Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Świat

Szef Ski amadé: Produkujemy 15 mln m sześc. śniegu. Koszty rosną nieproporcjonalnie szybko

Ile rocznie wydaje największy austriacki region narciarski na produkcję śniegu? Jakiej temperatury potrzebuje do jego wytworzenia i dlaczego nie korzysta z fabryk śniegu? Jak długo jeszcze będzie funkcjonować oraz czym różni się cennik karnetów od polityki cenowej tanich linii lotniczych? Na te i inne pytania odpowiada Christoph Eisinger, dyrektor generalny Ski amadé od 2001 r.

Dr Christoph Eisinger, dyrektor generalny regionu Ski amadé od 2001 r.
Kiedy około 35 lat temu zaczynałem pracę w zarządzie regionu narciarskiego, mieliśmy w listopadzie znacznie więcej czasu na produkcję śniegu. Było po prostu chłodniej. Przez 2-3 tygodnie temperatura utrzymywała się poniżej –4 st. C. Dziś w listopadzie mamy może 5-7 takich dni – mówi dr Christoph Eisinger.

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak region Ski amadé przygotowuje trasy narciarskie.
  2. Jak zmienił się rynek w ostatnich latach.
  3. Jakie są najważniejsze trendy w największym w Austrii regionie narciarskim.

XYZ: Austriacy potrafią jeszcze wiosną utrzymywać stoki w dobrym stanie, przechowywać śnieg zgromadzony na wielkich hałdach i transportować go ciężarówkami. Czy w innych krajach stosuje się podobne rozwiązania?

Dr Christoph Eisinger, dyrektor generalny regionu Ski amadé: Faktycznie Austria i Południowy Tyrol w północnych Włoszech to eksperci w produkcji śniegu. W Austrii ponad 70 proc. stoków pokrywa sztuczny śnieg, a w Ski amadé – ponad 90 proc. Nie przechowujemy jednak śniegu w klasyczny sposób – produkujemy go bezpośrednio na trasach, i to już od 35 lat.

Czyli nie gromadzicie śniegu?

Częściowo. W Ski amadé tworzymy depozyty śniegu na fragmentach stoków, gdzie utrzymuje się najdłużej – czasem nawet do kolejnego sezonu. Z tych miejsc transportujemy go na trasy, ale większość śniegu wytwarzamy w sezonie.

Przy obecnych szybkich zmianach klimatu jest pewnie coraz trudniej. Ile regiony narciarskie wydają na śnieg?

Przy wyższych temperaturach śnieg szybciej topnieje, co oznacza, że musimy produkować go więcej. Koszt wytworzenia wynosi 4 euro za metr sześcienny, a w Ski amadé produkujemy rocznie 15 mln m sześc. śniegu. Odpowiadamy za 17 proc. terenów narciarskich w Austrii, co daje 760 km tras.

Koszty produkcji śniegu rosną szybciej niż inne wydatki, co stanowi duże wyzwanie. 35 lat temu mieliśmy w listopadzie 2-3 tygodnie temperatur poniżej –4 st. C, dziś takich dni jest 5-7. Musimy więc produkować więcej śniegu w krótszym czasie. Główne okresy produkcji przypadają na listopad i grudzień oraz styczeń i pierwszą połowę lutego. Nie możemy wytwarzać śniegu cały czas – czekamy na odpowiednie warunki temperaturowe.

Dni czy noce?

Czasem produkujemy śnieg nie tylko w nocy, ale także w ciągu dnia.

Nie byłoby prościej produkować śniegu w zamkniętej chłodzonej przestrzeni?

Potrzebujemy 15 mln m sześc. śniegu, co sprawia, że byłoby to zbyt drogie. Może w przyszłości takie rozwiązanie będzie opłacalne, ale obecnie bardziej ekonomiczne jest wytwarzanie śniegu w naturalnym środowisku.

A co jeśli zima jest wyjątkowo śnieżna i nie potrzebujecie tak dużej produkcji? Czy może się zdarzyć, że firma przeinwestuje i zbankrutuje na… śniegu?

