Wystartował turniej w Monte Carlo. To tam zaczął się wielki polski tenis zawodowy
Czasem śni mi się ten mecz – dość specyficznie. Widzę twarz Björna Borga, zdumioną, że zdołałem odegrać i wygrać akcję – mówi Wojciech Fibak. Prawie pół wieku temu pokonał na mączce w Monte Carlo giganta tej nawierzchni i odleciał do wielkiego tenisowego oraz biznesowego świata.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Jaki przebiegły plan na sezon 1977 przygotował dla Wojciecha Fibaka David Falk – późniejszy słynny agent Michaela Jordana.
- Dlaczego przed II wojną światową ze zrozumieniem przyjmowano fakt, że Jadwiga Jędrzejowska za wicemistrzostwo Wimbledonu (1937) otrzymała jedynie bon towarowy o wartości 3,5 funta.
- Który gwiazdor Formuły 1 był w latach 80. sąsiadem Wojciecha Fibaka w Monte Carlo.
Książę Rainier, ówczesny władca Monako, oglądał tamto kwietniowe spotkanie z 1976 r. Można przypuszczać – sądząc po jego późniejszej reakcji – że siedział podczas meczu mocno pochylony do przodu i co chwilę pytał rodzinę: „Czy wy to widzicie?” Nieznany mu Polak wygrał pierwszego seta w tie-breaku, a w drugim był lepszy 6:4.
– Po meczu przyszli emisariusze księcia i od razu dostałem miejsce w bardzo ekskluzywnym hotelu Hermitage – wspomina Wojciech Fibak.
Monte Carlo, czyli nowy urząd skarbowy i nowi sąsiedzi
Borga pokonał w ćwierćfinale, również bez straty seta przeszedł przez półfinał. W finale uległ Guillermo Vilasowi – najwyżej rozstawionemu tenisistowi turnieju. Wygrał za to finał gry deblowej. Emisariusze księcia pojawili się raz jeszcze. Zapytali Wojciecha Fibaka, czy polubił Monte Carlo, czy podoba mu się tutaj i czy chciałby tu zamieszkać. Dla Polaka wychowanego w PRL-u te pytania mogły brzmieć wręcz szyderczo. A jednak właśnie tak wyglądała luźna procedura, która otworzyła Fibakowi drzwi do podatkowego raju.
Od tamtej pory to Monte Carlo stało się jego „urzędem skarbowym”. Nie musiał płacić podatku dochodowego ani spełniać wymagań stawianych rezydentom podatkowym Monako – spędzał tam rocznie znacznie mniej dni niż przewidywano. Choć bywały lata, gdy towarzystwo było fascynujące – jednym z sąsiadów Fibaka był w latach 80. Ayrton Senna, najsłynniejszy kierowca Formuły 1 w historii.
– Kupiłem domy w Stanach Zjednoczonych i Paryżu. Tam spędzałem najwięcej czasu. W Monte Carlo nigdy niczego nie kupiłem – tylko wynajmowałem. Jak większość tam. Ceny nieruchomości w Monako są i były absolutnie irracjonalne – mówi Wojciech Fibak.

Fibak mógł kupować nieruchomości w USA czy Paryżu, ponieważ turniej w Monte Carlo całkowicie odmienił jego karierę. Od razu po finale w Monako zaczynał się turniej w Sztokholmie. W ćwierćfinale pokonał tam Vilasa, a w finale – słynnego Ilie Năstase. Trzy dni później rozpoczęły się wielkie mistrzostwa deblowe w Kansas, zakończone zwycięstwem Fibaka. Tydzień później był już w Bournemouth w Anglii, gdzie triumfował zarówno w singlu, jak i deblu. W grze pojedynczej pokonał Manuela Orantesa, mistrza US Open z 1975 r.
Nie graj, to zarobisz…
– To były wspaniałe tygodnie – wyjątkowe również dlatego, że przed Monte Carlo właściwie nie mogłem wygrać żadnego meczu. W tamtym sezonie dołączyłem do elity i już w pierwszych rundach trafiałem na rywali, jakich zwykle widuje się w finałach. A po Monte Carlo taka seria… Pamiętam z tamtych tygodni nie tylko przebieg setów, ale wręcz poszczególne akcje z gemów. Mecz z Borgiem mógłbym chyba opowiedzieć akcja po akcji. Czasem śni mi się jego twarz z tamtego spotkania – zdumiona, że zdołałem wygrać wymianę, którą on z pewnością już uznał za „swoją” – wspomina 72-letni Wojciech Fibak.

