Trump walczy o pokój, a Chiny chcą rozdawać karty
Spotkania Donalda Trumpa najpierw z Władimirem Putinem i potem z Wołodymyrem Zełenskim odbiły się szerokim echem na świecie. Jedni komentatorzy mówią o triumfie Rosjanina, inni zwracają uwagę na niepokojące, ale bagatelizowane przez USA zbliżenie Moskwy i Pjongjangu. Tymczasem Chiny konsekwentnie realizują własną długofalową politykę. Komuniści z Pekinu poprawiają relacji z Indiami, toczą celna wojnę z Kanadą i zaostrzają… zakonną regułę w klasztorze Szaolin.
Z tego odcinka dowiesz się…
- Jak spotkania Donalda Trumpa z Władimirem Putinem i Wołodymyrem Zełenskim są odbierane na świecie – od Kanady – po Singapur.
- Jak Chińczycy prowadząc swoją politykę zagraniczną, zbliżają się z Indiami, dystansują się od Kanady.
- Jak i dlaczego władze chińskie ingerują w życie mnichów z klasztoru Szaolin.
Wideocast
Powiększ video
Wideocast
Powiększ audio
Oczy całego świata zwrócone są na Amerykę. Prezydent Donald Trump spotkał się bowiem na Alasce z Władimirem Putinem. A kilka dni później w Waszyngtonie – z Wołodymyrem Zełenskim i politycznymi liderami naszego kontynentu.
– Europa z ogromnym zniecierpliwieniem oczekuje rezultatów tego ostatniego spotkania – relacjonuje Katarzyna Stańko.
Putin witany z honorami
Tymczasem nie milkną komentarze dotyczące królewskiego przyjęcia, jakie Putinowi zgotował prezydent USA. W światowych mediach dominuje opinia, że to spotkanie wygrał Rosjanin.
Mówią o tym zarówno konserwatywny kanadyjski „National Post”, jak i singapurski „Straits Times”. Ten ostatni zauważa, że po rozmowach Trump był w nietypowy dla siebie sposób cichy, a znacznie więcej mówił Putin.
Azjatycki punkt widzenia różni się jednak nieco od naszego. Media w Korei Południowej i Japonii niepokoją się tym, że amerykański prezydent wydaje się nie zauważać postępującego zbliżenia Putina i północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una.
Chiński punkt widzenia
Z kolei w Chinach i Indiach dominuje stonowana, faktograficzna narracja.
– Pekin ma doskonałe relacje z Moskwą, co widać choćby po ich partnerstwie bez granic. Chiny nie chcą dopuścić do tego, aby Rosja mogła przegrać wojnę w Ukrainie. To mogłoby oznaczać, że USA całą swoją uwagę i wszystkie zasoby skierowałyby na to, by powstrzymać chińską ekspansję. W tej sytuacji Państwo Środka, odnosząc się do relacji amerykańsko-rosyjskich, stawia się w roli neutralnego – może nie arbitra, ale z pewnością obserwatora – mówi Tomasz Augustyniak.
Niezależnie od tego, co dzieje się w Europie i Ameryce, Chiny niezmiennie podążają własnym kursem.
– Minister spraw zagranicznych Chin Wang Yi udał się właśnie z trzydniową wizytą do Indii. To kolejny element poprawiania wzajemnych relacji dwóch najludniejszych państw świata i jednych z największych gospodarek na naszym globie. To spotkanie będzie też wstępem do prawdopodobnej wizyty premiera Narendry Modiego w Chinach. Byłyby to pierwsze tego typu odwiedziny od ponad siedmiu lat – mówi nasz korespondent.
Chiny kontra Kanada
Pekin zbliża się z Delhi, ale jednocześnie dystansuje od Ottawy. Chiny dosłownie przed tygodniem ogłosiły wprowadzenie prawie 76-procentowego cła na kanadyjski rzepak. To cios dla tamtejszego przemysłu, ale Kanadyjczycy już mają kilka pomysłów, jak sobie z tym problemem poradzić.
Chiny starają się rozdawać karty w światowej gospodarce i polityce, ale nie zapominają też o swoim własnym podwórku. Władze w Pekinie zwróciły właśnie uwagę na klasztor Szaolin, który – głównie za sprawą filmów kung-fu z lat 80. – jest także świetnie znany Polakom.
Przez dekady jego popularność urosła do wielkich rozmiarów i stał się globalną marką. To nie mogło ujść uwadze komunistycznym urzędnikom, którzy postanowili dokręcić śrubę mistrzom z Szaolin.
Odgórnie radykalnie zaostrzono więc klasztorną regułę. Mnisi muszą teraz – jak przed wiekami – wstawać przed świtem i co rano pracować w polu. Ponadto nie mogą bez zezwolenia zwierzchników opuszczać klasztornych murów ani korzystać ze smartfonu poza wyznaczonymi godzinami.
W tym odcinku rozmawiamy również o:
- przygranicznych niesnaskach na linii Waszyngton–Ottawa i tym, że w ich efekcie coraz mniej Kanadyjczyków odwiedza południowego sąsiada, ale coraz więcej obywateli USA odwiedza sąsiada z Północy,
- zwiększającym się napływie zagranicznych turystów do Francji – w zeszłym roku było ich tam aż 100 mln,
- i o tym, jak kraje bałtyckie – Litwa, Łotwa i Estonia – na poważnie przygotowują się na rosyjską agresję, zacieśniając współpracę w dziedzinie planów ewakuacyjnych ludności i szkoląc się w obsłudze dronów.
Główne wnioski
- Spotkanie Trump–Putin zostało powszechnie uznane za zwycięstwo Rosjanina. Jednak komentarze mediów w Azji czasami akcentują to, na co w Europie nie zwraca się uwagi. Koreańczycy z Południa obawiają się, że USA nie dostrzegają zbliżenia Moskwy z Pjongjangiem. Chińczycy z kolei opisują amerykańsko-rosyjskie relacje tak, jakby byli bezstronnym obserwatorem, a chcieli zostać arbitrem.
- Chiny konsekwentnie realizują własną strategię. Państwo Środka stara się wrócić do przyjaznych relacji z Indiami, a z Kanadą – podobnie jak Donald Trump – walczy przy pomocy ceł. Komuniści z Pekinu postanowili też przykręcić śrubę mnichom z Szaolin i zaostrzyli ich regułę zakonną.
- Turystyka poddaje się globalnym, politycznym trendom. Ponieważ USA zaostrzyły swoją politykę wobec cudzoziemców, coraz mniej Kanadyjczyków odwiedza sąsiada z Południa. Z kolei Francja zanotowała w ubiegłym roku rekordowy napływ 100 mln zagranicznych turystów. Ma to swoje dobre, ale i złe strony.