Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Lifestyle

Za mało Polaków pracuje w unijnych urzędach i międzynarodowych organizacjach. Brakuje systemowego wsparcia państwa

W OECD na 4 tys. pracowników z 38 krajów zatrudnionych jest 76 Polaków, w WTO czterech, a w unijnych instytucjach stanowią 5 proc. personelu, chociaż zalecany udział wyliczony na podstawie liczby ludności to 8,2 proc. Dlaczego tak się dzieje? Rząd nie działa systemowo, nie uczy i nie wspiera kandydatów, a samodzielne osiągnięcie sukcesu jest bardzo trudne.

Zdjęcie przedstawia logo ONZ na błękitnej fladze
Poziom zatrudnienia Polaków w międzynarodowych organizacjach jest zatrważająco niski. Fot. Miguel J. Rodríguez Carrillo/VIEWpress

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Ilu Polaków pracuje w instytucjach Komisji Europejskiej i ONZ.
  2. Jak polski rząd wspiera osoby zainteresowane pracą w międzynarodowych instytucjach, a jak robią to inne kraje.
  3. Jak wpłaty do międzynarodowych organizacji przekładają się na zatrudnianie obywateli danego kraju.

Jadwiga Emilewicz, była minister rozwoju, a obecnie członkini zarządu Instytutu Sobieskiego, poinformowała niedawno o wyjątkowo słabych danych dotyczących liczby Polaków zatrudnionych w instytucjach Unii Europejskiej.

Pracuje w nich tylko ok. 4,2 tys. polskich urzędników, z czego 136 na stanowiskach kierowniczych średniego i wyższego szczebla. Zalecany dla Polski udział personelu proporcjonalny do liczby ludności UE wynosi ok. 8,2 proc. Jesteśmy daleko na drodze do jego osiągnięcia. We wszystkich instytucjach UE udział Polaków to jedynie ok. 5 proc. W Komisji udział Polaków to mniej niż 6-6,4 proc. ogólnej kadry urzędniczej, a na stanowiskach managerskich – tylko 3,8 proc. (middle management) i 5,3 proc. (senior management)” – napisała na LinkedInie Jadwiga Emilewicz.

Porażająco słabe dane

Z raportu Instytutu Sobieskiego wynika, że na dzień 1 stycznia 2023 roku w Komisji Europejskiej pracowało 1578 Polaków. To 4,9 proc. wszystkich zatrudnionych, podczas gdy np. z Belgii prawie 4,5 tys. (13,9 proc. wszystkich). Tymczasem Rumunia, która przystąpiła do UE trzy lata później niż Polska, wypełniła kwotę narodową i miała w tym czasie w KE 1,5 tys. pracowników stanowiących 4,8 proc. personelu.

Ikona wykres interaktywny Wykres interaktywny
Ikona pełny ekran Pełny ekran

Ministerstwo Rozwoju i Technologii (MRiT), monitorujące strukturę oraz poziom zatrudnienia Polaków w międzynarodowych organizacjach, z którymi współpracuje, udziela szczątkowych informacji. Wskazuje jednak, że w innych organizacjach jest jeszcze gorzej.

„Przykładowo: w OECD zatrudnionych jest obecnie 76 Polaków na pełnych etatach (na 4 tys. pracowników z 38 krajów, w tym obsługujących organizację w Paryżu), w UNIDO [Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju Przemysłowego – red.] – 15 Polaków na 2,3 tys. pracowników ze 173 krajów, w tym ośmiu na pełnych etatach, a pięciu na etatach eksperckich, a w WTO – czterech na pełnych etatach” – informuje biuro prasowe MRiT.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaznacza, że obywatele RP nie mają obowiązku zgłaszania, że pracują w instytucjach i organizacjach międzynarodowych, dlatego dane resortu mają charakter orientacyjny.

