Co dalej z polskim atomem? W planach kolejna elektrownia
Są za duże i za drogie – tak o budowie elektrowni jądrowych mówi Donald Trump, który właśnie wygrał wybory prezydenckie w USA. Tymczasem to właśnie Amerykanie mają zrealizować i wspomóc finansowo pierwszą taką inwestycję w Polsce.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Co Donald Trump mówił o energetyce jądrowej w czasie kampanii prezydenckiej w USA.
- Jakie nastroje panują w polskiej branży energetycznej po wygraniu wyborów przez Trumpa.
- Jakie projekty jądrowe realizowane są w naszym kraju i na jakim są etapie.
W kampanii prezydenckiej Donald Trump nie omijał tematu energetyki jądrowej. Pod koniec października, w podcaście Joe Rogana, zwrócił uwagę na dwa projekty jądrowe w USA, które nigdy nie doszły do skutku, choć wydano na nie miliardy dolarów, oraz na trudności w pozyskiwaniu pozwoleń i spełnieniu wszystkich norm technicznych. Podważył więc sens budowy takich bloków energetycznych.
„Są za duże i za drogie” – skwitował Trump.
Jako alternatywę wskazał budowę „małych i kompaktowych” elektrowni albo postawienie na rozwój jednej technologii reaktora.
Wcześniej, podczas jednego z wystąpień, stwierdził, że zaspokojenie ogromnego popytu na energię płynącą z branży AI i kryptowalutowej będzie dużym wyzwaniem, a małe reaktory jądrowe (tzw. SMR-y) mogą pomóc rozwiązać ten problem.
Po wygranej Trumpa w polskiej branży energetycznej pojawiła się wątpliwość – czy realizowana inwestycja jądrowa na Pomorzu nadal będzie miała wsparcie Białego Domu. Polski projekt wykonuje konsorcjum amerykańskich firm Westinghouse i Bechtel, a do spięcia finansowania tej olbrzymiej inwestycji konieczne są pieniądze od amerykańskiego EXIM Banku, który udziela kredytów eksportowych. Budowa pierwszej elektrowni jądrowej pochłonąć może około 150 mld zł.
Z naszych nieoficjalnych rozmów z przedstawicielami amerykańskiego konsorcjum wynika, że powrót Trumpa do Białego Domu nie wywróci stolika, pomimo jego krytycznych uwag na temat dużych bloków jądrowych.
– Działamy zgodnie z planem. Przecież, to za poprzedniej prezydentury Donalda Trumpa Polska i USA podpisały umowę o współpracy w zakresie rozwoju energetyki jądrowej. Na pewno nie zabraknie nam wsparcia ze strony amerykańskiej administracji – przekonuje nas jeden z rozmówców.
Ruszyły prace na placu budowy
Inwestorem budowy elektrowni jądrowej na Pomorzu w gminie Choczewo jest państwowa spółka Polskie Elektrownie Jądrowe. PEJ przygotowują już plac budowy i ustalają z wykonawcą szczegóły projektu.
– Reaktory trzeba dostosować do polskich warunków w zakresie lokalizacji obiektu i regulacji prawnych. Na placu budowy trwają właśnie badania geologiczne, niezbędne do rozstrzygnięcia wszelkich kwestii związanych z posadowieniem reaktorów jądrowych na tym terenie. Wycięliśmy już 35 ha lasu i będziemy sukcesywnie dalej wycinać drzewa, bo cały teren inwestycji obejmie ok. 360 ha. Istotnym etapem przygotowań jest też budowa infrastruktury towarzyszącej, takiej jak drogi, linie kolejowe, port, sieci energetyczne. To wszystko musi być wykonane do 2028 r., bo wtedy wykonawca ma wylać pierwszy tzw. beton jądrowy. Wtedy ruszy już właściwa budowa bloku, która potrwa siedem lat – wyjaśnił Leszek Juchniewicz, prezes PEJ, podczas konferencji EuroPower & OZE Power.
Zgodnie z aktualnym harmonogramem pierwszy blok na Pomorzu gotowy będzie w 2035 r., a rok później, po przejściu testów, popłynie z niego energia do sieci.
Leszek Juchniewicz przyznał, że relacje z konsorcjum Westinghouse-Bechtel nie zawsze są łatwe. – Nastąpił w ostatnim półroczu dość istotny postęp, pracujemy nad wieloma złożonymi kwestiami, współpracujemy coraz lepiej, ale nie brakuje też czasami perturbacji z wykonawcami – stwierdził prezes PEJ.
Z kolei prezes Westinghouse Electric Poland Mirosław Kowalik zwrócił uwagę na to, że nie warto zwlekać z zamawianiem najważniejszych elementów do bloku jądrowego.
– Po wylaniu betonu cześć urządzeń powinniśmy mieć już na placu budowy. Łańcuch dostaw właśnie się tworzy, a patrząc na sytuację geopolityczną, musimy mieć wiele alternatyw, by zabezpieczyć wszystkie elementy, które są nam potrzebne – podkreślił Mirosław Kowalik.
Polski rząd myśli o drugiej elektrowni
– Dużo mówimy o pierwszej elektrowni, powiedzieliśmy już A, ale trzeba powiedzieć też B. Widzimy, że wiele prognoz dotyczących zapotrzebowania na energię elektryczną jest korygowanych w górę. Wynika to z dekarbonizacji wielu sektorów gospodarki i budowy centrów danych. Dlatego myślimy już o drugiej elektrowni – podkreśla Paweł Gajda, dyrektor Departamentu Energii Jądrowej w Ministerstwie Przemysłu.
