Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Newsy Technologia

Mistrzowie czipów zainwestują w Polsce? Tajwan wchodzi do nowego parku przemysłowego (WYWIAD)

Pod Poznaniem powstanie zaawansowany polsko-tajwański park przemysłowo- technologiczny. Decyzja zapadła w ostatni piątek. To ważny element rozwoju branży półprzewodników w Polsce, bo kompleks będzie stanowił centrum rozwoju i inwestycji tajwańskich firm w Europie, jak zapewniają jego twórcy. O możliwościach własnej produkcji chipów i o tym, co blokuje wzrost tego sektora w Polsce mówi Marcin Fabianowicz, prezes branżowego stowarzyszenia firm Semicon Supply Poland.

Marcin Fabianowicz, stowarzyszenie Semicon Supply Poland
To, na czym powinno nam zależeć chyba jeszcze bardziej niż na dużej inwestycji w półprzewodnikach, to małoskalowa (jak na półprzewodniki) własna produkcja skupiona na szeroko rozumianym wykorzystaniu dual use. Do tego też oczywiście potrzebujemy kooperanta, Tajwan nasuwa się na myśl jako pierwszy. Ale ważne, żeby produkcja odbywała się na terenie Polski – mówi Marcin Fabianowicz, prezes stowarzyszenia Semicon Supply Poland. (Fot. Clip Group).

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jaki plan współpracy z firmami z Tajwanu, który jest największą fabryką półprzewodników i chipów na świecie, mają firmy z Polski.
  2. Dzięki jakim kompetencjom polskie firmy mogą zdobyć kontrakty przy budowie największych fabryk półprzewodników w Europie i USA.
  3. Na czym polega budowa łańcucha wartości, co w przyszłości ma pomóc uruchomić w Polsce własną produkcję półprzewodników na potrzeby cywilno-wojskowe.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Rozmawialiśmy na początku roku po tym, jak w styczniu USA wprowadziły reglamentację w sprzedaży swoich chipów. Polski rząd w reakcji zapowiedział, że przygotowuje własną strategię budowy sektora półprzewodników. Zapytałam pana wówczas czy jako organizacja pracodawców firm związanych z tym sektorem bierzecie udział w przygotowaniu tej strategii, a pan powiedział, że nikt was o zdanie nie pytał. Co się zmieniło od tamtej pory?

Marcin Fabianowicz, prezes stowarzyszenia Semicon Supply Poland: USA odblokowały dostęp do półprzewodników amerykańskiej Nvidii i trzeba przyznać, że to duży sukces Ministerstwa Cyfryzacji. Ale współpraca z krajowym sektorem półprzewodników mogłaby być lepsza i głębsza.

Nie mogę powiedzieć, żebyśmy byli pomijani, bo podejmowane są różne rozmowy i jesteśmy do pewnych działań zapraszani. Ale nie jest to idealna współpraca, ponieważ brakuje w tych działaniach spójności. W tak specjalistycznej branży, która w Polsce dopiero próbuje zbudować twarde fundamenty, wszystkie działania powinny być uzgodnione i spójne. A tak nie jest.

Czy jako stowarzyszenie firm braliście udział w przygotowaniu ogłoszonej w sierpniu strategii resortu Cyfryzacji „Polska w grze o przyszłość – polityka dla sektora półprzewodników 2025+”?

Tylko w drodze dostępnej dla wszystkich obywateli – wysłaliśmy swoje uwagi do gotowej strategii w ramach konsultacji publicznych.

To taka polska przypadłość, niezależnie od branży, że nie potrafimy współpracować i mówić jednym głosem w sprawach najważniejszych. Działalność ministerstw – cyfryzacji, rozwoju, finansów, funduszy unijnych – stref ekonomicznych, takich instytucji, jak PAIH czy PFR powinna się precyzyjnie uzupełniać. A u nas najbardziej brakuje właśnie tych elementów business development. W Polsce wciąż działania są podejmowane pod wpływem wymuszeń bieżącą sytuacją albo na fali jakichś mód biznesowych czy inwestycyjnych. Rozwój branży półprzewodników wymaga miliardowych inwestycji. Żeby je z sensem zainwestować, potrzebny jest dokładny plan działania, a nie obietnice, które dobrze brzmią.

Polsko-tajwański park przemysłowy w Wielkopolsce

Firmy z naszej organizacji same próbują nawiązać współpracę z biznesem z Tajwanu, gdzie mieści się światowe centrum produkcji półprzewodników. To już nie tylko plany, to się zaczyna dziać.

