Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes

Sescom chce zawojować Europę. Fundusz prowadzi go do miliardowych przychodów

Spółka zarządzająca obiektami handlowymi, którą Enterprise Investors ściągnęli z GPW przy wycenie bliskiej 200 mln zł, rozpędzi się w akwizycjach. Na Wielkiej Brytanii, Niemczech i Beneluksie się nie zatrzyma. – Już jesteśmy najwięksi w Europie – podkreśla Sławomir Halbryt, założyciel Sescomu.

Sławomir Halbryt, prezes i założyciel firmy Sescom
Sławomir Halbryt założył Sescom w 2008 r. Pięć lat później wprowadził ją na giełdę, a w 2024 r. pozyskał jako inwestora fundusz private equity. Wspólnie chcą zbudować prawdziwie europejską firmę. Fot. materiały prasowe/Sescom

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie doświadczenia z obecności na giełdzie i współpracy z funduszem private equity ma założyciel Sescomu.
  2. Dlaczego spółka zaczęła konsolidować rynek w Europie i jaki ma wobec tego plan.
  3. W jakim tempie zamierza się rozwijać i co uznaje za duże wyzwanie dla całej branży.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Polskie firmy chcą być obecne w Europie i podejmują w tym celu konkretne działania. Część z nich, zwłaszcza te decydujące się na ścieżkę M&A (fuzji i przejęć), pozyskują w tym celu finansowego inwestora.

Dla edukacyjnej grupy Tutore z portfela Innovy Capital tegoroczne przejęcie hiszpańskiego konkurenta to dopiero początek międzynarodowej ekspansji. Zdecydowanie przyspieszyć na tym polu zamierza też rodzima firma kontrolowana od ponad roku przez inny fundusz private euqity, Enterprise Investors. To Sescom, który zajmuje się kompleksowym zarządzaniem nieruchomości (tzw. facility management), przede wszystkim handlowych – od prac instalacyjnych i serwisowych po poprawę efektywności energetycznej.

Cel: miliard złotych przychodów w 2030 r.

Od roku obrotowego 2017/2018 (zakończonego we wrześniu) do 2020/2021 spółka zatrzymała się z przychodami na poziomie 130 mln zł. Zysk EBITDA wahał się w tym okresie między 8,8 a 12,4 mln zł, natomiast wynik netto między 3 a 8,3 mln zł.

W kolejnych latach Sescom zwiększał skalę działalności skokowo, m.in. dzięki przejęciu brytyjskiej spółki PCB Technical Solutions. Rok temu sprzedaż przekroczyła już 284 mln zł i dalej ma dynamicznie rosnąć – rocznie o blisko 20 proc. i to organicznie, czyli bez planowanych przejęć.

– Trudno przewidzieć, ile przychodów „dołożymy” w ramach akwizycji, niemniej 500 mln zł w 2027 r. to dla nas plan minimum, a dążymy do miliarda w 2030 r. Nominalnie to sporo, ale patrząc na potencjał największych europejskich rynków, w które celujemy, to naprawdę niewiele – mówi Sławomir Halbryt, prezes, założyciel i 36-procentowy akcjonariusz Sescomu (przez fundację rodzinną).

Za docelowy poziom rentowności EBITDA uznaje 12-13 proc. Chce go osiągnąć najpóźniej w 2028 r. Na razie trwa okres intensywnych inwestycji.

Akcjonariusze dobrze zarobili na giełdzie

Spółka jest znana inwestorom giełdowym, szczególnie że pozwoliła akcjonariuszom dobrze zarobić. Zadebiutowała na NewConnect, czyli tzw. „małym parkiecie” w 2013 r. z ceną akcji 10 zł. Przy przenosinach na główny rynek GPW w 2018 r. kurs wynosił już 42 zł.

Natomiast w maju 2024 r. Enterprise Investors zaoferowali zakup akcji po 78 zł, zapewniając ponad 20-procentową premię względem bieżących notowań. Przejęli kontrolny pakiet za 104 mln zł (prawie 85 mln zł za odkupione akcje i ok. 20 mln zł dokapitalizowania), wyceniając Sescom na ok. 180 mln zł. Jeszcze w tym samym roku ściągnęli go z giełdy ze wspólnikiem.

– Dołączenia do akcjonariatu EI wiązało się z koniecznością usunięcia z listy. To była jednak formalność. Z giełdy zdecydowanie łatwiej zejść, niż na nią wejść – mówi Sławomir Halbryt.

