Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Technologia

Tąpnięcie w patentach w Polsce. Czy to problem? „O innowacyjności gospodarki nie świadczy liczba patentów tylko ich wykorzystanie" (WYWIAD)

Gwałtownie spadła liczba patentów w Polsce – więcej zgłoszeń było w czasie pandemii niż w zeszłym i tym roku. Nawet Urząd Patentowy RP nie umie wskazać przyczyn takiego załamania. Szefowa urzędu przekonuje, że to nie liczba patentów jest wyznacznikiem innowacyjności, lecz ich realne zastosowanie w gospodarce. Ale w Polsce jest z tym bardzo słabo. – Do tej pory skomercjalizowanych zostało nie więcej niż kilkanaście procent wszystkich polskich patentów – mówi Ewa Skrzydło-Tefelska, prezes Urzędu Patentowego RP.

Ewa Skrzydło-Tefelska prezes UPRP, Urząd Patentowy, patenty
Liczba patentów w kraju spadła, ale, jak mówi Ewa Skrzydło-Tefelska, prezes Urzędu Patentowego RP, firmy mogą też patentować na poziomie europejskim, w Europejskim Urzędzie Patentowym (EPO). Fot. materiały prasowe

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Ile wynalazków rocznie zgłaszają do opatentowania firmy, a ile uczelnie w Polsce.
  2. Jakie pomysły na zwiększenie poziomu komercjalizowania innowacji z uczelni ma urząd patentowy. Co zaproponowano ministerstwu nauki, a jakie zmiany pojawią się razem z nową ustawą.
  3. Na czym polega IP-backed financing – nowy model w Polsce udzielania kredytów bankowych na rozwój firmy, którego zastawem są prawa własności przemysłowej, np. patenty.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Co oznacza spadek liczby patentów w Polsce

Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Od 20 lat Polska inwestuje unijne fundusze, żeby poprawić innowacyjność naszej gospodarki. Wydano w tym czasie miliardy euro. A z raportu rocznego Urzędu Patentowego RP za ubiegły rok wynika, że w Polsce gwałtownie spadła liczba patentów – mniej więcej o jedną siódmą. Więcej zgłoszeń wynalazków było nawet w czasie pandemii. Skąd takie załamanie?

Ewa Skrzydło-Tefelska, prezes Urzędu Patentowego RP: Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by sięgnąć głęboko w te branże, które dotychczas patentowały najwięcej. Rzeczywiście w Polsce w ostatnich latach zgłoszeń patentowych było nieco mniej. Globalnie jednak aktywność polskich podmiotów utrzymuje się na stałym poziomie od co najmniej 2019 r. Oznacza to, Polacy coraz częściej decydują się zgłaszać patenty za granicą.

Ponadto wydaje mi się, że jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o stałym trendzie w kontekście zgłoszeń dokonywanych u nas, aczkolwiek oczywiście monitorujemy te dane na bieżąco.

Warto wiedzieć

Dr hab. Ewa Skrzydło-Tefelska

Od 7 maja 2025 r. pełni funkcję Prezesa Urzędu Patentowego Rzeczypospolitej Polskiej. Jest prawniczką, radcą prawnym, ekspertką w zakresie prawa własności intelektualnej i przemysłowej, prawa Unii Europejskiej i prawa reklamy.

Doświadczenie zawodowe zdobywała, pracując jako partner w kancelarii prawnej. Prawo ukończyła na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, a w 2013 r. na tym samym wydziale uzyskała stopień doktora habilitowanego nauk prawnych.

Autorka książek, podręczników akademickich i artykułów na temat prawa UE, prawa prywatnego międzynarodowego i ochrony własności przemysłowej. Jest członkinią Międzynarodowego Stowarzyszenia Ochrony Własności Intelektualnej (AIPPI), Global Advertising Lawyers Alliance (GALA), Międzynarodowego Stowarzyszenia Znaków Towarowych (INTA) oraz Europejskiego Stowarzyszenie Znaków Towarowych (ECTA).