Pod Poznaniem powstanie polsko‑tajwański park przemysłowo‑technologiczny Clip&Industrial Park. To 1500 m.kw. przestrzeni, która będzie stanowiła centrum rozwoju i inwestycji tajwańskich firm w Europie. List intencyjny inaugurujący prace nad parkiem właśnie podpisała firma Clip Group, mega‑hub logistyczno‑produkcyjny w Polsce i Tajwańsko‑Polska Izba Przemysłowo‑Handlowa (TAIPO).

Równolegle rząd organizuje misje gospodarcze z Tajwańczykami na swoim poziomie. Ale ostatecznie to nie rząd przecież jest partnerem dla tajwańskich firm. Po stronie firm z Tajwanu też jest oczekiwanie, żeby takie relacje nawiązać.

Clip Group, współpraca polskich i tajwańskich firm, TAIPO, park przemysłowy pod Poznaniem
List intencyjny inaugurujący prace nad polsko-tajwańskim parkiem przemysłowym podpisała Agnieszka Hipś, prezes Clip Grou i Chao Chung-Chieh, prezes Tajwańsko Polskiej Izby Przemysłowo Handlowej (Fot. Clip Gropup)

Zdaniem eksperta

Polska przestrzeń dla firm z Tajwanu

To dla nas przełomowy moment. Clip Group staje się bramą dla tajwańskich technologii w Europie. Mamy gotową infrastrukturę na przyjęcie pierwszych firm z Tajwanu – czekają na nie powierzchnie biurowe, magazynowe i produkcyjne. Dysponujemy również działką o powierzchni 1 500 hektarów, na której powstanie unikalna na skalę europejską strefa gospodarcza. Dzięki partnerstwu z TAIPO tworzymy silny pomost między tajwańskimi firmami, a europejskim ekosystemem. Tym samym Poznań umacnia swoją pozycję w sektorze półprzewodników, nowych technologii i zaawansowanej produkcji – nie tylko w Polsce, ale w całej Europie.

Ponadto jesteśmy w trakcie budowy Data Center połączonego z inkubatorem technologicznym, który da impuls do dynamicznego rozwoju regionu. Projekt zakłada także ścisłą współpracę z Politechniką Poznańską przy rozwijaniu inkubatora dla firm azjatyckich oraz realizację licznych projektów badawczo‑rozwojowych.

Na jaką współpracę liczą Tajwańczycy? Te oczekiwania są zbieżne z waszymi potrzebami? Liczy pan, że po tym, jak zrezygnował Intel, uda się do Polski ściągnąć inwestycję firmy TSMC, głównego producenta chipów na świecie? To chyba mało realne, bo TSMC buduje już fabrykę w Dreźnie?

Wachlarz możliwości współpracy polskich firm z firmami z Tajwanu jest bardzo szeroki. Budowa tej fabryki w Dreźnie to ogromne przedsięwzięcie, w którym polskie firmy mogą uczestniczyć jako poddostawcy czy realizatorzy specjalistycznych zleceń. Zaczynając od robót stricte budowlanych, które wymagają zaawansowanych umiejętności niż w zwykłej fabryce, przez specyficzne roboty instalacyjne, aż po specjalistyczne wyposażenie. Mówiąc inaczej, polskie firmy mogłyby przygotować tam grunt do produkcji.

Bardzo ważnym elementem, do którego chcemy doprowadzić, jest współpraca polskich uczelni z tajwańskimi firmami w obszarze różnego rodzaju badań. Działania w tym zakresie podejmuje m.in. Politechnika Poznańska i Politechnika Wrocławska.

Zdaniem eksperta

Mistrzowie chipów chcą do Polski

Tajwańskie firmy potrzebują partnerów, którzy działają szybko, skutecznie i profesjonalnie. Clip Group to przykład prywatnego partnera B2B, który łączy lokalne zasoby z globalną perspektywą. Park w Wielkopolsce to nie koncept na papierze – to realnie gotowa baza, umożliwiająca natychmiastowe rozpoczęcie działalności tajwańskich firm w Europie.

