Lotnisko w Radomiu może zostać sprzedane wojsku. Rok 2026 będzie rozstrzygający
W Porcie Lotniczym Warszawa-Radom trwa audyt, który rozstrzygnie, czy budowa lotniska miała w ogóle sens. Jeśli nie, decydujący o budowie portu w Radomiu mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Trzeba pamiętać, że lekką ręką wydano 800 mln zł publicznych pieniędzy – mówi Adam Sanocki, członek zarządu Polskich Portów Lotniczych (PPL).


Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie statystyki pasażerskie notuje lotnisko w Radomiu.
- Co ma za zadanie wykazać audyt lotniska, który rozpoczął się na początku marca.
- Co planuje właściciel lotniska w Radomiu, jeśli port nie zacznie przynosić korzyści biznesowych.
Lotnisko w Radomiu to najmłodszy port lotniczy w kraju. Wyposażone w nowoczesną infrastrukturę, jest gotowe do obsługi pasażerów i przewoźników. W ostatnim czasie pojawiło się nawet w hollywoodzkim filmie „Prawdziwy ból”, gdzie wystąpiło w roli… nowojorskiego portu lotniczego. Mimo imponującego zaplecza i medialnego rozgłosu, lotnisku brakuje dwóch kluczowych czynników sukcesu – pasażerów i przewoźników, a co za tym idzie – nowych kierunków lotniczych.
Niestety, liczba pasażerów systematycznie spada. W styczniu tego roku na lotnisku w Radomiu obsłużono zaledwie 3,2 tys. osób. To ponad 56 proc. mniej niż w tym samym miesiącu 2024 r. Podobne spadki odnotowano w lutym 2025 r., kiedy liczba pasażerów zmniejszyła się o niemal 15 proc. w porównaniu z lutym 2024 r.
Dobre lotnisko, tylko złe miejsce
Obecnie jedynym regularnym przewoźnikiem operującym na trasie z Radomia jest PLL LOT. Linie lotnicze oferują połączenie z Rzymem – to jedyna rozkładowa trasa w całym harmonogramie lotniska. Od połowy czerwca planowane jest uruchomienie lotów do Barcelony.
– Nasi poprzednicy uważali, że CPK powstanie w 2028 r., że Radom to świetna inwestycja, którą zrealizują za 400 mln zł w dwa lata. Wydali na nią ponad 800 mln i otworzyli ponad dwa lata później niż zakładano. To podręcznikowo wybudowane lotnisko, niestety w złym miejscu. Linie lotnicze nie są zainteresowane lataniem z tego portu. Ta inwestycja była kompletnie nietrafiona – mówi w rozmowie z XYZ Adam Sanocki, członek zarządu Polskich Portów Lotniczych (PPL), właściciela radomskiego lotniska.
Jednocześnie Adam Sanocki podkreśla, że PPL nie składają broni. Spółka ma intensywnie promować loty do Radomia na międzynarodowych targach. Opracowuje też nową strategię sprzedażową i optymalizuje działania marketingowe w celu nadania portowi sensu biznesowego. Jak przyznaje, nie będzie to jednak proste zadanie.
Kto odpowiada za budowę lotniska w Radomiu…
Równolegle z działaniami promocyjnymi na radomskim lotnisku na początku marca rozpoczął się audyt, przeprowadzany przez firmę zewnętrzną. Jego celem jest weryfikacja, czy budowa portu lotniczego miała jakiekolwiek uzasadnienie biznesowe. Wyniki audytu powinny być znane w pierwszym półroczu tego roku. Audyt obejmuje całą inwestycję, w tym również sensowność budowy lotniska.
– Zostało wydane 800 mln zł należących do spółki Skarbu Państwa i musimy wyciągnąć wnioski z inwestycji. To także lekcja dla przyszłych zarządów i władz kraju, żeby zastanowiły się nad konsekwencjami działań. Bo mam wrażenie, że w Radomiu lekką ręką zostały wydane ogromne pieniądze, bez solidnego biznesowego fundamentu – mówi Adam Sanocki.
