Trwa batalia o odblokowanie inwestycji w farmy wiatrowe. PSEW: to jawny sabotaż
Ten zapis jest gorszy niż 10H i wygląda jak kolejny element walki z wiatrakami – tak propozycję odsunięcia farm wiatrowych od zabytków ocenia Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Na ostatniej prostej rządowych prac nad nowelizacją ustawy, która miała odblokować wiatrakowe inwestycje na lądzie, poszczególne resorty nie dają za wygraną i zgłaszają swoje zastrzeżenia.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie propozycje zmian w projekcie nowelizacji ustawy wiatrakowej mają poszczególne resorty.
- Jak te uwagi ocenia twórca projektu – Ministerstwo Klimatu i Środowiska i branża wiatrakowa.
- Kiedy projektem ustawy zajmie się Stały Komitet Rady Ministrów.
W czwartek 9 stycznia projekt nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych trafi pod obrady Stałego Komitetu Rady Ministrów. To kluczowy projekt dla polskiej energetyki, bo ma uwolnić potencjał budowy wiatraków, skutecznie zablokowany przez poprzedni rząd. Najważniejszą zmianą będzie umożliwienie budowy farm wiatrowych w odległości 500 m od domów. Ministerstwo Klimatu i Środowiska pracuje nad przepisami już ponad rok, ale w ostatniej chwili zastrzeżenia zgłosiło kilka ministerstw. Wygląda więc na to, że obrady Stałego Komitetu RM będą burzliwe.
W ostatni piątek opisaliśmy propozycję Ministerstwa Infrastruktury, które chciało odsunąć wiatrakowe inwestycje daleko od krajowych dróg. MI zaproponowało wprowadzenie minimalnej odległości od dróg na poziomie trzykrotności maksymalnej średnicy wirnika wraz z łopatami albo dwukrotności maksymalnej całkowitej wysokości elektrowni wiatrowej. Uzasadniało to ryzykiem wystąpienia wypadków lub wręcz katastrof na polskich drogach z powodu oderwania się zimą oblodzenia z łopaty i jej upadkiem na jezdnię lub z powodu rozproszenia uwagi kierowców przez kręcące się wiatraki i migające czerwone światła. Po ostrym sprzeciwie branży energetycznej i resortu klimatu Ministerstwo Infrastruktury szybko złagodziło wymogi i zaleciło lokalizowanie farm wiatrowych przy drogach krajowych w odległości równej lub większej od maksymalnej całkowitej wysokości elektrowni wiatrowej. To zdecydowanie mniej niż wynosiła pierwotna propozycja.
Odsunąć wiatraki od zabytków
To jednak nie koniec sporów. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego stwierdziło, że „są miejsca, w których degradujący na krajobraz wpływ siłowni wiatrowych może powodować poważny uszczerbek dla chronionych walorów zabytkowych danego pomnika historii, układu urbanistycznego, ruralistycznego lub chronionego uchwałą gminy krajobrazu kulturowego”. Według resortu zmniejszenie odległości wiatraków od zabudowy do zaledwie 500 metrów może powodować „nieodwracalne skutki degradujące dla wielu obszarów o wysokich walorach kulturowych”. Ministerstwo chciałoby zatem, by odległość ta wynosiła co najmniej 1,5 km.
Polskie Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) szacuje, że odsunięcie wiatraków o 1,5 km od zabytków, przy około 500 tys. zarejestrowanych zabytków w Polsce, wyeliminuje niemal 50 proc. powierzchni pod inwestycje wiatrakowe. Organizacja ostrzega, że ten zapis byłby gorszy niż wprowadzona w 2016 r. za rządów PiS zasada 10H i wygląda jak kolejny element walki z wiatrakami.
Zasada 10H zakazała stawiania elektrowni wiatrowych w odległości od budynków mieszkalnych mniejszej niż 10-krotność wysokości wiatraka. W praktyce oznaczało to, że odległość ta musiała wynosić co najmniej 1,5-2 km, co niemal zatrzymało realizację nowych projektów. Rząd PiS dopiero w 2023 r., po naciskach branży energetycznej, przedsiębiorców i organizacji pozarządowych, nieco złagodził przepisy, umożliwiając w drodze wyjątku stawianie wiatraków w odległości 700 m od domów, jeśli zgodzi się na to gmina w ramach procedury planowania miejscowego. Nie przełożyło się to jednak na uwolnienie potencjału rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce.