"Najwięcej Polaków zatrudnionych jest w instytucjach UE, aczkolwiek MSZ ma jedynie dokładne dane dotyczące zatrudnienia w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych (ESDZ) tj. unijnej dyplomacji, gdzie zatrudnionych jest 159 Polaków, co stanowi 5,5 proc. ogółu. Na stanowiskach wyższego i średniego szczebla w ESDZ pracuje 16 obywateli polskich. Poza tym w innych organizacjach międzynarodowych jest zatrudnionych około 670 osób z Polski (najwięcej w ONZ – 99 osób; OBWE – 74 osoby; Rada Europy – 61 osób; NATO – 25 osób.)" – informuje departament informacji MSZ.

– Są organizacje, w których w ogóle nie mamy przedstawicieli. Przez sześć lat mojej pracy w Wiedniu nie było żadnego Polaka na najwyższych stanowiskach ani w UNIDO (Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju Przemysłowego), ani w agencji atomowej, ani w Biurze ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC). Polacy zajmowali co najwyżej stanowiska ekspertów – twierdzi Henryk Czubek, który przez sześć lat pracował w stałym przedstawicielstwie Polski przy UNIDO.

Nie ma rządowej strategii

Powodów tak małej reprezentacji Polaków w zagranicznych instytucjach jest kilka. Jeden z nich to brak systemowego podejścia polskiego rządu do zatrudniania rodaków w organizacjach międzynarodowych.

Polski rząd w ogóle nie jest zainteresowany wspieraniem obywateli w zdobywaniu stanowisk w międzynarodowych organizacjach – twierdzi emerytowany pracownik jednej z nich.

MSZ informuje na stronie internetowej o naborach. Niedawno można było tam znaleźć informacje o trwających już naborach do: Rady Europy, OBWE, Banku Rozwoju Rady Europy, Sekretariatu NATO, Sekretariatu ONZ, obserwatorów na misję UE obserwacji wyborów na Filipinach, Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ, Dyrekcji Generalnej ds. Demokracji i Godności Człowieka Rady Europy, UNESCO czy biura Narodów Zjednoczonych. We wszystkich przypadkach było już po czasie na składanie dokumentów. Była też informacja o stażach w UE dla absolwentów uczelni, młodych ekspertów lub pracowników administracji publicznej.

Według Angeliki Gieraś, dyrektor operacyjnej Instytutu Sobieskiego, która jest pomysłodawcą kursu przygotowującego do egzaminu na urzędnika unijnego, brakuje zaangażowania państwa.

– Wypełniamy lukę, którą powinno zagospodarować państwo. W Polsce nie ma systemowego, profesjonalnego przygotowania do pracy w strukturach międzynarodowych. Instytut Sobieskiego postanowił uczyć, jak skutecznie przejść procedurę selekcyjną EPSO [European Personnel Selection Office, Europejskiego Urzędu Doboru Kadr – red.] przez tłumaczenie metodologii rozwiązywania testów. Dopiero po zdaniu egzaminu kandydat wchodzi na listę laureatów, spośród których poszczególne działy HR unijnych instytucji rekrutują do pracy – mówi Angelika Gieraś.

Instytut Sobieskiego ogłosił niedawno nabór do drugiej już edycji kursu EPSO Masterclass. Przygotowuje do egzaminu na urzędnika unijnego, należącego do korpusu unijnej służby cywilnej. 

– Można oczywiście dostać pracę w gabinecie politycznym bez zdania egzaminu EPSO (jako pracownik tymczasowy). Po wygaśnięciu kadencji polityka, nie ma jednak gwarancji pracy. Zdanie egzaminu daje gwarancję pracy do emerytury [która dla pracowników UE zaczyna się po ukończeniu 66 roku życia, bez względu na płeć – red.] – mówi Angelika Gieraś.

21 lat i nie udało się osiągnąć kwot

Zaznacza, że np. Francja, Włochy, Rumunia czy Hiszpania mają finansowany przez państwo system wsparcia kandydatów przygotowujących się do pracy w strukturach międzynarodowych.

