Tak Polska przegrała spór o lubelskie złoże węgla. Teraz ma dwie opcje
Po latach prawnej batalii australijski inwestor GreenX Metals wygrał arbitraż skierowany przeciwko Polsce i ma otrzymać od naszego kraju około 1,3 mld zł. Spółka chciała wybudować na Lubelszczyźnie kopalnię węgla, ale m.in. odmowa uznania pierwszeństwa do złóż i przedłużające się procedury administracyjne skutecznie zablokowały projekt. Strona polska wciąż analizuje, co zrobić z przegranym arbitrażem. W grę wchodzą dwie możliwości – próba podważenia orzeczenia lub negocjacje z Australijczykami.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie inwestycje chciał zrealizować GreenX Metals w Polsce i dlaczego te projekty nie doszły do skutku
- Jak Polska mogła uniknąć arbitrażu i wypłaty miliardowego odszkodowania
- Jakie opcje ma dziś Polska po rozstrzygnięciu sporu z GreenX Metals przez Trybunał Arbitrażowy
Kopalnia Jan Karski miała ruszyć w okolicach Cycowa najpóźniej w 2023 r. i zatrudniać 2 tys. osób. Byłby to drugi zakład wydobywający węgiel na Lubelszczyźnie, po działającej tam od lat Bogdance. Plany GreenX Metals (dawniej: Prairie Mining) były ambitne – to miał być w dużej mierze węgiel tzw. półkoksowy, wykorzystywany w przemyśle hutniczym i droższy od surowca dla energetyki, a koszty jego eksploatacji miały być znacznie niższe niż w Bogdance, która jest najefektywniejszą kopalnią węgla w Polsce. Pieniądze na start wyłożył brytyjski fundusz CD Capital. Następnie do projektu dołączył chiński China Coal, który pomógł w pozyskaniu funduszy od chińskich banków, a sam miał zająć się budową kopalni.
Ostatecznie jednak koncesja wydobywcza dotycząca złóż K-6 i K-7 zamiast do Australijczyków, trafiła właśnie do Bogdanki. Polska spółka nie musiała budować nowego zakładu ani zwiększać zatrudnienia – przebiła się do nowych pokładów z poziomu działającej już kopalni.
– Spółka posiada koncesję na obszarze górniczym Cyców (K-6, K-7) od 2019 r. i prowadzi w tym miejscu działalność górniczą – potwierdza Marcin Kujawiak, rzecznik Lubelskiego Węgla Bogdanka.
Australijczycy zarzucili Polsce, że krajowa administracja uniemożliwiła im realizację inwestycji. GreenX, wówczas jeszcze jako Prairie Mining, otrzymał koncesję na rozpoznanie lubelskich złóż w 2012 r. Spółka wykonała odwierty, przygotowała raport środowiskowy i kompletowała dokumentację, a nawet wykupiła grunty pod budowę szybów i infrastruktury energetycznej dla planowanej kopalni. Procedury jednak przeciągały się, aż w końcu spółka weszła w konflikt z Ministerstwem Środowiska, od którego oczekiwała podpisania umowy użytkowania górniczego z tzw. prawem pierwszeństwa. Ten dokument zapewniał spółce prawo do złoża i gwarantował bezpieczeństwo inwestycji. Główny Geolog Kraju odmówił podpisania umowy, a sprawa wylądowała w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Gdy tylko Australijczykom wygasła koncesja rozpoznawcza, formalności w sprawie koncesji wydobywczej szybko dopięła natomiast Bogdanka i przejęła złoże.
Jak informuje GreenX, Trybunał Arbitrażowy jednogłośnie uznał, że Polska naruszyła swoje zobowiązania wynikające z polsko-australijskiej umowy o wzajemnym wspieraniu i ochronie inwestycji oraz Traktatu Karty Energetycznej i zasądził na rzecz spółki wypłatę odszkodowania wraz z odsetkami w wysokości 252 mln funtów, czyli około 1,3 mld zł. Kluczowe dla rozstrzygnięcia było to, że polska administracja uniemożliwiła Australijczykom prowadzenie dalszej działalności na lubelskim złożu poprzez przyznanie koncesji wydobywczej na tym samym terenie Bogdance.