– Pomysł Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego jest przerażający i widać brak świadomości jego konsekwencji. Wykluczy to na pewno ogromne ilości terenu pod energetykę wiatrową w Polsce, która ma być filarem polskiej transformacji energetycznej. To jawny sabotaż, zwłaszcza że zgłaszane pomysły są nieuzasadnione merytorycznie i niepodparte żadnymi badaniami ani konkretnymi argumentami – komentuje Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.
Zwraca też uwagę, że w żadnym z europejskich krajów przyjęte regulacje nie wskazują konkretnej odległości, jaką należy zachować pomiędzy zabytkiem a elektrownią wiatrową. Wystarczy przestrzeganie obowiązujących planów miejscowych i konsultacje z lokalnymi organami ochrony zabytków.
– W innych europejskich krajach nie ma przepisów tak szczegółowo regulujących energetykę wiatrową, a w Polsce to jedyna technologia, którą różni „eksperci” próbują ograniczać. Nie mamy czasu ani pieniędzy na marnowanie tego potencjału – każdy kolejny rok blokowania energetyki wiatrowej to strata – gospodarcza, środowiskowa i społeczna. Polacy czekają na tani prąd, a energia produkowana w instalacjach OZE takich jak elektrownie wiatrowe jest dziś nawet trzy razy tańsza niż w przypadku produkcji energii w konwencjonalnych elektrowniach wykorzystujących węgiel czy gaz – podkreśla Janusz Gajowiecki.
MKiŚ podziela stanowisko PSEW i uznaje, że obecne prawo daje już narzędzia gwarantujące ochronę zabytków w przypadku lokalizacji na danym terenie elektrowni wiatrowej i to na kilku etapach procesu inwestycyjnego.
Bój o pieniądze na nowe etaty w URE
Zacięty spór powstał między ministrą klimatu Pauliną Hennig-Kloską a ministrem finansów Andrzejem Domańskim. W związku z realizacją zadań wynikających z ustawy MKiŚ chciało zwiększyć liczbę nowych miejsc pracy w Urzędzie Regulacji Energetyki początkowo o dwa, a ostatecznie o siedem etatów. Minister finansów zgodził się przyznać dodatkowe pieniądze z budżetu państwa tylko na dwa etaty. Ministra klimatu nie uwzględniła tej uwagi, powołując się na opinię prezesa URE, który uznał, że bez wzmocnienia kadrowego i finansowego tego urzędu nie jest możliwa efektywna realizacja kolejnych zadań, kluczowych dla rozwoju odnawialnych źródeł energii. To jednak nie przekonało ministra finansów, który swoje zastrzeżenia podtrzymał i nie zgodził się na sfinansowanie z budżetu państwa dodatkowych pięciu etatów.
Kto ma jeszcze zastrzeżenia
Ministerstwo Obrony Narodowej chce z kolei zakazać budowy elektrowni wiatrowych stanowiących przeszkody lotnicze w przestrzeniach powietrznych MCTR (strefa otaczająca lotniska wojskowe) i MRT (trasa aktywowana na czas przelotów lotnictwa wojskowego). MON twierdzi, że wiatraki mogą uniemożliwić wykonywanie zadań przez lotnictwo Sił Zbrojnych RP. Resort klimatu tej uwagi nie uwzględnił. Tłumaczy, że obecne prawo daje narzędzia umożliwiające organom wojskowym zabezpieczenie możliwości wykonywania ich zadań w przypadku planów lokalizacji elektrowni wiatrowej stwarzających jakiekolwiek ryzyko w zakresie obronności. Istnieje już obowiązek uzgadniania projektu miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego z właściwymi organami wojskowymi, ochrony granic oraz bezpieczeństwa państwa.
„Mając na uwadze, że elektrownie wiatrowe mogą być lokalizowane wyłącznie na podstawie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, nie jest możliwe zlokalizowanie takiej infrastruktury na danym obszarze, jeżeli sprzeciwiać się temu będą organy wojskowe” – kwituje MKiŚ.
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi stwierdziło natomiast, że warto pozostać przy obecnej opcji 700 m odległości wiatraka od zabudowań.
Główne wnioski
- Stały Komitet Rady Ministrów 9 stycznia zajmie się projektem zmian w ustawie wiatrakowej.
- Choć już wcześniej Ministerstwo Klimatu i Środowiska przeprowadziło uzgodnienia międzyresortowe w sprawie proponowanych zmian, to tuż przed pierwszymi w 2025 r. obradami SKRM poszczególne resorty zgłosiły wiele zastrzeżeń.
- Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej zwraca uwagę zwłaszcza na propozycję Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które chce odsunąć wiatraki o 1,5 km od zabytków. Zdaniem PSEW taki zapis wykluczy niemal 50 proc. powierzchni pod inwestycje wiatrakowe.