Szkoda, że Polska mimo 21. lat członkostwa w UE nie wypracowała systemowych mechanizmów wspierania kandydatów, bo na pewno buduje to poczucie więzi z krajem. Polak, który sam musi płacić za profesjonalne szkolenia i przygotowanie do konkursu, takiej więzi nie będzie miał. To w jakimś stopniu przekłada się na reprezentację lub brak reprezentacji interesu narodowego w codziennej pracy urzędniczej – uważa dyrektor operacyjna Instytutu Sobieskiego.

Pierwszy kurs instytut zorganizował wiosną tego roku. Zgłosiło się ok. 40 osób z biznesu, administracji rządowej i samorządowej, radnych, a także pracujących na kontraktach czasowych w instytucjach UE. Niestety absolwenci nie mieli jeszcze okazji sprawdzić nabytych umiejętności.

Egzamin, którego nie ma

– EPSO od sześciu lat nie jest w stanie zorganizować konkursu na tzw. urzędników generalistów, czyli urzędników najniższego szczebla AD5. W trakcie pandemii Komisja Europejska pochopnie zdecydowała o zamknięciu krajowych centrów egzaminacyjnych. Działały we wszystkich krajach członkowskich, w Polsce w Warszawie i Krakowie. KE zobowiązała się uruchomić system informatyczny, który pozwoli podejść do egzaminu wszystkim kandydatom w tym samym czasie z dowolnego miejsca. Na obietnicach się skończyło. W tym roku, mimo zapowiedzi ogłoszenia konkursu w lipcu br., znowu został on przesunięty na nieokreślony termin. Choć EPSO zapowiada organizację konkursu na urzędników generalistów AD5 w tym roku, to data wciąż jest nieznana. Czeka na niego obecnie 60 tys. kandydatów. W ostatnich siedmiu latach w KE dostało pracę około 200 Polaków, a zatrudnionych powinno być 200 co roku – mówi Angelika Gieraś.

Warto wiedzieć

Co sprawdza EPSO

Aby podejść do konkursu EPSO na AD5, kandydat musi spełnić tylko trzy warunki: mieć obywatelstwo państwa członkowskiego, posługiwać się dwoma językami UE (np. polski i angielski), mieć ukończone studia wyższe (licencjat – dowolny kierunek). W przypadku mężczyzn jest jeszcze wymóg uregulowanego stosunku do służby wojskowej. 

Angelika Gieraś podkreśla, że egzamin EPSO jest trudny. Składa się z testu werbalnego, który sprawdza rozumienie czytania i logicznego rozumowania (mniej niż 1 minuta na odpowiedź), testu numerycznego (20 minut na 10 zadań z procentów, ułamków, rozwiązywanie równań z jedną niewiadomą, do obliczeń można używać kalkulatora) i testów abstrakcyjnych sprawdzających kreatywne myślenie (przypominają testy IQ). Są też nowości: test cyfrowy sprawdzający np. umiejętność pracy w chmurze czy zachowania cyberbezpieczeństwa, a także blok wiedzy o UE przeprowadzany w drugim języku kandydata (pozostałe testy można zdawać w ojczystym języku). Ostatnim etapem egzaminu EPSO jest test pisemny, w którym kandydat musi napisać np. notatkę dla komisarza, komunikat prasowy – dłuższą wypowiedź pisemną. Test ten sprawdza zdolności komunikacyjne kandydata, a nie znajomość języka obcego.

Bez poparcia państwa jak bez ręki

Inne rządy mają kilka sposobów na zwiększanie szans na zatrudnienie swoich obywateli w organizacjach międzynarodowych.

UNIDO ma program zatrudnia stażystów, za których pracę płaci kraj macierzysty. Jeśli młody człowiek się sprawdzi, dostaje propozycję pracy na stanowisku w organizacji. Państwo inwestuje w międzynarodowe macki na arenie międzynarodowej – mówi Henryk Czubek.

Na wyższe stanowiska potrzebne jest poparcie państwa.

– Na dyrektorów departamentów różne kraje proponują swoich kandydatów. Znam przypadki, gdy poparcie ministerstwa pomogło, znam takie, gdy zabrakło zaangażowania i nie wyszło to najładniej. Decyzję o poparciu kandydata przez ambasadę podejmuje MSZ – mówi Henryk Czubek.

