Orlen wolny od rosyjskiej ropy? Nie we wszystkich krajach
Orlen chwali się, że uwolnił Europę Środkową od rosyjskiej ropy. Okazuje się jednak, że na stacjach Orlenu na Węgrzech i Słowacji wciąż pojawia się paliwo produkowane z tego surowca. To efekt umowy, którą polska spółka zawarła z węgierskim koncernem paliwowym MOL przy okazji fuzji z Lotosem.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie aktywa ma Orlen na Węgrzech.
- Jakich paliw używa Orlen na swoich węgierskich stacjach.
- Skąd płynie ropa do Polski i UE.
Po ataku Rosji na Ukrainę w 2022 r. większość państw Unii Europejskiej postanowiła odciąć się od rosyjskich surowców, takich jak węgiel, gaz czy ropa naftowa. Jednak przestawienie rafinerii na przerób ropy innej niż rosyjska nie jest łatwy i wymaga inwestycji zarówno w samych zakładach produkcyjnych, jak i w krajową infrastrukturę do importu surowca. Orlen, który posiada rafinerie w Polsce, Czechach i na Litwie, uwolnił się już od dostaw ze Wschodu we wszystkich swoich zakładach. Najpóźniej stało się to w Czechach. Przebudowa czeskich ropociągów zakończyła się dopiero w tym roku, a 30 czerwca wygasł kontrakt Orlenu z rosyjskim Rosnieftem na dostawy ropy do czeskich rafinerii koncernu.
Orlen uznał to za historyczny moment dla całego regionu Europy. „Dzisiaj uwolniliśmy Europę Środkową od rosyjskiej ropy” – chwalił się koncern w mediach społecznościowych. Okazuje się jednak, że ślady rosyjskiej ropy możemy jeszcze znaleźć na stacjach Orlenu na Węgrzech i Słowacji. Oba kraje wciąż sprowadzają rurociągami ropę ze Wschodu.
Konsekwencja fuzji z Lotosem
Orlen ma obecnie 99 stacji paliw na Słowacji i 139 na Węgrzech. Aktywa w tych krajach polski koncern przejął w wyniku umowy z węgierską grupą paliwową MOL. Orlen musiał sprzedać część polskich stacji Lotosu, bo był to warunek udzielenia przez Komisję Europejską zgody na fuzję z Lotosem. Placówki Lotosu trafiły do MOL-a, ale w zamian Orlen przejął część stacji MOL-a na Węgrzech i Słowacji. Oba kraje nadal kupują rosyjską ropę, a Orlen zaopatruje się w paliwo na lokalnych rynkach.
– Paliwa sprzedawane na stacjach Orlenu na Słowacji i Węgrzech pochodzą częściowo z lokalnej produkcji, ponieważ ze względu na koszty i utrudnienia logistycznie nie jest możliwe dostarczanie odpowiednich dla tych rynków wolumenów z rafinerii zlokalizowanych w Polsce lub w Czechach. To standardowe rozwiązanie w branży, zwłaszcza dla firm, które nie posiadają własnych zakładów produkcyjnych w krajach prowadzenia działalności. Dodatkowo Orlen jest zobowiązany do zakupu paliw hurtowych od MOL-a na rynkach słowackim i węgierskim na podstawie zawartej między spółkami umowy, która była konsekwencją fuzji z Lotosem – wyjaśnia biuro prasowe Orlenu.
Polska spółka przekonuje, że nie ma informacji o tym, skąd pochodzi ropa wykorzystywana do produkcji kupowanych przez nią paliw. Analizuje jednocześnie, jak wyeliminować z dostaw te paliwa, które mogą być produkowane z udziałem rosyjskich surowców.
– Lokalne podmioty Orlenu kupują paliwa hurtowo w wolnym obrocie – opodatkowane i posiadające certyfikat ekologiczny – i podobnie jak inni uczestnicy rynku, nie mają informacji o pochodzeniu ropy naftowej wykorzystywanej w procesie rafinacji, ponieważ nie istnieje system śledzenia pochodzenia paliw. Od kwietnia tego roku w żadnej rafinerii Orlenu nie jest przerabiana ropa pochodzenia rosyjskiego, w lipcu zakończyliśmy oficjalnie ostatni kontrakt na dostawy ropy do Czech ze Wschodu. Obecnie analizujemy różne możliwe scenariusze i tam, gdzie będzie to możliwe, będziemy starali się wyeliminować również paliwa, które mogą być oparte na surowcach rosyjskich – zapowiada biuro prasowe Orlenu.
Węgry i Słowacja idą pod prąd
MOL jest największym koncernem paliwowym na Węgrzech. Węgry i Słowacja to jedyne kraje w Unii Europejskiej, które nadal sprowadzają rosyjską ropę. Jak podaje Komisja Europejska, oba państwa sprowadziły w ubiegłym roku w sumie 13 mln ton tego surowca. Zapytaliśmy koncern MOL, jaki jest udział rosyjskiej ropy w sprzedawanych przez niego paliwach oraz czy planuje rezygnację z zakupu surowców ze Wschodu.
