Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Lifestyle Społeczeństwo

Dlaczego piwo w zielonej butelce pachnie marihuaną i czy z butelki jest lepsze niż z puszki? Potwierdzamy piwne fakty i obalamy mity

Większość z nas słyszała o tym, że niektóre browary dolewają spirytusu do piwa, że piwo serwowane na masowych imprezach bywa rozcieńczane wodą, a nawet że zawiera bydlęcą żółć. Przez lata piwo obrosło mitami, które wciąż krążą w społeczeństwie. Postanowiliśmy je zweryfikować i wyjaśnić, dlaczego piwo w zielonej butelce pachnie marihuaną oraz jaka jest idealna temperatura jego podania.

Piwo
W społeczeństwie narosło wiele mitów na temat piwa, jak choćby te, że bywa ono rozwadniane lub wzmacniane dodatkowym alkoholem. Fot. Kuba Szymek

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Czy browary dolewają spirytusu do piwa.
  2. Jaka jest dokładna rola chmielu w piwie.
  3. Czy piwo ma właściwości prozdrowotne i dlaczego piwo w zielonej butelce pachnie marihuaną.

Dlaczego piwo w zielonej butelce po otwarciu pachnie marihuaną?

Dla wielu osób zaskoczeniem bywa intensywny zapach marihuany po otwarciu piwa w zielonej butelce – np. Heinekena, Carlsberga, Grolscha, Lecha czy Namysłowa. Skąd się bierze?

– Dzieje się tak, jeśli wcześniej piwo zostało wystawione na działanie promieni UV – światła słonecznego lub jarzeniowego. Wystarczy kilkanaście minut, by pojawiła się ta charakterystyczna, lotna woń. Zielone i przezroczyste butelki przepuszczają promieniowanie UV, które rozkłada goryczkowe związki chmielowe – im więcej goryczki, tym silniejszy efekt – i tworzy aromaty kojarzące się z marihuaną lub paloną gumą. Po angielsku nazywa się je „skunksowym” zapachem, bo tak odstraszają drapieżniki niektóre zwierzęta. Brzmi mało apetycznie, ale w niewielkiej ilości bywa przez niektórych odbierany jako przyjemny, chmielowy aromat – tłumaczy Paweł Leszczyński, współtwórca Warszawskiego Festiwalu Piwa i Stowarzyszenia Wolny Kraft.

Dodajmy, że chmiel ma związki aromatyczne podobne do konopi. Dlatego browary chętniej korzystają z brązowych butelek, które lepiej chronią piwo przed światłem. Najlepszym rozwiązaniem – zarówno dla jakości piwa, jak i środowiska – są jednak puszki i metalowe beczki KEG.

Czy piwo w puszce jest gorsze w smaku niż piwo w butelce?

Choć puszka lepiej chroni piwo, wiele osób wybiera butelki, tłumacząc to lepszym smakiem i brakiem „metalicznego posmaku”. Czy rzeczywiście piwo w butelce różni się w smaku od  tego z puszki?

– To mit. Puszka chroni piwo przed światłem i tlenem – największymi wrogami świeżości. Wnętrze puszki pokrywa specjalna powłoka, więc nie wpływa na smak. Metaliczny posmak odczuwają ci, którzy piją prosto z puszki, zamiast nalać piwo do szkła. Różnice w smaku mogą się pojawić, ale wynikają raczej z miejsca rozlewu – niektóre koncerny rozlewają piwo w różne opakowania w różnych browarach. Zresztą w knajpach bardzo często piwo polewa się z metalowych lub plastikowych pojemników, tylko większych niż 0,5 l – dodaje Paweł Leszczyński.

Czy piwo z kegów na imprezach jest rozwodnione?

Choć KEG to jedno z najlepszych opakowań dla piwa, wciąż pokutuje mit, że na festiwalach i koncertach piwo z beczek jest rozwadniane.