Zgłaszają się sami

Jak dostać pracę w międzynarodowej organizacji?

95 proc. Polaków pracujących w takich jednostkach zgłasza się samodzielnie w procesach rekrutacyjnych – szacuje rozmówca XYZ.

– Najpopularniejsza droga do zdobycia takiej pracy to zatrudnienie w którymś z urzędów centralnych, np. departamencie współpracy gospodarczej z zagranicą. Etatowi pracownicy MSZ część życia spędzają w placówkach zagranicznych – mówi Henryk Czubek.

Jego ścieżka kariery była niestandardowa. Wcześniej pracował jako radca-kierownik Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji przy ambasadzie w Wiedniu. Kiedy w związku ze zmianami w systemie promocji Polski Wydziały Promocji Handlu i Inwestycji (WPHI) były likwidowane, akurat skończył się kontrakt osoby kierującej polskim przedstawicielstwem przy UNIDO. Henryk Czubek dostał propozycję objęcia tego stanowiska.

Zwykle jest to trudniejsze.

– Żeby młody człowiek mógł dostać pracę w ONZ, musi mieć doświadczenie. Organizacje pomocowe realizują projekty nie w Wiedniu, tylko Afganistanie, Armenii czy krajach Afryki. Gdzie zebrać doświadczenia? Przed zdobyciem posady w ONZ pracowałem przy projektach na Kaukazie prowadzonych przez fundację CASE – wspomina inny rozmówca, jeden z bardziej doświadczonych w międzynarodowych organizacjach ekspertów z Polski.

Staże w organizacjach

Pracę w międzynarodowych organizacjach można zacząć od stażu.

– Znam przypadki osób, które dostawały się na staż. Z biegiem lat pięły się w górę, choć np. w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej nie można pracować dłużej niż siedem lat. W UNIDO nie ma takich ograniczeń. Staże na początku są stosunkowo mało płatne, nie jest łatwo się utrzymać, trzeba mieć zaplecze w postaci krewnych lub być bardzo zdesperowanym – mówi Henryk Czubek.

Inny rozmówca wskazuje wręcz, że większość staży jest bezpłatna.

– Wyjątkiem jest agencja kosmiczna. Jest to niemoralne, że prestiżowy pracodawca nie płaci. Chętnych jest jednak tylu, że może tak robić, a i tak dostaje kilkaset zgłoszeń na jedno miejsce. Stażyści od razu podpisują dokument, że nie dostali obietnicy stałej pracy. Można próbować zaczepić się na posadę konsultanta. To śmieciowa umowa bez urlopu, bez ubezpieczenia, ale przynajmniej płatna – mówi anonimowy ekspert.

W 2015 r. głośna była sprawa 22-letniego Nowozelandczyka, który został przyjęty na bezpłatny staż w siedzibie ONZ w Genewie. Ponieważ nie było go stać na wynajem mieszkania, rozbił namiot nad Jeziorem Genewskim.

Państwa, którym szczególnie zależy na tym, żeby ich obywatele byli w międzynarodowych organizacjach, podpisują z nimi umowy na programy stażowe i przeznaczają określoną kwotę, np. 200 tys. euro, na utrzymanie praktykanta czy stażysty przez rok. Nabór prowadzą organizacje, ale to dane państwo informuje i zachęca swoich obywateli do zgłoszenia. To wsadzenie ziarenka, które po wielu latach stanie się drzewem. Są przypadki, że ludzie tak zaczynali karierę przed 40 laty i dochodzą do stanowisk zarządzających czy wicedyrektorów. Zaczyna się jednak od decyzji państwa, które oprócz składki przeznacza dodatkowe kwoty na zatrudnienie przez organizację jego obywateli. Nie wszystkie państwa tak robią, przodują w tym Niemcy, Francja, Włochy, Chiny czy Rosja – opowiada Henryk Czubek.

