Polacy wydają miliardy na chińskich platformach handlowych. „Nie mamy do czynienia ze zdrową konkurencją”
Polskie firmy z branży e-commerce mierzą się z nierówną konkurencją ze strony chińskich platform – uważają przedsiębiorcy zrzeszeni w Izbie Gospodarki Elektronicznej (e-Izbie). Organizacja apeluje do polskiego rządu o działania, które miałyby wyrównać reguły gry. Resort rozwoju i technologii deklaruje wsparcie oraz aktywność na forum UE.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego chińskie platformy handlowe zwiększają udziały w polskim i unijnym rynku.
- Dlaczego polscy przedsiębiorcy z branży e-commerce uważają, że rywalizują z chińskimi podmiotami na nierównych zasadach.
- Jaka jest odpowiedź resortu rozwoju na postulaty branży e-commerce.
Chińskie internetowe platformy handlowe dynamicznie zwiększają udziały w polskim rynku. Według wstępnych danych Izby Gospodarki Elektronicznej (e-Izby) za 2025 r., ponad 80 proc. polskich internautów deklaruje, że odwiedziło co najmniej jedną chińską platformę. Zgodnie z zaprezentowanym przez organizację raportem „Chińskie platformy e-commerce a polska gospodarka”, przygotowanym we współpracy z KPMG, w ostatnim półroczu zakupy na takich platformach zrobił co drugi dorosły Polak.
Udział chińskich platform w wartym ponad 150 mld zł rynku e-commerce w Polsce szacowany jest na 6–11 proc. – podaje e-Izba. Liczba klientów największych z nich wynosi, według najnowszych dostępnych danych, 14,7 mln miesięcznie w przypadku AliExpress, 8,8 mln w przypadku Shein oraz 13,2 mln w przypadku Temu.
Podobna sytuacja obserwowana jest w całej UE. Jak wynika z danych przytaczanych przez organizację, od lutego do lipca 2025 r. serwis Shein odwiedzało średnio 145,7 mln europejskich użytkowników miesięcznie – to wzrost o 11,6 proc. w porównaniu z poprzednimi sześcioma miesiącami. W tym samym czasie liczba użytkowników Temu zwiększyła się jeszcze bardziej – o 12,5 proc., do średnio 115,7 mln odwiedzających miesięcznie. Największą chińską platformą w Europie pozostaje AliExpress, z około 193 mln użytkowników.
Tyle traci polska gospodarka na rosnącej popularności chińskich platform
Rosnąca popularność chińskich platform handlowych – kosztem lokalnych sprzedawców – ma bezpośrednie przełożenie na wpływy polskiej gospodarki, liczone w miliardach złotych – wynika z raportu e-Izby zaprezentowanego podczas konferencji w Ministerstwie Rozwoju i Technologii (MRiT). Autorzy opracowania oszacowali, jakie korzyści mogłaby odnieść gospodarka, gdyby część zakupów polskich konsumentów została przeniesiona z chińskich platform do krajowych sprzedawców.
Według analiz KPMG szacowany poziom sprzedaży realizowanej na chińskich platformach w Polsce wynosi 11,6 mld zł. Zgodnie z kilkoma analizowanymi scenariuszami zachowań konsumentów, zakres sprzedaży potencjalnie możliwej do przejęcia przez polski sektor handlu detalicznego – a więc obecnie niezrealizowanej – wynosi 6,5-8,5 mld zł.
Oznaczałoby to nie tylko dodatkowe przychody dla sprzedawców, lecz także ok. 1,2-1,7 mld zł wydatków w całym sektorze, związanych z usługami reklamowymi, informatycznymi i logistycznymi realizowanymi w Polsce. Po odliczeniu m.in. kosztów operacyjnych oraz wydatków na wynagrodzenia wartość dodana brutto, możliwa do wypracowania dzięki realizacji tej sprzedaży w polskim sektorze handlu detalicznego, wyniosłaby 1-1,4 mld zł – szacuje KPMG.
Warto wiedzieć
Które platformy sprzedażowe płacą największy CIT w Polsce?