źródło: UPRP

Mało wynalazków czy tylko mało patentów?

Rozmawiałam niedawno z rektorem Politechniki Lubelskiej – powiedział, że biznes w Polsce patentuje coraz mniej. Mniej niż uczelnie. Nie powinno martwić to, że firmy zgłaszają coraz mniej nowych rozwiązań?

Nasze dane to potwierdzają. W 2024 r. najwięcej patentów i wzorów użytkowych zgłosiły właśnie szkoły wyższe (42,4 proc. wszystkich zgłoszeń). Za nimi są podmioty z sektora gospodarki (36,7 proc.). Dalej osoby fizyczne, instytuty naukowe i jednostki naukowe PAN-u. Widzimy zatem, że to szkoły wyższe inicjują najwięcej działań zmierzających do uzyskania ochrony patentowej. To się przekłada również na liczby dotyczące udzielonych patentów, bo nie każde zgłoszenie tym się kończy. Największą ich liczbę także mają szkoły wyższe – w sumie 41,6 proc. wszystkich przyznanych patentów.

Biznes uzyskał 40,3 proc. z wszystkich patentów. Niektóre firmy decydują się jednak na to, żeby nie chronić wynalazków przez patent, tylko w ramach chronionych tajemnic przedsiębiorstwa. Ale ile to jest przypadków w Polsce, nie jesteśmy w stanie ocenić.

Szkoły wyższe inicjują najwięcej działań zmierzających do uzyskania ochrony patentowej. W sumie uczelnie uzyskały 41,6 proc. wszystkich przyznanych patentów.

To może oznaczać, że generalnie nie spadła liczba wynalazków i innowacji wdrażanych przez biznes, tylko że firmy mniej z nich chcą opatentować, bo chronią je inaczej?

Może tak być. Ale firmy mogą też patentować na poziomie europejskim w Europejskim Urzędzie Patentowym (EPO). W ubiegłym roku EPO na rzecz podmiotów z Polski udzieliło ok. 250 patentów.

Było ich więcej w stosunku do lat poprzednich czy także na arenie europejskiej polskie firmy patentują mniej?

W 2024 r. pod względem liczby zgłaszanych wynalazków Polska była na 26, a wśród krajów UE na 12 miejscu z liczbą 692 zgłoszeń patentowych w EPO. To oznacza wzrost o 3,4 proc. w stosunku do 2023 r. Ale wzrost w 2023 r. do 2022 r. wyniósł 10 proc., więc jednak jakieś spowolnienie tutaj też można zaobserwować. Jeśli zaś chodzi o same uczelnie to pod względem liczby patentów akademickich Polska zajmuje 14 miejsce. Nasze szkoły wyższe odpowiadają za 1,25 proc. z 1345 patentów pochodzących z uczelni w Europie.

Liczba zgłoszeń patentów z Chin w UE wzrosła w dekadę czterokrotnie

Najwięcej zgłoszeń do europejskiego urzędu patentowego wnoszą dziś obok Niemców także Amerykanie, Japończycy i Chińczycy, ponieważ nie tylko obywatele krajów sygnatariuszy Konwencji o udzielaniu patentów europejskich mogą dokonywać zgłoszeń, ale każdy.  [EPO obejmuje nie tylko kraje UE – red.] To nie oznacza, że te patenty są im przyznawane, ale próbują w bardzo wielu dziedzinach.

W ubiegłym roku Europejski Urząd Patentowy na rzecz podmiotów z Polski udzielił ok. 250 patentów.

To nowe zjawisko czy raczej stare, ale Europa go nie doceniała? W Polsce też chińskie firmy starają się o ochronę patentową? Ile ich jest?

Chińczycy co najmniej od 10 lat byli w ścisłej czołówce zgłaszających patenty w Europie. Natomiast liczba zgłoszeń z Chin sukcesywnie rośnie – od 2015 r. wzrosła czterokrotnie, a w przypadku pozostałych liderów patentów, czyli USA, Niemiec i Japonii utrzymuje się przez cały ten okres mniej więcej na tym samym poziomie.