Brak oddelegowania

Rozmówcy XYZ twierdzą, że Polska niezbyt aktywnie korzysta z tzw. secondmentu, czyli po polsku: oddelegowania.

– W sekretariacie ONZ w Nowym Jorku była kiedyś jedna osoba zatrudniona na takich zasadach. W Wiedniu w okresie, kiedy tu pracowałem, nie było ani jednego takiego przypadku. Polskie placówki dyplomatyczne oferują staże dla studentów prawa, lingwistyki czy ekonomii, ale bezpłatne – mówi emerytowany pracownik UNIDO.

Co na to MSZ?

"MSZ, w zakresie posiadanych kompetencji, oddelegowuje ekspertów narodowych do instytucji i organizacji międzynarodowych. Oddelegowanie, tzw. secondment, odbywa się w dwóch formułach. W pierwszej wszystkie koszty związane z oddelegowaniem ponosi instytucja wysyłająca, w tym przypadku MSZ. W drugiej koszty dzielone są między MSZ a instytucję przyjmującą, np. Europejską Służbę Działań Zewnętrznych (ESDZ); Radę Europy; Komisję Europejską lub NATO. MSZ posiada pulę około 30 etatów, które są wykorzystywane do oddelegowywania polskich dyplomatów do pracy w instytucjach i organizacjach międzynarodowych" – podaje departament informacji MSZ.

Część osób zaczyna pracę w międzynarodowych organizacjach jako zewnętrzni eksperci pracujący na zlecenie. Np. UN-Habitat prowadzi krajach Afryki program do projektowania zasad zrównoważonego rozwoju wsi.

– Może zlecić część projektu polskiemu magistrowi czy doktorowi, były takie przypadki. Bardzo dużo zależy od własnej inicjatywy – mówi Henryk Czubek.

Poparcie MSZ

W przypadku stanowisk kierowniczych szczebla politycznego potrzebne jest poparcie państwa. Pierwszy etap, do którego zgłaszają się kandydaci nawet z 200 krajów, jest wyłącznie merytoryczny. W drugim zaczyna się dyplomacja ekonomiczna i zdobywanie popleczników.

Wiele osób nie chce tego poparcia, bo przy częstych zmianach rządu w Polsce jest to pocałunek śmierci – twierdzi jeden z ekspertów.

"MSZ niejednokrotnie udziela poparcia obywatelom polskim ubiegającym się o stanowiska w organizacjach lub instytucjach międzynarodowych. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy stanowiska te mogą mieć realny wpływ na proces decyzyjny w obszarach ważnych dla polskiej racji stanu. Sposób udzielania poparcia uzależniony jest od charakteru stanowiska i zasad przyjętych w danej organizacji. Może to być np. list rekomendacyjny, rozmowa telefoniczna lub spotkanie bezpośrednie. Ponadto poparcie udzielane jest w ramach tzw. Mechanizmu Wymiany Poparć z Państwami Europejskimi – między państwami członkowskimi UE, w zakresie organizacji europejskich" – podaje MSZ.

Poparcie MSZ to czasem jednak za mało. W 2013 r. Marcin Korolec, były wiceminister gospodarki, a także wiceminister i minister środowiska, starał się o pozycję sekretarza generalnego UNIDO. Miał poparcie rządu. Przegrał jednak z Chińczykiem Li Yongiem, który miał poparcie dwóch trzecich z ponad 50 krajów członkowskich. Nie dziwi to, skoro członkami organizacji są kraje rozwijające się, w tym afrykańskie, w których Chiny mocno działają. W 2020 r. Michał Kurtyka, minister klimatu i środowiska, był kandydatem Polski na szefa OECD. Na początku 2021 r. jego kandydatura została wycofana, bo nie udało się uzyskać wystarczającego poparcia innych krajów. Piotr Arak, obecnie główny ekonomista VeloBanku, był promowany na ekonomistę OECD, ale również bez powodzenia.

Bez poparcia też można

Jeden z rozmówców XYZ aplikował na stanowisko dyrektora regionu w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Wydawało się, że stanowisko ma w kieszeni. Wywiad zaplanowany na 40 minut w jego przypadku trwał 80. Potrzebne było tylko poparcie na piśmie z ambasady lub ministerstwa.

