Singapur: rządząca partia wzmacnia władzę. Czempion globalizacji stoi przed wyzwaniami wojny handlowej
Rządząca od początku istnienia kraju Partia Akcji Ludowej umocniła pozycję po sobotnich wyborach. Władze azjatyckiego miasta-państwa przygotowują się do walki z rosnącymi kosztami życia i niedoborami na rynku mieszkaniowym. Największym wyzwaniem dla uzależnionego od globalnego handlu Singapuru może się jednak okazać chińsko-amerykańska rywalizacja.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak Singapur stał się jednym z najzamożniejszych krajów świata i na czym opiera się jego bogactwo.
- Co wyniki sobotnich wyborów oznaczają dla azjatyckiego miasta-państwa.
- Jaki wpływ na gospodarkę ultrabogatego kraju może mieć chińsko-amerykańska rywalizacja i globalna wojna handlowa.
- Dlaczego Singapur jest uważany za „ułomną demokrację”.
Obywatele jednego z najzamożniejszych państw świata zagłosowali na pewność i stabilność. Partia Akcji Ludowej (PAP) – ugrupowanie rządzące Singapurem od chwili ogłoszenia przez ten kraj niepodległości – w sobotę poprawiła swój wynik sprzed pięciu lat. W wielu okręgach wyborczych pokonała tradycyjnie słabą opozycję z dużą przewagą, choć największe konkurencyjne ugrupowanie – socjaldemokratyczna Partia Robotnicza (WP) – utrzymało swój stan posiadania.
PAP uzyskała 65,57 proc. wszystkich głosów i zdobyła 87 z 97 podlegających głosowaniu foteli w parlamencie. Dotychczas, przy poparciu o ponad cztery punkty procentowe niższym, miała tam 83 reprezentantów i reprezentantek.
Obserwatorzy zauważają, że premier Lawrence Wong, który przed niespełna rokiem zastąpił dotychczasowego szefa rządu Lee Hsien Loonga, zyskał dzięki temu silną legitymację dla swojego gabinetu.
– Dzięki tym wynikom Singapur znajduje się w lepszej sytuacji wobec konieczności stawienia czoła niespokojnemu światu – powiedział w niedzielę Wong.
W weekend miejscowe media podkreślały, że Singapurczycy oczekują teraz sformowania zespołu, który przeprowadzi kraj przez okres globalnej niepewności.
Jednocześnie partia władzy będzie musiała sprostać wymaganiom nowego pokolenia Singapurczyków, którzy oczekują już nie tylko wygodnego życia, ale także większego pluralizmu opinii i w ostatnich latach chętniej popierają opozycję.
Tropikalne Eldorado
Strategicznie położony Singapur jest znany ze swojego bogactwa, merytokracji i najwyższych na świecie wynagrodzeń członków rządu – konkurencyjnych wobec sektora prywatnego. Tamtejszy premier zarabia ponad 140 tys. dolarów miesięcznie. Uposażenie ministra to, w zależności od doświadczenia, od 60 tys. do 113 tys. dolarów. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MWF) Singapur zajmuje czwarte miejsce na świecie pod względem PKB w przeliczeniu na mieszkańca, który przekracza tam 93 tys. dolarów.
Pozbawione własnych zasobów państewko, które dawniej było jednym ze stanów Malezji, ale zostało usunięte z federacji w 1965 roku, zaczynało od przemysłu rafineryjnego i stoczniowego.
Przez trzydzieści lat gospodarka rosnącego tropikalnego miasta, które mocno inwestowało w edukację, rozwijała się w tempie około 7 procent rocznie. Singapur szybko dołączył do grona tzw. „azjatyckich tygrysów”. To stopniowo uczyniło z niego jedno z najzamożniejszych miejsc na świecie.
Dziś głównym źródłem jego bogactwa jest port towarowy – pod względem wolumenu ruchu ustępujący tylko Szanghajowi. Tamtejsze lotnisko Changi również jest jednym z globalnych hubów: w 2024 r. obsłużyło 67,7 mln pasażerów, zajmując piętnastą lokatę na świecie i szóstą w Azji. Singapur czerpie dochody także z eksportu wysokoprzetworzonych towarów, choćby elektroniki i chemikaliów, oraz rozwiniętego sektora usług finansowych.
Warto wiedzieć
Singapurskie kłopoty z demokracją
Mimo dobrego globalnego wizerunku Singapur ma problemy z przestrzeganiem niektórych norm demokratycznych. Choć sposobu przeprowadzenia ani wyników wyborów nikt nie kwestionuje, to rządząca PAP ma do dyspozycji o wiele większe zasoby niż konkurencja. Rząd kontroluje też największe media i regularnie zmienia granice okręgów wyborczych, co przynosi korzyści kandydatom partii władzy. Aż do 1984 roku w parlamencie nie zasiadał ani jeden przedstawiciel opozycji.
