Cezary Tomczyk: Pomorze i port w Gdyni ma dla Polski kluczowe znaczenie (WYWIAD)
Coraz więcej wskazuje na to, że w Gdyni nadal będziemy mieli do czynienia z chińską obecnością. Globalna transakcja portowa, która dawała nadzieje na uporządkowanie sytuacji w strategicznym porcie morskim, może nie dojść do skutku. Wiceminister obrony Cezary Tomczyk przekonuje, że Ministerstwo Obrony Narodowej przygląda się sytuacji, ale musi działać "w granicach prawa".
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jaka infrastruktura powstaje lub ma powstać w Gdyni i dlaczego port jest ważny dla Ministerstwa Obrony Narodowej (MON).
- Jakie działania podejmuje resort obrony, by utrzymać w ryzach chińską obecność w porcie.
- Co mogą zrobić (a czego nie) ministerstwa obrony, infrastruktury i spraw wewnętrznych.
Gdynia to jeden z trzech najważniejszych polskich portów. W ciągu ostatnich miesięcy dużo się wokół niego dzieje. Ministerstwo Obrony Narodowej naciska na budowę Drogi Czerwonej, mającej odciążyć dojazd do portu. Nieznany jest los Portu Zewnętrznego, dzięki któremu do Gdyni będą mogły zawijać największe oceaniczne kontenerowce. Termin wyboru oferty wykonawcy znowu został odsunięty w czasie. Swoim życiem żyje również temat obecności Chińczyków w porcie. Pojawili się w kontrowersyjnych okolicznościach w 2005 r. O wszystkich tych tematach rozmawiamy z wiceministrem obrony Cezarym Tomczykiem. Dlaczego wiceszef MON? Ponieważ w Gdyni znajdują się także Stocznia Wojenna PGZ i Port Wojenny marynarki.
Łukasz Maziewski, XYZ: Chciałbym zacząć od Gdyni. Pracuję nad tym tematem od kilku lat i sprawa budowy Drogi Czerwonej, Portu Zewnętrznego czy chińskiej obecności w tym porcie jest mi bliska.
Cezary Tomczyk, wiceminister MON: Ten temat jest bardzo ważny. W Gdyni znajduje się port wojenny. Zainteresowanie resortu obrony dotyczy spraw wojskowych i działalności Marynarki Wojennej RP. W przypadku portów cywilnych kompetencje należą do ministra infrastruktury.
Dlaczego?
Resort obrony skupia się – takie jest prawo – na strefach zamkniętych i miejscach, które bezpośrednio do nich przylegają. MON skupia się na obronie państwa.
Zaś ochrona państwa – a mówimy o infrastrukturze krytycznej i jej ochronie – to domena Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA).
W ostatnich miesiącach wrócił temat budowy Drogi Czerwonej, mającej odciążyć dojazd do portu. Strzelam w ciemno: Droga Czerwona będzie zbyt droga, by budował ją MON, a poza tym resort obrony nie jest od budowania dróg, tylko od obrony państwa.
Zarówno Droga Czerwona, jak i Estakada Kwiatkowskiego zostały zgłoszone przez MON jako inwestycje strategiczne i możliwe do wykonania w ramach środków przysługujących z Krajowego Planu Odbudowy (KPO). W oczywisty sposób chętnie włączymy się w ten proces, ponieważ Pomorze i wspomniany przeze mnie port wojenny ma dla Polski kluczowe znaczenie.
Skoro zatem mówimy o drodze o znaczeniu strategicznym, ważnej z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, to co zrobiono?
18 stycznia 2024 r. została podpisana umowa na opracowanie dokumentacji projektowej. Szacowany termin wykonania umowy to około 24 miesiące z racji skomplikowania tematu. I my oczywiście będziemy w każdym z tych aspektów uczestniczyć, jeżeli tylko będziemy mogli.
Albo „jeśli będziemy chcieli”?
W resorcie infrastruktury działa specjalny zespół, który zajmuje się tą sprawą. Dla nas Droga Czerwona i port wojenny mają duże znaczenie.