Jednym z argumentów dotyczących nierównej konkurencji między polskimi przedsiębiorcami a chińskimi platformami, podnoszonych przez e-Izbę, jest fakt, że polskie firmy podlegają pełnej kontroli fiskalnej administracji skarbowej, podczas gdy chińskie platformy – nie zawsze. Podczas konferencji w MRiT zwracano uwagę m.in. na zaniżanie wartości przesyłek przez chińskie firmy, co prowadzi do nieprawidłowości w zakresie VAT i ceł. O problemie tym mówili zarówno przedstawiciele e-Izby, jak i – w przygotowanym na konferencję wystąpieniu – francuski minister ds. MŚP Serge Papin.
Jeśli jednak chodzi o CIT, z analizy Forum Prawo Dla Rozwoju wyłania się bardziej zniuansowany obraz. W raporcie „Które firmy płacą podatek dochodowy w Polsce” przeanalizowano dane dotyczące wysokości zapłaconego w Polsce CIT jako odsetka przychodów danej firmy w 2024 r. w różnych sektorach gospodarki. Z zestawienia wynika, że w tym ujęciu Shein zapłacił w Polsce wyższy CIT niż rodzimy Empik, a także europejskie Zalando i amerykański Amazon.
Zestawienie płatników CIT w 2024 r. w sektorze platform e-commerce, pod względem poziomu CIT jako odsetka przychodów danej firmy w 2024 r.:
- OLX – 7,682 proc.
- Allegro – 2,999 proc.
- Shein – 2,642 proc.
- Zalando – 1,529 proc.
- Amazon – 0,909 proc.
- Empik – 0,001 proc.
(Niska) cena czyni cuda. Konsumenci gotowi rezygnować z części praw, żeby kupić taniej
Jak wynika z raportu, głównym argumentem przekonującym Polaków do zakupów na chińskich platformach jest cena. „Niższe ceny” były wskazywane jako czynnik decydujący o wyborze tych serwisów przez 61-72 proc. klientów trzech największych platform – wynika z badania KPMG. Aby kupić produkt taniej, 54 proc. respondentów deklarowało gotowość rezygnacji z części praw konsumenckich.
Niższe ceny są efektem tańszej produkcji i logistyki, ale także subsydiów ze strony rządu w Pekinie oraz braku pełnego dostosowania chińskich firm do wymogów regulacyjnych UE – wskazywali uczestnicy konferencji w MRiT.
– Polskie firmy poniosły ogromne koszty dostosowania się do regulacji UE, takich jak RODO, DAC-7 czy Omnibus. To koszty rzędu 171,5 mld zł. Tymczasem wiele firm spoza UE funkcjonuje poza tymi regulacjami – podkreśliła prezes e-Izby Patrycja Sass-Staniszewska.
– Rosnący udział chiński platform to rosnące zagrożenie dla naszych gospodarek. Przykład poważnych naruszeń wykrytych w moim kraju, we Francji, pokazuje, że te platformy nie grają zgodnie z zasadami i nienkontrolują produktów, które sprzedają. Niezgodność z regulacjami nie jest w ich przypadku wyjątkiem, tylko modelem biznesowym – ocenił francuski minister ds. MŚP Serge Papin.
Resort rozwoju deklaruje współpracę. Ale rząd wciąż nie wdrożył dwóch istotnych regulacji
Z oceną, że chińskie platformy działają na zasadach innych niż polscy i europejscy przedsiębiorcy zgodził się Michał Jaros, wiceminister rozwoju i technologii, który zadeklarował gotowość rządu do działania w tej sprawie.
– Jestem zwolennikiem wolnego rynku. A wolny rynek to takie same zasady dla wszystkich. Ci, którzy wchodzą na ten rynek, powinni ich przestrzegać i to nie tylko na etapie sprzedaży, ale też na etapie produkcji. Tymczasem mam wrażenie, że nie mamy do czynienia ze zdrową konkurencją, a taką, która wymyka się spod kontroli. To może doprowadzić do sytuacji, kiedy każdy z nas – bo każdy z nas jest konsumentem – nie będzie mieć suwerenności i wolnego wyboru – mówił Michał Jaros.