Warto wiedzieć

Rozstanie kwestią czasu

Fundusze private equity rozwijają firmy najczęściej trzy, pięć lat, zanim je sprzedadzą. Założyciel Sescomu wstępnie umówił się z Enterprise Investors na pięcioletnią współpracę, z taką perspektywą postawili sobie różne cele. Teraz biorą pod uwagę wszystkie opcje exitu, ale najbardziej dwie.

– Po pierwsze, przejęcie pałeczki przez kolejnego inwestora finansowego, którego mogę wspierać w dalszym rozwoju firmy, ale będę gotów ustąpić z zarządzania. Po drugie, wejście inwestora branżowego, który naturalnie wprowadziłby z czasem własne porządki. Na stole jest też powrót na giełdę, ale musielibyśmy zwielokrotnić skalę działalności, by ten kierunek stał się atrakcyjny – mówi Sławomir Halbryt.

Blaski i cienie obecności na GPW

Wejście do grona spółek publicznych było dla Sescomu bardzo silnym impulsem do rozwoju. Zwiększył rozpoznawalność, nauczył się komunikować z rynkiem i zyskał transparentność oraz wysoki poziom sprawozdawczości.

To wszystko pomogło mu w relacjach nie tylko z kontrahentami, ale też z bankami – wszystkie kluczowe informacje o nim mogli łatwo znaleźć w internecie. Kluczowe okazało się również dla jego wiarygodności przygotowanie przejęcia brytyjskiego PCB w 2023 r. Szacunkowa wartość tej transakcji wyniesie łącznie 11,2 mln funtów brytyjskich (ok. 54 mln zł po bieżącym kursie).

– Z czasem jednak trochę nam się już na giełdzie nudziło. Przestała przynosić nam dodatkową wartość. Nigdy nie byliśmy giełdowym tuzem, a przez niskie obroty na naszych akcjach wahania notowań bywały spore, natomiast zainteresowanie poważnych inwestorów instytucjonalnych niewielkie. W związku z tym brakowało nam zdolności do pozyskania niezbędnego kapitału na rynku publicznym. To był kluczowy powód, dla którego zaczęliśmy szukać partnera poza giełdą – wyjaśnia Sławomir Halbryt.

80 mln zł na przejęcia w Europie to za mało

Kapitałochłonna ścieżka M&A okazała się dla spółki konieczna. Z biznesem w Wielkiej Brytanii ruszyła w 2016 r. i przez lata jej nie szło. Dużo na tym straciła.

– Uznaliśmy, że musimy kupić firmę, która doskonale odnajdzie się w lokalnych warunkach. Już w 2020 r. przygotowaliśmy strategię zakładającą, że do 2030 r. zostaniemy liderem w Europie dzięki połączeniu rozwoju organicznego i przez akwizycje. Wstępnie założyliśmy, że 80 mln zł powinno wystarczyć. Szybko się okazało, że z taką kwotą nie zawojujemy Europy. Skończyłoby się na dwóch, może trzech transakcjach – mówi Sławomir Halbryt.

Na realizację planów potrzebne byłoby co najmniej drugie tyle. Samodzielne poszukiwania partnera finansowego spełzły jednak na niczym.

– W końcu z pomocą PwC trafiliśmy na Enterprise Investors. Fundusz uwierzył, że możemy odnieść sukces w konsolidowaniu branży w Europie. W przekonaniu go pomógł sukces przejęcia PCB. Nie dość, że sprawnie poradziliśmy sobie z zagraniczną akwizycją, to jeszcze przekonaliśmy bank do sfinansowania takiej transakcji. A to w Polsce wcale nie jest proste – tłumaczy przedsiębiorca.

Wstępnie założyliśmy, że 80 mln zł powinno wystarczyć. Szybko się okazało, że z taką kwotą nie zawojujemy Europy.

Obowiązki i korzyści ze współpracy z funduszem

Sławomir Halbryt przyznaje, że oddanie pakietu kontrolnego w ręce inwestora finansowego wymagało przyzwyczajenia się do funkcjonowania w innym modelu. Spółka publiczna ma co prawda wielu akcjonariuszy, którzy jednak nie są zbyt dociekliwi, jeśli prezentuje finanse z odpowiednią transparentnością.

– Tymczasem fundusz private equity potrzebuje zupełnie innej sprawozdawczości. Oczekuje raportu co miesiąc, a nie co kwartał, i to w zupełnie innej formie – rozbudowanego raportu zarządczego. Fundusz musi wiedzieć, co dokładnie dzieje się w firmie, a Enterprise Investors mają renomę wyjątkowo wnikliwych – mówi Sławomir Halbryt.

