Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Sport

Manchester United znowu pod kreską. Wielomilionowa strata mimo rekordowych przychodów i cięć kosztów

Już szósty rok z rzędu legendarny klub piłkarski zakończył sezon na minusie. Nie udało mu się wyjść na prostą, choć zaliczył rekordowe wpływy z meczów i umów sponsorskich. Ciężarem okazały się brak awansu do Ligi Mistrzów oraz kolosalne koszty wynagrodzeń. Wynik finansowy byłby jednak znacznie gorszy, gdyby nie program restrukturyzacyjny, w ramach którego pracę straciło 450 osób.

Widać w klubie kunszt biznesowy nowego współwłaściciela Daniela Ratcliffe'a. Dla przykładu, zwiększył przychody z umów sponsorskich o 10 proc. mimo braku występów w Lidze Mistrzów. To i wiele innych osiągnięć nie wystarczyło jednak, by zaliczyć zysk. Fot. Ash Donelon/Manchester United via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego mimo rekordowych przychodów i cięć kosztów Manchester United zanotował stratę.
  2. W jakiej kondycji finansowej są Czerwone Diabły" i co dalej z ich biznesem.
  3. Od czego najbardziej zależy ewentualny powrót klubu do zyskowności.

Jako dziennikarz sportowy i kibic co tydzień dostarczam Wam najświeższe wiadomości ze świata brytyjskiej piłki nożnej. Polecam pozostałe teksty z serii Wyspa futbolu.

Przychody Manchesteru United za sezon 2024/25 wyniosły nieco ponad 666 mln funtów. Paradoksalnie, trzy szóstki nie okazały się szczęśliwe – klub ze stadionu Old Trafford znowu stracił pieniądze. Do tego – ironicznie – po raz szósty z rzędu.

Nie wystarczyło 

Tylko z meczów do kasy wpłynęło 160,3 mln funtów – rekord na skalę całej Anglii. Z kolei umowy sponsorskie przyniosły 333,3 mln funtów. To jedne z najwyższych kwot w historii klubu. Mimo to w rocznym bilansie widnieje strata 33 mln funtów, mniejsza wprawdzie o 80 mln niż rok wcześniej, ale wciąż daleka od celu, jakim było wyjście na zero.

Mało komu w klubie jest dziś do śmiechu. Celem finansowym na miniony sezon było przynajmniej wyjście na zero. Nowi zarządzający przeprowadzili więc czystkę – dziękując za współpracę nawet najbardziej doświadczonym pracownikom – byle tylko poprawić wynik. Tymczasem klub ponownie stracił pieniądze. Co gorsza, perspektywy na przyszłość wcale nie wyglądają obiecująco.

Oczywisty problem

Największym problemem w ubiegłym sezonie był brak gry w Lidze Mistrzów. Oznaczał on nie tylko niższe wpływy z meczów, ale także spadek przychodów z umów sponsorskich – w kontraktach zwykle zapisane są klauzule uzależniające wysokość opłat od wyników sportowych. Manchester United występował w Lidze Europy, gdzie potencjał marketingowy i finansowy jest zdecydowanie mniejszy.

W trwającym sezonie 2025/26 sytuacja jest jeszcze trudniejsza – po raz pierwszy od dekady klub nie gra w żadnych rozgrywkach europejskich. Prognoza przychodów na cały rok wynosi 640–660 mln funtów, a więc nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu będą one niższe niż przed rokiem.

Co ciekawe, pesymistyczny wariant zakłada spadek przychodów o 26 mln funtów – mniej niż prawdopodobne zarobki z gry w Lidze Europy czy Lidze Mistrzów. To dowód, że względem minionego sezonu United zdołało znaleźć nowy sposób na generowanie części wpływów.

Znacznie ważniejsze z punktu widzenia bilansu pozostają jednak koszty. Jim Ratcliffe, twórca koncernu chemiczno-surowcowego Ineos i nowy współwłaściciel klubu, miał jeden główny cel – poprawić efektywność finansową Manchesteru United. Szybko jednak przekonał się, że futbol to biznes wyjątkowy i że standardowe metody restrukturyzacji nie zawsze przynoszą oczekiwany rezultat.

Kosztowne błędy 

W ciągu ostatniego roku nowemu zarządzającemu klubem udało się obniżyć koszty zatrudnienia do 313,2 mln funtów – najniższego poziomu od pięciu lat. Trudno jednak uznać to za sukces, skoro dziś w Manchesterze United pracuje kilkaset osób mniej niż jeszcze pół dekady temu. Co więcej, jednostkowy koszt zatrudnienia jest najwyższy w historii klubu.