To niemożliwe. Cały proces jest precyzyjnie wyliczany, a zarządzanie produkcją śniegu to skomplikowany proces finansowy i logistyczny. Korzystamy z wyspecjalizowanych systemów zarządzania, które uwzględniają m.in. GPS, dzięki czemu znamy dokładnie pokrycie śnieżne na każdym fragmencie stoku. Nie mamy nieograniczonego dostępu do wody, dlatego musimy nią gospodarować w sposób jak najbardziej efektywny. Wiemy dokładnie, ile śniegu potrzeba na danym odcinku – np. więcej w dolnych partiach tras, blisko stacji. W tym roku Wielkanoc wypada 21 kwietnia, a my planujemy działać jeszcze tydzień po jej zakończeniu. Wyprodukowaliśmy dokładnie tyle śniegu, ile potrzeba.

Co pan ma na myśli, mówiąc o dokładnej ilości wody, którą macie do dyspozycji?

Przechowujemy wodę w dużych sztucznych zbiornikach na zboczach gór. Pobieramy ją z okolicznych rzek, ale jej ilość jest ściśle regulowana przepisami. Kiedy budujemy system naśnieżania, który składa się z sieci podziemnych rur – a armatki śnieżne, które widzimy na stokach, to jedynie jego niewielka część – negocjujemy z lokalnymi władzami ilość wody, jaką możemy pobrać. Chodzi o to, aby nie zaszkodzić innym sektorom, takim jak rybołówstwo. W Ski amadé korzystamy z kilku rzek i strumieni, aby zapewnić odpowiednią ilość śniegu.

Czy zmiany temperatury wpłynęły na daty otwarcia i zamknięcia sezonu?

Nie. Dzięki nowoczesnym systemom naśnieżania jesteśmy w stanie wydłużyć sezon. Kiedy byłem studentem, ośrodki narciarskie otwierały się około 20 grudnia i działały do połowy marca. Dzięki postępowi technologicznemu sezon rozpoczyna się już pod koniec listopada, a kończy w połowie kwietnia. Ta sytuacja nie zmieniła się od 25 lat.

Powiedział pan, że potrzeba –4 st. C, aby wyprodukować śnieg. W Polsce słyszałam, że musi być –6 st. C. Czy technologia się poprawia?

Dawniej wymagane było co najmniej 5 st. C, dziś można produkować śnieg przy 3 lub 4 st. C. Jednak sama temperatura to nie wszystko – istotna jest także wilgotność powietrza. Technologia się rozwija, ale oczywiście istnieje pewien fizyczny limit. Nowoczesne urządzenia są bardziej wydajne, zużywają mniej energii, generują mniej zanieczyszczeń i pracują ciszej.

Czy w przyszłości znikną niżej położone regiony narciarskie, a pozostaną tylko te na lodowcach?

Nie. Przewidujemy, że Ski amadé będzie działać jeszcze co najmniej 25 lat. Przez ten czas będziemy mieć wystarczające warunki, by zagwarantować dobre narciarstwo. Być może wokół stoków nie zawsze będzie biało, ale narciarze będą mieli gdzie jeździć. W Południowym Tyrolu w Dolomitach były już zimy z bardzo małą ilością śniegu, a biznes szedł bardzo dobrze. Ludzie lubią, jak jest słonecznie. Jestem pewien, że wraz z rozwojem technologii nawet przy przewidywanym modelu klimatycznym będziemy w stanie kontynuować działalność w najbliższych latach.

Czy jest wielu producentów armatek śnieżnych i wyposażenia ośrodków narciarskich? Słyszał pan o polskich firmach?

Nie jestem dyrektorem technicznym, znam rynek producentów sprzętu narciarskiego, ale nie znam wszystkich szczegółów. Nie słyszałem o żadnym polskim producencie działającym w tej branży. W naszej branży są trzy główne gałęzie biznesowe: wyciągi, systemy płatności i systemy naśnieżania. W każdym z tych obszarów jest dwóch głównych graczy. W produkcji wyciągów to austriacki Doppelmayr i Leinter z Południowego Tyrolu. W naśnieżaniu to TechnoAlpin z Południowego Tyrolu i Demaclenko, które powstało po fuzji włoskiej firmy Demac i szwedzkiej Lenko w 2011 r. Demaclenko to dziś część HTI Group, do której należy też Leinter. Systemy płatności, czyli m.in. bramki przed wyciągami, to Ski Data i Access, obie z Austrii, obie z siedzibami w Salzburgu.