To lekcja dla przyszłych zarządów i władz kraju, żeby zastanowiły się nad konsekwencjami działań. Bo mam wrażenie, że w Radomiu lekką ręką zostały wydane ogromne pieniądze, bez solidnego biznesowego fundamentu.
Jak dodaje Adam Sanocki, jeśli audyt potwierdzi, że doszło do zaniedbań, zarząd ma obowiązek zawiadomienia odpowiednich służb, w tym prokuratury.
Przypomnijmy, że decyzja o budowie lotniska w Radomiu zapadła po raporcie firmy Arup w 2017 r.. Autorzy raportu twierdzili, że zburzenie starego terminala i postawienie w jego miejscu nowego będzie bardziej opłacalne niż rozbudowa istniejącej infrastruktury w Modlinie. Koszty oszacowano na 425 mln zł. Okazało się jednak, że faktyczne koszty były co najmniej dwukrotnie wyższe. Sama budowa pochłonęła ponad 800 mln zł, nie licząc kilkudziesięciu milionów złotych rocznie, które PPL dokładają do finansowania portu.
W tamtym czasie prezesem PPL i orędownikiem budowy lotniska był Mariusz Szpikowski. Jednak na polityczne kulisy inwestycji rzucił światło poseł Marek Suski, związany z Radomiem, którego wypowiedź zyskała rozgłos.
„Pamiętam, kiedy razem z posłem Adamem Bielanem poszliśmy do prezesa Kaczyńskiego, by przekonać go do pomysłu budowy nowego lotniska w Radomiu. Prezes powiedział wtedy: Tak, Radom to miasto, które poniosło ogromne straty w okresie PRL, były wydarzenia czerwcowe, ścieżki zdrowia, potem zabrano Radomiowi status miasta wojewódzkiego” – opowiadał Marek Suski, cytowany przez portal Fly4Free.
Jego zdaniem Jarosław Kaczyński chciał w ten sposób zadośćuczynić miastu i jego mieszkańcom za historyczne krzywdy i marginalizację w czasach PRL.
…i kto je teraz kupi
PPL zdają sobie sprawę, że lotnisko w Radomiu znajduje się dopiero w pierwszej fazie swojego funkcjonowania, a tego typu obiekt trudno uczynić dochodowym na starcie. Adam Sanocki, członek zarządu PPL, podkreśla jednak, że spółka powoli zbliża się do momentu decyzji o przyszłości lotniska.
– Podejrzewam, że przełomowym momentem dla Radomia może być rok 2026 – będzie on swego rodzaju papierkiem lakmusowym dla przyszłości tego portu – mówi członek zarządu PPL.
Rok 2026 może być kluczowy, ponieważ wtedy rozpocznie się budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK) oraz modernizacja Lotniska Chopina. Wówczas linie lotnicze dostaną jasny sygnał, że ruch cywilny z Okęcia będzie musiał zostać przeniesiony do Baranowa. Istnieje jednak ryzyko, że CPK okaże się zbyt drogim rozwiązaniem dla części przewoźników. PPL liczą na to, że w takiej sytuacji Radom stanie się bardziej atrakcyjną alternatywą.
PPL nie wykluczają jednak scenariusza, w którym lotnisko trzeba będzie sprzedać.
– Być może spróbujemy lotnisko sprzedać lub oddać w inne ręce, tak aby jak najlepiej wykorzystać tę infrastrukturę. W tej chwili dokładamy do niego kilkadziesiąt milionów złotych rocznie – mówi Adam Sanocki.
Być może spróbujemy lotnisko sprzedać lub oddać w inne ręce, tak aby jak najlepiej wykorzystać tę infrastrukturę. W tej chwili dokładamy do niego kilkadziesiąt milionów złotych rocznie.
Kto mógłby być zainteresowany kupnem lotniska?
– Miasto, może wojsko. Biorę pod uwagę naszą sytuację geopolityczną oraz to, że jest to lotnisko współużytkowane. Wojsko bardzo chętnie z niego korzysta, więc może to jest jakaś opcja? – tłumaczy członek zarządu PPL.
Czy można uratować Radom?