Władze, które w ostatnim dwudziestoleciu wzmocniły pozycję kraju jako globalnego centrum handlowego i logistycznego, nadal są oskarżane o ograniczanie wolności słowa, w tym prawa do protestów, oraz o represjonowanie przeciwników.
Były premier Lee Hsien Loong, który pozostawał na tym stanowisku przez 20 lat, był znany z pozwów o zniesławienie, które składał przeciwko swoim krytykom. Kilka takich osób – wśród nich polityków, blogerów i dziennikarzy – doprowadził w ten sposób do bankructwa i emigracji.
W Indeksie Demokracji przygotowywanym przez brytyjską firmę badawczą The Economist Intelligence Unit Singapur jest sklasyfikowany jako „ułomna demokracja”. Amerykańska organizacja Freedom House określa kraj jako „częściowo wolny”. Z kolei w Indeksie Wolności Prasy organizacji Reporterzy bez Granic (RSF) Singapur zajmuje obecnie 123. ze 180 miejsc. W rankingu znalazł się m.in. za Republiką Środkowoafrykańską, Sudanem Południowym, Kolumbią i Maroko. RSF zwraca uwagę, że tamtejszy rząd odrzuca koncepcję mediów jako „czwartej władzy”, której zadaniem jest kontrola osób sprawujących urzędy, i nęka nieliczne niezależne media.
Singapur przed wyzwaniami
Wśród najważniejszych tematów tegorocznej kampanii wyborczej znalazły się rosnące koszty życia, niedobory mieszkań oraz imigracja. Aby ulżyć kieszeniom potencjalnych wyborców, jeszcze w lutym rząd Wonga zarezerwował w budżecie pieniądze na bezpośrednie transfery pieniężne, bony na zakupy oraz ulgi podatkowe dla mniej zamożnych obywateli. 6-milionowy kraj mierzy się także z postępującym starzeniem się społeczeństwa, co w niedalekiej przyszłości stanie się problemem dla gospodarki. Jednak największym wyzwaniem może się okazać globalna polityka – zwłaszcza gospodarcza rywalizacja mocarstw.
Po tym, jak amerykański prezydent Donald Trump nałożył wysokie cła na towary importowane z innych krajów, prowokując wielu partnerów do odwetu, singapurskie ministerstwo handlu i przemysłu oraz MFW obniżyły prognozy wzrostu gospodarczego Miasta Lwa. Niektórzy ekonomiści przewidują znaczące spowolnienie, a nawet czasową recesję, jeżeli globalna wojna handlowa przybierze na intensywności. Nie bez wpływu na przyszłość ultrabogatego azjatyckiego kraju pozostaje też geopolityczne współzawodnictwo Waszyngtonu z Pekinem.
Singapurczycy przez dekady bogacili się dzięki wolnemu handlowi. Największym ich partnerem są Chiny, które wyprzedzają Malezję, Stany Zjednoczone oraz Tajwan. Czerpali też korzyści z parasola bezpieczeństwa oferowanego przez USA.
Obejmując w ubiegłym roku urząd, premier Wong powiedział, że od zakończenia zimnej wojny Singapur korzystał z bezprecedensowego okresu pokoju i stabilizacji, ale ten czas dobiegł już końca.
– Dziś mierzymy się ze światem konfliktu i rywalizacji – podkreślił w inauguracyjnym przemówieniu.
W wywiadzie udzielonym dziennikarzom miejscowych redakcji, przyznał, że trwające zmiany globalnego porządku, w tym chińsko-amerykańska rywalizacja, to dla jego rządu duże zmartwienie.
– Świat czeka w najbliższych latach więcej nacjonalizmu i protekcjonizmu, a Singapur musi się trzymać swojego interesu narodowego i nie może dać się „porwać geopolitycznym prądom” – ocenił Lawrence Wong.
Główne wnioski
- Rządząca Singapurem Partia Akcji Ludowej po wyborach wzmacnia władzę, a jej sukces oznacza dla kraju wewnętrzną stabilizację.
- Tradycyjnie słaba opozycja utrzymuje jednak popularność wśród części wyborców, a rząd będzie musiał sprostać oczekiwaniu bardziej różnorodnej debaty publicznej.
- Ultrabogate miasto-państwo jest uważane za „ułomną demokrację”: władze ograniczają demokratyczne swobody obywateli, w tym wolość słowa i prawo do protestów. Zarzuca im się także represjonowanie przeciwników politycznych.
- Rosnące koszty życia, niedobory mieszkań, starzejące się społeczeństwo oraz imigracja to najważniejsze wewnętrzne bolączki Singapuru. Ale największym wyzwaniem dla gospodarki jest globalna wojna handlowa.
