PIP zyska nowe uprawnienia? Firmy obawiają się fali pozwów i wzrostu kosztów
Od 2026 r. Państwowa Inspekcja Pracy może zyskać narzędzie, które może całkowicie zmienić polski rynek pracy. Inspektorzy jednym ruchem administracyjnym będą mogli przekształcić umowę cywilnoprawną w etat. Pracodawcy ostrzegają przed lawiną sporów i dodatkowymi kosztami, a związki zawodowe mówią o przełomie w walce z nadużyciami.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie uprawnienia zyska Państwowa Inspekcja Pracy i gdzie w pierwszej kolejności rozpocznie kontrole.
- Jakie koszty poniosą przedsiębiorcy w związku z przekształceniem tzw. śmieciówki w etat.
- Jaką ochronę zyska pracownik po wejściu w życie nowych przepisów.
Nowela ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy podzieliła rynek. Pracodawcy mówią o ograniczeniu swobody zawierania umów i wskazują na koszty, które biznes poniesie z tytułu nowego prawa. Związkowcy reprezentujący pracowników jasno stoją na stanowisku, iż „za łamanie prawa się płaci” i liczą na szybkie zastąpienie zleceń etatami. Państwowa Inspekcja Pracy uspokaja jednak, że kontrole będą tylko tam, gdzie występują nadużycia i gdzie miejsce śmieciówki faktycznie powinna zająć umowa o pracę. O stan faktyczny pytamy każdą ze stron. Zacznijmy jednak od tego, co w praktyce zmieni ustawa.
Co mówi Kodeks pracy?
Nowe kompetencje PIP można – w uproszczeniu – sprowadzić do kwestii weryfikacji przestrzegania przez pracodawców art. 22 Kodeksy pracy. Ten w dużym skrócie mówi, co świadczy o tym, że mamy do czynienia ze stosunkiem pracy, czyli umową o pracę. Jeśli pracownik wykonuje pracę na rzecz pracodawcy, pod jego kierownictwem, w miejscu i czasie określonym przez firmę, to w świetle prawa mamy do czynienia z etatem i to bez względu na to, jak pracodawca nazwie taką umowę. W myśl Kodeksu pracy nie jest możliwe, by zastąpić wówczas umowę o pracę umową cywilnoprawną. Okazuje się jednak, że dla pracodawców nie ma rzeczy niemożliwych, nawet pod groźbą kary.
Warto nadmienić, że zgodnie z art. 281 powyższej ustawy „kto zawiera umowę cywilnoprawną w warunkach, w których zgodnie z art. 22 § 1 powinna być zawarta umowa o pracę” podlega karze grzywny od 1 tys. zł do 30 tys. zł.
Umowy zakwestionowane przez PIP
Resort rodziny, pracy i polityki społecznej w uzasadnieniu noweli o PIP powołuje się na dane dotyczące kontroli. Wynika z nich, że w 2024 r. PIP przeprowadziła około 10 tys. kontroli, których celem było eliminowanie przypadków nieuzasadnionego zawierania umów śmieciowych.
- W 2024 r. inspektorzy pracy skontrolowali 38,9 tys. umów cywilnoprawnych – zakwestionowali 1,4 tys. umów zawartych w warunkach wskazujących na istnienie stosunku pracy (3,6 proc.).
- W 2023 r. inspektorzy pracy skontrolowali 42,2 tys. umów cywilnoprawnych – zakwestionowali 1,9 tys. umów (4,5 proc.).
- W 2022 r. na skontrolowanych 46 tys. umów zakwestionowali 2,2 tys. umów (4,8 proc.).
Odsetek zakwestionowanych umów jest z roku na rok mniejszy, na co składa się kilka powodów.
Zamiana śmieciówki w etat. Co dziś może PIP?
Nowelizacja ustawy o PIP (UD283), jak wskazano w uzasadnieniu, stanowi realizację tzw. kamieni milowych Krajowego Planu Odbudowy. Te dotyczą m.in. ograniczenia segmentacji rynku pracy. Wzmocnienie PIP miałoby bowiem ostatecznie zmniejszyć liczbę śmieciówek na rzecz umów o pracę. Reforma w największym skrócie sprowadza się do wyposażenia PIP w narzędzie umożliwiające przekształcanie umów.