Zapewnia, że wbrew pozorom to nie obciążenie, a wręcz korzyść. Funduszem zarządzają doświadczeni finansiści, którzy przeszli już przez wiele naprawdę różnych firm – w tym te największe dziś w swoich branżach jak LPP, Kruk, Dino czy Assecco.

– Mają zupełnie inne od naszego spojrzenie na biznes. Dzięki ich głębokiej analityce nauczyliśmy się jeszcze bardziej dbać o efektywność. Zwłaszcza że nie narzucili nam sztywnego szablonu sprawozdawczości. Jeśli potraktuje się to jako szansę, a nie przymus, to na współpracy z funduszem można naprawdę wiele zyskać – przekonuje szef Sescomu.

Cenne okazało się dla niego zwłaszcza doświadczenie partnera w obszarze M&A oraz transformacji biznesu prowadzonego przez przedsiębiorcę tak, by... mógł obyć się bez niego.

Polska, Wielka Brytania…

Sprofesjonalizowany Sescom jest już gotów do intensywnej, międzynarodowej ekspansji. Nieprzerwanie działa w ponad 20 krajach Europy, cztery z nich są kluczowe.

– Najważniejsza pozostaje Polska, choć w ostatnim czasie przestała już tak dominować, a jej udział w przychodach spadnie poniżej 50 proc. może już w tym roku. To konsekwencja szybszego wzrostu za granicą, bo nie odpuszczamy rodzimego rynku Chcielibyśmy w ciągu pół roku ogłosić przynajmniej jedną akwizycję – zapowiada Sławomir Halbryt.

Rynkiem numer dwa jest dla spółki Wielka Brytania. Przed przejęciem PCB miała tam ledwie 1 mln zł przychodów na „grubej” stracie. Teraz po dwóch i pół roku to już 100 mln zł przy wysokiej rentowności i dynamice wzrostu przekraczającej 20 proc. Przyłożyło się do tego przejęcie spółki Diamond Air Conditioning za 4,5 mln funtów brytyjskich (kwota może wzrosnąć).

– Planujemy dalszą konsolidację brytyjskiego rynku, możliwe, że już w najbliższym czasie kupimy kolejną firmę. Wielka Brytania ustępuje w Europie w handlu detalicznym tylko Niemcom, więc perspektywy są dla nas ogromne – mówi Sławomir Halbryt.

… Beneluks, Niemcy i nie tylko

Kolejny ważny dla Sescomu rynek to Beneluks. Od 2017 r. działa w Holandii i nie ma problemu ze znalezieniem klientów. Ogranicza go jednak dostęp do zasobów, by ich obsłużyć. W związku z tym rozmawia o przejęciu z dwiema małymi firmami.

– Ostatni z kluczowych dla nas obecnie rynków to DACH [kraje niemieckojęzyczne – red.]. Od 2012 r. rozwijamy się w Niemczech i doszliśmy do sufitu. Zaczynamy więc działać agresywniej i intensywnie poszukujemy akwizycyjnych celów. Wiążemy z tym rynkiem ogromne nadzieje – mówi Sławomir Halbryt.

Koncentrację tylko na tych kilku rynkach spółka utrzyma do końca przyszłego roku. Do tego czasu chce na każdym z nich wyraźnie wzmocnić pozycję.

– Nie poprzestaniemy jednak na tym, bo chcemy być prawdziwie europejską firmą. Dlatego za rok zaczniemy rozglądać się za przejęciami we Francji, Hiszpanii i Włoszech, by w 2027 r. mieć tam już przyczółki do dalszej ekspansji – zapowiada przedsiębiorca.

Zdaniem eksperta

Powody i ograniczenia zagranicznych przejęć

Obserwujemy zdecydowanie rosnące zainteresowanie polskich firm akwizycjami w Unii Europejskiej. Wynika to z kilku czynników. Po pierwsze, z coraz większej dojrzałości rodzimych spółek – osiągnęły już skalę pozwalającą im myśleć o ekspansji zagranicznej. Po drugie, z potrzeby dalszego wzrostu, silnej obecności lokalnej i konieczności dywersyfikacji geograficznej. Wreszcie po trzecie, z korzystnych warunków makroekonomicznych, w tym silnego złotego.

Same możliwości finansowe nie są dziś główną barierą. Kapitał w Polsce jest relatywnie dostępny, natomiast istotnym problemem przy procesach transakcyjnych pozostają stereotypy. Dla wielu zachodnioeuropejskich spółek potencjalny nabywca z Polski wciąż bywa postrzegany jako mniej wiarygodny czy atrakcyjny partner.

