Zbrojenia, zbrojenia, zbrojenia i konopie indyjskie
Bezpieczeństwo militarne stało się globalnym priorytetem, choć każdy kraj rozumie je trochę inaczej. Na obronność stawiają Kanadyjczycy, Japończycy, Czesi i Francuzi. Radykalnie w górę idą wydatki na zbrojenia. W tle pobrzmiewają dawne spory terytorialne i mocarstwowe ambicje niektórych państw. Tymczasem Tajlandia koncentruje się na wewnętrznych sporach wokół legalności marihuany.
Z tego odcinka dowiesz się…
- Jakie państwa znacząco zwiększają wydatki na obronność i jakie czynniki geopolityczne stoją za tymi decyzjami.
- Jakie działania podejmują Kanada i Japonia, by wzmocnić bezpieczeństwo w obliczu globalnych napięć.
- Dlaczego Tajlandia wycofuje się z liberalnej polityki wobec marihuany i jakie może to mieć skutki dla tamtejszego rynku i turystyki.
Wideocast
Powiększ video
Wideocast
Powiększ audio
Donald Trump był ostatnio mocno zajęty konfliktem między Iranem a Izraelem, więc mniejszą uwagę poświęcał Ameryce. Jednak gdy po 12 dniach zbrojnych działań wojna na Bliskim Wschodzie zakończyła się rozejmem, prezydent Stanów Zjednoczonych przypomniał sobie o Kanadzie i po raz kolejny powtórzył, że powinna być 51. stanem USA.
Tymczasem Kanadyjczycy nie zasypiali gruszek w popiele i prowadzili bardzo intensywne rozmowy z Unią Europejską.
Kanadyjsko-europejskie zbliżenie
– Wśród tutejszej Polonii spotkałam się nawet z komentarzami, że być może Kanada jest kolejnym członkiem Wspólnoty. Nie, oczywiście do UE nie wstąpiła – mówi nasza kanadyjska korespondentka Anna Lach.
Do transatlantyckiego zbliżenia w pewnych kwestiach jednak doszło. Rząd w Ottawie podpisał np. z Unią Europejską umowę dotyczącą partnerstwa obronnego.
O bezpieczeństwie coraz intensywniej myśli się również po przeciwległej stronie globu. Na radykalne zwiększenie wydatków na zbrojenia zdecydowała się właśnie Japonia. Jej tegoroczny budżet obronny jest na najwyższym poziomie od zakończenia II wojny światowej. Tokio planuje wydać na szeroko rozumiane zbrojenia, w tym na zakup sprzętu, prawie 70 mld dolarów.
– To na razie 1,8 proc. japońskiego PKB, ale w 2027 r. ma to być już około 2 proc. Jak wiemy, Japonia nie jest krajem biednym. Taka skala wydatków obronnych czyni tamtejsze wojsko jedną z najhojniej finansowanych armii świata – mówi Tomasz Augustyniak.
Groźni azjatyccy agresorzy
W tamtej części świata głównym agresorem jest Korea Północna i to jej poczynania przez lata motywowały Japończyków do zbrojeń.
– Jednak w ostatnich latach Tokio może jeszcze bardziej niż Kima obawiać się rosnącej potęgi Chin i konfliktu o Tajwan, który – jak wiemy – Chiny uważają za swoją zbuntowaną prowincję. Również Rosja mocno inwestuje w rozbudowę infrastruktury militarnej na Wyspach Kurylskich, które są z kolei w Japonii uznawane za tak zwane dawne terytoria północne. Japończycy mają więc bardzo konkretne powody, aby obawiać się także Rosjan – zauważa nasz azjatycki korespondent.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że i w naszym regionie coraz więcej inwestuje się w obronność. Choćby w sąsiednich Czechach. Tamtejsza STV Group, jedyny w tym kraju wytwórca amunicji wielkokalibrowej, zapowiedział właśnie, że w najbliższym czasie przeznaczy na rozwój takiej produkcji aż 5 miliardów koron. To około 860 milionów złotych, więc kwota jest pokaźna. Firma ma z czego inwestować, bo jej przychody i zyski rosną w ostatnich latach w zawrotnym tempie. A właściciel przedsiębiorstwa, Martin Drda, wskoczył właśnie na listę stu najbogatszych Czechów magazynu „Forbes”.
Z kolei Colt CZ, czyli koncern znany wcześniej jako Česká zbrojovka, rozwija się raczej przez przejęcia. W ostatnim czasie kupił kolejną amerykańską firmę VSS, która specjalizuje się w produkcji wysokiej klasy precyzyjnie obrabianych komponentów dla przemysłu zbrojeniowego.
Spór o konopie w Tajlandii
Wspomnieliśmy na początku o niedawnym konflikcie irańsko-izraelskim, który – przynajmniej formalnie – zakończył się już rozejmem. Jednak państwo ajatollahów nadal stanowi zagrożenie. Głęboko przekonani o tym są m.in. Francuzi.
– Tutejsze władze nie wierzą we wspomniane zawieszenie broni i nieustannie ostrzegają o zagrożeniu. Już po tych pierwszych atakach na irańskie instalacje, które Izrael bombardował 13 czerwca, we Francji podwyższono stopień ochrony wielu obiektów. Chodzi nie tylko o budynki związane z izraelskimi czy amerykańskimi interesami, ale także zwykłe szkoły, elektrownie atomowe i inne miejsca ważne z punktu widzenia państwa – relacjonuje Katarzyna Stańko z niezwykle upalnego już Paryża.
Podczas gdy na północy naszego globu myśli się przede wszystkim o bezpieczeństwie militarnym, w Tajlandii jedną z głównych publicznie dyskutowanych kwestii jest dostęp do marihuany. Tamtejsze władze trzy lata temu zalegalizowały konopie indyjskie, czego efektem był bardzo dynamiczny rozwój handlu marihuaną. W Bangkoku i tajlandzkich kurortach jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać sklepy z „trawką”. Wartość tego rynku szacuje się na... 1 miliard dolarów.
Teraz jednak – gdy z koalicji odeszła partia opowiadająca się za legalnymi konopiami – tajlandzki rząd postanowił ponownie uznać marihuanę za narkotyk. Ministerstwo Zdrowia wydało rozporządzenie, w którym zabrania używania tej rośliny w celach rekreacyjnych. Na mocno rozwinięty już sektor handlu konopiami padł blady strach. „Ziołowi przedsiębiorcy” nie wiedzą, jak dalej postępować, a i dla kupujących, w tym turystów, zakup i użytkowanie marihuany może być niebezpieczne – grożą bowiem za jej posiadanie kary finansowe.
Główne wnioski
- Kanada, Japonia, Czechy czy Francja czynią starania o podniesienie swojego bezpieczeństwa. Często oznacza to radykalne zwiększenie wydatków na obronność, zarówno państwowych, jak i prywatnych. To odpowiedź na rosnące zagrożenia geopolityczne i historyczne spory terytorialne.
- Konflikty na Bliskim Wschodzie ustał, Iran i Izrael podpisały rozejm. Jednak istniejące tam napięcia nadal budzą obawy na całym świecie. To skutkuje wzmożonymi działaniami zabezpieczającymi, także w państwach europejskich.
- Tajlandia po trzyletnim okresie liberalnej polityki dotyczącej marihuany wprowadza obostrzenia. Konopie znowu są tam uznane za narkotyk. To prowadzi do niepewności na rozwijającym się rynku handlu marihuaną i może wpłynąć na turystykę.