Morskie wiatraki na zakręcie. Czy ponadpartyjna zgoda wystarczy, by uruchomić kolejną turę inwestycji?
Podpisanie przez prezydenta nowelizacji ustawy o promowaniu wytwarzania energii w morskich farmach wiatrowych to sygnał dla inwestorów, że jest polityczna zgoda na budowę kolejnych elektrowni na Bałtyku. W Europie branża boryka się jednak z problemami, a w konsekwencji coraz więcej projektów traci opłacalność.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Co wprowadza nowelizacja ustawy o morskich farmach wiatrowych.
- Jakie są planowane projekty wiatrowe na Bałtyku.
- Z jakimi problemami boryka się branża.
Prezydent Karol Nawrocki zawetował ustawę mającą odblokować inwestycje w farmy wiatrowe na lądzie, ale dał zielone światło dla rozwoju tej technologii w polskiej strefie Bałtyku. Nowe przepisy, przygotowane przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, ułatwią budowę wiatraków na morzu i otworzą drogę do pierwszej aukcji dla tego sektora, planowanej na 17 grudnia.
Pierwsza aukcja na horyzoncie
Budowa pierwszych farm wiatrowych na polskim morzu już trwa. To inwestycje o łącznej mocy 5,9 GW, które powinny zostać ukończone do 2030 r. W praktyce jednak znajdują się na różnych etapach realizacji. Ostateczne decyzje inwestycyjne podjęły jak dotąd trzy konsorcja: Orlen z kanadyjskim Northland Power, PGE z duńskim Orstedem i Polenergia z norweskim Equinorem. Pierwsza elektrownia (Orlenu i Northland Power) ruszy już w przyszłym roku. Projekty korzystają ze wsparcia w postaci tzw. kontraktu różnicowego. Dzięki niemu elektrownie mają zagwarantowany odbiór energii elektrycznej po określonej cenie. Dla pierwszych farm maksymalną cenę energii ustalono w 2021 r. na 319,60 zł/MWh i kwota ta jest waloryzowana o poziom inflacji.
Elektrownie wiatrowe, które powstaną w drugiej fazie rozwoju tego sektora, powalczą o wsparcie na aukcjach. Pierwsza z nich ma ruszyć 17 grudnia tego roku. Tym razem maksymalna cena odkupu energii wynosić ma od 485,71 zł do 512,32 zł/MWh w zależności od tego, jak daleko od brzegu zlokalizowana będzie farma. Biorąc pod uwagę rosnące koszty inwestycji w morskie elektrownie, kwota ta może stanowić wyzwanie dla inwestorów. A przypomnijmy, że aukcje wygrają te firmy, które zaoferują najniższą cenę.
Aby aukcja w ogóle mogła się odbyć, muszą w niej wystartować co najmniej trzy projekty. To stawiało pod znakiem zapytania grudniową rywalizację. Podpisana przez prezydenta ustawa ułatwia udział w aukcji, m.in. przez warunkowe dopuszczenie do niej inwestycji, dla których nie wydano jeszcze decyzji środowiskowych. Dopuszczone do postępowania będą także projekty z pierwszej fazy wsparcia, które nie wykorzystały pełnej mocy.
Ustawa umożliwia też wdrożenie planu awaryjnego w sytuacji, gdyby grudniowa aukcja nie doszła do skutku. Możliwe będzie wówczas uruchomienie aukcji interwencyjnej w 2026 r.
Trzy projekty gotowe do rywalizacji
Gotowość do grudniowej aukcji jako pierwsi zgłosili Polenergia z Equinorem. Polenergia, spółka z portfela Dominiki Kulczyk, realizuje już dwa projekty wiatrowe na morzu: Bałtyk 2 i Bałtyk 3 w ramach pierwszej fazy wsparcia.
– Nie chcemy się na tym zatrzymać, dlatego przygotowujemy się do grudniowej aukcji niezbędnej do realizacji projektu Bałtyk 1, który jest najbardziej zaawansowanym projektem drugiej fazy rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Polsce. Jesteśmy gotowi, by wziąć na siebie odpowiedzialność za dostarczenie stabilnej, zielonej energii dla milionów Polaków. Morska energetyka wiatrowa to nasza odpowiedź na potrzebę bezpieczeństwa energetycznego kraju, niezależności i trwałego wzrostu – zapewnia Adam Purwin, prezes Polenergii.
Do grudniowej aukcji szykuje się też Orlen ze swoim projektem Baltic East. Farma będzie zlokalizowana tuż obok budowanej właśnie elektrowni Baltic Power, która ruszy w 2026 r. W październiku inwestycja otrzymała decyzję środowiskową, ale nie jest jeszcze prawomocna.
W listopadzie natomiast decyzję środowiskową otrzymał projekt PGE Baltica 1.
– Decyzja umożliwia nam zgłoszenie projektu do planowanej na ten rok aukcji dla morskich farm wiatrowych. To wyraźny sygnał dla rynku, że rozwój morskiej energetyki wiatrowej w Polsce nabiera tempa, a krajowe przedsiębiorstwa mają realną szansę na aktywny udział w tym procesie. Baltica 1 o mocy 0,9 GW to kolejny projekt, w którym chcemy angażować polskich dostawców i wspólnie budować silny, polski łańcuch wartości – podkreśla Dariusz Marzec, prezes PGE.
