Dlaczego piwo w zielonej butelce pachnie marihuaną i czy z butelki jest lepsze niż z puszki? Potwierdzamy piwne fakty i obalamy mity
Większość z nas słyszała o tym, że niektóre browary dolewają spirytusu do piwa, że piwo serwowane na masowych imprezach bywa rozcieńczane wodą, a nawet że zawiera bydlęcą żółć. Przez lata piwo obrosło mitami, które wciąż krążą w społeczeństwie. Postanowiliśmy je zweryfikować i wyjaśnić, dlaczego piwo w zielonej butelce pachnie marihuaną oraz jaka jest idealna temperatura jego podania.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Czy browary dolewają spirytusu do piwa.
- Jaka jest dokładna rola chmielu w piwie.
- Czy piwo ma właściwości prozdrowotne i dlaczego piwo w zielonej butelce pachnie marihuaną.
Dlaczego piwo w zielonej butelce po otwarciu pachnie marihuaną?
Dla wielu osób zaskoczeniem bywa intensywny zapach marihuany po otwarciu piwa w zielonej butelce – np. Heinekena, Carlsberga, Grolscha, Lecha czy Namysłowa. Skąd się bierze?
– Dzieje się tak, jeśli wcześniej piwo zostało wystawione na działanie promieni UV – światła słonecznego lub jarzeniowego. Wystarczy kilkanaście minut, by pojawiła się ta charakterystyczna, lotna woń. Zielone i przezroczyste butelki przepuszczają promieniowanie UV, które rozkłada goryczkowe związki chmielowe – im więcej goryczki, tym silniejszy efekt – i tworzy aromaty kojarzące się z marihuaną lub paloną gumą. Po angielsku nazywa się je „skunksowym” zapachem, bo tak odstraszają drapieżniki niektóre zwierzęta. Brzmi mało apetycznie, ale w niewielkiej ilości bywa przez niektórych odbierany jako przyjemny, chmielowy aromat – tłumaczy Paweł Leszczyński, współtwórca Warszawskiego Festiwalu Piwa i Stowarzyszenia Wolny Kraft.
Dodajmy, że chmiel ma związki aromatyczne podobne do konopi. Dlatego browary chętniej korzystają z brązowych butelek, które lepiej chronią piwo przed światłem. Najlepszym rozwiązaniem – zarówno dla jakości piwa, jak i środowiska – są jednak puszki i metalowe beczki KEG.
Czy piwo w puszce jest gorsze w smaku niż piwo w butelce?
Choć puszka lepiej chroni piwo, wiele osób wybiera butelki, tłumacząc to lepszym smakiem i brakiem „metalicznego posmaku”. Czy rzeczywiście piwo w butelce różni się w smaku od tego z puszki?
– To mit. Puszka chroni piwo przed światłem i tlenem – największymi wrogami świeżości. Wnętrze puszki pokrywa specjalna powłoka, więc nie wpływa na smak. Metaliczny posmak odczuwają ci, którzy piją prosto z puszki, zamiast nalać piwo do szkła. Różnice w smaku mogą się pojawić, ale wynikają raczej z miejsca rozlewu – niektóre koncerny rozlewają piwo w różne opakowania w różnych browarach. Zresztą w knajpach bardzo często piwo polewa się z metalowych lub plastikowych pojemników, tylko większych niż 0,5 l – dodaje Paweł Leszczyński.
Czy piwo z kegów na imprezach jest rozwodnione?
Choć KEG to jedno z najlepszych opakowań dla piwa, wciąż pokutuje mit, że na festiwalach i koncertach piwo z beczek jest rozwadniane.
– Rozwodnienie piwa z kega jest fizycznie niemożliwe. Beczka znajduje się pod dużym ciśnieniem, nie da się do niej dolać wody. Różnice w smaku mogą wynikać ze sposobu serwowania – temperatury lub czystości instalacji. Piwo źle podane może smakować gorzej. Zresztą nieprawdziwe jest też przekonanie, że piwo powinno być lodowate. Zbyt niska temperatura tłumi smak i aromat. Dobry barman wie, jak podać piwo tak, by wydobyć z niego to, co najlepsze – wyjaśnia Patryk Cieślik, dyrektor browaru Warka (Grupa Żywiec).
Czy każde piwo powinno podawać się schłodzone?
Kontynuując temat odpowiedniego podawania piwa – zarówno w lokalu przez barmana, jak i podczas spotkania w gronie znajomych – warto zwrócić uwagę na temperaturę trunku. Czy piwo zawsze powinno być schłodzone przed podaniem?