Wyzwaniem może też być dostępność finansowania dla projektów zagranicznych. Polskie instytucje finansowe koncentrują się głównie na rynku krajowym i nie wspierają szeroko ekspansji rodzimych firm za granicą w takim stopniu, w jakim np. francuski bank potrafi finansować akwizycje swoich klientów w Polsce. Jest to po części naturalne następstwo braku polskiego banku, który działałby w szeroko pojętym regionie. W tej sytuacji atrakcyjną opcją dla polskich firm może być pozyskanie kredytu bezpośrednio w kraju przejmowanej spółki – najczęściej w euro, co oznacza niższy koszt finansowania.

Warto zauważyć, że coraz większą rolę odgrywają inwestorzy finansowi – zarówno fundusze private equity oraz private debt, jak i partnerzy publiczni (np. PFR czy BGK), którzy wspierają polskie podmioty w ekspansji zagranicznej. Dobrym przykładem są transakcje z udziałem Buglo czy R-Gol, wsparte przez swoich inwestorów w przejmowaniu konkurencji w Europie Zachodniej.

Dużo niewielkich akwizycji w przygotowaniu

Sescom skupia się na niedużych transakcjach: rzędu kilku, może kilkunastu milionów euro. Z kilku powodów. Po pierwsze, rynek jest bardzo rozdrobniony.

– Z przychodami na poziomie 90 mln euro [ponad 380 mln zł po bieżącym kursie – red.], których spodziewamy się w tym roku, jesteśmy już największą w Europie firmą serwisową obsługującą przede wszystkim sieci handlowe. Po drugie, w branży dominują podmioty lokalne, więc dwie czy trzy transakcje nie zapewniłyby nam takiego zasięgu, jakiego oczekujemy. Wolimy kupić kilkanaście spółek w kilku kluczowych krajach – wyjaśnia Sławomir Halbryt.

Trzeci powód to zainteresowanie wyłącznie firmami uzyskującymi co najmniej połowę przychodów z obsługi sieci handlowych. To wyraźnie zawęża krąg poszukiwań. Optymalne dla Sescomu są spółki z przychodami na poziomie 10-15 mln euro przychodów – z jedną taką właśnie negocjuje – ale zdecydowanie przeważają podmioty z kilkumilionową sprzedażą.

– Niemniej są bardzo efektywne, a to duży atut. Ich wyszukiwanie wymaga intensywnej pracy, ale sprzyja nam trend problemów z sukcesją w całej Europie, nie tylko w Polsce. Trafiliśmy już nawet na jednego właściciela rentownej firmy z kilkoma milionami euro przychodów, który nie mógł znaleźć następcy, ale się spóźniliśmy. Po prostu zamknął biznes, bo nie znalazł inwestora, a na odkręcenie tego było już za późno – mówi Sławomir Halbryt.

„Wygrywa ten, kto ma ludzi”

Polska firma nieustannie poszerza zakres oferty z uwagi na różne potrzeby sieci spożywczych, sklepów z odzieżą w galeriach czy stacji benzynowych. Każda z nich potrzebuje pełnego wsparcia w serwisowaniu instalacji HVAC (ogrzewania, wentylacji i klimatyzacji). Natomiast np. w sektorze spożywczym kluczowe jest chłodnictwo.

– Chcemy wzmocnić w nim pozycję. Zamierzamy też rozszerzać usługi z zakresu instalacji elektrycznych, a także infrastruktury informatycznej. Jest też szereg usług, w których będziemy opierać się na podwykonawcach, np. w zakresie konserwacji wind – wylicza Sławomir Halbryt.

Ważna jest w tym biznesie także technologia. Sescom zatrudnia ok. 400 pracowników, a wraz z podwykonawcami to tysiące osób. Tak rozległa struktura wymaga efektywnego koordynowania pracy specjalistów, by optymalnie wykorzystywać ich czas. W tym celu od lat używa autorskiej platformy. Poza tym w zakresie utrzymania infrastruktury IT coraz więcej spraw może załatwiać zdalnie.

– Manualną pracę serwisantów trudno scyfryzować, a z problemem ograniczonego dostępu do fachowców mierzymy się w każdym kraju. W naszej branży wygrywa ten, kto ma ludzi do pracy. Łatwiej pozyskiwać ich w ramach akwizycji, dlatego obraliśmy taką drogę. Zwłaszcza że świeżo zrekrutowany pracownik wymaga czasem nawet półrocznego przeszkolenia, zanim będzie w pełni gotowy do pracy. Jesteśmy stabilnym pracodawcą, który potrafi przyciągać pracowników, ale nie jest to łatwe – mówi Sławomir Halbryt.