– To było sześć czy siedem lat temu. Wciąż czekam na odpowiedź. Mogę to zrozumieć. Skończyłem studia w Moskwie – wspomina polski dyplomata.

Poparcie MSZ nie zawsze jest konieczne. Nie miał go obecny szef gabinetu w biurze dyrektora generalnego Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Jacek Bylica. Jego szef, z którym wcześniej współpracował, jednak go wybrał.

Kraj finansuje projekt

Trzeci sposób na znalezienie pracy w organizacjach międzynarodowych również wymaga udziału państwa. Kraj finansuje konkretny projekt i stawia wymóg, by pracował przy nim jego obywatel.

– Dlatego Niemcy czy Japończycy są wszędzie obecni. Ich kraje finansują wiele projektów. Brytyjczycy wycofali się ze składki do UNIDO, ale podwoili wartość projektów rozwojowych. Każdy kraj, niezależnie od tego, czy płaci składki, ma prawo wpłacić dowolną kwotę na projekty. Chiny finansują projekty za 27 mln dolarów, Brytyjczycy 70 mln, a Rosja za 12 mln dolarów. Od czasu do czasu przydałoby się wpłacić dodatkowe pieniądze na projekty, wykorzystać polskie instytuty badawcze – podpowiada jeden z urzędników.

Inny sądzi, że w Polsce wciąż nie docenia się roli organizacji międzynarodowych, bo to się nie przekłada na słupki wyborcze.

Nie spotkałem się, żeby Polska zaznaczała, że w projektach rozwojowych, które finansuje, chce, by określona liczba konsultantów pochodziła z Polski. Dla przykładu Rosjanie bardzo o to dbają: jak coś finansują, to wręcz podają nazwę firmy, która ma być wykonawcą. Rosjanie tak prowadzą dyplomację ekonomiczną. Nawet gdy przyjeżdżał wiceminister spraw zagranicznych na spotkanie z dyrektorem generalnym danej organizacji, po zakończeniu części oficjalnej zostawał jeszcze na 10 minut. Załatwiał wtedy sprawy personalne: chciał, żeby ten awansował, a tamten dostał pracę. Tymczasem polski ambasador chwalił się, że dopiero cztery lata po objęciu stanowiska w Wiedniu odwiedził naszą dyrekcję – wspomina emerytowany dyrektor generalny.

Finansowanie po polsku

 MSZ twierdzi jednak, że Polska finansuje wybrane projekty realizowane przez międzynarodowe organizacje.

"Departament Współpracy Rozwojowej MSZ realizuje współpracę z Programem Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) w obszarze wspierania innowacyjności w wybranych krajach partnerskich przez zaangażowanie sektora prywatnego. Ostatnia umowa wpłaty została zawarta w 2023 r. W związku z pozostawianiem na koncie UNDP niewykorzystanych środków w wysokości ok. 320 tys. dolarów zostały one przekazane na UNDP BOOST Acceleration Program. Jego zadaniem jest wsparcie innowacyjności przez budowanie zdolności i potencjału przedsiębiorców w Ukrainie i Mołdawii. Program jest realizowany w 2025 r.

Program BOOST angażuje polskie podmioty. Zatrudnia eksperta z Uniwersytetu Ekonomicznego z siedzibą w Krakowie. Będzie on współprowadzić szkolenia na temat strategii finansowej i budżetowania oraz kierować współpracą z polskimi partnerami. Wrocław Tech Hub i Krakowski Uniwersytet Ekonomiczny zapewniają moduły na temat innowacji cyfrowych i zarządzania MŚP" –zaznacza departament informacji MSZ.

Praca bez konkursu

Wspomina, że w organizacji ONZ, w której pracował, można było zatrudnić konsultanta bez procedury konkurencyjnej.