W Polsce zgłoszenia z Chin nie są jeszcze tak widoczne, aczkolwiek ich liczba rośnie – są to głównie walidacje patentów europejskich. Bezpośrednio do urzędu podmioty chińskie dokonują pojedynczych zgłoszeń wynalazków. 

Liderzy patentowani

Które sektory w Polsce patentują najwięcej? Czy widać jakieś trendy, które pokazują, w czym mogłaby się bardziej specjalizować nowoczesna polska gospodarka?

Najwięcej zgłoszeń w Polsce było w obszarze inżynierii lądowej i w tym sektorze w 2024 r. przyznano też najwięcej patentów – podmiotom krajowym udzielono 144 patentów. To jest zdecydowany lider. Potem mamy maszyny specjalistyczne i pomiary.

Ale już na czwartym miejscu, zarówno w zakresie zgłoszonych, jak i udzielonych patentów, są technologie medyczne. Dalej mamy chemię organiczną i biotechnologię, czyli także nowoczesne dziedziny. Można więc powiedzieć, że polscy wynalazcy są obecni w tych dziedzinach, które na świecie są bardzo innowacyjne.

Odbicie pod lupą

Mamy miesiąc do zamknięcia roku. Czy z danych, które zbieracie, wynika, że 2025 r. przyniesie w Polsce odbicie?

W tym roku jest nieco lepiej, ale nadal nie jest to jeszcze trend znacząco wznoszący.

Na koniec III kwartału 2025 r. mieliśmy o 0,7 proc. zgłoszeń wynalazków więcej (r/r), a wzorów użytkowych o 0,6 proc. więcej. Uwzględniając fakt, że pod koniec roku liczba zgłoszeń zwykle rośnie, można być umiarkowanym optymistą. 

Ale aktywność patentowa to tylko jeden z przejawów innowacyjności gospodarki.  Innowacje na poziomie przedsiębiorstwa czy państwa często nie mogą być opatentowane, a nadal stanowią istotne usprawnienia produktów czy technologii.

Na czwartym miejscu, zarówno w zakresie zgłoszonych, jak i udzielonych patentów, są technologie medyczne. Dalej mamy chemię organiczną i biotechnologię, czyli także nowoczesne dziedziny. Można więc powiedzieć, że polscy wynalazcy są obecni w tych dziedzinach, które na świecie są bardzo innowacyjne.

Co uznałaby pani zatem za przyczynę spadku liczby patentów w ostatnich latach?

Szczerze mówiąc, zastanawiamy się nad przyczynami także w urzędzie patentowym i nie potrafimy znaleźć prostego przełożenia. Jasnej odpowiedzi nie mam. Ku naszemu zdumieniu okazuje się na przykład, że najwięcej zgłoszonych do opatentowania wynalazków było w okresie pandemii. Być może obecnie inne aktywności zabierają wynalazcom czas, którego w nadmiarze mieli w czasie pandemii? Może być też tak, że aktywność uczelni i ich pracowników rośnie cyklicznie – bardziej w okresie, gdy przeprowadzana jest ewaluacja uczelni. A może po prostu, tak, jak powiedziałam, część innowacji nie spełnia kryteriów wynalazku.

Decyduje komercjalizacja, nie sam patent

Spójrzmy na to inaczej – liczba patentów spada, ale świat idzie do przodu. Czy mierząc innowacyjność, powinno się więc w ogóle brać pod uwagę patenty?  Może w dzisiejszych czasach trzeba przyjąć inną ocenę?

Sama aktywność patentowa nie przekłada się na poziom innowacyjności gospodarki. O innowacyjności gospodarki powinno świadczyć nie to, ile patentów zostało przyznanych, ale to, ile ich wykorzystano w przedsiębiorstwach czy innych podmiotach. Dlatego statystyka patentów nie do końca odzwierciedla skuteczność nakładów na innowacje.

