Przemysł stalowy się zwija. „Konkurencja z importowaną stalą jest niemożliwa”
Droga energia i wysokie koszty emisji CO2 pogrążają polski przemysł hutniczy, który nie jest w stanie walczyć z konkurencją spoza Unii Europejskiej. Z problemami zmaga się cały europejski przemysł hutniczy. Branża domaga się pilnych działań, aby „powstrzymać tsunami importu taniej stali przed zniszczeniem europejskiej bazy przemysłowej, miejsc pracy i zielonej transformacji”.
Z tego artykułu dowiesz się…
- W jakiej kondycji znajduje się polski i unijny przemysł stalowy.
- Z jakimi problemami zmagają się polskie huty.
- W jakim kierunku przebiega transformacja branży.
Europejskie stowarzyszenie producentów stali Eurofer prognozuje, że 2025 r. będzie kolejnym, w którym branża odnotuje spadek popytu na wyroby hutnicze. Popyt na stal słabnie od drugiej połowy 2022 r., na co wpłynęło wiele czynników: wojna w Ukrainie, kryzys energetyczny, osłabienie sektora przemysłowego, napięcia geopolityczne, a ostatnio też rozpętana przez USA wojna celna.
– Sytuacja w przemyśle stalowym w Europie jest trudna. Mamy do czynienia z restrukturyzacją aktywów hutniczych, zamykaniem wielkich pieców, czasowym wstrzymywaniem produkcji i problemami płynnościowymi koncernów stalowych. Problem wynika z tego, że produkcja stali w Europie jest relatywnie droga, co wynika z obciążeń klimatycznych, związanych np. z kosztami emisji CO2. Znacznie taniej produkuje się wyroby hutnicze w Chinach, Turcji czy w Ukrainie. Polski sektor stalowy wskazuje na poważne zagrożenie płynące z rosnącego importu ukraińskiej stali, która jest sprzedawana w naszym kraju w bardzo niskich cenach. Polskie huty nie są w stanie sprostać takiej konkurencji, a ochrona unijnego rynku przed nadmiernym importem szwankuje – wyjaśnia Jakub Szkopek, analityk Erste Group.
Rosnący import i cięcia produkcji
Kryzys zbiera swoje żniwo także w Polsce. Gigant stalowy ArcelorMittal we wrześniu zatrzyma tymczasowo jeden z dwóch wielkich pieców działających w hucie w Dąbrowie Górniczej.
– Prowadzimy obecnie działalność w niezmiernie trudnych warunkach, na które złożył się szereg niesprzyjających czynników. Należą do nich: bardzo wysokie ceny energii, fakt, że tylko europejscy producenci ponoszą koszty zakupu uprawnień do emisji CO2 w ramach unijnego systemu handlu emisjami oraz niewystarczające mechanizmy ochrony rynku. To sprawia, że do Polski napływają bardzo duże ilości wyrobów stalowych o zaniżonych cenach. W ostatnich trzech miesiącach odnotowaliśmy także znaczący spadek cen. Wszystkie te czynniki negatywnie wpłynęły na nasze marże, co oznacza, że utrzymywanie pracy dwóch wielkich pieców jest w tych warunkach ekonomicznie nieuzasadnione – argumentuje Wojciech Koszuta, prezes ArcelorMittal Poland.
Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa szacuje, że import zaspokaja już 80 proc. zużycia wyrobów stalowych w Polsce. W przypadku tzw. wyrobów płaskich, do których należą np. blachy w kręgach, wskaźnik ten sięga aż 95 proc. ArcelorMittal Poland dodaje, że w tej ostatniej grupie produktów gwałtownie rośnie import stali z Ukrainy i Serbii, a ponadto pojawiają się dostawy z Indonezji, Arabii Saudyjskiej czy Tajwanu.
Działające w dąbrowskiej hucie związki zawodowe obawiają się, że to początek końca produkcji stali w Dąbrowie Górniczej. Przypominają, że w listopadzie 2019 r. ArcelorMittal wstrzymał prace wielkiego pieca i stalowni w Krakowie z powodu spadku zapotrzebowania na stal i dużego importu wyrobów stalowych spoza krajów UE. Rok później spółka zdecydowała o ostatecznym zamknięciu części surowcowej w swoim krakowskim oddziale. Hutnicy domagają się interwencji państwa i rozpoczęli akcję protestacyjną przeciwko wysokim kosztom energii i rosnącemu importowi taniej stali ze Wschodu.
