Szwedzi blokują budowę wiatraków na Bałtyku, by nie utrudniać działań obronnych. Polska takich planów nie ma. Potrzebne międzynarodowe regulacje
Od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie nasiliły się akty sabotażu na Morzu Bałtyckim. Aby nie utrudniać potencjalnych działań obronnych, Szwedzi zablokowali rozwój morskiej energetyki wiatrowej na swoim terytorium. W Polsce o takim scenariuszu na razie nie ma mowy, ale są apele o unijne regulacje, które pomogą chronić infrastrukturę krytyczną na Bałtyku.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Szwecja zakazała budowy morskich elektrowni wiatrowych w swojej części Morza Bałtyckiego.
- Jaka infrastruktura krytyczna znajduje się już w polskiej strefie Bałtyku i jakie kolejne inwestycje są planowane.
- Jak poprawić bezpieczeństwo infrastruktury krytycznej na morzu.
Pod koniec 2024 r. szwedzki rząd anulował 13 projektów morskich elektrowni wiatrowych, powołując się na bezpieczeństwo kraju. Szwedzi stwierdzili, że wiatraki będą przeszkadzać obronie militarnej i postanowili zamknąć dla tego typu inwestycji duży obszar na Morzu Bałtyckim. Decyzja zaskoczyła branżę. Oznacza ona, że projekty farm o łącznej mocy prawie 32 GW trafią do szuflady.
Jak podaje stowarzyszenie WindEurope, decyzją szwedzkiego rządu zostali dotknięci deweloperzy morskich farm wiatrowych: OX2, Eolus, Orsted, RWE, Freja Offshore, Deep Wind Offshore i Statkraft. Większość ich projektów była na wczesnym etapie rozwoju, a wartość utraconych inwestycji szacuje się na 47 mld euro.
– Jawny zakaz rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w dużej części Morza Bałtyckiego jest czymś niespotykanym. To nie ma sensu, zwłaszcza gdy wszystkie inne kraje wokół Morza Bałtyckiego chcą budować więcej morskiej energetyki wiatrowej i dobrze sobie z tym radzą. Rządy europejskie nie mogą dać się zastraszyć i pozwolić Rosji ingerować w politykę energetyczną. Morska energetyka wiatrowa oznacza większe bezpieczeństwo energetyczne i mniejsze uzależnienie od importu energii z Rosji – tak decyzję Szwedów skomentował wówczas Giles Dickson, dyrektor generalny WindEurope.
Szwecja ma tylko 0,2 GW morskich farm wiatrowych, a ogromną część energii elektrycznej wytwarza w elektrowniach wodnych i jądrowych. Dla porównania, pobliska Dania dysponuje morskimi wiatrakami o łącznej mocy niemal 3 GW, które odpowiadają za 24 proc. jej zapotrzebowania na prąd.
Unia Europejska ma duże plany dotyczące rozwoju morskich wiatraków. Docelowo chce mieć co najmniej 88 GW mocy zainstalowanej w tej technologii. Dziś jest to 20 GW. W ten trend wpisuje się też Polska z inwestycjami o łącznej mocy 18 GW.
Czy polskie wojsko zatrzyma morskie wiatraki?
W Polsce na razie nie ma obaw o to, że powtórzy się szwedzki scenariusz.
– Inwestycje w wiatraki na morzu nie zostaną zatrzymane. Polska nie ma wyjścia i musi budować energetykę wiatrową na Bałtyku, to podstawa naszej transformacji energetycznej. Z uwagi na dostosowanie projektów do wymogów bezpieczeństwa inwestycje mogą być droższe, ale nie zostaną skasowane – zapewnia Miłosz Motyka, wiceminister klimatu, w rozmowie z XYZ.
Warto jednak wspomnieć, że Ministerstwo Obrony Narodowej chciało już wprowadzić ograniczenia wobec wiatrowych inwestycji na lądzie. W uwagach do ustawy, która ma odblokować potencjał lądowej energetyki wiatrowej, MON postulował wprowadzenie zakazu budowy wiatraków stanowiących przeszkody lotnicze w przestrzeniach powietrznych MCTR (strefa otaczająca lotniska wojskowe) i MRT (trasa aktywowana na czas przelotów lotnictwa wojskowego). MON twierdził, że wiatraki mogą uniemożliwić wykonywanie zadań przez lotnictwo Sił Zbrojnych RP. Resort klimatu tej uwagi nie uwzględnił. Tłumaczył, że obecne prawo daje narzędzia umożliwiające organom wojskowym zabezpieczenie możliwości wykonywania ich zadań w przypadku planów lokalizacji elektrowni wiatrowej stwarzających jakiekolwiek ryzyko w zakresie obronności. Istnieje już obowiązek uzgadniania projektu miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego z właściwymi organami wojskowymi, ochrony granic oraz bezpieczeństwa państwa.
O trwającej od lat współpracy między inwestorami a służbami obrony państwa mówią też branżowi eksperci.
– Zapewnienie bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej wymaga współpracy wszystkich stron. Nie da się tego zrobić tylko na poziomie operatora albo służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju. Morze jest akwenem otwartym, nie da się ogrodzić infrastruktury płotem, dlatego potrzebna jest tu współpraca wszystkich sąsiadujących krajów. Nie chcemy, by farmy wiatrowe były problemem, ale żeby służyły obronności – przekonywał Piotr Czopek, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, podczas Energy Security Congress organizowanego w Warszawie przez Klub Energetyczny.
Zaznaczył, że głównym zadaniem morskich wiatraków jest zabezpieczenie dostaw energii elektrycznej i aby to się stało, farmy muszą pracować w sposób nieprzerwany i niezawodny. Mogą jednak pełnić także inne funkcje.