– Radom jest świetnym przykładem, że to nie lotnisko przyciąga pasażerów, a oferta linii lotniczych operujących z niego. To linie lotnicze generują ruch pasażerski, a nie lotnisko. Są dwa powody braku oferty z Radomiu – brak przejrzystej, długoterminowej polityki handlowej oraz duża konkurencja ze strony innych lotnisk w regionie – mówi XYZ Michał Kaczmarzyk, były dyrektor naczelny PPL, a obecnie szef Ryanaira na Polskę.
Jak dodaje, nie widać na razie pomysłów, żeby do Radomia ściągnąć przewoźników. Dodatkowo dużo czasu zmarnowano podczas budowy lotniska i koncentrowano się „na propagandzie, a nie rozmowach handlowych z liniami”.
Zdaniem Kaczmarzyka nadal nie widać, aby PPL miał pomysł na skomercjalizowanie lotniska w Radomiu, a projekt CPK nie pomaga, gdyż „wyraźnie wskazuje, że kierunek rozwoju lotnictwa w centralnej Polsce jest inny i nie uwzględnia Radomia”.
– Przeznaczenie lotniska w Radomiu na cele wojskowe może być dla niego jedynym rozwiązaniem. Swoją drogą projekt ten powinien stanowić ostrzeżenie dla CPK, że nie wystarczy wybudować lotnisko, trzeba również zadbać o to, żeby ktoś chciał z niego latać – podsumowuje Michał Kaczmarzyk.
Projekt lotniska w Radomiu powinien stanowić ostrzeżenie dla CPK, że nie wystarczy wybudować lotnisko, trzeba również zadbać o to, żeby ktoś chciał z niego latać, mówi Michał Kaczmarzyk.
Zdaniem kolejnego z ekspertów przy decyzji o budowie lotniska w Radomiu popełniono zasadniczy błąd, który polegał na złej metodologii wyliczeń natężenia ruchu pasażerskiego.
– Prognozowanie na podstawie trendów historycznych, czyli metoda stosowana przez Arupa i IATA, z dodatkami modelu grawitacyjnego to nie jest metodologia dnia dzisiejszego. Podróżny musi być postrzegany w regionie tam, gdzie mieszka i dokonuje wyborów. Nie musi stać się przy tym pasażerem – komentuje w rozmowie z XYZ ekspert rynku lotniczego, który prosi o zachowanie anonimowości.
Prognozowanie na podstawie trendów historycznych, czyli metoda stosowana przez Arupa i IATA, na podstawie której wyliczono dane dla Radomia, to nie jest metodologia dnia dzisiejszego, mówi anonimowo jeden z ekspertów.
Jak dodaje, spoglądając do oryginalnego dokumentu firmy Arup, można odnieść wrażenie, że była niekompletna, ponieważ analizowała jedynie lotnisko w Modlinie i Radomiu, nie biorąc pod uwagę Łodzi. Metoda trendów historycznych nie nadaje się do projektowania lotniska typu greenfield, czyli powstającego od podstaw, mówi.
Ekspert zwraca jednak uwagę, że niektóre kierunki z lotniska w Radomiu cieszyły się całkiem dużą popularnością. Dodaje, że rozważane obecnie przez PPL ratowanie lotniska poprzez wdrożenie na nim lotów nocnych, raczej się nie powiedzie.

Główne wnioski
- Na początku marca na lotnisku w Radomiu rozpoczął się audyt, zlecony przez właściciela obiektu – spółkę PPL. Zewnętrzna firma bada radomski port także pod kątem zasadności jego powstania.
- Władze PPL nie wykluczają, że jeśli audyt wykaże nieprawidłowości, sprawa zostanie przekazana do prokuratury. Na budowę portu Warszawa-Radom wydano 800 mln zł publicznych pieniędzy. Lotnisko jest praktycznie niewykorzystywane przez linie lotnicze, co skutkuje brakiem pasażerów.
- Właściciel lotniska nie wyklucza sprzedaży portu lotniczego w najbliższej przyszłości. Jak twierdzi Adam Sanocki, członek zarządu spółki, obiektem może być zainteresowane nie tylko miasto, ale przede wszystkim wojsko. Spółka czeka z decyzjami co najmniej do 2026 r.