Użyteczność patentów trzeba oceniać, sprawdzając, ile faktycznie zostało ich skomercjalizowanych. Bo dopiero komercjalizacja przekłada się na zyski z innowacji. Przedsiębiorstwa, które korzystają z unikatowych chronionych rozwiązań, są bardziej konkurencyjne i osiągają większe zyski.

Sama aktywność patentowa nie przekłada się na poziom innowacyjności gospodarki. O innowacyjności gospodarki powinno świadczyć nie to, ile patentów zostało przyznanych, ale to, ile ich wykorzystano.

Czy ktoś mierzy zatem, ile patentów rzeczywiście weszło na rynek?

Zamierzamy dokładnie policzyć, ile patentów faktycznie znalazło zastosowanie w gospodarce. Na razie wiemy, że do tej pory skomercjalizowanych zostało nie więcej niż kilkanaście procent wszystkich polskich patentów.

Wspólnie z radą szkolnictwa wyższego podejmujemy działania, które przyczynią się do tego, że więcej wynalazków z uczelni i instytucji badawczych będzie oferowanych biznesowi. Żeby to miało jednak znaczenie dla twórców wynalazków i innowacji na uczelniach, patenty muszą mieć większą wagę w ewaluacji szkół wyższych. W tej chwili jesteśmy jako urząd patentowy bardzo zaangażowani w rozmowy z ministerstwem nauki, żeby włączyć patenty do oceny okresowej uczelni i pracowników uczelni.

Oceniając uczelnię, trzeba liczyć zyski z patentów

Ale, co ważne, chodzi nie tylko o to, żeby uczelnia dostawała więcej punktów za więcej przyznanych patentów. Przede wszystkim chcielibyśmy, żeby znaczenie miały zyski osiągnięte z rynkowej produkcji pod danym patentem. Szczerze wierzę, że to zaowocuje większą liczbą prawdziwych – krajowych – innowacji w gospodarce. Zwłaszcza w tych dziedzinach i w tych branżach, które są potrzebne gospodarce i które powinny być najnowocześniejsze.

Z tego, co pani mówi, wynika, że urząd patentowy zaczął występować również jako animator rynku, a nie tylko organ administracyjny.

Zawsze najważniejszą częścią w naszej działalności jest udzielanie praw wyłącznych i ich ochrona. Natomiast obecnie bardzo szeroko angażujemy się również w powiększanie świadomości o tym, jakie znaczenie mają prawa ochrony własności intelektualnej. Dążymy do tego, żeby na wszystkich uczelniach, na wydziałach prawa, ale także tam, gdzie kształcą się specjaliści nauk technicznych, wykłady z zakresu własności przemysłowej były obowiązkowe. Przyszli wynalazcy powinni wiedzieć, co zrobić ze swoim wynalazkiem i jak go chronić.

Szeroko włączamy się też w proces komercjalizacji patentów. Staramy się kojarzyć biznes z wynalazcami, prowadzimy szkolenia i warsztaty, organizujemy konkursy na najlepszy wynalazek dla pracowników uczelni, ludzi z biznesu i osób prywatnych.

Jesteśmy jako urząd patentowy zaangażowani w rozmowy z ministerstwem nauki, żeby włączyć patenty do oceny okresowej uczelni i pracowników uczelni.

Co ważne, chodzi nie tylko o to, żeby uczelnia dostawała więcej punktów za więcej przyznanych patentów. Przede wszystkim chcielibyśmy, żeby znaczenie miały zyski osiągnięte z rynkowej produkcji pod danym patentem.