– Kilku moich stażystów w ten sposób zaczepiło się w organizacji, ale najlepszy, Włoch, od 11 lat pracuje, wciąż nie ma stałej pracy i pewnie nigdy jej nie dostanie. W tej organizacji jest już wielu Włochów, a każdy kraj członkowski chce, żeby jego obywatele pracowali w sekretariacie – opowiada dyplomata.

Stała pozycja gwarantuje ubezpieczenie medyczne, składkę emerytalną itd.

– Mój pierwszy kontrakt w tej organizacji dostałem na cztery lata i po tym czasie musiałem wziąć udział w konkursie na swoje własne stanowisko – wspomina były dyrektor.

Czy na pewno warto?

Jeden z rozmówców XYZ uważa, że praca w międzynarodowych organizacjach nie jest już dziś dla Polaków tak atrakcyjna jak dawniej.

– Czy praca na czas określony jest dla młodzieży atrakcyjna? Kiedyś przewagą były wysokie pensje, dziś w sektorze prywatnym można zarobić lepiej. Jest oczywiście inna kultura pracy, pracuje się mniej, wiem, bo pracowałem wcześniej w konsultingu po 16 godzin dziennie. Jednak dziś można zarobić porównywalne pieniądze w Polsce – uważa doświadczony pracownik jednej z agend ONZ.

Niedawno zwolniło się stanowisko w UNIDO, organizacji surowcowej. Polska nie jest w stanie przedstawić kandydata.

– Wydawałoby się, że Polska jest dużym krajem i nie powinny być z tym problemu. A jednak! Część osób nie chce mieszkać za granicą, inne za słabo znają angielski czy francuski. Wiele nie wierzy w swoje możliwości, nikt nas nie uczy, jak brać udział w takich naborach – twierdzi osoba, która współpracuje z UNIDO.

Przykład idzie z USA

Część osób jest przekonana, że jeśli kraj chce mieć swoich przedstawicieli w danej organizacji, musi być jej członkiem i płacić składki. Najlepszym przykładem, że składki mają przełożenie, jest dr Sławosz Uznański-Wiśniewski. Poleciał na Międzynarodową Stację Kosmiczną, ale składka Polski do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) wzrosła ze 100 mln do ok. 500 mln euro na trzy lata.

USA wyszły ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Decyzja o wstrzymaniu finansowania tej organizacji uwolniła 1,28 mld dolarów – tyle wynosiła amerykańska składka w latach 2022-2023. Z dnia na dzień administracja Donalda Trumpa zamknęła USAID – jedną z największych agencji pomocowych świata. Teraz rozważane są kolejne cięcia, a na celowniku są specjalistyczne agendy ONZ, których jest aż 17.

Krytyków tej polityki oczywiście nie brakuje. Twierdzą, że jeśli w jakiejś organizacji zabraknie USA, na to miejsce chętnie ustawią się Chiny czy Rosja. Czy jednak system, który działa od zakończenia II wojny światowej, jest skuteczny?

Na co płacimy składki

Jak jest w Polsce? Ministerstwo Rozwoju i Technologii w Informacji o składkach przekazywanych do organizacji międzynarodowych podaje, że w ustawie budżetowej przewidziano wydatki rzędu łącznie ok. 204,9 mln zł na kilka organizacji.

Ikona wykres interaktywny Wykres interaktywny
Ikona pełny ekran Pełny ekran

„Składka członkowska do budżetu regularnego OECD finansowana jest z budżetu MRiT i według planów ma wynieść 22,1 mln zł. Dodatkowo na rok 2025 z budżetu MRiT przewidziano także składkę dobrowolną do OECD w wysokości 100 tys. euro jako udział w realizacji programów pomocowych na rzecz Ukrainy. Inne ministerstwa opłacają składki na rzecz konkretnych programów OECD. Przykładowo MEN opłaca składki pokrywające udział Polski w badaniach edukacyjnych 15-latków PISA. Inne resorty wnoszą składki do organizacji współpracujących z OECD. Ministerstwo Klimatu i Środowiska finansuje koszty składek członkowskich w Międzynarodowej Agencji Energetycznej, a Ministerstwo Infrastruktury – w Międzynarodowym Forum Transportowym.