Dziś rzecz jasna, PIP także może doprowadzić do zastąpienia umowy zlecenia etatem, jednak ścieżka ta jest nieco bardziej skomplikowana. Obecnie, jeśli świadczenie usług na rzecz pracodawcy ma znamiona umowy o pracę, a pracownik jest zatrudniony na innej podstawie niż etat, PIP może ostatecznie wnieść sprawę do sądu. PIP może także skierować wystąpienie lub wydać polecenie w sprawie zmiany podstawy prawnej świadczenia pracy. Nie jest to jednak decyzja administracyjna. Zdaniem ustawodawcy „możliwe do zastosowania przez PIP środki prawne nie są efektywne na tyle, by można było w sposób skuteczny przeciwdziałać naruszeniom przepisów prawa”.
W uzasadnieniu czytamy także o tym, że PIP rzadko wnosi sprawę do sądu po pierwsze dlatego, że to czasochłonna sprawa. Drugi, nie mniej ważny powód, dotyczy woli współpracy pokrzywdzonego pracownika, który obawia się utraty pracy. Dlatego też, jak wskazał ustawodawca, PIP zyska uprawnienie do wydawania decyzji administracyjnych o przekształceniu umów cywilnoprawnych w umowy o pracę.
Kontrola PIP i co dalej? Skutki dla pracodawcy
„Wyposażenie Państwowej Inspekcji Pracy w prawo przekształcania umów cywilnoprawnych w umowy o pracę to bardzo złe rozwiązanie, niebezpieczne dla rynku pracy i zagrażające pewności prawa” – uważają organizacje pracodawców, członkowie zespołu RDS ds. prawa pracy.
Prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan ostrzega, że nowe uprawnienia PIP mogą sprawić, że zlecenia znikną z obiegu prawnego.
– Zaproponowana regulacja grozi w praktyce eliminacją umów zlecenia z obrotu prawnego. I to mimo że są one dopuszczone przez obowiązujące przepisy i stanowią istotny element rynku pracy. Znajdują szerokie zastosowanie w takich sektorach jak: ochrona, sprzątanie, usługi opiekuńcze, budownictwo, platformy cyfrowe, sprzedaż, IT, doradztwo czy ochrona zdrowia. Ich wyeliminowanie oznacza problemy dla całej gospodarki i może być impulsem dla ograniczenia inwestycji w gospodarce – przekonuje prof. Jacek Męcina, przedstawiciel Konfederacji Lewiatan.
Prognozuje także, że pracodawcy będą masowo odwoływać się od decyzji PIP w sprawie przekształceń umów, co sparaliżuje sądy. Zdaniem przedsiębiorców planowana reforma stoi w sprzeczności z zasadą swobody prowadzenia działalności gospodarczej, w tym swobody zawierania umów. Jak dodano, nowe rozwiązania są także „nieproporcjonalne” w stosunku do skali naruszeń. Obecnie dochodzi do przekształcenia niewielkiego odsetka umów. Jak czytamy w stanowisku Konfederacji Lewiatan, konsultacji powinna podlegać także kwestia zwiększenia kar za wykroczenia przeciwko prawom pracownika. Te zostaną podwojone i będą sięgać 60 tys. zł.
Kary to nie wszystko. Czas na podatki i składki
Decyzje PIP będą podlegały natychmiastowemu wykonaniu. Dla pracodawcy oznaczać to będzie niezwłoczne przeliczenie pensji pracownika z uwzględnieniem podatków i składek właściwych dla etatu, przyznanie pracownikom uprawnień pracowniczych w tym m.in. urlopów, odprowadzanie zaliczek na PIT od nowych pensji, zgłoszenie zatrudnionego do ZUS i odprowadzanie składek.
W ustawie wskazano ponadto, że „skutki decyzji w zakresie obowiązków podatkowych i ubezpieczeniowych powstałych przed dniem wydania decyzji, zostają wstrzymane do dnia upływu terminu na wniesienie odwołania, a w przypadku wniesienia odwołania do dnia prawomocnego orzeczenia sądu”. To zabezpieczenie dla pracodawcy, który nie będzie musiał płacić zaległych składek i podatków do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy. Czy to oznacza, że prawo będzie działało wstecz?
– W przypadku tej ustawy jest wiele wątpliwości, a przepisy nie są precyzyjne, jeśli chodzi, chociażby o działanie prawa wstecz. W mojej ocenie jej skutki mogą mieć moc wsteczną. Zgodnie z art. 34 ust. 2d i 2e przedsiębiorca zapłaci składki i podatki dopiero po uprawomocnieniu się decyzji PIP, czyli po ewentualnym odwołaniu się od niej. W razie korekty dotyczącej zależności względem urzędu skarbowego i ZUS musimy wziąć pod uwagę okresy przedawnienia. W przypadku podatków to pięć lat liczonych od końca roku, w którym upłynął termin ich płatności. Jeśli chodzi o składki, przedawnienie wynosi pięć lat, licząc od dnia, w którym stały się wymagalne – wyjaśnia Łukasz Boszko, menedżer i doradca podatkowy w Grant Thornton.