– Dla każdej rafinerii istotna jest dywersyfikacja źródeł dostaw ropy naftowej. MOL od ponad dekady pracuje nad zwiększeniem elastyczności wykorzystywanej technologii rafinacji oraz nad dywersyfikacją źródeł dostaw. Naszym celem jest zyskanie możliwości przetwarzania wielu rodzajów ropy, aby decyzje o jej zakupie móc podejmować wyłącznie w oparciu o warunki komercyjne. Stąd w nadrzędnym interesie naszego, pozbawionego dostępu do morza regionu, leży posiadanie co najmniej dwóch konkurencyjnych i niezawodnych szlaków dostaw – odpowiedziało nam biuro prasowe MOL-a.
Analitycy podkreślają, że rosyjska ropa REBCO jest tańsza od wydobywanej z europejskich złóż ropy Brent.
– Sytuacja na rynku ropy od lat jest nieprzewidywalna i sterowana przez organizację OPEC, która zrzesza kraje eksportujące ropę naftową. Jedno pozostaje niezmienne – rosyjski surowiec wciąż jest tańszy od ropy Brent (benchmark europejski). Obecnie różnica ta wynosi ponad 10 dolarów za baryłkę. Teoretycznie arabska ropa powinna być również tańsza od europejskiej, ale jest dzisiaj sprzedawana z premią. To skutek wzrostu popytu na tę frakcję po tym, jak duża część Europy zrezygnowała z dostaw z Rosji. Premia ropy Arab Light do Brenta wynosi w dostawie w październiku 2,5 dolarów za baryłkę – wyjaśnia Michał Kozak, analityk Trigon DM.
Arabska ropa zamiast rosyjskiej
Do Polski rosyjska ropa przestała płynąć na początku 2023 r. Natomiast rok 2024 był pierwszym, w którym nasze rafinerie były całkowicie wolne od ropy ze Wschodu. Polska 90 proc. tego surowca sprowadziła wówczas z trzech krajów: Arabii Saudyjskiej (51 proc.), Norwegii (31 proc.) i USA (8 proc.). Dekadę wcześniej, w 2014 r., surowiec REBCO stanowił aż 91 proc. dostaw ropy do polskich rafinerii.
UE tnie dostawy
W UE trwają prace nad dalszym ograniczeniem sprowadzania rosyjskich surowców do krajów członkowskich. Jedna z propozycji Komisji Europejskiej zakłada obowiązek przygotowania przez Węgry i Słowację krajowych planów wycofania z użycia rosyjskiej ropy do końca 2027 r.
Jest też szansa na ukrócenie zakupów z Rosji wyjętego spod sankcji przemysłowego gazu płynnego – czystego n-butanu. Po wprowadzeniu sankcji na rosyjski gaz LPG (propan-butan), import czystego n-butanu do Polski zaczął gwałtownie rosnąć. Według branży paliwowej w większości nie trafia on do zakładów przemysłowych, ale jest mieszany z innymi gazami i trafia jako autogaz na stacje paliw. Polska administracja apelowała na forum Unii Europejskiej o uszczelnienie tej luki. Ministerstwo Energii poinformowało niedawno, że n-butan został uwzględniony w projekcie 19 pakietu unijnych sankcji wobec Rosji. Trwają dalsze prace nad projektem.
Główne wnioski
- „Dzisiaj uwolniliśmy Europę Środkową od rosyjskiej ropy” – chwalił się Orlen w mediach społecznościowych, gdy z końcem czerwca wygasł jego kontrakt z rosyjskim Rosnieftem na dostawy ropy do czeskich rafinerii koncernu. Okazuje się jednak, że ślady rosyjskiej ropy możemy jeszcze znaleźć na stacjach Orlenu na Węgrzech i Słowacji. Oba kraje wciąż sprowadzają rurociągami ropę ze Wschodu, a Orlen kupuje tam paliwa od węgierskiego MOL-a.
- – Orlen jest zobowiązany do zakupu paliw hurtowych od MOL-a na rynkach słowackim i węgierskim na podstawie zawartej między spółkami umowy, która była konsekwencją fuzji z Lotosem – wyjaśnia biuro prasowe Orlenu. Tłumaczy, że w swoich własnych rafineriach nie przerabia już rosyjskiej ropy. Analizuje natomiast różne scenariusze dotyczące tych rynków, na których nie może korzystać z paliw własnej produkcji. – Tam, gdzie będzie to możliwe, będziemy starali się wyeliminować również paliwa, które mogą być oparte na surowcach rosyjskich – zapewnia biuro prasowe Orlenu.
- W UE trwają prace nad dalszym ograniczeniem sprowadzania rosyjskich surowców do krajów członkowskich. Jedna z propozycji Komisji Europejskiej zakłada obowiązek przygotowania przez Węgry i Słowację krajowych planów wycofania z użycia rosyjskiej ropy do końca 2027 r. Do Polski rosyjska ropa przestała płynąć na początku 2023 r. W 2024 r. połowa importu tego surowca do naszego kraju pochodziła z Arabii Saudyjskiej.