Gajda potwierdza, że w aktualizacji Programu polskiej energetyki jądrowej druga elektrownia zostanie uwzględniona. Pojawi się tam również krótka lista potencjalnych lokalizacji. Projekt tego dokumentu ma być gotowy do końca listopada.
– Musimy rozważyć też wariant, czy dwie elektrownie to będzie już koniec, czy pojawią się kolejne obiekty. W obowiązującej dziś strategii pierwszy blok w drugiej elektrowni ma ruszyć w 2039 r. Gdybyśmy dzisiaj rozpoczęli proces wyboru lokalizacji i partnera technologicznego, to ten termin jest jeszcze możliwy do utrzymania – zapewnił Gajda.
Druga elektrownia może stanąć tam, gdzie dziś działają duże elektrownie węglowe, np. w Bełchatowie. Wymaga to jednak szczegółowych badań geologicznych.
Na partnerstwo przy drugiej elektrowni jądrowej ostrzą sobie zęby zarówno konsorcjum Westinghouse-Bechtel, jak i francuski EDF.
Niepewna natomiast pozostaje kwestia budowy elektrowni jądrowej w Koninie na bazie technologii koreańskiej firmy KHNP. To projekt, który został zainicjowany w 2022 r. przez ZE PAK, należący do miliardera Zygmunta Solorza. Do projektu dołączyła kontrolowana przez Skarb Państwa Polska Grupa Energetyczna, a cała inwestycja zyskała sojusznika w postaci ówczesnego ministra aktywów państwowych Jacka Sasina.
Dziś inwestycja nie budzi już w MAP dużego entuzjazmu. – Decyzja o budowie kolejnej elektrowni jądrowej ma zbyt daleko idące konsekwencje dla całego systemu energetycznego, by podejmować ją przed zatwierdzeniem krajowej strategii energetycznej i strategii dla polskiego atomu. Musimy poczekać na te kluczowe dokumenty – mówi nam źródło w rządzie.
Z naszych informacji wynika też, że nie ma dziś rozmów na temat włączenia prywatnego projektu w Koninie do krajowej strategii dotyczącej rozwoju energetyki jądrowej. Jeśli więc projekt z Koreańczykami nadal byłby realizowany, działoby się to równolegle do budowy elektrowni przez PEJ.
Atom ważnym elementem miksu energetycznego
Strategia dla energetyki powstaje w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, natomiast strategia dla atomu w Ministerstwie Przemysłu. Oba dokumenty mamy poznać do końca tego roku. Na razie resort klimatu opublikował inny dokument – projekt Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK), który musi wysłać do Brukseli. Ma on być spójny z pozostałymi strategiami, więc przyjrzyjmy się, co zakłada on w obszarze energetyki jądrowej.
KPEiK przewiduje zarówno budowę dwóch „państwowych” elektrowni – sześć bloków byłoby uruchamianych sukcesywnie od 2035 r. do 2043 r. – a także „prywatny” projekt z udziałem Koreańczyków, w ramach którego powstałyby dwa bloki w latach 2039-2041. Do tego miałyby jeszcze dojść małe reaktory jądrowe. W efekcie w 2040 r. już 19 proc. prądu pozyskiwalibyśmy z atomu.
Eksperci Fundacji Instrat przyznają, że bez elektrowni jądrowych trudno będzie zabezpieczyć dostawy prądu w kolejnych dekadach i jednocześnie obniżać emisje CO2.
– Osiągnięcie neutralności klimatycznej może wymagać produkowania z bezemisyjnych źródeł ponad trzykrotności obecnego zużycia energii elektrycznej w Polsce. Wymaga to rozwoju mocy OZE do ich maksymalnego krajowego potencjału oraz skutecznej realizacji polskich projektów jądrowych – podkreśla Michał Smoleń, kierownik programu energia i klimat w Fundacji Instrat.
Instrat wyliczył, że do budowy zeroemisyjnego miksu energetycznego w 2050 r. Polska potrzebuje 110 TWh energii z elektrowni jądrowych. Przekłada się to na budowę ok. 14 GW mocy w tej technologii – to np. trzy duże elektrownie jądrowe i 12 jednostek SMR. Eksperci przyznali jednak, że byłoby to duże wyzwanie, zwłaszcza wobec niepewności związanej z rozwojem SMR-ów.
Z drugiej strony, według Instratu, brak energii jądrowej w miksie energetycznym wymagałby wybudowania dodatkowo ok. 40 GW lądowych farm wiatrowych i 50 GW fotowoltaiki. To wielkości przekraczające możliwości rozwoju OZE w naszym kraju.
Główne wnioski
- Według Donalda Trumpa, który wygrał ostatnie wybory prezydenckie w USA, tradycyjne bloki jądrowe są za duże i za drogie w budowie. Jako alternatywę wskazał rozwój małych reaktorów jądrowych.
- Polska branża energetyczna zastanawia się, czy wypowiedzi Trumpa przełożą się na projekt budowy pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce, w którym generalnym wykonawcą są firmy Westinghouse i Bechtel. W amerykańskim konsorcjum nie ma paniki – przedstawiciele firm nie przewidują, by nowy prezydent przestał wspierać tę inwestycję.
- Choć budowa pierwszego bloku jeszcze nie ruszyła, to polski rząd już myśli o postawieniu kolejnej takiej elektrowni. Szczegóły i krótką listę lokalizacji tego obiektu mamy poznać w tym roku. Niepewny natomiast pozostaje projekt realizowany przez ZE PAK i PGE z koreańskim KHNP.