Prawa własności przemysłowej podnoszą wartość firmy

Bardzo ważną kwestią jest dla nas udrożnienie nowych źródeł dofinansowania małych i średnich przedsiębiorstw polskich w oparciu o ich zasoby niematerialne, bo to zachęci mniejsze firmy do częstszego wdrażania u siebie nowych rozwiązań patentowych. IP-backed financing, to w Polsce gałąź zupełnie jeszcze nieznana w sektorze finansowym. To my próbujemy przekonać instytucje finansowe, zwłaszcza banki, żeby zabezpieczeniem dla kredytu udzielanego dla rozwijających się małych i średnich przedsiębiorców, mogły być również prawa firmy do dóbr niematerialnych. Chodzi o prawa własności przemysłowej danej firmy do wynalazku czy innowacji technologicznych, na których bazie chce rozwijać swój biznes.

To jest najnowszy trend w Europie, który promuje również Komisja Europejska. W Polsce to trudny, żmudny proces, bo banki nie znają jeszcze tego modelu i nie rozumieją, jak dużą wartość mają prawa do wynalazku. Banki boją się takich kredytów. Boją się, że pożyczone środki nie zostaną spłacone, bo na przykład nie powiedzie się produkcja w oparciu o dany wynalazek. Zorganizowaliśmy pierwszy okrągły stół z udziałem przedsiębiorców, naukowców i bankowców, gdzie przedstawialiśmy korzyści płynące z tego typu podejścia do finansowania małych i średnich przedsiębiorstw.

IP-backed financing, to w Polsce gałąź zupełnie jeszcze nieznana w sektorze finansowym. To my próbujemy przekonać instytucje finansowe, zwłaszcza banki, żeby zabezpieczeniem dla kredytu udzielanego dla rozwijających się małych i średnich przedsiębiorców, mogły być również prawa firmy do dóbr niematerialnych. Chodzi o prawa własności przemysłowej danej firmy do wynalazku czy innowacji technologicznych, na których bazie chce rozwijać swój biznes.

Wyzwanie dla banków – zastaw na patencie zamiast na fabryce

To nie będzie proces, który się dokona w ciągu miesiąca. To musi być ewolucja w myśleniu o rozwoju rynku kredytów. Banków nie trzeba przekonywać, że udzielanie kredytów im się opłaca. Przekonujemy je zaś, że banki, które jako pierwsze podejmą wyzwanie i zechcą wprowadzić kategorię kredytów udzielanych na podstawie zastawu na prawa własności przemysłowej, zyskają konkurencyjną przewagę.

Czy widzi pani, żeby któryś bank już się ku temu skłaniał?

Jeszcze nie. Na razie banki w ogóle dowiedziały się o nowej potrzebie rynkowej. Są raczej zaskoczone tym rozwiązaniem. Nie mówią jednak, że jest to nierealne. Podkreślają natomiast, że potrzebne byłyby dodatkowe zabezpieczenia, np. rękojmia ze strony państwa, jakieś gwarancje itp.

Każdy i w każdej dziedzinie chciałby dostać gwarancje państwowe, ale to byłoby wprowadzanie kolejną furtką państwa do gospodarki.

Zgadzam się z panią, dlatego my staramy się przekonywać bankowców, żeby to się zadziało bez udziału państwa. Można przecież wykorzystać jakieś inne mechanizmy z rynku finansowego, na przykład obligacje, które stanowiłyby dodatkową gwarancję.

Z badań i raportów przedstawionych w tym roku przez Światową Organizację Własności Intelektualnej wynika, że przedsiębiorcy inwestują trzykrotnie szybciej w dobra niematerialne w swoim przedsiębiorstwie niż w aktywa materialne. Czyli wartość przedsiębiorstwa zaczyna w większym stopniu być kształtowana przez posiadane prawa na dobrach niematerialnych – jak patenty, wzory przemysłowe i użytkowe czy znaki towarowe – niż w oparciu o maszyny, urządzenia, budynki. To jest kierunek, który musi być wzięty pod uwagę przez banki.