Podwykonawstwo przyniesie unikalne umiejętności

Nie mamy dziś w Polsce tej wiedzy i doświadczenia, gdzieś chcemy się tego nauczyć. A najlepiej robić to wchodząc małymi krokami do ekosystemu. Do tego etapu doprowadziły nas wielomiesięczne rozmowy i spotkania. Tajwan ma technologię, ale to kraj spoza UE. Polska ma lokalny know-how, odpowiednie europejskie uprawnienia i certyfikaty, dobrych inżynierów, wysoką jakość pracy i jej niższe niż w Niemczech koszty. Walczymy, żeby móc współpracować przy inwestycji w Dreźnie.

Czyli to nie jest jeszcze przesądzone? Z kim o te kontrakty konkurują polskie firmy?

Z niemieckimi firmami, ale też na przykład z czeskimi, bo Czechy mają swoją branżę półprzewodników już na znacznie bardziej zaawansowanym etapie rozwoju niż my.

Na tym etapie ważne jest budowanie różnego rodzaju relacji w szeroko pojętym łańcuchu półprzewodnikowym. Współpraca z partnerami z Tajwanu, którzy pracują dla TSMC na różnych odcinkach budowy tej fabryki, oznacza równocześnie zdobywanie umiejętności, które są firmom niezbędne, jeśli chcemy budować w Polsce własną branżę półprzewodników.

Dużo obietnic, wsparcia brak

Jak pan ocenia obecne krajowe narzędzia wsparcia dla rozwoju tej branży?

A jakie mamy narzędzia wsparcia?

Nie macie żadnych?

Program wspierania inwestycji o istotnym znaczeniu dla gospodarki polskiej de facto się skończył. Ostatnie umowy mogą być podpisane jedynie do końca tego roku. W programie brakuje też środków. I nie słyszałem o tym, żeby trwały zaawansowane prace mające na celu jego wydłużenie, przyznanie nowego budżetu lub przygotowanie całkowicie nowego programu. A uchwalenie programu zajmuje zwykle co najmniej kilkanaście miesięcy.

Jeśli chodzi o granty na inwestycje półprzewodnikowe, to one dotyczą tylko największych inwestycji. Były zaprojektowane w zasadzie pod Intela. Nie ma dla tej branży programu pomocy publicznej czy uatrakcyjniania inwestowania w Polsce dla mniejszych firm. I nie widzę też żadnego programu, który miałby ułatwiać polskim firmom nawiązywanie współpracy pomiędzy Polską a Tajwanem, Japonią czy Koreą.

Zwolnienie z CIT przestaje być atrakcyjne dla dużych firm. Od inwestycji zagranicznych w specjalnych strefach (SSE) ekonomicznych obowiązuje globalny podatek minimalny. Ponadto, formalnie, SSE przestaną działać w obecnej formie już w 2026 roku, czyli za kilka miesięcy. I też nie słyszałem o nowej ustawie czy rozporządzeniu, która miałaby dać odpowiedź, co dalej.

Przedsiębiorcy, związki pracodawców a także różne firmy consultingowe mają pomysły, jak taki atrakcyjny system zbudować, z uwzględnieniem potrzeb naszej gospodarki a także zewnętrznego otoczenia konkurencyjnego. Nie ma jednak właściwej platformy dialogu w tym temacie.

Intel zrezygnował. Postawmy na mniejszych

W Europie trwała w tym roku dyskusja nad uaktualnieniem ustawy o rozwoju branży przewodnikowej w Europie (tzw. Chip Act 2.0). Była przygotowywana przez kilka państw, a tak naprawdę przez europejskie wiodące firmy z sektora półprzewodników. Jak się nie dać pominąć przy podziale europejskich dotacji, skoro na razie nie możemy jeszcze powiedzieć: dajcie nam, bo my też mamy w co inwestować?

Żeby nie dać się pominąć niezbędna jest bliska współpraca strony publicznej z polskim biznesem. Nie dać się pominąć oznacza również i to, żeby nie zmarnować okazji do wykształcenia w całym procesie zainicjowanym przez Unię własnego sektora. Nie chcemy skończyć tak, że polscy inżynierowie idą do pracy do fabryki w Dreźnie czy na Tajwanie. A żeby do drenażu mózgów nie dochodziło musimy rozwijać swoje firmy. Wtedy tu zostaną ludzie, know-how i podatki.