W przypadku UNESCO składka członkowska Polski do budżetu regularnego finansowana jest z budżetu MSZ. Z kolei składki Polski do funduszy dotyczących ochrony dziedzictwa kulturowego i niematerialnego są pokrywane z budżetu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Składkę obowiązkową do NATO płaci natomiast MSZ, a w pewnych częściach MON” – informuje biuro prasowe MRiT.

Ikona wykres interaktywny Wykres interaktywny
Ikona pełny ekran Pełny ekran

Są pomysły na wyjście

Stała składka członkowska nie gwarantuje jednak zatrudnienia obywateli. Jest przeznaczona na funkcjonowanie sekretariatu. Polska płaci np. w UNIDO ok. 1 mln euro rocznie. Składka stanowi 1,42 proc. całego budżetu organizacji w latach 2024-2025 i 1,527 proc. w latach 2026-2027. Dla porównania: składka Korei to prawie 4,4 i 4,3 proc., Arabii Saudyjskiej 2 i 2,2 proc., Niemiec po 10,4 proc., a Chin 22 proc. Z ponad 100 projektów realizowanych w tym roku przez UNIDO najwięcej finansowo wspierają Włochy (37 projektów). Kolejne są Niemcy i Szwajcaria (po 33), Japonia (20), Chiny i Słowenia (po 12) czy Austria (11). Pod względem wartości zaangażowania finansowego przoduje Japonia (54,3 mln dolarów). Następne są Włochy (7,5 mln dolarów) i Szwajcaria (4,4 mln dolarów). Polska wspiera dwa projekty wartości 7,6 tys. dolarów.

– Rekrutacja jest prowadzona zgodnie z przyjętymi zasadami i procedurami opartymi na najwyższych standardach efektywności i kompetencji. Odpowiednią wagę przykładamy do równowagi geograficznej, wyjątkiem są przykłady delegowania pracowników. Nie ujawniamy danych dotyczących zatrudnienia poszczególnych pracowników. Przetargi są zwykle otwarte. Mogą być ograniczone do jednego lub kilku krajów, jeśli takie ograniczenia przewiduje umowa ze stroną gwarantującą finansowanie – mówi Stephanie von Ehrlich z biura prasowego UNIDO.

Główne wnioski

  1. Polacy nie są wystarczająco reprezentowani w międzynarodowych organizacjach. W instytucjach unijnych pracuje 4,2 polskich urzędników, w tym 136 na stanowiskach kierowniczych. Udział Polaków to 4,9 proc., podczas gdy wynikający z wielkości kraju zalecany udział to 8,2 proc. W OECD zatrudnionych jest 76 Polaków na 4 tys. pracowników z 38 krajów. W UNIDO jest 15 Polaków na 2,3 tys. pracowników ze 173 krajów.
  2. Eksperci wskazują na kilka przyczyn tego zjawiska. Podstawowa: rząd nie ma systemu. Z inicjatywą szkoleń przygotowujących do pracy w UE wyszedł Instytut Sobieskiego. 95 proc. Polaków samodzielnie ubiega się o pracę w międzynarodowych organizacjach. Część zaczyna od stażu, inni od zleceń dla ekspertów. Na wyższe stanowiska urzędnicze potrzebne jest często poparcie rządu. Niekiedy wsparcie MSZ pomaga, czasem nie wystarcza, bo potrzebne jest poparcie innych krajów członkowskich, a zdarzają się Polacy, którzy dostają pracę mimo braku wsparcia polskiego rządu.
  3. Składka członkowska nie gwarantuje zatrudnienia obywateli. Do tego potrzebne jest finansowanie projektów i wymóg, by pracowały przy nich krajowe firmy. Polska nie korzysta z tego rozwiązania. W tym roku MRiT przewiduje uiszczenie składek wysokości 204,9 mln zł. USA wyszły ze Światowej Organizacji Zdrowia, co uwolniło 1,28 mld dolarów, zamknęła też USAID i rozważa cięcia w agendach ONZ.