– Polska zabiega o to, aby temat był dostrzegany na forum UE. Nasze działania oraz współpraca z innymi państwami doprowadziły do tego, że równe warunki konkurencji w tym obszarze stały się jednym z priorytetów unijnej agendy regulacyjnej. Prowadzimy także prace nad narzędziami krajowymi, których celem jest wzmocnienie egzekucji i kontroli oraz przygotowanie administracji na szybkie wdrożenie regulacji UE – poinformował wiceminister.
W ramach walki z nieuczciwą konkurencją ze strony zagranicznych platform e-Izba postuluje realną współpracę międzyresortową, rewizję zasad importu w zakresie opłat celnych, a także dbałość o stabilność prawa i systemu podatkowego w Polsce, co ma kluczowe znaczenie dla funkcjonowania rodzimych przedsiębiorców.
Prezentująca te postulaty Patrycja Sass-Staniszewska zwróciła uwagę, że Polska nadal nie wdrożyła unijnych narzędzi, które mogłoby poprawić sytuację. Chodzi o unijne rozporządzenie CPC (w sprawie współpracy w dziedzinie ochrony konsumentów) oraz pełną implementację aktu o usługach cyfrowych (DSA). Polska wciąż nie wyznaczyła lokalnego koordynatora ds. takich usług, a to oznacza, że wciąż co nie da się w pełni egzekwować przepisów regulacji. Więcej o tej kwestii pisaliśmy w tym artykule.
Przesyłki z Chin będą oclone. UE wprowadza nowe reguły
Swoją odpowiedź na wzrost liczby towarów, które Europejczycy zamawiają bezpośrednio z Chin, przygotowuje Unia Europejska. Zgodnie z przyjętą kilka dni temu regulacją, od 1 lipca 2026 r. paczki spoza UE z towarami o wartości do 150 euro, które dotychczas były zwolnione z ceł, będą objęte jednolitą stawką celną w wysokości 3 euro. Opłacie będzie podlegać każda paczka. Decyzję w tej sprawie chwalili uczestnicy konferencji jako krok w dobrą stronę.
Rada UE, która przyjęła to rozwiązanie, nie kryje, że regulacja jest skierowana głównie w przesyłki zamawiane za pośrednictwem platform internetowych. „Ten tymczasowy środek jest odpowiedzią na fakt, że takie paczki są obecnie wwożone do UE bez cła, co prowadzi do nieuczciwej konkurencji wobec sprzedawców z UE, zagrożeń dla zdrowia i bezpieczeństwa konsumentów, wysokiego poziomu oszustw oraz obaw środowiskowych” – wskazano w komunikacie Rady.
W 2024 r. do UE trafiło 4,6 mld paczek z towarami o wartości poniżej 150 euro. To dwukrotnie więcej niż w 2023 r. (2,3 mld paczek) i ponad trzykrotnie więcej niż w 2022 r. (1,4 mld).
Cło w wysokości 3 euro na wszystkie paczki do określonej wartości ma mieć charakter środka tymczasowego. Docelowo – jak ustalili w listopadzie 2025 r. ministrowie finansów państw UE – próg zwolnienia z cła, wynoszący dotychczas 150 euro, ma zostać całkowicie zniesiony – podaje Rada. Po wejściu tych rozwiązań w życie wszystkie towary wwożone do UE – także o wartości poniżej 150 euro – będą podlegać opodatkowaniu celnemu według standardowych stawek UE, właściwych dla poszczególnych kategorii produktów. Nowe przepisy zaczną obowiązywać wraz z uruchomieniem unijnego centrum danych celnych. Przewidywana data startu tej platformy to 2028 r.
Równolegle na forum UE trwa debata nad możliwością wprowadzenia tzw. opłaty manipulacyjnej od takich przesyłek. Opłatę w wysokości 2 euro – mającą pokryć koszty administracyjne związane z obsługą celną paczek o niskiej wartości – zaproponowała w lutym 2025 r. Komisja Europejska. Parlament Europejski zwrócił się do Komisji z pytaniem, czy wprowadzenie takiej opłaty będzie zgodne z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO). PE domaga się również gwarancji, że koszty te poniosą platformy handlowe, a nie konsumenci.