Jestem przekonana, że to tylko kwestia czasu, gdy wartość praw oparta na dobrach niematerialnych majątku przedsiębiorstwa, będzie w znacznie większym stopniu stanowiła o wartości całej firmy. Gdy firmy nie będą chciały zaciągać kredytów na nieruchomości i ruchomości tylko na implementowanie technologii, banki będą musiały mieć dla nich stosowną ofertę.

Z raportów przedstawionych przez Światową Organizację Własności Intelektualnej wynika, że przedsiębiorcy inwestują trzykrotnie szybciej w dobra niematerialne niż w aktywa materialne. Czyli wartość przedsiębiorstwa zaczyna w większym stopniu być kształtowana przez posiadane patenty, wzory przemysłowe i użytkowe czy znaki towarowe niż w oparciu o maszyny, urządzenia, budynki.

Tajemnica stulecia: co hamuje polską innowacyjność

Ogromnymi środkami z bardzo wielu różnych europejskich programów na wzrost innowacyjności dzielą w Polsce chyba wszystkie rządowe agendy – ministerstwa, PARP, PFR, ARP, NCBR, ABM. Są też nadal pieniądze z KPO. Doświadczymy wreszcie dzięki nim dziejowego skoku? Co pani zdaniem blokuje polską innowacyjność?

W debacie publicznej pojawia się wiele powodów niższej od oczekiwanej innowacyjności polskiej gospodarki. Jest to m.in. za mała korelacja potrzeb biznesowych z ofertą wynalazców. Jak mówiłam, znaczną liczbę wynalazków w Polsce oferują wyższe uczelnie i instytuty badawcze. Ale one w niewystarczającym stopniu je komercjalizują. A dlaczego? Bo wynalazki z uczelni w zbyt małej liczbie przypadków są realizowane w odpowiedzi na konkretne potrzeby biznesu. Innowacje z wewnętrznych działów B+R w firmach są w większym stopniu zbliżone do potrzeb tych firm, bo formułują je sami pracownicy.

Wynalazki z uczelni w zbyt małej liczbie przypadków są realizowane w odpowiedzi na konkretne potrzeby biznesu.

Niska jest też ogólna świadomość społeczna, co do wagi innowacji z uczelni, czy niewystarczające środki finansowe na wdrożenia wynalazków.

Z czego to wynika pani zdaniem? Przecież ćwiczymy ten wolny rynek w Polsce od 30 lat. Zmieniło się wszystko, a współpraca uczelni i biznesu ledwie drgnęła.

Nasza diagnoza: winna jest wciąż zbyt mała aktywność centrów transferu technologii na wyższych uczelniach. Bardzo aktywnie włączyliśmy się jako urząd patentowy w zmienianie zasad funkcjonowania tych centrów tak, by brały pod uwagę potrzeby biznesu. Jest kilka ośrodków, jak UJ czy Politechnika Lubelska, w których te centra funkcjonują znakomicie, ale to są pojedyncze przykłady.

Pobudka dla centrów transferu technologii

Celem każdego centrum transferu powinna być promocja rozwiązań z uczelni i jak najszybsza ich komercjalizacja.

Nie da się wejść i powiedzieć: zacznijcie od dzisiaj działać inaczej, lepiej, tak jak my mówimy. Jak chce je pani reformować?

To zadanie dla władz uczelni – my możemy służyć wskazówkami jak wykorzystać patenty i radą, jak współpracować z firmami.

Najważniejsza sprawa to zatrudnić w tych centrach ludzi, którzy są przygotowani do pełnienia funkcji pośrednika między akademią a biznesem. To muszą być osoby dynamiczne i rozumiejące procesy, które się dokonują w gospodarce. Ich rolą nie jest tylko czekanie, aż wynalazek z uczelni wpadnie im na biurko, tylko również inspirowanie naukowców do podejmowania badań w obszarach, którymi interesuje się biznes.