Jak już mówimy o systemach płatności, to od kiedy wprowadziliście w Ski amadé dynamiczne ceny? Braliście przykład z tanich linii lotniczych?

Wprowadziliśmy zróżnicowane ceny za karnety 2,5 roku temu, obecnie trwa trzeci sezon tego systemu. Chcieliśmy wprowadzić trochę innowacji do systemu cenowego. Ale jesteśmy dalecy od naśladowania tanich przewoźników. Ski amadé to region narciarski klasy premium, a nie budżetowy ośrodek. Stworzyliśmy własny system, przejrzysty dla klienta, z cennikami ogłaszanymi i publikowanymi przed sezonem. Podajemy najwyższą cenę, którą klient może obniżyć, kupując bilet z większym wyprzedzeniem.

Czy jest ograniczona liczba karnetów, którą możecie sprzedać na jeden dzień?

Nie, i to kolejna różnica między nami a liniami lotniczymi. Byłoby łatwiej policzyć wszystko, gdybyśmy mieli określoną liczbę karnetów. Może w przyszłości pojawią się powody, żeby ograniczać wstęp do niektórych regionów narciarskich, ale dziś tego nie rozważamy. Mamy wystarczająco dużo stoków. Narciarze czekają w kolejce maksymalnie 10-15 minut, i to tylko w dolnych częściach. Ograniczeniem może być dostępność miejsc noclegowych.

Jak się w przyszłości zmieni infrastruktura narciarska?

Przewiduję trzy główne trendy. Pierwszy będzie dotyczył rozbudowy regionów narciarskich w wyższych partiach gór. Nie będziemy dodawać dużo w niższych partiach, chociaż będziemy cały czas modernizować sprzęt. Zwiększymy jednak wydajność w wyższych partiach ze względu na globalne ocieplenie. Drugi trend to dywersyfikacja. Rozbudujemy produkty i ofertę dla różnych grup docelowych, nie tylko narciarzy. W górach można robić wiele rzeczy: zjeżdżać na sankach, uprawiać piesze wycieczki zimą czy odwiedzać rodzinne restauracje na stokach, które oferują wyjątkową kuchnię. Trzeci trend to całoroczne wykorzystanie infrastruktury. Propagujemy turystykę alpejską latem i mamy swoje produkty, jak parki górskie, szlaki piesze i rowerowe, place zabaw dla dzieci. Można się do nich dostać gondolami.

To na koniec pytanie o pana ulubiony region narciarski na świecie.

Oczywiście Ski amadé. Ale jest bardzo wiele regionów, które lubię, w tym Halblech, Trzy Doliny i wiele innych. A w marcu jadę na wycieczkę studyjną do USA, gdzie nie byłem od bardzo dawna.

Główne wnioski

  1. W Ski amadé ponad 90 proc. stoków jest pokrywanych sztucznym śniegiem, w całej Austrii 70 proc. Zmiany klimatyczne skracają okna czasowe odpowiednie do produkcji śniegu, która jest kosztowna (4 euro za metr sześcienny). Ski amadé produkuje rocznie 15 milionów metrów sześciennych śniegu. Technologia naśnieżania staje się bardziej efektywna, nie wymaga równie niskich temperatur, co kiedyś, i zużywa mniej energii.
  2. Eisinger jest przekonany o przyszłości regionu Ski amadé, przewidując jego funkcjonowanie przez co najmniej 25 lat. Oprócz modernizacji infrastruktury narciarskiej, regiony stawiają na dywersyfikację, oferując alternatywne atrakcje dla turystów, takie jak sanki, piesze wycieczki i gastronomia. Coraz ważniejsze staje się także wykorzystanie infrastruktury przez cały rok.
  3. Ski amadé wprowadziło 2,5 roku temu system zróżnicowanych cen karnetów, oferując niższe ceny za wcześniejsze rezerwacje.