Farma wiatrowa Baltica 1 będzie zlokalizowana około 80 km od polskiego wybrzeża na wysokości Władysławowa. Jeśli wygra kontrakt różnicowy w grudniowej aukcji, jej start planowany jest na 2032 r.
Kłopoty z budżetem
Firmy inwestujące w morskie farmy wiatrowe w Europie mają jednak problemy. Stowarzyszenie WindEurope informuje, że wiele projektów jest przekładanych, a niektóre aukcje państwowe kończą się fiaskiem. Głównym wyzwaniem jest wzrost kosztów inwestycji, przez co budowa morskich elektrowni staje się nieopłacalna.
„W ciągu ostatniego roku doszło do nieudanych aukcji w Niemczech, Francji, Holandii, Danii i na Litwie. Obecna aukcja w Wielkiej Brytanii prawdopodobnie przyniesie jedynie połowę oczekiwanej mocy w wiatrakach. Jednocześnie wiele projektów, które wygrały aukcje w ciągu ostatnich trzech lat, ma obecnie problemy z realizacją inwestycji. Problemy różnią się w zależności od kraju. Jednak wspólnym mianownikiem jest to, że uzasadnienie biznesowe dla nowych morskich farm wiatrowych jest słabsze niż wcześniej i musi się poprawić” – wyjaśnia WindEurope.
Głosy zwątpienia słychać też w Polsce. Entuzjastą kontraktowania kolejnych farm wiatrowych na morzu po cenie sięgającej około 500 zł/MWh na 25 lat nie jest Grzegorz Onichimowski, prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych. W jego ocenie ta technologia może okazać się zbyt droga i obciążać polskich odbiorców na wiele lat. Wsparcie dla instalacji OZE stanowi bowiem jeden z elementów rachunku za prąd. Szef PSE preferuje rozwój tańszych i szybszych w budowie źródeł energii, takich jak farmy wiatrowe na lądzie czy bloki gazowe.
Ponadpartyjne poparcie to dobry sygnał
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) przekonuje natomiast, że polityczna zgoda w sprawie dalszego rozwoju morskiej energetyki wiatrowej świadczy o stabilności i dojrzałości tej branży w naszym kraju.
– Podpisanie przez prezydenta nowelizacji ustawy o promowaniu wytwarzania energii w morskich farmach to jasny sygnał, że energia z wiatru na morzu staje się strategicznym filarem polskiej transformacji energetycznej i krokiem ku bezpiecznej, czystej przyszłości energetycznej kraju. Cieszy, że rozwój morskiej energetyki wiatrowej zyskuje szerokie, ponadpartyjne poparcie, bo to inwestycje, które służą całej gospodarce i kolejnym pokoleniom Polaków. To moment, z którego możemy być dumni – pokazuje, że wszystkie strony potrafią połączyć siły wokół wspólnego celu, jakim jest budowa bezpieczeństwa i niezależności energetycznej Polski – podkreśla Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.
Szef PSEW dodaje, że z punktu widzenia deweloperów i instytucji finansowych nowelizacja ustawy oznacza większą przejrzystość i stabilność mechanizmu wsparcia, co przekłada się na łatwiejszy dostęp do finansowania oraz ograniczenie ryzyka inwestycyjnego. Dla polskich wykonawców i dostawców otwiera natomiast szansę na przyspieszenie rozwoju łańcucha dostaw – od produkcji komponentów, przez logistykę i budowę portów serwisowych, po usługi inżynieryjne i montażowe.
Przyznaje jednocześnie, że branża boryka się z wyzwaniami, takimi jak integracja nowych mocy na Bałtyku z krajową siecią energetyczną, zarządzanie kosztami inwestycyjnymi i operacyjnymi, a także zapewnienie społecznej i środowiskowej akceptacji dla projektów.
– Nowelizacja ustawy stanowi solidny fundament, ale to praktyczna realizacja inwestycji pokaże, czy skutecznie uda się zbudować trwały, konkurencyjny i zrównoważony rynek morskiej energetyki wiatrowej w Polsce – kwituje Janusz Gajowiecki.
Polski rząd zakłada, że do 2040 r. w Polsce powstanie 18 GW mocy w farmach wiatrowych na morzu.
Główne wnioski
- Branża wiatrowa z zadowoleniem przyjęła podpisanie przez prezydenta ustawy o promowaniu wytwarzania energii w morskich farmach wiatrowych. Nowe regulacje zmniejszają ryzyko niepowodzenia pierwszej aukcji na wsparcie morskich elektrowni, zaplanowanej na 17 grudnia. Od powodzenia aukcji zależy, czy w Polsce będą budowane kolejne elektrownie wiatrowe na Bałtyku.
- Do tej pory gotowość do udziału w grudniowej aukcji zgłosiło trzech inwestorów. To minimum, które musi być spełnione, aby aukcja w ogóle doszła do skutku. Wejście w życie nowelizacji ustawy może spowodować, że pojawią się kolejni chętni.
- W Europie branża morskiej energetyki wiatrowej znajduje się jednak na zakręcie. Wiele projektów jest przekładanych, a niektóre aukcje państwowe kończą się fiaskiem. Głównym wyzwaniem jest wzrost kosztów inwestycji, przez co budowa morskich elektrowni w wielu przypadkach staje się nieopłacalna.