Rząd skupia się na potencjalnych dużych, spektakularnych inwestycjach. One dobrze wypadają w mediach. Nie mówię, że nie warto o nie zabiegać. Warto i trzeba. Ale nie można przy tym pomijać czy ignorować, albo po prostu nie doceniać szeregu mniejszych podmiotów, które nie obiecają wprawdzie produkcji chipów w Polsce, ale za to będą budować ten sektor oddolnie, zdobywając know-how we współpracy z doświadczonymi partnerami. Polskie firmy skupiają się na tych mniejszych rzeczach, których w tym łańcuchu w większości się nie dostrzega. Widzi się produkt końcowy – chip - a po drodze są specjalistyczne instalacje, urządzenia przeciwdrganiowe, specjalna chemia, gazy, a także wiele usług, np. utrzymanie clean roomów, spawanie czy testowanie i zaawansowane pakowanie układów scalonych z płytek krzemowych.

Nie można pomijać, ignorować albo po prostu nie doceniać szeregu mniejszych podmiotów, które nie obiecają wprawdzie produkcji chipów w Polsce, ale za to będą budować ten sektor oddolnie, zdobywając know-how we współpracy z doświadczonymi partnerami.

Ważne, by strona publiczna rozumiała, że cały łańcuch wytwarzania półprzewodników jest ważny i wart rozwoju, nawet jeśli spawanie nie brzmi atrakcyjnie. Dziś nie widzę takiego zrozumienia ani realnego planu po stronie publicznej.

Inwestycja Intela, mimo że ostatecznie nie doszło do jej realizacji, dała nam niesamowity impuls do rozwoju tej branży. Słyszę wiele głosów, że nie było warto i stanowczo się z tym nie zgadzam. Choćby dlatego, że gdybyśmy kilka lat temu nie zdecydowali się dołączyć do trudnego wyścigu o inwestycję Intela, dziś nie rozmawialibyśmy o żadnej strategii półprzewodnikowej, bo nikogo by to nie interesowało. Dużo jako kraj się nauczyliśmy. Jestem przekonany, że polski rząd ma wszystkie karty do tego, aby wspólnie z biznesem i przedstawicielami nauki takie inwestycje przyciągać.

Skoro tak, to co realnie możemy osiągnąć w 5 lat? Unia zakładała, że do 2030 roku aż 20 proc. wszystkich półprzewodników na świecie będzie pochodzić z produkcji w Europie. Czy Stary Kontynent może jeszcze uzyskać jakiś stopień niezależności do tego czasu?

Nie ma szans na realizację celu postawionego przez Unię w sprawie produkcji półprzewodników. Plan Komisji Europejskiej, który zakładał, że do 2030 roku Europa będzie odpowiedzialna za 20 proc. światowej produkcji półprzewodników, opierał się na projektach trzech głównych inwestycji, z których tylko jedna jest dziś realizowana. Intel wycofał się z budowy fabryk we Wrocławiu i w Magdeburgu, a fabryka tajwańskiej TSMC w Dreźnie, o której rozmawialiśmy, jest mocno opóźniona. Dodatkowo, to inwestycja tej firmy w Arizonie stała się priorytetem – to do USA przerzucono większość sił i środków.

Moim zdaniem do 2030 roku Unia nie uzyska nawet częściowej niezależności. Dobrze będzie, jeśli uzyska pełną gotowość produkcyjną.

Cały czas o zdobycie przewagi nad Tajwanem i USA w tej dziedzinie walczą też Chiny. Chińczycy próbują tworzyć własne półprzewodniki. Co prawda na razie ich skuteczność zamiast na poziomie 99 proc. jest na poziomie 30 proc., ale jak wiemy, gdy Chiny chcą coś udowodnić, to nie liczą się z kosztami. Dziś akceptują, że będą przepalać pieniądze, bo 80 proc. tych półprzewodników po prostu będą wyrzucać. Ale 20 proc. będą mieć własnych. A z czasem udoskonalą technologię.

Nie ma szans na realizację celu postawionego przez Unię w sprawie produkcji półprzewodników. Plan Komisji Europejskiej, który zakładał, że do 2030 r. Europa będzie odpowiedzialna za 20 proc. światowej produkcji półprzewodników, opierał się na projektach trzech inwestycji, z których tylko jedna jest dziś realizowana.

Moim zdaniem do 2030 roku Unia nie uzyska nawet częściowej niezależności. Dobrze będzie, jeśli uzyska gotowość produkcyjną.