Zdaniem eksperta

Co się dzieje w handlu spożywczym

Rosnący udział średnich i dużych sklepów nie oznacza automatycznie większego popytu na profesjonalne usługi zarządzania nieruchomościami. Trendy są bardziej złożone, a sytuacja w Polsce – częściowo zgodna z Europą, ale też w pewnym stopniu wyjątkowa.

W Europie po boomie na hipermarkety i masową konsumpcję obserwujemy dziś odwrotny kierunek: rośnie znaczenie mniejszych, lokalnych formatów, sklepów convenience i punktów, w których klient wie, skąd pochodzi produkt. Dyskonty wciąż mają ogromne znaczenie cenowe, ale duże hipermarkety straciły dynamikę. Wiele sieci detalicznych, które wcześniej inwestowały we własne nieruchomości, dziś sprzedaje je w tzw. modelu sale and lease back [leasing zwrotny – red.], żeby „uwolnić gotówkę” i skupić się na działalności operacyjnej.

Natomiast polski rynek jest wciąż w fazie dojrzewania. Trzydzieści lat temu sklepy niezależne miały prawie 100 proc. rynku. Dziś sieci konsekwentnie zwiększają udział. Wielu międzynarodowych graczy nie odniosło sukcesu: Albert, Hypernowa, Real, Leader Price, Rewe, Hit, Geant, Tesco, Tip, Rema 1000, Plus, Spar. Teraz na sprzedaż jest lokalny biznes Carrefoura. Jednocześnie niezależny handel się skonsolidował – np. Moje Sklepy (ABC, Groszek, Eurosklep) to dziś czwarta, a Lewiatan szósta sieć spożywcza w kraju. Wielu właścicieli prowadzi już po kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt placówek.

Te zmiany rynkowe oznaczają, że popyt na usługi zarządzania nieruchomościami będzie rósł – zarówno ze strony dużych sieci, jak i profesjonalizujących się operatorów niezależnych. Część firm, jak Dino, rozwija kompetencje wewnątrz, ale wiele podmiotów decyduje się na outsourcing, zwłaszcza w kontekście rosnących kosztów i potrzeby optymalizacji kapitału. Handel spożywczy pozostaje atrakcyjnym segmentem dla firm zarządzających nieruchomościami – to sektor stabilny, długoterminowy i relatywnie bezpieczny dla inwestorów.

Główne wnioski

  1. Inwestor
    Założony w 2008 r. Sescom zadebiutował na NewConnect w 2013 r. z ceną akcji 10 zł. Przy przenosinach na główny rynek GPW w 2018 r. kurs wynosił już 42 zł, a sześć lat później fundusz Enterprise Investors zaoferował 78 zł. Przejął kontrolny pakiet za 104 mln zł, wyceniając firmę na ok. 180 mln zł. Sławomir Halbryt zdecydował się na ten ruch, ponieważ na rynku publicznym trudno byłoby zebrać kapitał niezbędny do zagranicznych przejęć. Pierwotnie myślał, że na realizację tego planu wystarczy 80 mln zł, ale szybko zrozumiał, że potrzeba co najmniej drugie tyle.
  2. Przejęcia
    Firma dokonała w ostatnich latach dwóch przejęć w Wielkiej Brytanii za łącznie 15,7 mln funtów brytyjskich (kwota może wzrosnąć). To dla niej drugi pod względem wielkości rynek po polskim, który odpowiada za mniej więcej połowę przychodów. Na obu Sescom planuje akwizycje tak samo jak w Beneluksie i Niemczech, a następnie też we Francji, Hiszpanii i Włoszech. Koncentruje się na niedużych transakcjach – rzędu kilku, może kilkunastu milionów euro – ze względu na m.in. duże rozdrobnienie rynku.
  3. Wyniki
    Jeszcze kilka lat temu Sescom utrzymywał sprzedaż na poziomie 130 mln zł. W bieżącym roku obrotowym liczy już na ok. 90 mln euro, czyli prawie 400 mln zł. Plan minimum na 2027 r. to dla niego 500 mln zł, a cel w 2030 r. to miliard. Docelowy poziom rentowności EBITDA 12-13 proc. spółka chce osiągnąć najpóźniej w 2028 r. Teraz przechodzi przez okres intensywnych inwestycji.