Zagraniczny inwestor nic nie wskórał z kolei w sprawie nieudanej inwestycji na Śląsku – chciał tam zbudować kopalnię na złożu Dębieńsko, zasobnym w wysokiej jakości węgiel koksowy, używany do produkcji stali. W tym przypadku pozyskał od razu koncesję wydobywczą, którą przejął za 2 mln euro od operującej w Czechach spółki New World Resources. Koncesja wymagała jednak uaktualnienia, tak aby spełniała wymogi nowej decyzji środowiskowej. Na to jednak resort środowiska się nie zgodził. Ta sprawa też trafiła do międzynarodowego arbitrażu, ale w tym przypadku Trybunał nie uznał roszczeń GreenX. W sumie spółka domagała się od Polski aż 737 mln funtów, czyli około 3,78 mld zł. odszkodowania.
Polskę w sporze reprezentowała Prokuratoria Generalna wspólnie z międzynarodową kancelarią prawną wyspecjalizowaną w postępowaniach arbitrażowych.
Arbitrażu można było uniknąć
GreenX od początku nie budził zaufania części polityków. Wystarczy przypomnieć, że w 2014 r., za rządów PO-PSL, ówczesny wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński mówił do górników z Bogdanki w odniesieniu do nowych koncesji na Lubelszczyźnie: „Jestem po waszej stronie. Dla mnie to jest niewyobrażalne, żebyśmy wciągali graczy zewnętrznych, skoro w oparciu o polski kapitał możemy to zrobić”. Z kolei za rządów PiS wymowny był list głównego geologa kraju Mariusza Jędryska z 2017 r. do samorządowców z woj. lubelskiego, w którym wytknął Australijczykom zbyt długie prowadzenie prac rozpoznawczych, wyraził wątpliwości co do szans szybkiej budowy kopalni, a samorządowcom zarzucił wspieranie działań tylko jednej firmy, która chce inwestować w tym regionie.
– Arbitrażu można było uniknąć. Wystarczyło porozumieć się z Australijczykami, ale nie było do tego politycznej woli – tak dziś o sprawie mówią nam osoby, które w poprzednich latach uczestniczyły w rozmowach z Prairie Mining i dobrze znają kulisy sprawy.
Na działania polskich władz zwraca też uwagę prezes GreenX Ben Stoikovich. – GreenX wolałoby poświęcić ostatnie lata na budowę kopalni Jan Karski na Lubelszczyźnie, niż na prowadzenie postępowań prawnych, jednakże działania poprzedniego rządu skutecznie uniemożliwiły rozwój tej nowoczesnej kopalni w woj. lubelskim. Jesteśmy przekonani, że Jan Karski stworzyłby ponad 2 tys. nowych miejsc pracy, zapewniłby Polsce dostęp do dodatkowych złóż węgla koksującego stanowiącego surowiec krytyczny w UE, a także przyniósłby miliardy złotych dochodów podatkowych w okresie funkcjonowania kopalni – podkreśla Stoikovich.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że punktem zwrotnym w sporze mogło być przejęcie GreenX przez kontrolowaną przez państwo Jastrzębską Spółkę Węglową. JSW specjalizuje się w wydobyciu węgla koksowego, a złoże Dębieńsko od dawna było w kręgu jej zainteresowań. Spółka rozpoczęła rozmowy z GreenX na temat potencjalnej akwizycji w 2018 r. W JSW powołano zespoły, które miały ocenić zasadność potencjalnego przejęcia, oprócz tego wynajęto dwóch międzynarodowych doradców finansowych i trzy kancelarie prawne. Po kilku miesiącach analiz zespoły wewnętrzne i zewnętrzni doradcy ocenili, że złoża węgla, do których prawa miał GreenX, są interesujące dla JSW i gwarantują jej kolejne kilkadziesiąt lat działalności. Istotne było też to, że GreenX notowany jest nie tylko na warszawskiej giełdzie, ale też na giełdach w Australii i Londynie, co otworzyłoby JSW drogę do pozyskiwania kapitału na nowych rynkach. Już wtedy górnicza spółka odczuwała niechęć banków do finansowania węglowych projektów.