Zdaniem eksperta
Chińska paczka to mit? Prawdziwym problemem Europy jest chińska logistyka
Chińskie platformy (AliExpress, Temu, Shein, JD itp.) coraz szybciej budują własne magazyny i centra fulfillment w Europie, m.in. w Belgii (hub Cainiao w Liège) oraz w Polsce. Dzięki temu łączą w jednym ręku wolumen produkcyjny z Chin, międzykontynentalny fracht, europejskie magazyny i systemy ostatniej mili, co pozwala im optymalizować koszty i czas dostaw w skali całego kontynentu, a nie pojedynczego kraju. Platformy te dysponują własną technologią do zarządzania sprzedażą, ceną, zapasem i logistyką, co umożliwia agresywną politykę rabatową oraz subsydiowanie części kosztów dostawy z marży na towarze lub z budżetów marketingowych. Przy bardzo dużych wolumenach uzyskują niższe stawki na frachcie i sortowaniu niż lokalne sklepy, co jeszcze pogłębia ich przewagę kosztową.
Polska z konkurencyjnymi kosztami magazynowania, dobrą dostępnością terenów i rosnącą bazą nowoczesnych centrów fulfillment dla e-commerce pozostaje jednym z najważniejszych hubów logistycznych Europy Środkowo-Wschodniej. Strategiczne położenie między Niemcami, Skandynawią a Europą Południową oraz rozwinięta sieć drogowa i kolejowa sprawiają, że z jednego polskiego magazynu można efektywnie obsługiwać wiele rynków UE. Dla firm, które nie są częścią chińskich marketplace’ów, model „magazyn w Polsce plus partner fulfillment plus europejscy przewoźnicy” zapewnia najlepszy stosunek ceny do czasu dostawy, szczególnie w cross-border e-commerce w regionie. To w tym segmencie polska logistyka jest faktycznie bardzo konkurencyjna i często przewyższa efektywnością rozwiązania budowane przez pojedyncze sklepy na rynkach zachodnich.
Problem zaczyna się tam, gdzie chińska platforma przenosi cały łańcuch dostaw do Europy i zarządza nim end-to-end: od kontraktu z chińską fabryką po dostarczenie paczki z europejskiego magazynu do konsumenta. Jeśli magazyn, system zamówień, transport, płatności i marketing są własnością jednego zagranicznego podmiotu, lokalny operator logistyczny staje się jedynie podwykonawcą o minimalnym wpływie na kształt oferty i marż.
W takim modelu trudno mówić o równej konkurencji, bo różnica nie jest tylko w stawce za paletę czy paczkę, ale w kontroli nad przepływem danych, decyzjach cenowych i dostępności towaru. To właśnie dlatego z perspektywy niezależnych operatorów i sprzedawców największym zagrożeniem nie jest „chińska paczka”, lecz chińska platforma z własną logistyką i magazynami w UE.
Główne wnioski
- Rośnie liczba klientów chińskich platform handlowych i udział takich platform w rynku. Obecnie szacowany poziom sprzedaży na chińskich platformach w Polsce wynosi 11,6 mld zł. Zakres sprzedaży potencjalnie możliwy do przejęcia przez polski sektor handlu detalicznego to 6,5-8,5 mld zł.
- Polska branża e-commerce wskazuje, że rosnąca popularność chińskich platform to m. in. efekt ich konkurencyjności cenowej osiąganej dzięki omijaniu unijnych regulacji i subsydiom ze strony Pekinu. Przedsiębiorcy apelują o działania, które mogą wyrównać zasady rywalizacji.
- Polski resort rozwoju podziela stanowisko, że konkurencja między polskimi a chińskimi sprzedawcami jest nierówna i deklaruje działania w tej sprawie. Inicjatywę podejmuje także UE, m. in. za pośrednictwem objęcia cłem paczek o wartości do 150 euro, do tej pory zwolnionych z opłat celnych.