Słaba ochrona unijnego rynku
Lepszej ochrony lokalnego rynku domagają się producenci stali z całej Unii Europejskiej. Pod koniec lipca Francja w imieniu 11 państw członkowskich (w tym Polski) przedstawiła propozycję przemodelowania mechanizmów ochronnych działających w UE. Mają one obniżyć import i promować lokalną produkcję wyrobów hutniczych. Eurofer wezwał Komisję Europejską do poparcia tej propozycji.
– Tego rodzaju skoordynowane, ambitne działania są nam potrzebne, aby powstrzymać tsunami importu taniej stali przed zniszczeniem europejskiej bazy przemysłowej, miejsc pracy i zielonej transformacji. Pilność i determinacja polityczna są teraz ważniejsze niż kiedykolwiek: każdy stracony dzień to krok dalej od europejskiej suwerenności przemysłowej – alarmuje Axel Eggert, dyrektor generalny Eurofer.
Europejski przemysł stalowy to ponad 500 hut działających w 22 państwach członkowskich UE, zatrudniających 298 tys. pracowników i osiągających około 215 mld euro obrotów rocznie.
To koniec ery hut wielkopiecowych
Polskie firmy hutnicze podkreślają, że przy obecnej polityce klimatycznej UE dekarbonizacja produkcji jest niezbędna. Koszty polityki klimatycznej są jednak tak wysokie, że inwestycje w zmniejszenie emisji mogą okazać się niemożliwe do przeprowadzenia.
– Przy obciążeniach kosztami emisji dwutlenku węgla, którego huty wielkopiecowe emitują około 2,5-3 tony na tonę stali i które za kilka lat w 100 proc. będą obciążać te zakłady (aktualnie korzystają jeszcze częściowo z darmowych uprawnień), konkurencja z importowaną stalą jest niemożliwa. Tym bardziej trudno sobie wyobrazić zdolność tych zakładów do sfinansowania programu konwersji na produkcję stali w technologiach mniej emisyjnych – podkreśla Krzysztof Zoła, członek zarządu Cognora.
Cognor przy produkcji stali stosuje metodę wytopu złomu w piecach elektrycznych (EAF). Z kolei giganci stalowi, tacy jak ArcelorMittal, korzystają w dużej mierze z wysokoemisyjnej metody wielkopiecowej z udziałem rudy żelaza i koksu.
– Huty wielkopiecowe prawdopodobnie zakończą działalność w UE, a w to miejsce częściowo będą powstawać piece elektryczne (EAF), takie jakie mamy w Cognorze. W Polsce jednak problemem rozwoju technologii EAF jest wysoki koszt energii elektrycznej, najwyższy w UE. Jest to spowodowane wieloletnimi zaniedbaniami i brakiem reformy polskiej energetyki – tłumaczy Krzysztof Zoła.
Polski problem z drogim prądem
Według ostatnich danych Eurostatu w drugim półroczu 2024 r. koszty energii elektrycznej w Polsce dla największych odbiorców przemysłowych faktycznie były jednymi z najwyższych w UE. Po uwzględnieniu wszystkich podatków i opłat więcej od polskich firm płacili tylko Duńczycy. Polski przemysł miał natomiast stawki wyższe od Niemców o 23 proc., od Włochów o 58 proc., a od Francuzów o 168 proc.
Władze Cognoru podkreślają, że są w lepszej sytuacji od wielu konkurentów, bo nie mają wielkich pieców i operują na nowoczesnych aktywach. Czy wobec tego skorzystają na kłopotach hut wielkopiecowych?
– Czas pokaże – kwituje Krzysztof Zoła.
Jego zdaniem, aby sytuacja hutnictwa się poprawiła, możliwe są dwie drogi.
– Albo państwo – i mam tu na myśli również UE – przestanie ingerować w mechanizmy rynkowe i zostawi huty same sobie na uczciwych warunkach konkurencji, albo dalej będzie to hutnictwo z jednej strony drenować, a z drugiej dotować, używając pieniędzy podatnika. Gdy dotacje będą równoważyć drenaż, wówczas huty będą w lepszej kondycji – twierdzi członek zarządu Cognora.