Nie pomogły także błędne decyzje kadrowe. Najlepszym przykładem było zatrudnienie, a następnie stosunkowo szybkie zwolnienie trenera Erika ten Haga. Samo wykupienie jego kontraktu kosztowało klub 33,6 mln funtów.

Wszystko wskazuje na to, że dni Rubena Amorima, obecnego trenera Manchesteru United, też są policzone. Jeśli szkoleniowiec nie poda się do dymisji, ale trzeba go będzie zwolnić, to jednorazowe koszty klubu znowu podskoczą. Historia uczy, że kwoty wykupu kontraktów Portugalczyków są wysokie. Fot. Vince Mignott/MB Media/Getty Images

Nie można też zapominać o samych zawodnikach. Przed Świętami Bożego Narodzenia ubiegłego roku, gdy zwalniano pracowników niższego szczebla, Jim Ratcliffe przekonywał, że bez cięć klubowi zabrakłoby gotówki. Na koniec sezonu, w czerwcu 2025 r., Manchester United miał na rachunku 86,1 mln funtów – ale tylko dlatego, że chwilę wcześniej właściciel zasilił konto kwotą 80 mln funtów z własnej kieszeni.

Coś za coś

Trudna sytuacja wynika przede wszystkim z kolosalnych wydatków na piłkarzy. W sezonie 2024/25 Manchester United przeznaczył na transfery aż 279 mln funtów, bijąc poprzedni rekord o 60 mln. To wyłącznie kwoty odstępnego – a do tego dochodzą jeszcze wynagrodzenia, zazwyczaj sięgające drugiego tyle. Równocześnie klub wciąż spłaca raty zobowiązań zaciągniętych na zakup gwiazd w poprzednich latach.

Nic dziwnego, że takie giganty jak United chętnie sięgają po kredyt. Dysponują dużymi aktywami, globalną marką i wysoką zdolnością kredytową. Obecnie po stronie zobowiązań w księgach klubu widnieje 637 mln funtów, czyli o 91 mln więcej niż rok wcześniej. Wzrost zadłużenia to w dużej mierze efekt nowej pożyczki – 130 mln funtów z odnawialnej linii kredytowej zaciągniętej w pierwszej połowie minionego sezonu.

Ikona wykres interaktywny Wykres interaktywny
Ikona pełny ekran Pełny ekran

Nie ma lekko 

Wysokie przychody i równie wysokie zadłużenie przy słabych wynikach sportowych pokazują, że Manchester United to klub wyjątkowy pod względem finansowym. Globalna popularność i miliony sympatyków sprawiają, że stosunkowo łatwo zdobywa nowe umowy sponsorskie – nawet wtedy, gdy na boisku nie idzie najlepiej.

W biznesie nie ma jednak cudów – rządzi matematyka. Utrzymywanie wydatków na poziomie klubu z Ligi Mistrzów bez udziału w tych rozgrywkach prędzej czy później musi się zemścić. Dane pokazują, że choć „Czerwone Diabły” nadal należą do elity angielskiej piłki pod względem finansowym, to już od dawna nie są w niej samodzielnym liderem i stopniowo tracą dystans do czołówki.

Zeszłoroczne łączne przychody United były najwyższe w historii klubu, ale już nie w historii Anglii. W sezonie 2023/24 Manchester City osiągnął 715 mln funtów, a Liverpool i Arsenal zarobili tylko nieco mniej. Za miniony sezon nie ma jeszcze pełnych danych z większości klubów Premier League, jednak wiele wskazuje na to, że Manchester United po raz pierwszy od ponad 30 lat może spaść z podium pod względem przychodów.

Wprawieni biznesmeni i kreatywni księgowi mogą próbować poprawiać bilans, ale bez wyników sportowych i udziału w europejskich rozgrywkach coraz trudniej bić finansowe rekordy.

Główne wnioski

  1. Manchester United poniósł stratę szósty rok z rzędu, mimo rekordowych przychodów z biletów i umów sponsorskich. Powodem był przede wszystkim brak gry w Lidze Mistrzów i wysokie koszty.
  2. Klub obniżył koszty zatrudnienia dzięki zwolnieniom, jednak jednostkowe wydatki na pracowników i piłkarzy osiągnęły historyczne maksimum, a zadłużenie wzrosło do ponad 600 mln funtów.
  3. Brak awansu do prestiżowych rozgrywek i prognozowany spadek przychodów zagrażają pozycji Manchesteru United jako finansowego lidera w Anglii. Coraz silniej naciskają rywale – Manchester City, Liverpool i Arsenal.