Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes

Gazowa szansa czy pułapka? W energetyce ścierają się dwie koncepcje

W Polsce przybywa projektów budowy elektrowni gazowych, które mają szybko zastąpić wysłużone bloki węglowe. Zdaniem operatora sieci przesyłowej realizowane inwestycje są jednak niewystarczające, by zaspokoić zapotrzebowanie na prąd w najbliższych latach. PSE apelują więc o stawianie kolejnych bloków gazowych. Tymczasem część ekspertów ostrzega przed uzależnieniem polskiej energetyki od błękitnego paliwa.

Na zdjęciu nowy blok gazowy w Elektrowni Dolna Odra w Gryfinie
Budowa elektrowni gazowej w Gryfinie kosztowała 3,7 mld zł netto. To największa tego typu siłownia w Polsce. Fot. PGE

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak rozbudowuje się energetyka gazowa w Polsce.
  2. Co o budowie nowych bloków gazowych myśli szef Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
  3. Dlaczego bloki opalane błękitnym paliwem mogą pomóc w poprawie bezpieczeństwa energetycznego Polski.

Polska Grupa Energetyczna pod koniec października oficjalnie oddała do eksploatacji największą elektrownię gazową w Polsce o mocy 1 366 MW. Obiekt, zlokalizowany w Gryfinie w woj. zachodniopomorskim, jest w stanie pokryć ponad 5 proc. krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną. Inwestycja pochłonęła 3,7 mld zł netto.

– Nowe bloki gazowe zastąpią wysłużone i nieefektywne jednostki węglowe w Elektrowni Dolna Odra, a tym samym wpisują się w strategię dekarbonizacji aktywów wytwórczych PGE. Jednocześnie nowa inwestycja wzmocni bezpieczeństwo energetyczne Polski. Dzięki swojej elastyczności, czyli możliwości szybkiego uruchomienia i zmiany ilości produkowanej energii, elektrownia w Gryfinie pomoże stabilizować sieć przy zmiennej produkcji energii ze źródeł odnawialnych – przekonuje Dariusz Marzec, prezes PGE.

Takich jednostek wytwórczych w polskiej energetyce będzie przybywać. W budowie są m.in. bloki gazowe w Ostrołęce (745 MW), Grudziądzu (560 MW), Koninie (600 MW) czy Rybniku (800 MW). Ich uruchomienie planowane jest w latach 2025-2028.

Blok gazowy w Ostrołęce powstaje w miejscu niedokończonej inwestycji w blok węglowy. Fot. Energa

Okazuje się jednak, że to zbyt mało, by zapewnić Polakom bezpieczeństwo dostaw energii. O potężnej luce wytwórczej pisaliśmy niedawno w XYZ. Wskazaliśmy, że, bez nowych inwestycji, po wyłączeniu starych bloków węglowych już w najbliższych latach krajowe rezerwy mocy będą niewystarczające, by zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na prąd. Dlatego wielkim orędownikiem stawiania kolejnych bloków gazowych jest szef Polskich Sieci Elektroenergetycznych Grzegorz Onichimowski. To ta spółka dba o to, by energia elektryczna została dostarczona wszystkim odbiorcom bez względu na porę dnia i roku.

Na przełomie lat 20. i 30. grozi Polsce poważny niedobór mocy dyspozycyjnych. Obecnie realizowane projekty elektrowni gazowych są niewystarczające, by zaspokoić zapotrzebowanie, gdy źródła OZE nie pracują z dostateczną mocą. Nawet dynamiczny rozwój magazynów energii nie rozwiąże tego problemu. W ocenie PSE niezbędna jest budowa co najmniej kilku dodatkowych gigawatów mocy w źródłach dyspozycyjnych. Gaz jest obecnie jedyną technologią, która daje możliwość budowy nowych jednostek w stosunkowo krótkim czasie – przekonuje Grzegorz Onichimowski, prezes PSE.

Zaznacza, że dodatkowe bloki gazowe pracowałyby stosunkowo rzadko, jedynie w okresach wysokiego zapotrzebowania, którego OZE nie byłyby w stanie zaspokoić. – Produkcja energii z tych dodatkowych jednostek byłaby dość niewielka. Takie jednostki szczytowe powstają w wielu krajach z wysokim udziałem OZE, a ich zalety to duża elastyczność, pozwalająca na dostosowanie się do zmiennej generacji z wiatru czy słońca – wyjaśnia Grzegorz Onichimowski.