Port w Gdyni jest portem strategicznym dla Polski. Przechodzi przez niego gros transportu i dostaw. Na Ukrainę, ale też przechodzą dostawy tego, co my odbieramy i przyjmujemy. Czy to są powody, dla których jest on ważny dla resortu obrony?
Muszę jasno powiedzieć, że wiele z rzeczy, o których rozmawiamy, jest niejawna. Są plany regionalne NATO, które są dokumentami ściśle tajnymi. Na tej podstawie opracowuje się plany operacyjne na poziomie narodowym. Dotyczą w oczywisty sposób ewentualnego przemieszczania wojsk, rozwoju sił zbrojnych. To są elementy, które mają dla nas kluczowe znaczenie. Ale to wszystko są dokumenty ściśle tajne, zna je 20 osób w Polsce. A minister Mariusz Błaszczak i Sławomir Cenckiewicz nie zawsze o tym pamiętali.
Ukraina to jedno, są jeszcze kraje bałtyckie. Oraz oczywiście Polska.
Nie trzeba być strategiem wojskowym, żeby zobaczyć, jak wygląda mapa Polski, jak wyglądają nasze kluczowe porty i że tak naprawdę każdy z nich ma dla nas duże znaczenie. Każdy może być w przypadku jakiegoś zagrożenia wykorzystany, szczególnie mówię tutaj o portach Trójmiasta.
Proszę o konkrety.
Program inwestycyjny dotyczący portu zewnętrznego, który polega na budowie pirsu portu Gdynia – wartość całego projektu to około 5 mld zł – ma dla nas kluczowe znaczenie, bo dotyczy sprzętu wojskowego i tego, co do nas wpływa.
Kilka dni temu rozmawiałem z doradcą szefa MON Maciejem Samsonowiczem. Odniosłem wrażenie, że MON nie był zadowolony z działań resortu infrastruktury. Przede wszystkim działań władz portu w kwestii Portu Zewnętrznego w Gdyni.
Nie chcę się wypowiadać na temat działalności innych resortów. Gospodarka terenami w granicach portów znajduje się w gestii ministra do spraw gospodarki morskiej.
Czyli ministra Marchewki.
Tak. I jestem niezmiennie pod wielkim wrażeniem jego działania. W dużym stopniu jesteśmy zainteresowani tym, żeby dostawy, ewentualne potencjalne desantowanie sił sojuszniczych, przemieszczenie wojsk sojuszniczych czy wojsk własnych przebiegało bez najmniejszych problemów. W związku z tym w oczywisty sposób, kiedy mówimy o kluczowym porcie, a Gdynia takim portem jest, to wszystko, co do tego portu dochodzi, cała infrastruktura ma dla nas znaczenie. I na poziomie dokumentów planistycznych, uzgodnień, opiniowania najważniejszych inwestycji, będących we właściwości resortu infrastruktury – sygnalizujemy swoje cele i oczekiwania.
Proszę o konkretną odpowiedź – da się coś zrobić z tą Gdynią z punktu widzenia MON, czy nie?
Zgodne z nową strategią przyjętą przez NATO wydatki na infrastrukturę wojskową są ważnym elementem zabezpieczenia państwa. Z tym zastrzeżeniem, że to jest już kwestia planowania strategicznego z punktu widzenia Sztabu Generalnego WP. Podobnie zresztą jak wydatki np. na amunicję.
Ale rozmawiamy o infrastrukturze.
Oczywiście na infrastrukturę też. Zajmuję się kwestiami infrastruktury i zależy mi na tym, żeby ta proporcja była nieco inna. Z tego względu robimy wszystko, żeby jeśli pojawią się oszczędności, np. na etapie planowania budżetowego, to gros tych środków było przekazane na infrastrukturę czy na infrastrukturę wojskową.
Wróćmy do samej Gdyni.
Muszę to wyraźnie wyartykułować – teren sporny, zajmowany przez chińskich najemców, nie sąsiaduje bezpośrednio z terenem portu wojennego ani ze stocznią wojenną. Dlatego zgodnie z prawem MON nie ma bezpośredniego wpływu na sposób jego zagospodarowania.