Bądźmy realistami - liczmy na siebie

I znów zapewne będą oferować tańsze produkty niż reszta świata, zwłaszcza, że w zasadzie tylko Chiny mają nieograniczony dostęp do niezbędnych metali ziem rzadkich i kontrolują ich rafinację i przerób. Będą kusić, co zwykle prowadzi do zmniejszenia nacisku na własną – bo bardzo drogą – produkcję.

Mam różne doświadczenia, które powodują, że rzeczywiście trudno mi sobie wyobrazić, aby Europa, firmy z Unii, dążyły do jednego wspólnego rozwiązania korzystnego dla naszego kontynentu. Nie bardzo wierzę w stworzenie naszego wewnętrznego kontynentalnego łańcucha wartości.

Dlatego nasz polski cel też trzeba urealnić. Nasz duży cel, do którego powinna być dostosowana strategia rządu, powinien obejmować oczywiście starania o dużą inwestycję półprzewodnikową. Na nią prędzej lub później będzie przestrzeń. Polska jest najlepszym krajem kandydatem do inwestycji typu back-end [produkcja back-end obejmuje testowanie i zaawansowane pakowanie układów scalonych z wytworzonych wcześniej płytek krzemowych – red.]. Przygotowanie działalności back-end wymaga mniej kapitału. Europa ma bardzo mało firm w tym obszarze i to jest przestrzeń, gdzie Polska ma duże szanse zaistnienia.

Sami tego nie rozwiniemy, bo nie mamy zdolności. Ma je kilka firm na świecie i o ich dużą inwestycję faktycznie powinniśmy zawalczyć.

Ale to, na czym powinno nam zależeć chyba jeszcze bardziej niż na dużej inwestycji w półprzewodnikach, to małoskalowa (jak na półprzewodniki) własna produkcja skupiona na szeroko rozumianym wykorzystaniu dual use. Bo to dałoby nam pewną niezależność i zwiększyło bezpieczeństwo wewnętrzne. Do tego też oczywiście potrzebujemy kooperanta, Tajwan nasuwa się na myśl jako pierwszy.

Dual use czyli produkcja również dla armii?

Tak, mówię o podwójnym zastosowaniu. Czyli, żebyśmy w swoich rozwiązaniach, także wojskowych, mogli stosować swoje, znane nam półprzewodniki, które rozumiemy i kontrolujemy od początku do końca. To jest w interesie bezpieczeństwa naszego kraju.

Nie bardzo wierzę w stworzenie wewnętrznego kontynentalnego łańcucha wartości. Dlatego polski cel też trzeba urealnić. To na czym powinno nam zależeć chyba bardziej niż na dużej inwestycji w półprzewodnikach to małoskalowa własna produkcja skupiona na szeroko rozumianym wykorzystaniu dual use. To dałoby nam pewną niezależność i zwiększyło bezpieczeństwo wewnętrzne. Ważne, żeby produkcja odbywała się na terenie Polski.

Mieć fabrykę małą, ale pod kontrolą

Ale nadal i tak polegalibyśmy przecież w produkcji na zewnętrznych dostawcach. My możemy być wykonawcą, producentem tylko jakiegoś odcinka w całym tym łańcuchu powstawania chipów, jeśli dobrze rozumiem?

Tak, jeszcze przez wiele lat sami tego nie zrobimy. Ale ważne, żeby produkcja odbywała się na terenie Polski. Mamy zdolności do projektowania półprzewodników, czyli możemy sobie sami je zaprojektować. Trudno byłoby w całości taką produkcję postawić naszymi zdolnościami. Nawet jednak w kooperacji z dostawcą technologii, mając kontrolę nad tą fabryką zwiększylibyśmy własne bezpieczeństwo.

Z drugiej strony zaś, nawet mała inwestycja, o niewielkiej skali, postawiłaby ten sektor w Polsce na nogi, bo rozpoczęłaby proces rozwoju branży. Otworzyłaby się przestrzeń na zbudowanie łańcucha wartości a to dałoby szansę na kolejne inwestycje. Jeśli zaczniemy budować zdolności produkcyjne, wymianę kadr i wymianę naukową z firmami z Tajwanu, będziemy współpracować przy budowie w Dreźnie, to każdy kolejny inwestor spojrzy już na nas inaczej. Nie będziemy tylko biorcą inwestycji – będziemy do niej kontrybuować.