Obecnie realizowane projekty elektrowni gazowych są niewystarczające, by zaspokoić zapotrzebowanie, gdy źródła OZE nie pracują z dostateczną mocą. Nawet dynamiczny rozwój magazynów energii nie rozwiąże tego problemu.

Kontrowersje wokół gazu

Zwolennikiem szybkiego zastąpienia węgla błękitnym paliwem w energetyce jest też Tomasz Zadroga, wiceprezes Respect Energy.

– Elektrownie węglowe będą zamykane, dlatego musimy zabezpieczyć moc i realizować szybkie, proste inwestycje w jednostki gazowe. Docelowo powinniśmy bazować na OZE, ale wiemy, że nie gwarantują nam one mocy w każdym czasie. Dlatego przejściowo możemy korzystać z energii z gazu, która może już w 2030 r. zastąpić energię z węgla. My chętnie biznes węglowy przejmiemy i zamkniemy, żeby przyspieszyć transformację – deklaruje Tomasz Zadroga.

Nie wykluczył złożenia oficjalnej oferty w sprawie przejęcia kontroli nad elektrowniami węglowymi. Nie ujawnił jednak, w jakim modelu Respect Energy miałby zarządzać tymi aktywami.

Nie brakuje jednak ekspertów, którzy na rynek gazu patrzą z dużą rezerwą.

– Postrzeganie gazu jako paliwa przejściowego w polskiej energetyce to ekspozycja na ryzyko ceny oraz podaży. Po pierwsze to surowiec, którego w Polsce może w każdej chwili zabraknąć – dostawy prowadzone są przez szlaki handlowe narażone na ataki terrorystyczne takie jak cieśnina Ormuz czy Kanał Sueski. Po drugie, nie mamy wpływu na jego ceny, bo o tym decydują takie wydarzenia jak konflikt na Bliskim Wschodzie czy sytuacja na rynkach azjatyckich i w USA. Tylko w tym roku cena gazu zmieniała się wielokrotnie w przedziale 145-210 zł/MWh. Czyli stawiając potencjalnie zbyt mocno na gaz, uzależniamy jeszcze bardziej naszą gospodarkę od czynników zewnętrznych, na które nie mamy wpływu – twierdzi Mikołaj Budzanowski, członek zarządu Grupy Boryszew i prezes Boryszew Green Energy and Gas.

Dodaje, że kupując gaz, wydajemy ogromne kwoty poza krajem.

– W tym kontekście kluczowe są dalsze inwestycje nie w import surowca – wciąż emisyjnego, a więc drogiego – a w lokalnie dostępne, zielone zasoby zamiast błękitnych dostaw. Mam na myśli inwestycje w elektrownie wiatrowe, słoneczne, czy również w geotermię, pompy ciepła, produkcję wodoru oraz technologie magazynowania nadwyżek z OZE w lokalnych magazynach energii – wylicza Mikołaj Budzanowski.

Postrzeganie gazu jako paliwa przejściowego w polskiej energetyce to ekspozycja na ryzyko ceny oraz podaży.

Przeciwni inwestycjom w instalacje gazowe są też ekolodzy i niektóre think-tanki, które ostrzegają przed gazową pułapką. Pod koniec października aktywiści kilku organizacji ekologicznych protestowali na plaży w gdańskich Górkach Zachodnich, w miejscu planowanego morskiego terminala na gaz skroplony. Nowy terminal ma zwiększyć możliwości importu do kraju LNG. Wcześniej podobny protest odbył się przy Elektrowni Rybnik, gdzie ma powstać blok gazowy.

– Zamiast marnować lata, a potem importować szkodliwe dla klimatu, drogie paliwo z drugiego końca świata, pieniądze należy inwestować tu i teraz w zmniejszenie zużycia gazu, czyli programy termomodernizacji, pompy ciepła i lokalną infrastrukturę energii odnawialnej. Tylko w 2022 r. na import paliw kopalnych Polska wydała 193 mld zł. Po rządach PiS zostały nam plany rozwoju energetyki gazowej na prawie 25 mld zł. Obecny rząd nie robi nic, by to zatrzymać. Kręcimy sobie sznur na szyję, zamiast uniezależniać się od importu i śladem innych krajów europejskich odchodzić od energetyki emisyjnej – argumentuje Anna Meres, ekspertka ds. energetyki z Greenpeace Polska.