– Nie. Nie wszystkie piwa należy serwować równie schłodzone. Temperatura ma ogromny wpływ na odbiór smaku, aromatu i ogólnego charakteru piwa. To, jak zimny lub ciepły jest napój w momencie degustacji, może całkowicie zmienić nasze wrażenia – zarówno na korzyść, jak i niekorzyść trunku. W świadomości wielu konsumentów utrwalił się obraz piwa jako mocno schłodzonego napoju, serwowanego niemal lodowatego – zwłaszcza w kulturze masowej, gdzie zimne piwo kojarzy się z orzeźwieniem w upalne dni. Tymczasem piwo nie jest napojem jednowymiarowym – to niezwykle zróżnicowana kategoria, obejmująca setki stylów o różnym profilu smakowym, mocy, składzie i przeznaczeniu – zaznacza Bartłomiej Imieliński, piwowar z Brofaktury, warzący piwo od ponad 10 lat.
Warto wiedzieć
Dlaczego temperatura podania piwa jest tak ważna?
Smaki i aromaty piwa przenoszone są przez lotne związki chemiczne. Im cieplejsze piwo, tym łatwiej te związki uwalniają się z cieczy do powietrza i trafiają do naszego nosa oraz podniebienia. Zbyt niska temperatura może stłumić aromaty i zrównoważony smak, czyniąc piwo „pustym” i jednowymiarowym. Z kolei zbyt wysoka może nadmiernie uwydatnić alkoholowość lub goryczkę, przez co piwo staje się męczące w odbiorze. Dlatego kluczowe jest dopasowanie temperatury do konkretnego stylu – tak, by zbalansować orzeźwienie z pełnią smaków.
Zalecane temperatury serwowania piwa w zależności od stylu:
- ok. 4 st. C – podkreśla czystość i goryczkę, maskując ewentualne niedoskonałości (np. lagery, pilsy),
- 6-8 st. C – pozwala uwolnić owocowe estry i przyprawowe fenole (np. piwa pszeniczne, belgijskie),
- 8-12 st. C – równoważy intensywność aromatów chmielowych i nut słodowych; nie za zimno, by poczuć cytrusy i żywicę, nie za ciepło, by nie dominował alkohol (np. IPA, APA, amber ale),
- 12-16 st. C – idealna dla piw ciemnych i mocnych; uwydatnia nuty palone, czekoladowe, kawowe, suszone owoce, a nawet aromaty drewna (np. stouty, portery, belgijskie quadruple). Serwowanie ich lodowatych to wręcz marnotrawstwo.
Pamiętajmy, że od każdej zasady istnieją wyjątki. Dzisiejszy świat piwa – szczególnie rzemieślniczego – pełen jest nietypowych wariacji, które nie zawsze wpisują się w książkowe schematy serwowania. Warto eksperymentować z temperaturą podczas degustacji – można wtedy odkryć zaskakujące i ciekawe nuty smakowe.
Podsumowując: temperatura podania piwa to nie detal, lecz jeden z kluczowych elementów piwnej kultury i świadomego delektowania się tym trunkiem. Tak jak nie podajemy wina prosto z zamrażarki, tak i piwa nie powinniśmy traktować jako jednorodnego napoju do szybkiego schłodzenia. Każdy styl ma swoją „idealną pogodę”.
Czy piwo robi się głównie z chmielu?
Często pierwszym skojarzeniem z piwem jest chmiel – stąd potoczne określenie „zupa chmielowa”. Choć chmiel jest istotnym składnikiem, nie jest najważniejszym.
– Chmiel pełni ważną funkcję w produkcji piwa, ale nie stanowi jego podstawy. Najważniejszym składnikiem – obok wody – jest słód. Chmiel nadaje charakterystyczną goryczkę i aromat, działa więc jak przyprawa. W procesie warzenia, oprócz wody, słodu i chmielu, niezbędne są także drożdże. Z samego chmielu dałoby się co najwyżej zaparzyć gorzką, ziołową herbatę. Co ciekawe, istnieją piwa bez chmielu – przykładem jest tzw. griut, przodek współczesnego piwa, w którym zamiast chmielu stosowano mieszanki ziół dla nadania goryczki i trwałości – wyjaśnia Patryk Cieślik.
Zawartość chmielu w piwie zależy od stylu – w łagodnych, jak lagery czy piwa pszeniczne, używa się poniżej 1 g na litr. W stylach mocno chmielonych, jak IPA, dawki sięgają nawet kilkunastu gramów na litr.