Czyli nic nie da się zrobić?
Niech pan przejrzy ustawę o inwestycjach strategicznych i kluczowych, która właśnie przeszła przez Senat. Pojawia się temat stref ochronnych dla wszystkich kluczowych obiektów w Polsce. Do tej pory nie dotyczyło to jednostek wojskowych i fabryk uzbrojenia. To jest ustawa, nie bójmy się tego powiedzieć, rewolucyjna. Jest tam mowa o strefach ochronnych będących w jurysdykcji MON, oraz strefach ochronnych – i tu mówimy o infrastrukturze krytycznej – będących w jurysdykcji MSWiA.
Wracamy do kwestii odpowiedzialności – czyli jednak MSWiA?
To MSWiA wytycza strefy ochronne w zakresie spraw cywilnych.
A MON jakkolwiek to monitorował? Poganiał? Przyspieszał?
Według wiedzy, jaką mam z odpowiedzialnego za to departamentu, MON wielokrotnie zgłaszał na przestrzeni ostatnich kilku lat uwagi i zastrzeżenia w tym zakresie do ministra infrastruktury. Z tym istotnym zastrzeżeniem, że MON nie ma ustawowych możliwości do ingerowania w sposób gospodarowania i użytkowania portu morskiego, jeżeli sporne tereny nie graniczą bezpośrednio z terenami zamkniętymi resortu obrony. I tu ważna rzecz: teren w Gdyni, o którym mówimy, z terenami MON nie graniczy.
Hola, hola, Chiny zostały przez NATO uznane za strategicznego konkurenta. Jeszcze nie wroga, ale konkurenta. Tupali w tej sprawie nogą Amerykanie…
W oczywisty sposób monitorujemy każdą sprawę ważną dla bezpieczeństwa Polski.
Teren, na którym dziś operują Chińczycy i to do 2089 r., został wydzierżawiony de facto „na słupa”. Spółka z Luksemburga, która kupiła udziały, została założona kilka miesięcy przed transakcją przez Chińczyków. Czy MON jakkolwiek opiniowało wtedy tę sprawę?
Sprawdziłem to osobiście i dowiedziałem się, że resort obrony nie opiniował wtedy, 20 lat temu, planów ani ówczesnego zarządu Portu Gdynia, ani ministra. Ze względu na brak uprawnień ustawowych. I wobec tego nie kierował wniosków o przeprowadzenie kontroli w tym zakresie. Leży to poza kompetencjami MON. My w tym procesie nie uczestniczymy i nie mamy uprawnień ustawowych. Natomiast tematem oczywiście interesuje się państwo.
Kto zatem może ma kompetencje, by zajmować się Chińczykami w strategicznym polskim porcie?
Instytucje państwa w zakresie swoich obowiązków zajmują się sprawami portów. MSWiA, MI czy MON.
Były jakieś wnioski MON do obu tych resortów w tej sprawie?
Jesteśmy w regularnym kontakcie roboczym.
A w MON jest w ogóle wola uporządkowania tej kwestii?
Oczywiście.
Przynajmniej jest wola...
Można byłoby próbować podobnych zabiegów. Ale – będę to powtarzał jak mantrę – na gruncie dostępnych środków prawnych.
Gdyby pojawiło się okienko przy awizowanej, wielkiej transakcji między Amerykanami z funduszu BlackRock a Hutchison, państwo polskie będzie miało prawo do pierwokupu terenu. Może warto rozważyć tę opcję?
Nie wykluczamy żadnej opcji.
Główne wnioski
- MON nie ma zbyt wielu narzędzi, by przeciwdziałać chińskiej obecności w Gdyni.
- Ministerstwo wskazuje jako decydentów resorty infrastruktury (w pierwszej kolejności), spraw wewnętrznych oraz... koordynatora służb specjalnych.
- MON "wielokrotnie zgłaszał na przestrzeni ostatnich kilku lat uwagi i zastrzeżenia" w sprawie chińskiej obecności i aktywności w Gdyni. Wyraźnie pozostały one bez odzewu.

