły mogą się wydawać błahe, ale faktycznie przynoszą kosmiczne efekty finansowe. Ponadto ich realizacja jest bardzo skomplikowana, dlatego potrzebna jest dobra organizacja. W 2014 r. Magic stworzyli tzw. laboratorium innowacji, dział analizujący sugestie przesłane przez pracowników, którzy w trakcie realizacji codziennych obowiązków wpadli na ciekawy pomysł na usprawnienie działalności klubu.
W ostatniej dekadzie implementowano ponad sto pomysłów pracowników (którzy oprócz satysfakcji otrzymali nagrodę pieniężną) dotyczących przeróżnych kwestii jak renowacja hali, wprowadzenie nowych funkcji w aplikacji kibicowskiej czy… nowego sposobu kwartalnej ewaluacji efektywności pracowników. Wiele sugestii wykorzystano też w projekcie nowego centrum treningowego, o którym pisaliśmy kilka tygodni temu.

Przesuwając granice
Jakby tego było mało, co roku organizowany jest konkurs o nazwie “Innovation Challenge”, w którym może wziąć udział każdy – od ambitnych studentów po doświadczonych biznesmenów. Uczestnicy przedstawiają w nim swoje pomysły na usprawnienie działalności operacyjnej Magic. Najlepsi mogą liczyć nie tylko na nagrody pieniężne, ale nawet na… pracę.
Jurorami w konkursie są nie tylko pracownicy Magic, ale także finansiści z funduszu Venture Capital o nazwie Lead One, w który w minionym roku zainwestowała drużyna z Orlando.
To najnowszy pomysł rodziny DeVos i zdolnego Jaya Rioli. Zauważyli, że wiele profesjonalnych klubów – San Francisco 49ers z NFL czy Los Angeles Dodgers z MLB – stworzyło własne fundusze VC, które poszukują ciekawych firm sportowo-technologicznych. Postanowili pójść dalej – zainwestować w zewnętrzny fundusz, ale z innymi partnerami (m.in. Cincinnati FC z MLS), by zwiększyć łączny kapitał na inwestycje.
Fundusz Lead One (stworzony przez rodzinę Dassler, spadkobierców twórcy Adidasa) szuka startupów technologicznych powiązanych ze sportem i medycyną, które są w pierwszej fazie rozwoju, czyli pre-seed i szukają popytu na swój produkt lub usługę. Służy to Orlando Magic jako kolejny sposób na pozyskanie nowych sposobów na usprawnienie działalności. Ma też pomóc poznać specjalistów z innych sportów, branż i stanów.

Źródło: Joe Burbank/Orlando Sentinel/Tribune News Service via Getty Images
Są fundamenty
Strategia biznesowa oparta na innowacyjności się sprawdza.
Po pierwsze, wskazują na to wyniki operacyjne. Ostatni raz stratę operacyjną Magic zanotowali w 2011 r., a w minionym sezonie zarobili 82 mln dolarów, co było drugim najlepszym wynikiem w historii.
Po drugie, sugeruje to frekwencja meczowa, która średnio w zeszłym roku wynosiła 18,9 tys. kibicujących i była najwyższa od… kiedykolwiek.
Oczywiście wynikom finansowym i zainteresowaniu kibiców pomaga też wysoki poziom sportowy prezentowany przez koszykarzy. Skład Orlando jest młody i perspektywiczny. W zeszłym roku Magic awansowali do fazy playoff po długiej przerwie, a w tym roku notują więcej zwycięstw niż porażek mimo koszmarnych problemów z kontuzjami. Urazów doznał w ostatnich miesiącach każdy z czterech kluczowych zawodników Banchero, Suggs i bracia Wagner.

Źródło: XYZ
Wszystko wskazuje na to, że być może mistrzostwo, a na pewno sukcesy sportowe są pisane magikom z Florydy. Na nich będą się skupiać kibice. Także, może mniej świadomie – na korzyściach z innych sukcesów klubu – tych biznesowych – jak nowe udogodnienia czy nagrody umilające fanom czas.
Warto zastanowić się, skąd w Magic ta nietypowa, jak na NBA, chęć sprawienia kibicom przyjemności podczas meczów. Oczywiście u podstaw jest biznes, natomiast ten w większości klubów się kręci, nawet gdy właściciel nie tylko nic nie robi dla kibiców, ale wręcz uprzykrza im życie, podnosząc ceny przekąsek, jak w Chicago.
Moim zdaniem jednym z powodów jest geograficzna bliskość parków rozrywki Disneya i Universala. Magic nie tylko mogą z bliska obserwować, jak specjaliści od dobrego czasu uprzyjemniają życie klientom, ale też… muszą z nimi konkurować. Turyści odwiedzający Orlando zazwyczaj najpierw pomyślą o Walt Disney World, a dopiero potem o NBA.
A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Czy imponuje wam podejście Orlando Magic do biznesu? Uważacie, że mają dobre pomysły? Skąd ich nacisk na innowacyjność?
Dajcie znać mejlowo lub na mediach społecznościowych.

Główne wnioski
- Orlando Magic są przykładem, że wieloletni właściciele, bez wprowadzania radykalnych zmian, mogą sprawnie zarządzać klubem sportowym.
- Klub z Florydy stawia na innowacyjność i wiele czasu oraz pieniędzy, poświęca na rozwój dotychczasowej działalności.
- Nie byłoby sukcesów finansowych, gdyby nie wyniki sportowe, a te w Magic są z każdym rokiem coraz lepsze.