– Rozwodnienie piwa z kega jest fizycznie niemożliwe. Beczka znajduje się pod dużym ciśnieniem, nie da się do niej dolać wody. Różnice w smaku mogą wynikać ze sposobu serwowania – temperatury lub czystości instalacji. Piwo źle podane może smakować gorzej. Zresztą nieprawdziwe jest też przekonanie, że piwo powinno być lodowate. Zbyt niska temperatura tłumi smak i aromat. Dobry barman wie, jak podać piwo tak, by wydobyć z niego to, co najlepsze – wyjaśnia Patryk Cieślik, dyrektor browaru Warka (Grupa Żywiec).

Czy każde piwo powinno podawać się schłodzone?

Kontynuując temat odpowiedniego podawania piwa – zarówno w lokalu przez barmana, jak i podczas spotkania w gronie znajomych – warto zwrócić uwagę na temperaturę trunku. Czy piwo zawsze powinno być schłodzone przed podaniem?

– Nie. Nie wszystkie piwa należy serwować równie schłodzone. Temperatura ma ogromny wpływ na odbiór smaku, aromatu i ogólnego charakteru piwa. To, jak zimny lub ciepły jest napój w momencie degustacji, może całkowicie zmienić nasze wrażenia – zarówno na korzyść, jak i niekorzyść trunku. W świadomości wielu konsumentów utrwalił się obraz piwa jako mocno schłodzonego napoju, serwowanego niemal lodowatego – zwłaszcza w kulturze masowej, gdzie zimne piwo kojarzy się z orzeźwieniem w upalne dni. Tymczasem piwo nie jest napojem jednowymiarowym – to niezwykle zróżnicowana kategoria, obejmująca setki stylów o różnym profilu smakowym, mocy, składzie i przeznaczeniu – zaznacza Bartłomiej Imieliński, piwowar z Brofaktury, warzący piwo od ponad 10 lat.

Warto wiedzieć

Dlaczego temperatura podania piwa jest tak ważna?

Smaki i aromaty piwa przenoszone są przez lotne związki chemiczne. Im cieplejsze piwo, tym łatwiej te związki uwalniają się z cieczy do powietrza i trafiają do naszego nosa oraz podniebienia. Zbyt niska temperatura może stłumić aromaty i zrównoważony smak, czyniąc piwo „pustym” i jednowymiarowym. Z kolei zbyt wysoka może nadmiernie uwydatnić alkoholowość lub goryczkę, przez co piwo staje się męczące w odbiorze. Dlatego kluczowe jest dopasowanie temperatury do konkretnego stylu – tak, by zbalansować orzeźwienie z pełnią smaków.

Zalecane temperatury serwowania piwa w zależności od stylu:

  • ok. 4 st. C – podkreśla czystość i goryczkę, maskując ewentualne niedoskonałości (np. lagery, pilsy),
  • 6-8 st. C – pozwala uwolnić owocowe estry i przyprawowe fenole (np. piwa pszeniczne, belgijskie),
  • 8-12 st. C – równoważy intensywność aromatów chmielowych i nut słodowych; nie za zimno, by poczuć cytrusy i żywicę, nie za ciepło, by nie dominował alkohol (np. IPA, APA, amber ale),
  • 12-16 st. C – idealna dla piw ciemnych i mocnych; uwydatnia nuty palone, czekoladowe, kawowe, suszone owoce, a nawet aromaty drewna (np. stouty, portery, belgijskie quadruple). Serwowanie ich lodowatych to wręcz marnotrawstwo.

Pamiętajmy, że od każdej zasady istnieją wyjątki. Dzisiejszy świat piwa – szczególnie rzemieślniczego – pełen jest nietypowych wariacji, które nie zawsze wpisują się w książkowe schematy serwowania. Warto eksperymentować z temperaturą podczas degustacji – można wtedy odkryć zaskakujące i ciekawe nuty smakowe.