„Kwiatków” w ustawie o PIP jest więcej
Łukasz Boszko zwraca także uwagę na konsekwencje przekształcenia umowy B2B w umowę o pracę. Zdaniem eksperta, wspomniany już art. 22 to za mało, by określić, czy mamy do czynienia z pracownikiem, czy przedsiębiorcą. Tu w grę wchodzą także przepisy podatkowe.
Sprawy sądowe mogą ciągnąć się latami. Jeśli okaże się, że pracodawca miał rację i faktycznie świadczone w ramach B2B usługi nie były świadczeniem pracy w ramach umowy o pracę, to taka firma sporo straci.
– Ustawa nie precyzuje ponadto, co w sytuacji, kiedy okaże się, że firma miała rację. Załóżmy, że PIP niesłusznie przekształciła umowę B2B w umowę o pracę. Przedsiębiorca świadczący usługi na rzecz pracodawcy stał się pracownikiem. Nie wystawiał już faktur, zyskał prawo do urlopów, nagród jubileuszowych i innych świadczeń, z które wiążą się ze stosunkiem pracy. Firma, dla której świadczy pracę, po latach wygrała z PIP. Sąd stwierdził, że świadczone usługi nie były de facto świadczeniem pracy w ramach umowę o pracę, a przedsiębiorca przez te wszystkie lata był traktowany jak pracownik. Wówczas taka firma sporo traci – podsumowuje Łukasz Boszko.
Zdaniem naszego rozmówcy ustawa w tak zaprezentowanym kształcie „nie powinna być procedowana”. Rodzi ona bowiem znacznie szersze konsekwencje podatkowe (także w zakresie podatku VAT) i składkowe, aniżeli te przedstawione w akcie.
„Dla podmiotów, których stosunek prawny zostanie przekształcony decyzją PIP koszty obciążenia wstecznego PIT, VAT oraz składkami ZUS mogą być gigantyczne. Same koszty administracyjnego przygotowania, złożenia i przeprocesowania korekt w zakresie PIT, ZUS i VAT będą bardzo dużym obciążeniem finansowym, a do tego należy także dodać obciążenia składkowo-podatkowe i odsetki od zaległości podatkowo-składkowych. Wobec czego przygotowanie takich korekt będzie uciążliwe dla przedsiębiorstw, a ich przetworzenie będzie dodatkowym obciążeniem dla organów” – czytamy w stanowisku Konfederacji Lewiatan.
Co na to PIP? Marcin Stanecki odpiera zarzuty
O projektowanej noweli rozmawiamy z Głównym Inspektorem Pracy Marcinem Staneckim. Nasz rozmówca w odpowiedzi na zarzut o ograniczanie swobody dotyczącej zawierania umów odpowiada, że przedsiębiorców już obecnie obowiązuje m.in. Kodeks cywilny. W art. 353(1) ustawodawca umożliwia zawarcie umów według uznania „o ile ich treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego”. Tu na drodze stoi wspomniany już art. 22 Kodeksu pracy, który już obecnie zakazuje zawierania tzw. śmieciówek w miejsce umowy o pracę.
Po zmianie przepisów i wyposażeniu inspektorów pracy w uprawnienie do przekształcania nieprawidłowo zawartych kontraktów na umowy o pracę planujemy na początek tylko 200 kontroli w tym zakresie
– Wielokrotnie podkreślałem, że nie mam nic przeciwko zawieraniu umów cywilnoprawnych. Przedsiębiorcy muszą działać wedle już obowiązujących przepisów. Te niosą za sobą pewne ograniczenia. Jeśli praca odbywa się w określonym miejscu i we wskazanym czasie i do tego pod kierownictwem przełożonego to mamy do czynienia z klasycznym etatem opisanym w Kodeksie pracy. Po zmianie przepisów i wyposażeniu inspektorów pracy w uprawnienie do przekształcania nieprawidłowo zawartych kontraktów na umowy o pracę planujemy na początek tylko 200 kontroli w tym zakresie. Wcześniej przygotujemy jednak wytyczne dla pracodawców, które udostępnimy publicznie. Będziemy też podejmować działania edukacyjne i informacyjne, tak, by każdy zatrudniony i pracodawca w Polsce umiał odróżnić umowę o pracę od zlecenia, bo często te umowy są mylone – mówi Marcin Stanecki.
PIP: nie będzie masowych kontroli
Nasz rozmówca dodaje także, że nie spodziewa się wysypu spraw sądowych i licznych odwołań ze strony pracodawców. Jak stwierdza, każda kontrola wymaga od inspektorów rzetelnej pracy i ostatecznie pewności co do podjętej decyzji.