Za pięć lat moglibyśmy powiedzieć: działamy w łańcuchu TSMC, Bosh, Foxcon. Nasze uczelnie prowadzą badania dla tych firm. Mamy zdolności, by wyłącznie polskimi firmami wybudować taką fabrykę półprzewodników – zbudować, dostarczać różnego rodzaju automatykę, chemikalia. Potrafimy robić design półprzewodników. Jesteśmy w stanie w małej skali produkować półprzewodniki dla siebie i innych krajów regionu. I to będzie świetny moment na przyjęcie dużej inwestycji półprzewodnikowej.

Niezależność - nowe paliwo dla gospodarki

Zapytam, jak laik: moglibyśmy kiedyś produkować te półprzewodniki sami, od początku do końca? Technologii nikt nam nie sprzeda, czy więc zdołamy sami coś wypracować?

My też pewne technologie mamy, bo półprzewodniki są bardzo różne, różnią się stopniem zaawansowania. Żadnej technologii do półprzewodników czy do procesorów dedykowanych AI nie mamy. Ale są też półprzewodniki, które działają w każdej lodówce i one już nie są tak skomplikowane.

To dlaczego nie robimy ich sami?

Bo nawet te do lodówki wciąż wymagają ogromnych nakładów finansów, idących w dziesiątki miliardów euro. W Polsce nie byliśmy w stanie przez wiele lat uruchomić nawet produkcji testowej z prawdziwego zdarzenia. Jak więc mamy rozmawiać o wytwarzaniu pełnoskalowym?

A może, skoro to są dziesiątki miliardów nakładów, wcale nie ma sensu w to tyle inwestować tylko nadal kooperować z tymi, którzy już to robią?

Na poziomie europejskim powinniśmy być niezależni. Bez półprzewodników świat dziś nie działa. Nie zadziała armia, energetyka czy telekomunikacja. Bez własnych mocy wytwórczych w Europie, jesteśmy zależni i od producenta, i – co ważne - od logistyki tych półprzewodników. Dziś układ, w którym jesteśmy funkcjonuje tylko dlatego, że ktoś nam na to pozwala. A jeśli „ktoś” zmieni zdanie? Wyobraźmy sobie sytuację, w której Chiny blokują Tajwan. Nie mówię o inwazji tylko o blokadzie transportu. Ile wytrzymają fabryki czegokolwiek w Europie bez dostaw chipów?

Praktykowanie, gdzie się tylko da

Czy firmy z waszej organizacji rozmawiają o możliwościach współpracy z kimś innym poza firmami z Tajwanu? Są jeszcze Amerykanie i Koreańczycy.

 I Japończycy. Zaczęliśmy od Tajwanu, na tych firmach się skupiamy teraz. Ale patrzymy też na różnego rodzaju okazje, które pojawiają się w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie.

Co to znaczy okazje?

To, czego ewentualnie możemy się nauczyć przy współpracy z TSMC w Dreźnie, można by też wykorzystać w Stanach. To tam buduje się najwięcej w tej branży. Tam inwestują dziś Samsung, TSMC i Intel. W związku z liczbą tych inwestycji pojawiają się pewne braki, które polskie firmy mogłyby uzupełnić.

Główne wnioski

  1. Partnerstwo polsko-tajwańskie: pod Poznaniem powstaje park technologiczny – infrastruktura dla tajwańskich firm w Europie. Cel polskich firm: wejście do łańcucha produkcji chipów firm z Tajwanu i zdobycie unikalnych kompetencji, które pozwolą przyspieszyć rozwój krajowej branży półprzewodników. Oczekiwania Tajwanu: dla firm spoza Unii współpraca z polskim biznesem otwiera szerokie możliwości działania na terenie UE.
  2. Niespójna współpraca rząd-biznes: Stowarzyszenie Semicon Supply Poland krytykuje brak spójności w działaniach ministerstw i instytucji publicznych z firmami przy budowie sektora półprzewodników w Polsce. Strategia resortu cyfryzacji nie docenia możliwości i potrzeby rozwijania mniejszych firm z łańcucha produkcji chipów. Marcin Fabianowicz mówi, że brakuje planu i narzędzi wsparcia.
  3. Realistyczne cele na 5 lat: UE nie osiągnie 20 proc. światowej produkcji chipów do 2030. Polska powinna także uaktualnić własne cel i bardziej niż w wielkie produkcje (dziś mniej realne) mierzyć w małoskalową produkcję dual-use, zwiększającą bezpieczeństwo i niezależność. Z kooperantem, np. Tajwanem, budować łańcuch wartości via Drezno/USA.