Sezon 1976 – licząc od finału w Monte Carlo – był dla Fibaka na tyle udany, że zaczęli interesować się nim wytrawni menedżerowie. Jednym z nich był David Falk – późniejszy słynny agent Michaela Jordana. Wówczas Falk pracował jeszcze dla Donalda Della, który założył firmę ProServe. Początkowo była to organizacja reprezentująca tenisistów, później znacznie się rozwinęła.
– Należałem do ProServe. Donald Dell i David Falk to bardzo bystrzy ludzie. Zaproponowali mi, żebym przez pierwsze trzy miesiące 1977 r. w ogóle nie grał. Poprzedni sezon – po Monte Carlo – miałem tak dobry, że trzymiesięczna przerwa sprawiłaby, według ich dokładnych wyliczeń opartych na zasadach światowego rankingu, że znalazłbym się w pierwszej piątce tenisistów na świecie. Mówili, że Adidas zaproponuje mi wówczas bonus w wysokości około pół miliona dolarów. Dołączyłyby inne firmy, może zarobiłbym milion. Ale odmówiłem – naprawdę chciałem grać, czułem się bardzo mocny – wspomina Wojciech Fibak.
W kolejnych latach z nawiązką odrobił ową „stratę” – zarówno na korcie, jak i dzięki trafnym inwestycjom.
Jak zmieniał się tenis?
Gdy Don King zorganizował w Zairze (dziś Demokratyczna Republika Konga) słynny pojedynek Muhammada Alego z Georgem Foremanem, w swoim megalomańskim stylu krzyczał: „Umieściliśmy Zair i Afrykę na mapie świata!”. Walkę obejrzało w telewizji niemal miliard ludzi – była to wówczas jedna czwarta światowej populacji.
Wojciech Fibak jak dotąd nie ogłosił, że „w latach 70. umieścił Polskę na światowej mapie zawodowego tenisa”. Zapytany, co sądzi o takiej konstatacji, odpowiada jedynie, że „jest ona miła, całkiem miła”. Choć skromnisiem nie jest.
Tymczasem ta konstatacja wydaje się całkiem uprawniona – niezależnie od kontrowersji, które otoczyły postać Fibaka po zakończeniu kariery zawodniczej. Owszem, Jadwiga Jędrzejowska odnosiła wspaniałe sukcesy przed II wojną światową (trzy finały Wielkiego Szlema w singlu!), ale wówczas tenis nie był jeszcze w pełni profesjonalny.
Przed wojną wokół tej dyscypliny unosił się nimb arystokratyczności, który sprawiał, że patrzono krzywo na graczy chcących zarabiać na sporcie. Wzbogacanie się na tenisie kłóciło się z jego elitarnym etosem – Jędrzejowska za wicemistrzostwo Wimbledonu otrzymała… bon towarowy o wartości 3,5 funta. „Zawodowcy” grali we własnych turniejach, bez dostępu do Wielkich Szlemów. Również wielkie zwycięstwo Władysława Skoneckiego w Monte Carlo odbyło się jeszcze w dawnej erze tenisa, w 1953 r.
Wszystko zmieniło się pod koniec lat 60., wraz z początkiem tzw. „ery Open” – każdy mógł grać z każdym, tenis się sprofesjonalizował, pojawiły się wielkie pieniądze, a poziom rywalizacji gwałtownie wzrósł. Pula nagród przełomowego dla Fibaka turnieju w Monte Carlo wynosiła już 60 tys. dolarów. Wicemistrzyni Wimbledonu z 1976 r. otrzymała prawie 6 tys. funtów – zamiast bonu towarowego. Wicemistrzyni z 2024 r. zainkasowała już 1,4 mln funtów (brutto).
Rozpoczynający się w poniedziałek turniej w Monte Carlo ma w rubryce „pula nagród” wpisane ponad 6 mln euro – a jest to turniej wyłącznie dla mężczyzn. Zwycięzca otrzyma prawie 950 tys. euro.

Główne wnioski
- Wielka tenisowa kariera Wojciecha Fibaka rozpoczęła się w Monte Carlo w 1976 r., gdy sensacyjnie pokonał Szweda Björna Borga. Następnie dotarł do finału tego turnieju, a później zanotował imponującą serię zwycięstw na światowych kortach.
- Po efektownym występie w Monte Carlo Fibak otrzymał od księcia Monako prawo pobytu, co pozwoliło mu zrezygnować z płacenia podatku dochodowego.
- Choć Jadwiga Jędrzejowska odnosiła znakomite sukcesy przed II wojną światową, a w latach 50. błyszczał Władysław Skonecki, to właśnie Fibak wprowadził Polskę na mapę profesjonalnego światowego tenisa. Dlatego że przed „erą Open” dyscyplina ta znacznie różniła się od tego, czym stała się po roku 1968.