– Infrastruktura ta stanowi nowy element na Morzu Bałtyckim, wpływa więc na systemy radarowe wojska, ale z drugiej strony instalowane będą na niej urządzenia, które będą służyły naszym siłom zbrojnym. Już od dawna trwają na ten temat rozmowy z Ministerstwem Obrony Narodowej. Wyzwaniem jest postawienie jasnych granic między sferą cywilną, wojskową i administracją publiczną – kto jest za co odpowiedzialny, jeśli chodzi o zabezpieczenie instalacji, i jaki będzie podział w zakresie finansowania dodatkowych elementów, które nie są związane z wytwarzaniem energii elektrycznej – wyjaśnił Piotr Czopek.
Na ten aspekt działania przyszłych farm wiatrowych w Polsce zwraca też uwagę WindEurope. „Instalowanie systemów radarowych i sonarowych umieszczonych w morskich farmach wiatrowych może zapewnić wojsku dodatkowe uszy i oczy do zbierania krytycznych danych, których wojsko potrzebuje do usprawnienia operacji i zapewnienia bezpieczeństwa” – przekonuje stowarzyszenie.
Konieczna międzynarodowa współpraca
Obecny na konferencji Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, zwrócił uwagę, że przez lata kraje regionu bałtyckiego widziały tylko swój fragment wybrzeża i swoje wody terytorialne. Dopiero incydenty dotyczące zniszczenia infrastruktury krytycznej na Bałtyku pokazały, że bezpieczeństwo ma charakter regionalny i potrzebuje międzynarodowych uzgodnień. Rozpoczęło się od zniszczenia we wrześniu 2022 r. podmorskiego gazociągu Nord Stream, łączącego Rosję z Niemcami, a następnie mieliśmy liczne przypadki, także w ostatnich miesiącach, naruszenia kabli energetycznych i światłowodowych biegnących po dnie Bałtyku.
– Dopiero te incydenty pokazały, że problem ma charakter regionalny. Kraje regionu bałtyckiego stoją teraz przed wspólnym wyzwaniem przeciwdziałania zagrożeniom ze Wschodu. To czas politycznego renesansu regionu bałtyckiego, który powinien wypracować wspólne komunikaty dotyczące bezpieczeństwa infrastruktury Morza Bałtyckiego. Czas polskiej prezydencji w UE i zmiana administracji w Waszyngtonie to czas, gdy te komunikaty muszą wybrzmieć i muszą być spójne – podkreślił Jacek Siewiera.
Szef BBN zauważył, że dzisiaj 90 proc. paliw kopalnych przypływa do Polski drogą morską, a do tego kablem podmorskim sprowadzamy 2 proc. energii elektrycznej. Kluczowa infrastruktura na Bałtyku to gazociąg Baltic Pipe, który umożliwia przesyłanie gazu ziemnego bezpośrednio ze złóż zlokalizowanych w Norwegii do Danii i Polski. Transport surowca tym rurociągiem ruszył zaledwie kilka dni po pierwszej eksplozji, która uszkodziła gazociąg Nord Stream. Mamy też terminal LNG w Świnoujściu, do którego sprowadzamy gaz w postaci płynnej m.in. z USA i Kataru. Trwa ponadto budowa pływającego terminala LNG w Zatoce Gdańskiej, w odległości ok. 3 km od brzegu. Po dnie Bałtyku biegnie też kabel energetyczny SwePol Link, który umożliwia przesyłanie prądu pomiędzy Polską i Szwecją.
Wkrótce znaczenie Bałtyku dla polskiej energetyki wzrośnie, bo planowane są tam inwestycje w morskie farmy wiatrowe. Budowa pierwszej elektrowni już ruszyła. W pierwszym etapie planowane jest uruchomienie 5,9 GW mocy zainstalowanych w morskich wiatrakach, po 2030 r. kolejne 12 GW. Na polskim wybrzeżu stanie też w latach 30. elektrownia jądrowa.
– Rodzi to mnóstwo wyzwań, a w regionie w wielu aspektach brakuje wspólnej myśli politycznej, koordynacji i regulacji, jak taką infrastrukturę chronić. Potrzebujemy więc regulacji na poziomie Komisji Europejskiej, potwierdzają to w rozmowach przedstawiciele wszystkich krajów regionu. Już w lutym dojdzie do odłączenia Litwy od energetycznego systemu wschodniego i jej synchronizacji z systemem europejskim. To może prowokować Rosję do kolejnych dziwnych zdarzeń na Bałtyku. Polska i inne kraje regionu bałtyckiego muszą więc podjąć konkretne działania. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak wiele spraw wymaga uregulowania, jak wiele jest w tej kwestii do zrobienia – skwitował Jacek Siewiera.
Główne wnioski
- Szwedzki rząd anulował 13 projektów morskich elektrowni wiatrowych. Powodem były obawy, że wiatraki będą przeszkadzać obronie militarnej kraju. W ten sposób projekty farm o łącznej mocy prawie 32 GW trafiły do szuflady.
- W Polsce o szwedzkim scenariuszu na razie nie ma mowy. – Inwestycje w wiatraki na morzu nie zostaną zatrzymane, jako Polska nie mamy wyjścia i musimy budować energetykę wiatrową na Bałtyku, to podstawa naszej transformacji energetycznej – zapewnia Miłosz Motyka, wiceminister klimatu.
- Ostatnie akty sabotażu na Bałtyku, skutkujące przerwaniem kabli energetycznych i światłowodowych, skłaniają do prac nad zwiększeniem bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej zlokalizowanej na morzu. – Potrzebujemy regulacji na poziomie Komisji Europejskiej. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak wiele spraw wymaga uregulowania, jak wiele jest w tej kwestii do zrobienia – twierdzi Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.