Zmiany już trwają
Fundacja Instrat przekonuje, że Polska jest praktycznie jedynym krajem w Europie, gdzie producenci stali nie przygotowali realnej alternatywy do zastąpienia swojej obecnej, wysokoemisyjnej produkcji. Jednakowo w Niemczech, Francji czy Belgii, rozpoczęto plany budowy mniej emisyjnych hut zielonej stali opartych na wodorze lub gazie. Instrat dodaje, że w niektórych krajach powstał szeroki program zachęt do inwestycji w zielone hutnictwo, a m.in. zakłady ArcelorMittal musiały przygotować się do udziału w wyścigu technologicznym.
– Potrzebujemy nie tylko uszczelnienia granic i większej aktywności różnych służb państwa w śledzeniu, skąd tak naprawdę przybywa do nas stal. Musimy mieć przede wszystkim realną alternatywę na budowę polskiej huty zielonej stali, skoro nie przygotował jej żaden prywatny inwestor. Apeluję do premiera Donalda Tuska o bardziej krytyczne spojrzenie na to, kto zainwestuje w transformację hutnictwa. Równolegle musimy przygotować plan transformacji dla górnictwa węgla koksującego i koksowni, które zostaną tym krokiem dotknięte – podkreśla Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat.
Polska potrzebować będzie stali, chociażby dla przemysłu zbrojeniowego czy do rozwoju technologii OZE, takich jak farmy wiatrowe. Według analityków utrzymanie lokalnej produkcji bez pomocy państwa będzie trudne.
– Europejski sektor stalowy przechodzi transformację. Wielkie koncerny stopniowo zamieniają wielkie piece na piece elektryczne, ale to bardzo długi i kosztowny proces. W wielu przypadkach potrzebne są państwowe dotacje, aby taka dekarbonizacja produkcji w ogóle była możliwa. Jednocześnie popyt na stal jest niestabilny. Najwięksi odbiorcy europejskiej stali to przemysł samochodowy i budowlany, a te branże akurat w ostatnim czasie miały spore problemy. Natomiast przemysł zbrojeniowy odpowiada zaledwie za 3-4 proc. popytu na stal w Europie, więc zwiększenie wydatków na zbrojenia nie poprawi istotnie sytuacji polskiego przemysłu – twierdzi Jakub Szkopek, analityk Erste Group.
Główne wnioski
- Obserwowany od 2022 r. spadek popytu na stal w UE będzie kontynuowany także w 2025 r. – wynika z prognoz europejskiego stowarzyszenia producentów stali Eurofer. Oprócz tego europejski rynek zalewają tanie wyroby hutnicze z takich krajów jak Chiny, Turcja czy Ukraina. To stawia w trudnej sytuacji europejskie huty stali.
- W Polsce dodatkowym problemem są wysokie ceny energii elektrycznej, które w przypadku dużych odbiorców przemysłowych należą do najwyższych w UE. Z uwagi na drogi prąd, wysokie koszty emisji CO2 i niewystarczające mechanizmy ochrony rynku przed tanim importem stali ArcelorMittal we wrześniu tymczasowo wygasi jeden z dwóch wielkich pieców działających w hucie w Dąbrowie Górniczej. Hutnicze związki zawodowe obawiają się, że to początek końca produkcji stali w tym regionie.
- Według członka zarządu Cognoru Krzysztofa Zoły huty wielkopiecowe prawdopodobnie zakończą działalność w UE, a w to miejsce będą powstawać piece elektryczne, które do produkcji stali zamiast rudy żelaza i koksu wykorzystują złom. Wskazuje też dwie drogi do poprawy sytuacji branży. – Albo państwo – i mam tu na myśli również UE – przestanie ingerować w mechanizmy rynkowe i zostawi huty same sobie na uczciwych warunkach konkurencji, albo dalej będzie to hutnictwo z jednej strony drenować, a z drugiej dotować, używając pieniędzy podatnika. Gdy dotacje będą równoważyć drenaż, wówczas huty będą w lepszej kondycji – twierdzi Krzysztof Zoła.