Wiele osób wyobraża sobie, że inspektor odwiedzi firmę, spojrzy na umowy i stwierdzi nieprawidłowości. To będzie jednak wymagało znacznie więcej pracy, by później, w razie odwołania, taka decyzja obroniła się w sądzie.
– W ubiegłym roku wydaliśmy ponad 230 tys. decyzji z zakresu BHP i pracodawcy odwołali się tylko od kilku procent takich rozstrzygnięć. Oznacza to, że zdecydowana większość pracodawców zaakceptowała decyzję inspektora. W przypadku decyzji przekształcających umowy mamy nadzieję, że ten poziom utrzymamy. Pamiętajmy, że każda decyzja będzie poprzedzona postępowaniem dowodowym. Wiele osób wyobraża sobie, że inspektor odwiedzi firmę, spojrzy na umowy i stwierdzi nieprawidłowości. To będzie jednak wymagało znacznie więcej pracy, by później, w razie odwołania, taka decyzja obroniła się w sądzie. Kontrole nie będą więc szybkie i zero-jedynkowe. Będziemy podejmowali decyzje w przypadkach niebudzących wątpliwości. Inspektor będzie musiał mieć pewność, że ma do czynienia z umową o pracę – wyjaśnia Główny Inspektor Pracy.
„Za nieprzestrzeganie prawa się płaci”
Wysypu spraw sądowych nie spodziewa się także Piotr Szumlewicz, lider Związkowej Alternatywy.
– Pracodawcy mówią, że w wyniku tej reformy firmy będą zaskarżać decyzje w sądzie. Ale czy na pewno są oni przekonani, że nie łamali prawa? Dziś zdecydowana większość umów cywilnoprawnych to tak naprawdę umowy o pracę. Firmy o tym wiedzą. Dlatego nie wydaje mi się, abyśmy po wejściu w życie ustawy mieli do czynienia z masowymi sprawami w sądzie – wyjaśnia nasz rozmówca.

Związkowiec podkreśla, że obecnie to PIP może kierować sprawę do sądu, jeśli chce doprowadzić do zamiany śmieciówki w etat. Do sądu mogą też iść pracownicy, ale boją się kosztów i działań odwetowych firm. Po zmianach do sądu w drodze odwołania będzie mógł wystąpić pracodawca.
– Jestem zwolennikiem tego rozwiązania. Przedsiębiorcy argumentują, że nie może być tak, by decyzją jednego urzędnika wiele umów w ramach jednej firmy zostało przekształconych ze zleceń na etaty. Zwróćmy jednak uwagę na fakt, że są też inne organy, które wydają decyzje administracyjne, zamiast kierować sprawę do sądu. Gdyby KAS, ZUS czy komisje powołane np. do weryfikacji zasadności pobierania świadczeń nie miały takich uprawnień, mielibyśmy totalnie obciążone sądy. Nowe kompetencje PIP sprawią, że system sądowy zostanie odciążony – mówi Piotr Szumlewicz.
Nasz rozmówca pytany o koszty, które w związku ze zmianami mogą odczuć pracodawcy, odpowiada, iż „za łamanie prawa się płaci”.
– Pracodawcy powinni znać przepisy. Jeśli podejmują ryzyko, optymalizują bezprawnie koszty tak, żeby zaoszczędzić na pracowniku, powinni się liczyć z konsekwencjami – podsumowuje Piotr Szumlewicz.
Nasi rozmówcy potwierdzają, że po umowy cywilnoprawne sięgają zarówno pracodawcy, jak i pracownicy. Inaczej jednak sytuacja wygląda np. w branży IT, w której dominuje model B2B z uwagi na preferencje podatkowe. Inaczej sytuacja wygląda w gastronomii czy w handlu, kiedy to pracownik często nie ma wyjścia i podpisuje korzystniejszą dla pracodawcy umowę zlecenia.

Joanna Makowiecka-Gatza, prezes Pracodawców RP zauważa, iż nowe regulacje uderzą najmocniej w branże powszechnie wykorzystujące elastyczne formy zatrudnienia. To m.in. sektory kreatywne, media i kultura czy IT.
– W tych sektorach jednostronne decyzje inspektorów mogą wywołać największe perturbacje, wzrost kosztów i ograniczenie aktywności rynkowej – wyjaśnia prezes Pracodawców RP.
„W XXI w. jak w najgorszych czasach kapitalizmu"
Czy można przekształcać umowę, która jest pokłosiem porozumienia stron? O opinię w tej kwestii pytamy Marcina Staneckiego, Głównego Inspektora Pracy.