– Dzięki chmielowi piwo może być delikatne i orzeźwiające lub intensywnie ziołowe i żywiczne. Ważna jest nie tylko ilość, ale także odmiana chmielu – są szczepy aromatyczne (cytrusy, żywica, kwiaty) i goryczkowe, nadające piwu wytrawny finisz. Browarnicy dobierają odmiany i moment dodania chmielu, by osiągnąć pożądany balans smaku i zapachu. Współczesne browary, jak ten w Warce, rzadko używają szyszek chmielowych – częściej sięgają po granulaty, ekstrakty i olejki, które łatwiej przechowywać i precyzyjnie dawkować. Kluczowym parametrem przy ich stosowaniu nie jest masa, lecz zawartość alfa-kwasów – to one odpowiadają za goryczkę i pozwalają kontrolować smak piwa – dodaje dyrektor browaru Warka.
Czy do piwa dodaje się żółć bydlęcą?
Wśród miejskich legend o piwie pojawia się twierdzenie, że browary dodają do niego żółć bydlęcą. Czy to prawda?
– Nie. To mit, który nie ma żadnego oparcia w rzeczywistości technologicznej ani prawnej. Jego źródła upatruję w dwóch okolicznościach. Pierwsza to ekstrakty chmielowe – gęste, ciemne płyny o barwie zbliżonej do żółci. Ktoś coś zobaczył, dopowiedział sobie resztę i powstała legenda. Druga możliwość to karuk – środek klarujący używany niegdyś np. w browarze w Grodzisku Wielkopolskim. Możliwe też, że mit wziął się z gorzkiego smaku piwa i skojarzenia z żółcią – tłumaczy Bartłomiej Imieliński, piwowar z Brofaktury.
Dodaje, że współczesne przepisy żywnościowe precyzyjnie regulują skład piwa, a renomowani producenci jasno deklarują używane surowce.
– Żółć bydlęca nie tylko nie jest potrzebna technologicznie, ale także jest nielegalna jako składnik spożywczy. Tego typu sensacyjne opowieści żyją głównie dzięki braku zaufania do przemysłu spożywczego. Internet i media społecznościowe chętnie podchwytują takie tematy, bo „szokujące” informacje rozchodzą się szybciej niż rzetelna wiedza. Goryczka w piwie pochodzi z chmielu, nie z żółci – podkreśla piwowar.
Czy browary dolewają do piwa spirytus?
W przeszłości Robert Telus – poseł PiS i były minister rolnictwa – zarzucał browarom koncernowym, że dolewają spirytusu do piwa. Czy rzeczywiście „chrzczą” piwo?
– To jeden z najbardziej bulwersujących piwnych mitów, ponieważ zakłada nie tylko podejrzenie oszustwa wobec konsumentów, ale stanowi również poważny zarzut popełnienia przestępstwa karno-skarbowego. Oczywiście jest to kompletna bzdura – wynik rażącej niewiedzy albo wręcz celowego oszczerstwa skierowanego przeciwko piwowarom. Alkohol w piwie jest naturalnym efektem fermentacji alkoholowej, czyli procesu, w którym drożdże przekształcają cukry zawarte w słodzie w dwutlenek węgla i alkohol etylowy. Im więcej ekstraktu (cukrów) w piwie i im dłuższy czas fermentacji, tym wyższa zawartość alkoholu. Ubolewamy, że mimo dostępności tej elementarnej wiedzy wciąż zdarzają się przypadki szerzenia dezinformacji na ten temat – mówi Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie.
Czy piwa bezalkoholowe są w pełni pozbawione alkoholu?
Piwa bezalkoholowe, obok smakowych, są obecnie najlepiej sprzedającą się kategorią piw w Polsce. O ile warianty oferowane przez duże browary – takie jak Kompania Piwowarska, Grupa Żywiec, Carlsberg, Van Pur czy Perła – są w pełni pozbawione alkoholu, to już produkty z browarów kraftowych mogą zawierać jego śladowe ilości.
– Zgodnie z prawem piwem bezalkoholowym nazywa się takie, którego zawartość alkoholu nie przekracza 0,5 proc. Jednak od momentu upowszechnienia się metod produkcji piwa 0,0 proc. – a więc od 2018 r. – rynek zdominowały właśnie te warianty. Obecnie piwa 0,0 proc. stanowią ok. 98 proc. wszystkich piw bezalkoholowych. W takich piwach zawartość alkoholu została zredukowana do poziomu wykrywalnego jedynie przy użyciu specjalistycznej aparatury laboratoryjnej – poniżej 0,05 proc., czyli dziesięć razy mniej niż w klasycznych piwach bezalkoholowych. W przypadku piw oznaczanych jako <0,5 proc. – najczęściej pochodzących z mniejszych, rzemieślniczych browarów – zawartość alkoholu waha się w granicach 0,2–0,3 proc., a więc wyraźnie poniżej ustawowej granicy – wyjaśnia Bartłomiej Morzycki.
Warto podkreślić, że zarówno piwa 0,0 proc., jak i te poniżej 0,5 proc., zgodnie z przepisami kwalifikowane są jako piwa bezalkoholowe.