Spotykamy się z rektorami, z władzami uczelni i z ludźmi z centrów transferu technologii, przedstawiamy nasze sugestie, wskazujemy, co może być ważne dla rynku przez pryzmat zgłoszeń patentowych, które dostajemy. Każde z tych centrów działa inaczej i wszystko zależy od ludzi, którzy nimi zarządzają. Oni muszą, podkreślam – muszą zrozumieć potrzebę koordynacji pracy badaczy z przedsiębiorcami. W kilku ośrodkach jest pełna kooperacja, ale w innych ludzie muszą zintensyfikować wysiłki w tym obszarze. Jestem przekonana, że nasze zmasowane działania, zmierzające do kojarzenia biznesu z akademią, dadzą wreszcie efekty.

Celem każdego centrum transferu powinna być promocja rozwiązań z uczelni i jak najszybsza ich komercjalizacja. Oni muszą, podkreślam – muszą zrozumieć potrzebę koordynacji pracy badaczy z przedsiębiorcami.

W stronę skrócenia procedur

Do urzędu patentowego trafiają nie tylko zgłoszenia patentów, także wzorów użytkowych, przemysłowych i oznaczeń geograficznych. Czy zabezpieczanie praw własności intelektualnej tymi ścieżkami może być bardziej efektywne i zachęcające dla osób fizycznych i mniejszych firm? Bo mniej kosztowne, mniej czasochłonne i prostsze niż w przypadku patentów?

Wzory użytkowe nazywa się małymi wynalazkami. To jest rozwiązanie, które ma porównywalną czasowo ochronę do patentu. Daje szansę na ochronę małych rozwiązań technicznych. Każde posiadane przez przedsiębiorcę prawa własności przemysłowej, w tym także wzorów użytkowych, mogą podnosić wartość jego firmy, ale ta droga była rzadziej wybierana przez biznes, bo proces przyznawania był długi. 

Chcemy to zmienić i staramy się zintensyfikować działalność przedsiębiorstw w tym kierunku. Próbujemy skrócić i ułatwić drogę do uzyskania ochrony wzoru użytkowego przez zmianę systemu przyznawania z badawczego na rejestrowy. Byłyby to prawa, których nie badano by aż tak szczegółowo. To skróciłoby cały proces. Taka też propozycja znalazła się w projekcie nowej ustawy Prawo własności przemysłowej.

Jeśli natomiast chodzi o wzory przemysłowe to polska szkoła wciąż radzi sobie bardzo dobrze. Jesteśmy na bardzo wysokiej szóstej pozycji wśród krajów UE pod względem liczby zgłoszeń nowych wzorów. W konkursie na najlepszy wzór przemysłowy w Europie organizowanym przez EPO wygrała w tym roku polska firma. Zebrała laury za najpiękniejszy okap kuchenny. Tradycja wzornictwa przemysłowego w Polsce daje owoce.

Główne wnioski

  1. Spadek zgłoszeń patentowych w Polsce w 2024: Liczba patentów w kraju spadła, ale biznes z Polski coraz częściej patentuje na poziomie unijnym lub chroni wynalazki jako tajemnicę przedsiębiorstwa. Liderem pod względem zdobytych patentów w Polsce są uczelnie, sektor prywatny jest za nimi.
  2. Kluczowy problem: dramatycznie niska komercjalizacja patentów. Prezes UPRP zapowiada pierwsze w Polsce badanie stopnia wdrożeń patentów. UPRP naciska na ministerstwo nauki, by w ewaluacji uczelni premiować nie tylko liczbę patentów, ale przede wszystkim zyski z ich rynkowego wykorzystania.
  3. Urząd Patentowy RP wychodzi poza rolę administracyjną: promuje nowe źródło finansowania rozwoju firm przez banki, tzw. IP-backed financing, czyli kredyty pod zastaw patentów i innych dóbr niematerialnych. Urząd chce zmienić system rejestrowania wzorów użytkowych, aby go przyspieszyć i uprościć. Instytucja stara się też występować, jako podmiot kojarzący biznes z uczelniami, dążąc do realnego przełożenia wynalazków na wzrost gospodarczy.