Podsumowując: temperatura podania piwa to nie detal, lecz jeden z kluczowych elementów piwnej kultury i świadomego delektowania się tym trunkiem. Tak jak nie podajemy wina prosto z zamrażarki, tak i piwa nie powinniśmy traktować jako jednorodnego napoju do szybkiego schłodzenia. Każdy styl ma swoją „idealną pogodę”.

Bartłomiej Imieliński, Brofaktura

Czy piwo robi się głównie z chmielu?

Często pierwszym skojarzeniem z piwem jest chmiel – stąd potoczne określenie „zupa chmielowa”. Choć chmiel jest istotnym składnikiem, nie jest najważniejszym.

– Chmiel pełni ważną funkcję w produkcji piwa, ale nie stanowi jego podstawy. Najważniejszym składnikiem – obok wody – jest słód. Chmiel nadaje charakterystyczną goryczkę i aromat, działa więc jak przyprawa. W procesie warzenia, oprócz wody, słodu i chmielu, niezbędne są także drożdże. Z samego chmielu dałoby się co najwyżej zaparzyć gorzką, ziołową herbatę. Co ciekawe, istnieją piwa bez chmielu – przykładem jest tzw. griut, przodek współczesnego piwa, w którym zamiast chmielu stosowano mieszanki ziół dla nadania goryczki i trwałości – wyjaśnia Patryk Cieślik.

Zawartość chmielu w piwie zależy od stylu – w łagodnych, jak lagery czy piwa pszeniczne, używa się poniżej 1 g na litr. W stylach mocno chmielonych, jak IPA, dawki sięgają nawet kilkunastu gramów na litr.

– Dzięki chmielowi piwo może być delikatne i orzeźwiające lub intensywnie ziołowe i żywiczne. Ważna jest nie tylko ilość, ale także odmiana chmielu – są szczepy aromatyczne (cytrusy, żywica, kwiaty) i goryczkowe, nadające piwu wytrawny finisz. Browarnicy dobierają odmiany i moment dodania chmielu, by osiągnąć pożądany balans smaku i zapachu. Współczesne browary, jak ten w Warce, rzadko używają szyszek chmielowych – częściej sięgają po granulaty, ekstrakty i olejki, które łatwiej przechowywać i precyzyjnie dawkować. Kluczowym parametrem przy ich stosowaniu nie jest masa, lecz zawartość alfa-kwasów – to one odpowiadają za goryczkę i pozwalają kontrolować smak piwa – dodaje dyrektor browaru Warka.

Czy do piwa dodaje się żółć bydlęcą?

Wśród miejskich legend o piwie pojawia się twierdzenie, że browary dodają do niego żółć bydlęcą. Czy to prawda?

– Nie. To mit, który nie ma żadnego oparcia w rzeczywistości technologicznej ani prawnej. Jego źródła upatruję w dwóch okolicznościach. Pierwsza to ekstrakty chmielowe – gęste, ciemne płyny o barwie zbliżonej do żółci. Ktoś coś zobaczył, dopowiedział sobie resztę i powstała legenda. Druga możliwość to karuk – środek klarujący używany niegdyś np. w browarze w Grodzisku Wielkopolskim. Możliwe też, że mit wziął się z gorzkiego smaku piwa i skojarzenia z żółcią – tłumaczy Bartłomiej Imieliński, piwowar z Brofaktury.

Dodaje, że współczesne przepisy żywnościowe precyzyjnie regulują skład piwa, a renomowani producenci jasno deklarują używane surowce.

– Żółć bydlęca nie tylko nie jest potrzebna technologicznie, ale także jest nielegalna jako składnik spożywczy. Tego typu sensacyjne opowieści żyją głównie dzięki braku zaufania do przemysłu spożywczego. Internet i media społecznościowe chętnie podchwytują takie tematy, bo „szokujące” informacje rozchodzą się szybciej niż rzetelna wiedza. Goryczka w piwie pochodzi z chmielu, nie z żółci – podkreśla piwowar.