– Doradcy ocenili też, że istnieje wysokie ryzyko pozwania przez australijskiego inwestora Skarbu Państwa przed międzynarodowym sądem arbitrażowym, gdyby spółka została pozbawiona praw do dalszych prac na swoich koncesjach. Po przejęciu GreenX przez JSW ryzyko związane z wniesieniem roszczeń byłoby wyeliminowane. Zabrakło tylko jednego – zgody ówczesnego Ministerstwa Energii. Wraz z tym przepadły szanse na unikniecie wielomiliardowych roszczeń wobec Skarbu Państwa i na pozyskanie cennych złóż węgla przez JSW, która dziś boryka się ze spadkiem produkcji – mówi nam osoba znająca kulisy toczących się negocjacji.
Możliwe dalsze negocjacje
Obecnie Polska nie ma już wielkiego pola manewru. Orzeczenie Trybunału Arbitrażowego jest ostateczne i wiążące dla stron, nie ma tu typowej procedury odwoławczej.
– Postępowania arbitrażowe były jednoinstancyjne, natomiast istnieje możliwość złożenia skarg o uchylenie wyroków do sądów powszechnych odpowiednio w Londynie i Singapurze. Decyzje co do dalszego trybu postępowania zostaną podjęte po przeprowadzeniu analizy orzeczeń – informuje Bartosz Swatek, rzecznik Prokuratorii Generalnej.
Jak informuje GreenX, w przypadku sądu w Londynie Polska ma 28 dni na złożenie skargi, a w Singapurze – trzy miesiące od otrzymania orzeczenia. Uchylenie orzeczenia możliwe jest jednak tylko w określonych przypadkach, a sądy nie rozpatrują meritum sprawy.
Szef GreenX zastrzega, że kwota odszkodowania będzie rosła. – Po otrzymaniu wyroku w postępowaniu przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym kontynuujemy pracę z doradcami prawnymi w celu wypłaty zasądzonych kwot. Naszym celem jest możliwość zapewnienia zwrotu akcjonariuszom – wielu z nich jest Polakami. Zasądzone odszkodowanie w kwocie 1,3 mld zł. będzie rosło o odsetki wynoszące około 6 proc. rocznie wedle dzisiejszych stóp SONIA plus 1 proc. do momentu pełnej i ostatecznej zapłaty przez Polskę – wyjaśnia Stoikovich.
Możliwa jest jednak także inna opcja – negocjacje z GreenX. Takie ugody były już podpisywane, np. ostatnio przez australijską firmę eksploracyjną Indiana Resources w sprawie przeciwko Tanzanii, gdzie zarząd spółki zgodził się rozłożyć płatności na raty i warunkowo zrezygnować z części odszkodowania. Z naszych źródeł wynika, że GreenX jest otwarte na negocjacje z polskim rządem.
Po węglu czas na miedź
GreenX zarzucił już węglowe projekty w Polsce i zajął się poszukiwaniem surowców w innych rejonach świata. Nadal jednak jego akcje są notowane na warszawskiej giełdzie. Od kilku lat spółka jest zaangażowana w poszukiwanie miedzi i złota na Grenlandii. W sierpniu tego roku GreenX poinformował też o umowie, w ramach której może przejąć 90 proc. udziałów w spółce posiadającej koncesję na rozpoznanie złóż miedzi w Niemczech.
Główne wnioski
- Trybunał Arbitrażowy uznał, że Polska naruszyła swoje zobowiązania wynikające z umów międzynarodowych i zasądził wypłatę 1,3 mld zł. odszkodowania na rzecz GreenX Metals.
- Arbitrażu można było uniknąć, gdyby JSW zrealizowała swój plan i przejęła kontrolę nad GreenX. Zabrakło jednak do tego woli politycznej.
- Prokuratoria Generalna, która reprezentuje Polskę w tej sprawie, analizuje teraz wyrok Trybunału, by podjąć decyzję o dalszych krokach.