W XXI w., kiedy to przez wszystkie przypadki odmieniamy słowo dobrostan pracownika, skrócenie tygodnia pracy do czterech dni itd., nadal mamy rzeszę zleceniobiorców, którzy pracują po sześć czy siedem dni w tygodniu i to często z pominięciem minimalnej stawki za godzinę pracy na kontrakcie cywilnoprawnym.
– Jeśli mamy wybór między etatem czy umową cywilnoprawną, to wszystko jest zrozumiałe. Bardzo często jednak pracownicy nie mają takiego wyboru. Pracują na zleceniu pod wpływem przymusu ekonomicznego. Chcemy pomóc tym osobom, które są wykorzystywane na rynku i które zostały pozbawione takiego wyboru. Takie sytuacje nadal się zdarzają. W XXI w., kiedy to przez wszystkie przypadki odmieniamy słowo dobrostan pracownika, skrócenie tygodnia pracy do czterech dni itd., nadal mamy rzeszę zleceniobiorców, którzy pracują po sześć czy siedem dni w tygodniu i to często z pominięciem minimalnej stawki za godzinę pracy na kontrakcie cywilnoprawnym. To ogromny dysonans na rynku pracy. Z jednej strony mamy pracodawców, którzy dbają o zatrudnionych i oferują im benefity, z drugiej mamy przedsiębiorców, u których warunki zatrudnienia przypominają najgorsze czasy kapitalizmu – podsumowuje Marcin Stanecki.
Kiedy śmieciówka to konieczność, a nie wybór
Podobnego zdania jest Piotr Szumlewicz, który dodaje, że pracodawcy sięgają po śmieciówki nie tylko z uwagi na składki i podatki.
– Pracownika na zleceniu można łatwiej zwolnić, nie trzeba płacić za urlop, nie trzeba mu wypłacać odprawy etc. Trzeba ujednolicić oskładkowanie wszystkich umów, a rząd się wykręca. To patologia, którą wiele osób wykorzystuje. Gdyby Polska konsekwentnie ujednolicała opodatkowanie i oskładkowanie umów, to śmieciówek byłoby mniej, bo nie byłyby one już atrakcyjne – wyjaśnia Piotr Szumlewicz.
Zdaniem naszego rozmówcy, skala problemu jest „gigantyczna”.

– Radzę przedstawicielom organizacji zrzeszających przedsiębiorców zrobić sobie spacer po Warszawie. Niech sami pracodawcy sprawdzą, na jakiej umowie zatrudnieni są pracownicy restauracji i klubów na Nowym Świecie czy na Marszałkowskiej. To ogromna skala bezprawia. Art. 22 Kodeksu pracy jest łamany na masową skalę. Dzieje się to nie tylko w gastronomii, lecz także w handlu, ochronie, rozrywce czy kulturze. Co z tym zrobić? Przerzucenie kilkuset tysięcy spraw do już przeciążonych sądów nie jest rozwiązaniem. Pamiętajmy, że w ostatnich latach w sądach pracy czas spraw wydłużył się o kilka miesięcy. Pracownicy musieliby czekać na rozstrzygnięcie nawet kilka lat – dodaje Piotr Szumlewicz.
A dzięki decyzjom administracyjnym PIP – jak podsumowuje nasz rozmówca-sądy zostałyby odciążone. O ile rzecz jasna ustawa w takim kształcie wejdzie w życie. Projekt jest na etapie opiniowania i tu, jak wskazano, głosy są podzielone. Niewykluczone, że z uwagi na wymienione wyżej nieścisłości, projekt doczeka się niejednej poprawki.
Główne wnioski
- W 2026 r. Państwowa Inspekcja Pracy ma zyskać nowe uprawnienia. Zamiast upomnień i wezwań sądowych jedną decyzją administracyjną będzie mogła przekształcić umowę cywilnoprawną w umowę o pracę.
- Pracodawcy będą mogli odwołać się od decyzji PIP. Już teraz alarmują jednak, że sprawy sądowe ciągną się latami, a w związku z przekształceniem umów firmy odnotują dodatkowe koszty m.in. z tytułu składek, podatków i świadczeń pracowniczych.
- Związkowcy mówią z kolei o gigantycznej skali nadużyć, w szczególności w branży gastronomicznej i handlowej, w których to w miejsce umowy o pracę często wykorzystywane są śmieciówki. Z ich perspektywy, nowe uprawnienia PIP będą dodatkową ochroną dla tych, którzy z obawy przed utratą źródła utrzymania, nie sprzeciwią się pracodawcy.