Protest organizacji ekologicznych przeciwko planowanej budowie morskiego terminala na gaz skroplony w Gdańsku. Fot. Greenpeace Polska

Rząd kreśli scenariusze

Już teraz gaz pełni istotną rolę w produkcji energii w naszym kraju. Dotychczas bloki gazowe pracowały głównie przy zakładach przemysłowych, ale kolejne inwestycje realizują już przede wszystkim koncerny energetyczne. We wrześniu z gazu powstało 11 proc. energii elektrycznej wyprodukowanej przez polskie elektrownie. Udział ten będzie rósł wraz z uruchamianiem kolejnych bloków opalanych błękitnym paliwem.

Polska wciąż nie ma zaktualizowanej strategii energetycznej na najbliższe dekady, ale plan rozwoju krajowej energetyki przedstawiło Ministerstwo Klimatu i Środowiska w projekcie Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu do 2030 r. Resort nakreślił tam dwa scenariusze: bazowy, opierający się na dotychczasowej polityce, i ambitny, uwzględniający szereg dodatkowych inwestycji. W scenariuszu ambitnym resort założył, że produkcja energii w jednostkach gazowych wzrośnie z 17,4 TWh w 2020 r. do 31 TWh w 2030 r., a następnie będzie się obniżać do około 10 TWh w 2040 r. Jest to jednak uzależnione od tempa rozwoju innych źródeł wytwórczych, w tym głównie jądrowych. Resort założył też, że gaz ziemny w nowych jednostkach będzie po 2035 r. sukcesywnie zastępowany gazami zdekarbonizowanymi, np. odnawialnym wodorem. Scenariusz bazowy pokazuje perspektywę tylko do 2030 r. i zakłada w tym czasie podobny wzrost produkcji energii z błękitnego paliwa co wersja ambitna. Projekt KPEiK znajduje się w konsultacjach publicznych, a następnie trafi do prac Rady Ministrów.

Zdaniem eksperta

Gaz może pomóc w transformacji ciepłownictwa

Dziś bilansowanie systemu energetycznego, przy rosnącym udziale farm wiatrowych i słonecznych, odbywa się za pomocą elektrowni węglowych, które nie są przystosowane do zmiennej produkcji. Dużo lepsze do bilansowania systemu są jednostki gazowe. Musimy jednak pamiętać, że nowe bloki będą pracować w sumie tylko miesiąc lub dwa miesiące w roku i to najpóźniej do 2050 r., biorąc pod uwagę unijną politykę klimatyczną. W takiej sytuacji pojawia się pytanie – kto sfinansuje budowę takich jednostek i czy znajdzie się wystarczająca ilość wodoru lub biometanu, które w przyszłości mogą zastąpić gaz ziemny i zazielenić te jednostki. Moim zdaniem dobrym rozwiązaniem byłoby inwestowanie w mniejsze źródła gazowe w ciepłownictwie. Takie bloki mogłyby pracować w kogeneracji, a więc produkować energię elektryczną i ciepło. W ten sposób przeprowadzilibyśmy transformację branży ciepłowniczej i jednocześnie wspomoglibyśmy system elektroenergetyczny. Musimy szukać takich rozwiązań, które pomogą zamortyzować gazowe projekty. Nie obawiam się przy tym o dostępność gazu dla energetyki, bo po pierwsze bloki gazowe pracować będą tylko w godzinach szczytu, a po drugie – mamy dziś dobrze rozbudowane połączenia gazowe i możemy sprowadzać surowiec do kraju z różnych stron.

Główne wnioski

  1. Operator sieci energetycznej przewiduje, że na przełomie lat 20. i 30. Polsce grozi poważny niedobór mocy dyspozycyjnych, a obecnie realizowane projekty elektrowni gazowych są niewystarczające, by zapewnić bezpieczeństwo energetyczne.
  2. – Nawet dynamiczny rozwój magazynów energii nie rozwiąże tego problemu. W ocenie PSE niezbędna jest budowa co najmniej kilku dodatkowych gigawatów mocy w źródłach dyspozycyjnych. Gaz jest obecnie jedyną technologią, która daje możliwość budowy nowych jednostek w stosunkowo krótkim czasie – przekonuje Grzegorz Onichimowski, prezes PSE.
  3. Nie brakuje jednak ekspertów, którzy na rynek gazu patrzą z dużą rezerwą. – Postrzeganie gazu jako paliwa przejściowego w polskiej energetyce to ekspozycja na ryzyko ceny oraz podaży. To surowiec, którego w Polsce może w każdej chwili zabraknąć, nie mamy też wpływu na jego ceny – argumentuje Mikołaj Budzanowski, członek zarządu Grupy Boryszew.