– Co ciekawe, podobną, a czasem nawet wyższą zawartość alkoholu mają inne produkty spożywcze wytwarzane w procesie fermentacji, jak kefiry, jogurty, ogórki kiszone czy chleb na zakwasie. Tak samo jak piwem bezalkoholowym, nie można się nimi upić, ani ich spożycie nie prowadzi do stwierdzenia obecności alkoholu w organizmie – dodaje ekspert.
Czy „piwny brzuszek” to wina piwa?
Określenie „piwny brzuszek” od lat funkcjonuje w społeczeństwie jako stereotypowy obraz mężczyzny z wystającym brzuchem i butelką piwa w ręku. Czy rzeczywiście to właśnie piwo jest odpowiedzialne za tycie?
– Tyjemy nie od konkretnego produktu, ale od nadmiaru kalorii – sumujących się nie w ciągu jednego dnia, ale tygodni i miesięcy. Piwo jest stosunkowo kaloryczne i łatwo może przyczynić się do nadwyżki energetycznej. To właściwie puste kalorie – nie dają sytości, a ich dostarczają. Co więcej, po spożyciu alkoholu rośnie apetyt, a do piwa często sięgamy po słone czy słodkie przekąski – tłumaczy dr Paulina Ihnatowicz, dietetyczka kliniczna.
Jeden gram alkoholu to 7 kcal – dla porównania gram białka to tylko 4 kcal. Alkohol jest więc bardzo kaloryczny.
– Badania obserwacyjne pokazują, że lekkie do umiarkowanego spożycie alkoholu (w tym piwa) nie musi jednoznacznie prowadzić do przyrostu masy ciała. Jednak regularne, intensywne picie – szczególnie większych ilości – wiąże się z wyraźnym zwiększeniem masy ciała i obwodu talii – dodaje ekspertka.
Warto wiedzieć
Ile kalorii ma piwo?
Piwo piwu nierówne – zawartość kalorii zależy od jego mocy, stylu i barwy.
• Piwo jasne 5 proc., 500 ml – ok. 250 kcal
• Piwo ciemne 6-8 proc., 500 ml – ok. 300 kcal
• Piwo 0 proc., 500 ml – ok. 100 kcal
• Piwo kraftowe 500 ml – ok. 350 kcal
Dla porównania: jedno piwo to kaloryczny odpowiednik porcji chipsów lub dwóch kromek chleba z masłem. Pite regularnie i w większych ilościach stanowi znaczące źródło zbędnych kalorii.
Czy piwo pomaga na nerki?
Podczas spotkań przy piwie często pojawiają się różne „uzasadnienia” jego spożycia – jednym z nich jest przekonanie, że piwo korzystnie wpływa na nerki. Czy rzeczywiście tak jest?
– To mit. Piwo działa moczopędnie, ponieważ zawiera wodę, alkohol i związki roślinne zwiększające diurezę, ale do oczyszczania nerek wystarczy sama woda. Znacznie ważniejsze jest kontrolowanie ilości przyjmowanych płynów i unikanie odwodnienia, które może prowadzić do zastojów i tworzenia się złogów. Picie piwa tylko dlatego, że działa lekko moczopędnie, nie ma uzasadnienia zdrowotnego – wyjaśnia dr Paulina Ihnatowicz.
A czy może piwo ma inne właściwości działające prozdrowotnie?
– Pewien potencjał prozdrowotny może mieć piwo bezalkoholowe – głównie za sprawą chmielu. Polifenole w nim zawarte wykazują m.in. działanie przeciwzapalne. Niektóre badania sugerują, że regularne spożywanie piwa 0 proc. przez kilka tygodni może pozytywnie wpływać na skład mikrobioty jelitowej. Trzeba jednak pamiętać, że to wciąż źródło kalorii i cukru – warto traktować je jako okazjonalny dodatek do diety, a nie jej stały element – podkreśla ekspertka.
Główne wnioski
- Wokół piwa narosło wiele mitów – m.in. że dodaje się do niego spirytus, żółć bydlęcą albo że piwo z beczki jest rozwadniane. Tego typu przekonania są szkodliwe dla całej branży browarniczej i nie mają podstawy w faktach.
- Edukacja piwna jest kluczowa. Piwa różnią się składem, co wpływa na ich kaloryczność. „Piwny brzuszek” nie wynika z samego piwa, lecz z nadmiaru kalorii w diecie.
- Puszka i keg to najlepsze sposoby przechowywania piwa. Piwa serwowane z nalewaka w barze nie są gorszej jakości od tych z butelki. W przypadku piwa z puszki warto przelać je do szkła – pozwala to w pełni docenić jego smak i aromat.