Czy browary dolewają do piwa spirytus?

W przeszłości Robert Telus – poseł PiS i były minister rolnictwa – zarzucał browarom koncernowym, że dolewają spirytusu do piwa. Czy rzeczywiście „chrzczą” piwo?

– To jeden z najbardziej bulwersujących piwnych mitów, ponieważ zakłada nie tylko podejrzenie oszustwa wobec konsumentów, ale stanowi również poważny zarzut popełnienia przestępstwa karno-skarbowego. Oczywiście jest to kompletna bzdura – wynik rażącej niewiedzy albo wręcz celowego oszczerstwa skierowanego przeciwko piwowarom. Alkohol w piwie jest naturalnym efektem fermentacji alkoholowej, czyli procesu, w którym drożdże przekształcają cukry zawarte w słodzie w dwutlenek węgla i alkohol etylowy. Im więcej ekstraktu (cukrów) w piwie i im dłuższy czas fermentacji, tym wyższa zawartość alkoholu. Ubolewamy, że mimo dostępności tej elementarnej wiedzy wciąż zdarzają się przypadki szerzenia dezinformacji na ten temat – mówi Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie.

Czy piwa bezalkoholowe są w pełni pozbawione alkoholu?

Piwa bezalkoholowe, obok smakowych, są obecnie najlepiej sprzedającą się kategorią piw w Polsce. O ile warianty oferowane przez duże browary – takie jak Kompania Piwowarska, Grupa Żywiec, Carlsberg, Van Pur czy Perła – są w pełni pozbawione alkoholu, to już produkty z browarów kraftowych mogą zawierać jego śladowe ilości.

– Zgodnie z prawem piwem bezalkoholowym nazywa się takie, którego zawartość alkoholu nie przekracza 0,5 proc. Jednak od momentu upowszechnienia się metod produkcji piwa 0,0 proc. – a więc od 2018 r. – rynek zdominowały właśnie te warianty. Obecnie piwa 0,0 proc. stanowią ok. 98 proc. wszystkich piw bezalkoholowych. W takich piwach zawartość alkoholu została zredukowana do poziomu wykrywalnego jedynie przy użyciu specjalistycznej aparatury laboratoryjnej – poniżej 0,05 proc., czyli dziesięć razy mniej niż w klasycznych piwach bezalkoholowych. W przypadku piw oznaczanych jako <0,5 proc. – najczęściej pochodzących z mniejszych, rzemieślniczych browarów – zawartość alkoholu waha się w granicach 0,2–0,3 proc., a więc wyraźnie poniżej ustawowej granicy – wyjaśnia Bartłomiej Morzycki.

Warto podkreślić, że zarówno piwa 0,0 proc., jak i te poniżej 0,5 proc., zgodnie z przepisami kwalifikowane są jako piwa bezalkoholowe.

– Co ciekawe, podobną, a czasem nawet wyższą zawartość alkoholu mają inne produkty spożywcze wytwarzane w procesie fermentacji, jak kefiry, jogurty, ogórki kiszone czy chleb na zakwasie. Tak samo jak piwem bezalkoholowym, nie można się nimi upić, ani ich spożycie nie prowadzi do stwierdzenia obecności alkoholu w organizmie – dodaje ekspert.

Obecnie istnieją różne metody usuwania alkoholu z piwa, o czym szczegółowo pisaliśmy już na XYZ, gdzie wyjaśniamy także, dlaczego piwa bezalkoholowe kosztują praktycznie tyle samo co piwa zawierające alkohol, mimo że nie są objęte akcyza.

Czy „piwny brzuszek” to wina piwa?

Określenie „piwny brzuszek” od lat funkcjonuje w społeczeństwie jako stereotypowy obraz mężczyzny z wystającym brzuchem i butelką piwa w ręku. Czy rzeczywiście to właśnie piwo jest odpowiedzialne za tycie?

– Tyjemy nie od konkretnego produktu, ale od nadmiaru kalorii – sumujących się nie w ciągu jednego dnia, ale tygodni i miesięcy. Piwo jest stosunkowo kaloryczne i łatwo może przyczynić się do nadwyżki energetycznej. To właściwie puste kalorie – nie dają sytości, a ich dostarczają. Co więcej, po spożyciu alkoholu rośnie apetyt, a do piwa często sięgamy po słone czy słodkie przekąski – tłumaczy dr Paulina Ihnatowicz, dietetyczka kliniczna.

Jeden gram alkoholu to 7 kcal – dla porównania gram białka to tylko 4 kcal. Alkohol jest więc bardzo kaloryczny.

– Badania obserwacyjne pokazują, że lekkie do umiarkowanego spożycie alkoholu (w tym piwa) nie musi jednoznacznie prowadzić do przyrostu masy ciała. Jednak regularne, intensywne picie – szczególnie większych ilości – wiąże się z wyraźnym zwiększeniem masy ciała i obwodu talii – dodaje ekspertka.

Warto wiedzieć

Ile kalorii ma piwo?

Piwo piwu nierówne – zawartość kalorii zależy od jego mocy, stylu i barwy.

• Piwo jasne 5 proc., 500 ml – ok. 250 kcal

• Piwo ciemne 6-8 proc., 500 ml – ok. 300 kcal

• Piwo 0 proc., 500 ml – ok. 100 kcal

• Piwo kraftowe 500 ml – ok. 350 kcal

Dla porównania: jedno piwo to kaloryczny odpowiednik porcji chipsów lub dwóch kromek chleba z masłem. Pite regularnie i w większych ilościach stanowi znaczące źródło zbędnych kalorii.

dr Paulina Ihnatowicz, dietetyczka kliniczna

Czy piwo pomaga na nerki?

Podczas spotkań przy piwie często pojawiają się różne „uzasadnienia” jego spożycia – jednym z nich jest przekonanie, że piwo korzystnie wpływa na nerki. Czy rzeczywiście tak jest?

– To mit. Piwo działa moczopędnie, ponieważ zawiera wodę, alkohol i związki roślinne zwiększające diurezę, ale do oczyszczania nerek wystarczy sama woda. Znacznie ważniejsze jest kontrolowanie ilości przyjmowanych płynów i unikanie odwodnienia, które może prowadzić do zastojów i tworzenia się złogów. Picie piwa tylko dlatego, że działa lekko moczopędnie, nie ma uzasadnienia zdrowotnego – wyjaśnia dr Paulina Ihnatowicz.

A czy może piwo ma inne właściwości działające prozdrowotnie?

– Pewien potencjał prozdrowotny może mieć piwo bezalkoholowe – głównie za sprawą chmielu. Polifenole w nim zawarte wykazują m.in. działanie przeciwzapalne. Niektóre badania sugerują, że regularne spożywanie piwa 0 proc. przez kilka tygodni może pozytywnie wpływać na skład mikrobioty jelitowej. Trzeba jednak pamiętać, że to wciąż źródło kalorii i cukru – warto traktować je jako okazjonalny dodatek do diety, a nie jej stały element – podkreśla ekspertka.

Główne wnioski

  1. Wokół piwa narosło wiele mitów – m.in. że dodaje się do niego spirytus, żółć bydlęcą albo że piwo z beczki jest rozwadniane. Tego typu przekonania są szkodliwe dla całej branży browarniczej i nie mają podstawy w faktach.
  2. Edukacja piwna jest kluczowa. Piwa różnią się składem, co wpływa na ich kaloryczność. „Piwny brzuszek” nie wynika z samego piwa, lecz z nadmiaru kalorii w diecie.
  3. Puszka i keg to najlepsze sposoby przechowywania piwa. Piwa serwowane z nalewaka w barze nie są gorszej jakości od tych z butelki. W przypadku piwa z puszki warto przelać je do szkła – pozwala to w pełni docenić jego smak i aromat.